Dodany: 27.01.2012 10:11|Autor: Annvina

O Jeżycjadzie - bardzo luźno, chaotycznie i osobiście


Gdy w listopadzie byłam w Polsce u moich rodziców zobaczyłam moją młodszą siostrę czytającą Szóstką klepkę. I jakoś tak mnie wzięło na Jeżycjadę... Owszem czytałam książki Małgorzaty Musierowicz w okresie nastoletnim, ale czytałam je przypadkowo, nie po kolei, z dużymi przerwami, zaczynałam od Pulpecji, później czytałam chyba Idę sierpniową i Kwiat kalafiora, a potem jakoś tak skakałam po poszczególnym tomach w zależności od tego, co mi akurat wpadło w ręce.
Dopiero teraz, tuż przed świętami pochłonęłam jednym tchem wszystkie 18 tomów od początku do końca. Nie mogłam się od nich oderwać! Nie dlatego, że chciałam wiedzieć, co się wydarzy, ale dlatego, że tak pięknie mi się czytało i jednocześnie tak lekko i tak zabawnie.

I teraz po prostu muszę się nieco wypisać, więc ta czytatka to będzie chaotyczny zbiór bardzo luźnych i bardzo osobistych refleksji – w żadnym razie proszę nie traktować jej jak recenzji.

Pewnie nie będzie zbyt odkrywczym spostrzeżenie, że zupełnie inaczej odbierałam te książki jako nastolatka, ponad 15 lat temu, a zupełnie inaczej teraz, ale co zastanawiające i chyba trochę niepokojące, teraz jeszcze bardziej mi się podobają. Prawdę mówiąc jestem zachwycona! Tym razem nie byłam tak skoncentrowana na fabule, na perypetiach sercowych poszczególnych bohaterek (i bohaterów), bardziej przemówiła do mnie atmosfera całego cyklu, zauważyłam ukazanie przemian w Polsce, których (przynajmniej części) byłam świadkiem, zachwycały mnie opisy - ludzi, mieszkań, Poznania, nawet pogody!

Pierwsze tomy Jeżycjady tak gdzieś do Brulionu, są dla mnie nieco egzotyczne. Gabrysia i jej paczka to mniej więcej pokolenie moich rodziców. Tak sobie czytam i myślę, tak żyła moja mama, tak się bawiła, tak się uczyła, tak się spotykała z przyjaciółmi, tak babcia przerabiała jej sukienki, wprawdzie nie z firanek, lecz ze starych babcinych sukienek i spódnic... Czytam o słynnym sylwestrze w Kwiecie kalafiora i zastanawiam się, czy wtedy, ponad trzydzieści lat temu prywatki tak właśnie wyglądały.

„Minęły dwie banalne godziny wypełnione tańcami. Było normalnie, jak na każdej prywatce.(...) Z adapteru popłynął chrypliwie walc „Francoise” i cała scena zatarła się w ogólnym poruszeniu. Niektórzy usiłowali podrygiwać, lecz wkrótce ustalono, że najlepszym sposobem na walca jest jednak wykonywanie go sposobem pradziadków. Poruszanie się koliste i płynne,we dwoje, z przytuleniem i przegięciem, uznano za nadzwyczaj miłe urozmaicenie stosowanych dotąd metod tanecznych. I pokój zapełnił się nagle wirującymi parami.”

W ogóle dwie godziny wypełnione tańcami! W prywatnym mieszkaniu! Niesamowite! I ta młodzież tańczyła bez alkoholu?! A ten walc! Na prywatce! Ach, marzenie! I jeszcze wszyscy wiedzieli jak to tańczyć. Niepojęte! Już nawet nie wspominając o tym, że młodzież bawiła się przy jednej butelce szmpana, a placek drożdżowy był jedną z głównych atrakcji wieczoru.

