Dodany: 29.06.2007 16:32|Autor: dot59
Książka: Opowieści wigilijne
Wiśniewski Janusz Leon, Szwaja Monika, Wojnarowski Zbigniew (pseud. Stec Dominika), Sowa Izabela, Saska Olga, Przepiera Maciej, Ostrowska Ewa Maria (pseud. Zbyszewski Brunon lub Lane Nancy), Mossakowska Zofia, Menzel Iwona, Matuszkiewicz Irena, Kalicka Manula (Kalicka Manuela; pseud. Wyrwał Adela), Harny Marek (Lubaś-Harny Marek), Grin Irek (Grin Ireneusz), Bąkiewicz Grażyna
Prosto z życia, prosto w serce
Pomimo moich niezbyt zachęcających doświadczeń ze zbiorami opowiadań tworzonymi na zamówienie, „pod temat”, przez najróżniejszych autorów, skusiło mnie na taką lekturę po raz kolejny. Licho wie, dlaczego w środku lata, kiedy człowiekowi nie w głowie choinki, opłatki i podniosły nastrój wigilijnej wieczerzy. Da się to wytłumaczyć jedynie instynktownym zapotrzebowaniem na swoisty rodzaj „kopniaka emocjonalnego”, zmuszającego do wyrzucenia z siebie nagromadzonych negatywnych uczuć w jedyny sposób niestwarzający ryzyka skrzywdzenia czy urażenia kogokolwiek, to jest za pomocą ukrycia się w odludnym zakątku i spłakania się do imentu.
Więcej niż połowa autorów prezentujących w zbiorku próbki swojej twórczości ma już dobrze ustaloną reputację w zakresie wywoływania u czytelnika emocji o ponadprzeciętnej sile, i wywiązuje się z tego zadania w sposób co najmniej zadowalający (Wiśniewski, Sowa, Szwaja, Mossakowska, Matuszkiewicz, Kalicka), a bywa, że wręcz perfekcyjny (Ostrowska, Menzel). Nazwisko Marka Harnego kojarzyło mi się raczej z innego typu literaturą, tu natomiast daje on świadectwo męskiej wrażliwości wcale nie gorsze, niż znany z tego Janusz Wiśniewski, i choć sam schemat fabuły jego opowiadania nie należy do szczególnie nowatorskich, jest ono jednym z lepszych w tym tomie.
Natomiast – choć rozmaitość treści i stylu bywa czasem główną zaletą podobnych zbiorów – w tym akurat przypadku dwa opowiadania zupełnie odbiegające od przyjętej przez pozostałych autorów konwencji, „Sen Gaspara” Olgi Saskiej (metafizyczno-historyczna opowieść, spisana stylizowaną staropolszczyzną) i „Wieczerza wigilijna, ta ostatnia” Irka Grina (groteskowa fantastyka z motywem religijnym), jakoś dziwnie zakłócają nastrój i rozmywają przesłanie pozostałych. I choć pod względem technicznym nie można im niczego zarzucić, są – przynajmniej dla mnie – zupełnie wyprane z emocji. Dla kogo innego to akurat może być zaletą, ja jednak wolę się skupić na analizie doznań wywoływanych przez pozostałe teksty.
A te, cóż... nie są wesołe. Szczególna wigilijna sceneria nie jest w tym przypadku tłem do powszechnego „radujmy się, kochajmy się”, o, nie... Raczej do refleksji nad miałkością naszych uczuć i fasadowością naszej religijności, nad wypieraniem chrześcijańskiej tradycji bożonarodzeniowej przez zlaicyzowane „świętowanie dla świętowania”, albo, przeciwnie, nad czynieniem z tejże tradycji zasłony dymnej dla zgoła niechrześcijańskich postaw. Znajdzie się też trochę miejsca dla rozmyślań o samotności, szczególnie dojmującej w ten jedyny dzień roku, gdy w całym chrześcijańskim świecie nikt nie powinien być sam, o uczuciach rodzinnych, egoizmie i altruizmie, o niepokoju współczesnego człowieka, zatracającego się w gonitwie za rzeczami materialnymi.
I nieważne, czy prawda dotrze do nas za pośrednictwem gorzkiego, ironicznego „portretu rodzinnego we wnętrzu” Ewy Ostrowskiej, opowiedzianej przez Iwonę Mentzel lekko humorystycznej, choć zaprawionej ziarenkiem smutku, historii pewnej wdowy, sentymentalnego obrazka Janusza Wiśniewskiego czy przyziemnej, chropawej, ale promieniującej nadzieją scenki stworzonej przez Manulę Kalicką – ważne, że ją dostrzeżemy. Jeszcze przed następną wigilią. Żebyśmy zdążyli coś zrozumieć, coś naprawić, komuś przebaczyć albo pomóc. Do tego nie trzeba literatury najwyższego lotu – wystarczy garść opowiadań prosto z życia.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.