uprzywilejowanie czytającego
W którymś z tematów pojawiło się ubolewanie nad kondycją czytelniczą w Polsce (wiadomo jak jest) i wskazanie, ze w srodkach komunikacji wszak ludzie czytają (oj, coraz mniej tego widzę).
I oto, po przeczytaniu wskazanego wątku zdarzyło mi się w pilnych dentystycznych sprawach codziennie jeździć tramwajami.
Wsiadam, kolibę się nad jakąś starszą Panią i czytam sobie książkę w najlepsze, gdy tu nagle w środku wartkiej akcji czuję, że ktos mnie ciągnie za połę. Zerkam .. owa starsza Pani .. zerkam ponownie - tym razem pytająco i słyszę:
- Panienka sobie usiądzie. lepiej będzie się czytało niż na stojąco (ja się mityguję..) - nie nie - rzecze owa - ja wysiadam niedługo, postoję przy drzwiach - i pociagnęła mnie na fotel... cóż czynić .. klapnęłam z ulgą (przyznaje bez bicia).. a dla zainteresowanych losem staruszki: wysiadła po dwóch przystankach ...
Uznałabym to za jakże miły jednorazowy przejaw, gdyby nie to , że ... po dwóch dniach spotkało mnie to samo . Tym razem dzielnym sadzającym mnie był staruszek (- pani sobie poczyta w spokoju siedząc , tutaj taki tłok , a ja wysiadam zaraz... -fakt zaraz wysiadł, ja siedziałam)...
I co Wy na to?
kiedyś dawno temu słyszałam: - o, patrzcie jaka ta młodziez niewychowana, nas wsadzi w ksiązke i świata bożego nie widzi, starsi stoją, a to udaje, ze nie widzi ...
a teraz? ustępuje się mi miejsca !!!
swiat proszę Państwa sie zmienia.. idzie na przód, czy moze to ja jestem takimi wyjątkiem, że zasługuje na miejsce siedzące ?