Najsmutniej, ale chyba też najciekawiej czytało mi się Opium w rosole i ta część najbardziej mnie poruszyła, najbardziej zapadła w pamięć. Ponad 15 lat temu śledziłam wybryki Geniusi i trzymałam kciuki za Kreskę i Maćka... a teraz zauważyłam wiele innych szczegółów. Urwane dialogi, enigmatyczne odpowiedzi, wtrącone to tu, to tam zdania:

„- Talerz czeka na mojego męża - wyjaśniła równym głosem. - Na ojca tych tu czterech panien.
- On też jest na końcu świata? - spytała Genowefa z właściwym sobie taktem.
- A, nie. Nie. On jest w Polsce. Jak zawsze - odparła siwa pani tak cicho, że ledwie ją było słychać.
- To kiedy on przyjdzie na obiad?! - chciała wiedzieć zniecierpliwiona Genowefa. Ale odpowiedzi znów nie otrzymała.”

„Po nieszczęściu, jakie spotkało Kreskę ubiegłej zimy, właśnie dom Borejków, dotknięty takim samym nieszczęściem, był tym miejscem na ziemi, gdzie rozumiano ją najlepiej.”

„Ale zasadniczo nie lubił być niedyskretny, a zwłaszcza nie cierpiał wszelkiego rodzaju przesłuchań.”

„- Z talerzem. Do zupy. Na tatę to czekają. Z talerzem. Do zupy. Ten tata gdzieś jest...
- Ja wiem, gdzie on jest.”

„Po studiach pedagogicznych zamierzała poświęcić się całkowicie pracy naukowej, ale niestety - niestety - skierowano ją do podstawówki, a teraz właśnie do tego liceum, które (nawiasem mówiąc) sama ukończyła przed laty, a które ostatnio straciło największą liczbę nauczycieli.”

„- Jacek. Dlaczego nie chciałeś pisać testu?
- Miałem te same powody, co ty - odrzekł Lelujka po chwili i Kreska aż się zdziwiła słysząc, jak poważnym mówi on tonem. (...) - A kiedy mówię: te same powody, to mam na myśli nie tylko te, o których mówiłaś na lekcji.
- Tak? - spytała czujnie Kreska. - A jakie jeszcze?
- Te, o których nie mówiłaś, a ja a nich wiem. Rodzice.”

“-Ale za to napiszę do mamy.
- Albo powiesz jej sama. Już niedługo. Wierzę w to, że niedługo.
- Ja też w to wierzę - powiedziała Kreska.”

Przecież mając te 13 lat doskonale zdawałam sobie sprawę, jakie nieszczęście spotkało wielu Polaków zimą 81/82, a jednak czytając Opium w rosole zupełnie tych dat nie skojarzyłam, z resztą byłam za bardzo skoncentrowana na Maćku i Kresce, a także na małej Geniusi, a nie na tym, co trzeba było wyczytać między wierszami.

Za to następny w kolejności Brulion kipi buntem, zwiastuje zmiany. Atmosfera w szkole, Bernard, happening na przystanku, konflikt z Lisieckimi, rozmowa Dmuchawca i Pieroga – niby nic konkretnego, a jednak czuć, że to już zupełnie inny Poznań, inna Polska niż 5 lat temu w Opium, że tuż za rogiem czai się coś nowego... Chyba między żadnymi kolejnymi częściami cyklu nie ma takiej różnicy, takiego przeskoku, jak właśnie między Opium a Brulionem.

Może czasami Musierowicz wpada w zbyt mentorski ton, niektóre z refleksji na temat życia, dobra, miłości są może trochę za bardzo wyraźne, podane jak na tacy, zwłaszcza w początkowych tomach, ale wyjątkowo u tej autorki mi to nie przeszkadza, ba! wprost przeciwnie.
Te wszystkie banały, żeby żyć przyzwoicie i uczciwie, pomagać innym, cenić rodzinę i miłość, w gruncie rzeczy nic odkrywczego, to wszystko zostało podane tak ładnie, tak ciepło, tak lekko i, „last but not least” tak pięknie literacko, że chce się czytać i czytać...

