Dodany: 02.06.2007 13:07|Autor: jenny
Kontrkonkurs dla Czupirka
Zupełnie się nie znam na robótkach i nawet ich nie lubię. Ale poniższy fragment zapadł mi głęboko w pamięć, a więc voila, niech będzie na miły początek... ;)
"Kobiety najbardziej lubiły tkać i kiedy w ciepłe miesiące wystawiały na dziedzińcach krosna, w całym N., od krańca do krańca, cały czas słychać było gwar wesołych rozmów.
Tutejsze kobiety używały krosien, przy których trzeba było stać. My natomiast przywieźliśmy z A. warsztat tkacki, przy którym można było siedzieć, i wszystkie kobiety z N. przychodziły do nas go obejrzeć.
Przy naszym warsztacie kobieta mogła pracować szybciej i utkać tkaninę, którą sprzedawano na targu, tak właśnie często robiła moja matka, kiedy miała czas, to znaczy kiedy Mała S. opiekowała się Małym S. i Małym J.
Matka bardzo lubiła tkać. Kiedy razem z osiemdziesięcioma czterema innymi wybranymi dziewczętami tkała w J. zasłony do Świątyni, nabrała w tym wielkiej wprawy i dlatego jej płótno zawsze było najlepsze na targu w N.. Poza tym umiała także je farbować, i to nawet purpurą.
Wyjaśniono nam, że właśnie ją i pozostałe dziewczęta wybrano do tkania zasłon, ponieważ wszystkie rzeczy dla Świątyni mogły wykonywać tylko osoby będące w stanie czystości. A jedynie dziewczęta poniżej dwunastego roku życia były na pewno czyste, te zaś, które wybierano, pochodziły z rodzin, w których od pokoleń tkano zasłony dla Świątymi, i rodzina mojej matki była jedną z nich. Jednak matka nie opowiadała mi zbyt wiele o dniach, kiedy mieszkała w J.. Mówiła tylko, że zasłona była bardzo duża i bogato zdobiona i że trzeba było utkać wciągu roku dwie takie zasłony."