Jest jeszcze jedna cecha tego cyklu, która wywołuje u mnie uśmiech, a której wcześniej z racji zaburzonej chronologii nie zauważyłam – przeplatanie się bohaterów i potomków bohaterów z poprzednich książek i nie chodzi mi bynajmniej o Borejków, bo ich trudno zapomnieć czy z kimś pomylić.
Ale już taki Tomek z Noelki to przecież Tomcio z Kłamczuchy, Baltona również z Noelki, a potem z Pulpecji to nikt inny, tylko Bobcio-podpalacz z Szóstej Klepki, Aurelia-dziecko-piątku to nasza Geniusia, a jej kolega Konrad to Kozio, brat Bebe B., Bella, Córka Robrojka to oczywiście (!) córka Robrojka z Kłamczuchy i Kwiatu kalafiora, Lelujkowie z Imienin to młodzsi bracia Lelujki z Opium w Rosole, bliźniacy Żeromscy w Żabie to dzieci Kłamczuchy i Bernarda poznanego także w B Bebe B, a i wychowawczynię Żaby i Piotrka delikatną panią Aurelię już skądinąd znamy, podobnie jak historyka o wdzięcznym przezwisku Dambo pojawiającego się w Córce Robrojka i Imieninach, choć ci nauczyciele są postaciami raczej drugo, a nawet trzecioplanowymi, to pamiętamy ich, gdy byli w centrum naszej, czytelniczej uwagi. Można by pewnie kontynuować tę listę, ale dlaczego te liczne powiązania i nawiązania zwróciły moją uwagę? Bo dzięki temu czytając każdą kolejną część Jeżycjady coraz bardziej czuję się jak w domu, jak wśród starych znajomych i przyjaciół, jak spotykając na ulicy nie widzinanego od dawna kolegę i wykrzykując, „ach ty ty, prawie cię nie poznałam”. Oczywiście czytając Pulpecję przed Szóstą klepką, a Dziecko piątku przed Brulionem nie mogłam tych wszystkich zależności zauważyć.

Muszę niestety przyznać, że pierwsza połowa bardziej mi się podobała, chyba właśnie ze względu na to, że dzieje się czasach, których nie pamiętam. Pewnie dlatego łatwiej mi przyjąć taki wyidealizowany świat. Łatwiej mi wierzyć, że to wszystko było możliwe, prawdopodobne. Znacznie trudniej mi czytać o moim pokoleniu (Pyza to mój rocznik), bo przecież mnie nigdy trzech braci na raz nie zaprosiło na imieniny, nigdy nie chowałam się przed burzą w stogu siana z kolegą z klasy, nikt nie wdrapywał się na balkon przy moim pokoju, nigdy też na byłam na balu u Murzynów i nikt dla mnie nie budował łódki ze styropianu i nie ścinał róż z własnego ogrodu.... chociaż, na Boga, też mieszkałam na Jeżycach (może za krótko). Pozostaje westchnąć - takie rzeczy to tylko w książkach.

Tak sobie piszę i piszę tę czytatkę i dochodzę powoli do wniosku, że ile bym nie napisała, ile cytatów bym nie wstawiła to będzie wszystko mało. Jeżycjadę trzeba po prostu przeczytać. A potem przeczytać jeszcze raz. I jeśli się bardzo chce, można przeczytać jeszcze raz i za każdym razem jest to równie przyjemne.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5723
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 15
Użytkownik: norge 27.01.2012 10:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdy w listopadzie byłam w... | Annvina
Przecudna czytatka, Annvino. Wszystko, co piszesz o Jeżycjadzie, to prawda. Też nie potrafię tego wytłumaczyć, dlaczego nic mi tu nie przeszkadza; ani pewne naiwności i banały, ani lekko dydaktyczny wydźwięk :) Czyta się to wspaniale! Bawi, wzrusza, napawa optymizmem, przywołuje wspomnienia.

Rzeczywiście, jak spojrzeć na na cały cykl jako całość, to widać te wszystkie zmiany, jakie zaszły w Polsce w ciągu tych 20 - 30 lat. Tak się zastanawiam, czy Małgorzata Musierowicz zdawała sobie z tego sprawę pisząc kolejne części.
Użytkownik: Annvina 27.01.2012 13:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Przecudna czytatka, Annvi... | norge
Dziękuję Diano. To, że tak się dobrze czyta i nic nie przeszkadza, to chyba jakaś magia :) Niewiele wiem o procesie powstawania Jeżycjady, mam wrażenie, że całość przerosła początkowe zamiary autorki, ale moge się mylić. Natomaist z tymi przemianami to chyba było tak, że Musierowicz po prostu opisuje współczesność - a że wszystko się zmienia, więc te przemiany są opisane tak jakby mimochodem...
Naprawdę świetnie się czyta Jeżycjadę jako całość.
Użytkownik: cysiau 27.01.2012 22:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdy w listopadzie byłam w... | Annvina
Bardzo ładna czytatka:) Ja też ostatnio po kilku latach wróciłam do Jeżycjady (choć nigdy nie przeczytałam jej w całości i po kolei - ale właśnie zamierzam to nadrobić) i mam bardzo podobne refleksje do Twoich.
W wieku lat kilkunastu zupełnie nie zauważałam tych urwanych zdań, pustych talerzy i niedopowiedzeń, a teraz zaskoczyło mnie, jak jest ich wiele, zwłaszcza w "Opium w rosole". W ogóle przy tej części rozkleiłam się kompletnie, bynajmniej nie z powodu historii miłosnej, ale właśnie ze względu na Aurelię, którą przy pierwszym czytaniu uważałam za zbędną i denerwującą. Poza tym podoba mi się także to, że postaci w jednej części epizodyczne stają się w innych pierwszoplanowymi - to tak jakby każdy mógł być głównym bohaterem, wystarczy tylko uważniej się przyjrzeć.
Chyba jestem trochę niedzisiejsza i tęsknię za czasami przerabianych sukienek, kulturalnych prywatek, domowych klubów dyskusyjnych itp., choć znam je głównie z opowieści. Na szczęście zawsze, jak mam chandrę, mogę sobie zerknąć do stojącej na półce "Kłamczuchy":)
Użytkownik: agaciau 28.01.2012 21:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ładna czytatka:) J... | cysiau
Narobiłaś mi apetytu! Chętnie do Jeżycjady wrócę. :)
Użytkownik: Annvina 30.01.2012 09:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ładna czytatka:) J... | cysiau
Piszesz "Chyba jestem trochę niedzisiejsza i tęsknię za czasami przerabianych sukienek, kulturalnych prywatek, domowych klubów dyskusyjnych itp., choć znam je głównie z opowieści" - ja też :):):)
Użytkownik: cysiau 06.02.2012 17:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Piszesz "Chyba jestem tro... | Annvina
Przyszło mi jeszcze do głowy, że każdy pewnie ma jakieś ciekawe historie we własnym życiu, tylko nie zawsze je zauważa. Piszesz w czytatce, że "mnie nigdy trzech braci na raz nie zaprosiło na imieniny, nigdy nie chowałam się przed burzą w stogu siana z kolegą z klasy, nikt nie wdrapywał się na balkon przy moim pokoju, nigdy też na byłam na balu u Murzynów i nikt dla mnie nie budował łódki ze styropianu i nie ścinał róż z własnego ogrodu..." - mnie niestety też żadna z tych rzeczy się nie przytrafiła... Ale mogę się też założyć, że jakby Musierowicz wzięła nas na warsztat, to na pewno wykroiłaby jakąś książeczkę:) W końcu taka Bebe na przykład wcale nie przeżywała nieprawdopodobnych przygód, Pulpecja nie zdała matury, a "romantyczna" historia Gabrysi i Pyziaka zakończona w pierwszej części happy endem, nie miała takiego szczęśliwego przebiegu. Wszystko to kwestia humorystycznego podejścia i języka. I to jest właśnie fajne - te książki są o zwykłych ludziach.
Użytkownik: Czytelnik_Kasia 03.02.2012 18:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdy w listopadzie byłam w... | Annvina
Swietnie czytało mi się tę Twoją czytatkę, może dlatego, że tak bardzo się z nią zgadzam! Co prawda, ja nadal jestem dzieckiem. Z Jeżycjadą sobie dorastam, dorośleję. Teraz towarzyszy mi na studiach, jest niezastąpiona na gorsze dni i działa za każdym razem.
Tak jak napisałaś, czytając czuję, że wracam do domu. Tam mi jest dobrze, odpoczywam i nabieram sił, żeby wrócić do rzeczywistości :-)
Użytkownik: Annvina 05.02.2012 22:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Swietnie czytało mi się t... | Czytelnik_Kasia
Cieszę się, że podobała Ci się moja czytatka :)
Hmmm... znam wiele osób, które by zdecydowanie zaprzeczyły, że jesteś dzieckiem - rozpoczęłaś studia, więc pewnie skończyłaś już 18 lat i dzieckiem teoretycznie nie jesteś ;) Ale Kasiu, bądź dzieckiem tak długo, jak tylko możesz :) Choć skończyłam studia 6 lat temu i jestem ustatkowaną mężatką, nadal czuję się dzieckiem :):):)
Użytkownik: Lutka 66 06.02.2012 21:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Cieszę się, że podobała C... | Annvina
Wspaniała czytatka - dziękuję!

Ja jestem pokoleniem Gabrysi więc dorastałam z kolejnymi tomami Jeżycjady. Od tego czasu przeczytałam całość kilkakrotnie - to wspaniały sposób na "ogrzanie sobie duszy" pod każdym względem. Naturalnie do tych kilku początkowych tomów mam szczególny sentyment - wspaniale odtwarzają atmosferę lat gdy byłam nastolatką :) I pamiętam takie prywatki bez alkoholu, gdy tańczyło się do muzyki z kaset a atrakcją kulinarną była sałatka jarzynowa i mała butelka pepsi na osobę zdobyta przez rodziców solenizanta! No i te spódnice szyte z tetry (wyjaśnienie dla młodzieży: w czasach gdy nie było H&M'ów z tego materiału szyto pieluszki) i samodzielnie farbowane w domu ... eh, łezka się w oku kręci :)
Użytkownik: nainala 14.02.2012 04:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Wspaniała czytatka - dzię... | Lutka 66
Ile kreatywności było w tamtych czasach, jacy ludzie byli inni, wydaje mi się serdeczniejsi, życzliwsi.
Użytkownik: Annvina 14.02.2012 09:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ile kreatywności było w t... | nainala
Kreatywni to musieli być - sytaucja ich zmuszała :) Pewnie gdyby Gabrysię było stać na nową sukienkę, to nie musiałaby "popełniać plagiatów w stylu Scarlett O'Hara" ;)
Użytkownik: nainala 14.02.2012 04:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Cieszę się, że podobała C... | Annvina
Ta trzymać - zacytuję Fleszarową-Muskat
Użytkownik: Natii 14.02.2012 05:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdy w listopadzie byłam w... | Annvina
Ależ mi zrobiłaś ochotę na Jeżycjadę! Ja też czytałam tylko kilka tomów, nastolatką będąc, i też nie po kolei. Jakiś czas temu miałam okazję przypomnieć sobie "Kłamczuchę" i zachwyciłam się - no i z jaką przyjemnością czytałam o mieście, które już tak dobrze znam.

Muszę zrobić taki, jak Ty, i przeczytać całość. :-) Straszną mam ochotę.
Użytkownik: Annvina 14.02.2012 09:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ mi zrobiłaś ochotę n... | Natii
Polecam! Jak się zna trochę Poznań i Jeżyce, to cały cykl nabiera jeszcze żywszych kolorów. A czytanie po kolei pozwala zauważyć tak wiele sczegółów. Mnie to zajęło trochę ponad dwa tygodnie - książka dziennie :) Choć w międzyczasie czytałam też inne rzeczy...
Użytkownik: AnnRK 15.02.2012 02:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Polecam! Jak się zna troc... | Annvina
Popieram. Jak się przeniosłam do Poznania, to przeczytałam całą Jeżycjadę (wcześniej znałam tylko kilka pierwszych tomów). Zupełnie inaczej czyta się o miejscach, które się już choć trochę poznało. :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: