Dodany: 25.08.2011 20:27|Autor: zsiaduemleko

O tym, jak lalkę ukradziono


Nie wiem, co mnie podkusiło. Lektura, której w szkole średniej nie zaszczyciłem nawet spojrzeniem, teraz znalazła się na mojej prywatnej półce i nawet nie zdążyła zebrać minimalnej ilości kurzu, kiedy chwyciłem ją w dłonie, kciukiem przeczesałem grzebień setek stron i zaskakująco (dla siebie samego) dziarsko zabrałem się do czytania. Bez szczególnych uprzedzeń, bo to nie wina Prusa, że jego dzieło wmusza się w nastolatków, niekoniecznie wystarczająco dojrzałych i cierpliwych. Nie twierdzę, że ja taki byłem, bo prawdopodobnie nie byłem. Natomiast przyszedł taki moment, że zapytałem samego siebie: dlaczego nie spróbować? Przecież to nie obciach przyznać się do czytania „Lalki” W końcu jak bardzo słaba może być ta cała „Lalka”? I wreszcie nie będę potrzebował chwili zastanowienia, by Wokulskiego skojarzyć z odpowiednią powieścią Prusa, a nie „Chłopami” Reymonta albo „Nad Niemnem” Nałkowskiej czy tam Orzeszkowej. Zawsze miałem z tym kręćka. Pozdrawiam Panią Marzenę – polonistkę.

Na tle wiernie oddanej na żer naszej wyobraźni panoramy Warszawy (przynajmniej tak mi się wydaje, wszak w 1878 roku nie było mnie akurat w tamtej okolicy), Prus rzuca snopy reflektorów na kolejnych bohaterów powieści. Poznajemy przede wszystkim Staszka Wokulskiego, jego przyjaciela Ignasia Rzeckiego i powód sporego zamieszania – kobietę (bo jakżeby inaczej!) – Izkę-Walizkę Łęcką. Otóż miłość do tejże niewiasty jest sprężyną napędzającą nieszczęsnego Wokulskiego. Stanisław całe swoje życie podporządkowuje jednemu celowi – zaimponowaniu pannie Łęckiej. Zdobywa on za granicą fortunę i z zapleczem finansowym przystępuje do romantycznego planu podbicia dumnego serca Izabeli.

Uf, wstęp mam za sobą. To, rzecz jasna, bardzo ogólny szkic fabularny „Lalki” – powieści przepełnionej pobocznymi wątkami, relacjami między postaciami i wydarzeniami o nikłym potencjale widowiskowym, acz wysokim emocjonalnym.

Współzależność Wokulski – Łęcka, pomimo pozornie romantycznej otoczki, to twarda i bezlitosna żeńsko - męska rozgrywka. Sam Wokulski – wzięty na języki przez arystokrację i kupców z powodu nie do końca jasnego źródła jego dorobku, za wszelką cenę (a jest w stanie zapłacić sporo) próbuje zbliżyć się do panny Łęckiej. Natomiast ta dumna, dbająca o konwenanse niewiasta, która nade wszystko ceni sobie zainteresowanie jej osobą i złości się, gdy go brak, ignoruje wszelakie starania Wokulskiego, zwodzi go i nie może wyzbyć się zniechęcającej świadomości, że jej amant jest bogatym, ale zajmującym niskie stanowisko społeczne kupcem ze słomą w butach. Wokulski coraz głębiej brnie w kolejne interesy, podejmuje niepotrzebne ryzyko stawiające na szali nie tylko jego fortunę, ale i życie. To wszystko raz Łęckiej imponuje, raz złości ją i uraża, ale sam Wokulski też do szczególnie stałych w uczuciach nie należy, więc trudno się dziwić, iż ta swoista gra rzuca ich od wzajemnej fascynacji w zobojętnienie i z powrotem. Wszystko to obnaża uniwersalną i ponadczasową prawdę o chęci pokazania się, pchającej nas do robienia rzeczy, na które niekoniecznie mamy ochotę, w obawie, co powiedzą ludzie. Sposób postrzegania nas przez innych jest tutaj katalizatorem kolejnych wydarzeń, bo Wokulski niewiele robi dla samego siebie, każdy czyn rozpatrując przez pryzmat panny Łęckiej.

Wokulskiego od całkowitego zwariowania powstrzymuje Ignacy Rzecki – wspólnik i przyjaciel, głos rozsądku, dla którego panna Łęcka jest zaledwie arystokratką z muchami w zgrabnym nosie i zdecydowanie nieodpowiednią partią dla Stasia. Sam Rzecki, były oficer węgierskiej piechoty, to gadatliwy, ale raczej nieco zagubiony w tym całym tumulcie senior. Własną wygodę przedkłada on nad dobro Wokulskiego – prowadzi sklep, gdy nasz Romeo zajęty jest stalkingiem swojej Julii, martwi się o zdrowie przyjaciela, zaniedbując własne, rozgląda się za kobietą odpowiednio wspaniałą dla Stanisława i jego kapitału miłości. Rzecki otrzymuje też od Prusa sporo przestrzeni narracyjnej, co jedynie potwierdza, jak istotną jest postacią.

Obszerny wątek główny ozdabiają liczne wątki poboczne, a troje głównych bohaterów otacza gromada barwnych postaci pobocznych, nakreślonych z werwą i pomysłem. Wymieniać ich tutaj nie widzę sensu, uwierz na słowo – wszyscy stanowią wdzięczne towarzystwo dla bohaterów i czytelnika. Szczególnie wszędobylscy Żydzi, których kwestia jest szeroko poruszona w „Lalce”. Dość powiedzieć, że powieść była posądzana o antysemityzm, a czytając kapitalną scenę licytacji trudno odmówić temu zarzutowi pewnych racji i argumentów.

„Lalka” nie jest powieścią śmiertelnie poważną. Prusowi udało się wyczuć ten złoty środek i czytelnik nie ma wrażenia spiętych pośladków autora. Co więcej, czasami w pewien subtelny sposób bywa zabawnie (wspomniana licytacja). Mam natomiast wrażenie, że treść chwilami jest przegadana narracyjnie (pomijam fragmenty pamiętnika Rzeckiego, bo to celowy zabieg) i… przeromantyzowana. Tak, Wokulski czasami potrafi być upierdliwy w tym rozżalaniu się nad sobą. Snuje się podczas sentymentalnych samotnych spacerów, wspomina chwile spędzone z Izabelą, zadręcza się, wałkuje po raz dziesiąty to samo zagadnienie, walczy ze sprzecznymi uczuciami, kocha, nienawidzi, jest obojętny, zrezygnowany, przepełniony nadzieją i tak w kółko, aż w czytelniku coś krzyczy „stary, weź się w końcu w garść i nie bądź taką pizdą!”. Trudno oceniać, czy Wokulski jest bohaterem godnym pochwały i podziwu, czy raczej litości i współczucia.

Jeśli przełknąć fragmenty o nadmiernym stężeniu sentymentalizmu i chwilami rozwlekłość narracyjną, to „Lalkę” Bolesława Prusa bez większych wyrzutów sumienia można ustawić na półce obok Dostojewskiego, Gogola czy Bułhakowa – podobna atmosfera, stylistyka i skoncentrowanie się autora na psychologicznym aspekcie kreacji bohaterów.

Prusowi wypada też być wdzięcznym za odarcie kobiety z atrybutów bogini. W „Lalce” trudno doszukać się białogłowy o nieskazitelnych cechach – niewinnej i wiernej. Przodują tutaj kobiety przebiegłe, kapryśne, mściwe, nieszczere, bezwzględne i pozbawione skrupułów oraz wyrachowane (najbardziej intrygująco wypada młoda wdowa Wąsowska). I dobrze, bo te rzadko bywają nudne.


[opinię zamieściłem ongiś na blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5800
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 10
Użytkownik: A.Grimm 25.08.2011 22:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, co mnie podkusi... | zsiaduemleko
Gdy widzę, że ktoś pisze o "Lalce", to już mi siebie szkoda. Najczęściej jestem świadkiem powierzchownego odczytania powieści Prusa. W Twoim przypadku - jak na pierwszą lekturę "Lalki" - i tak nie wygląda to źle. Wyszedłeś poza hipotetyczne zauroczenie panoramą Warszawy oraz socjologią i zwróciłeś uwagę na warstwę psychologiczną. Wciąż jednak roztrącasz tylko przybrzeżny muł, nie wiedząc, że kilka metrów dalej jest głębia. Nie wyczułeś czym pulsuje arcydzieło Prusa, chociaż może to wynika z na poły cynicznego, na poły eskapistycznego nastawienia, którym to dajesz znać w swoich tekstach. A przecież to jest jedna z mroczniejszych polskich powieści, o nieszczęsny Prusie o spiętych pośladach! W "Lalce" rodzi się XX wiek dla polskiej literatury. I nie chodzi mi tu bynajmniej tylko o formę, ale również o znamiona upadku tzw. pozytywizmu, czy ściślej mówiąc scjentyzmu. Był on przecież ostatnią próbą integrującej narracji o świecie; miał być alternatywą dla koncepcji, dla których punktem odniesienia była transcendencja. Nie wyszło w żadnym wymiarze. Ani społecznym, ani etycznym. Stąd człowiek zagubiony, pytający i opuszczony. W ręku zostaje mu co najwyżej możliwość poznawania ludzi przy pomocy badania włosów - jakże wymowne jest to zainteresowanie Szumana. Obok pytania o szczęście, o miłość, pamięć, Boga, prawdę, a tutaj nauka...i włosy. "Lalka" jest już na wskroś dekadencka, jest zapowiedzią przyszłości.

Czy zachowanie Wokulskiego ma cokolwiek wspólnego z sentymentalizmem? Czy "Lalka" ma w ogóle cokolwiek wspólnego z tym pojęciem? Przyjmując nawet założenie o domniemanej romantyczności zachowania Wokulskiego, to jednak nie można powiedzieć, aby było one sentymentalne. To są dwa różne pojęcia. Dręczenie swojego "ja", autoanalizowanie obsesyjne, porównywanie się z innymi, próba określenia siebie i swojego miejsca w świecie itd. to wszystko daje portret bardzo bliski współczesnemu człowiekowi. W ramach cybernetycznego ekshibicjonizmu zdradzę Ci, że zauroczenie/zakochanie się jest źródłem takich neurotycznych stanów, chociaż najczęściej to źródło ma jeszcze swoje praźródło. U Wokulskiego też tak chyba jest.

A ta uwaga o kobietach przywołała mi na myśl Sienkiewicza, który dla odmiany próbował się jeszcze nimi ratować w swoich utworach. Prus i tutaj nie pozostawił już żadnych złudzeń.

Z porównaniem do literatury rosyjskiej nie mogę się zgodzić, bo ten pejzaż duszy rosyjskiej i warunków tam panujących był na tyle inny, że znajdowało to wyraźne odbicie w literaturze. Tam akcent bardziej pada na wymiar społeczny, a pierwiastek kontestujący i buntowniczy to domena świata fantastycznego albo jednostek, które ostatecznie wracają na drogę właściwą duszy rosyjskiej, czyli na drogę bierności. "Lalka" ma w sobie samo-zaprzeczenie tego, co próbowała wypracować epoka, w której przyszło żyć Prusowi, a w literaturze rosyjskiej nie ma tak globalnej negacji, nawet u Bułhakowa, w moim odczuciu. On podważa co najwyżej system, coś zewnętrznie narzuconego społeczeństwu. Nie celuje tak głęboko w człowieka i rzeczywistość.

A kiedy to posądzano Prusa o ten antysemityzm w kontekście "Lalki"?

Na zakończenie rzeknę, że mam wyrzuty sumienia, że tak tu się naprodukowałem krytycznie, ale mam 23 lata, czytałem "Lalkę" pięć razy i jestem na jej tle trochę zboczony. To musiało się w ten sposób skończyć. Nawiasem mówiąc, moje pierwsze odczytanie "Lalki" było z ducha pensjonarskie i do końca wraz ze Stasiem kochałem Izę.
Użytkownik: zsiaduemleko 25.08.2011 23:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdy widzę, że ktoś pisze ... | A.Grimm
Haha, muszę Ci to oddać, słowa podziwu się należą. Kurde, może i coś jest z tą głębią o której piszesz, ba, jestem przekonany, że "Lalka" jest znacznie głębsza, niż ja ją oceniam, tylko może po prostu ja jestem zbyt mało chłonnym odbiorcą, by to wszystko dostrzec po pierwszej lekturze. Pięciokrotne przeczytanie tej niemałej przecież powieści zakrawa według mnie albo na "nieznaczne uzależnienie", albo nadmiar wolnego czasu (ja niestety ledwie jestem w stanie wykroić 2-3 godziny z doby na czytanie), tak czy srak wyrazy szacunku za zaangażowanie.
Trudno mi dyskutować z Lalkowym Weteranem, ale przyjemnie mądrego poczytać.

Uściślając jedynie:
Kwestia sentymentalizmu - owszem, Wokulski lubuje się w zadręczaniu samego siebie, szuka swojego odbicia w innych, wielowymiarowo analizuje swoje i Łęckiej postępowanie. W tym wszystkim nie widzę nic złego, ale dostrzegam też pośród tego wszystkiego pewien sentymentalizm, którego nie trawię (może dlatego, że sam taki bywam i nie lubię w sobie tej cechy) i do dzisiaj pamiętam związane z nim fragmenty, przez które Wokulski tracił w moich oczach. Sprawę ratuje ostatecznie "huczne" zerwanie z sentymentami, ale nie wmówisz mi, że ich wcale nie było.

Porównanie do literatury rosyjskiej - przyznaję, uogólniłem nieco, ale potraktujmy to porównanie w kategoriach "przybrzeżnego mułu" (jak to ładnie określiłeś), bo gdyby to rozłożyć na części pierwsze, to zapewne różnic znaleźlibyśmy mnóstwo. Choć klimatyczny posmak powierzchownie najbardziej odpowiada chyba Gogolowi.

Kwestia antysemityzmu - a to raczej ciekawostka, bo gdzieś kiedyś obił mi się o oczy artykuł dotyczący właśnie "Lalki" i jakiegoś dzieła Konopnickiej (nie pamiętam jakiego) o krzykliwym nagłówku nawiązującym właśnie do antysemityzmu. Było to jakiś czas temu, kiedy nawet nie zdawałem sobie sprawy, ze kiedyś przeczytam "Lalkę" i przyznam, że dogłębnie go nie analizowałem, bo trudno mi było odnieść się do zarzutów, nie znając treści samej powieści. Aczkolwiek postaram się w wolnej chwili odnaleźć ten artykuł, wrzucę go w komentarzu i może coś z tego wyniknie. Osobiście podchodzę to tego z szeroką rezerwą i być może nieco się zagalopowałem, ale powtarzam - to było w ramach ciekawostki, dlatego jakoś szczególnie nie roztrząsałem akapitu. Ja tam polubiłem zaradnych Żydów.

No i nieco się różnimy, bo ja nie dotrwałem w swoim uczuciu do Izy do samego końca ;)
Tulę mocno.
Użytkownik: A.Grimm 26.08.2011 19:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Haha, muszę Ci to oddać, ... | zsiaduemleko
Nie biorę Prusa od roku, ale w ostatnich dniach przyszyły do mnie wydane wreszcie "Literackie notatki o kompozycji" (ponad 700 stron) tegoż autora, także szykuje się ponowny detoks w ramach którego zaaplikuje sobie pewnie "Anię z Zielonego Wzgórza" albo "Dzieci z Bullerbyn"

Nie będę już spierać się o te sentymenty, bo rzecz ma się chyba w innym rozumieniu pojęć. A o pojęcia na ogół nie ma co łamać kopii. Sentymenty i sentymentalizm zawsze kojarzy mi się z czymś dość powierzchownym, ale rozumiem, o co Ci chodzi.

Wspomniany przez Ciebie artykuł chętnie bym przeczytał w ramach rekreacji. Po Holokauście co drugi twórca XIX - wieczny mógłby być nazwany antysemitą, a przecież mało kiedy miało to cokolwiek wspólnego z rasowymi animozjami. Dla wdzięcznych poszukiwaczy antysemityzmu czas przed Holokaustem to prawdziwa kopalnia antysemickich tekstów. Niemniej, najlepiej skierować ich od razu do utworzonej w 1882 roku "Roli" dla unaocznienia różnic w "antysemityzmie" Prusa, Konopnickiej i kogo tam jeszcze a tym rzeczywistym. Szczęki by im opadły.

Użytkownik: zsiaduemleko 29.08.2011 18:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie biorę Prusa od roku, ... | A.Grimm
Nie wiem, nie jestem w stanie odnaleźć tego konkretnego artykułu (siakieś płatne dostępy porobili), ale po wpisaniu w Googlach przykładowo komendy: "Prus lalka antysemityzm" odnajduje całkiem sporo odnośników, więc coś jest na rzeczy i takie zarzuty się pojawiały (żeby nie było, że to mój wymysł). Osobną kwestią jest rzetelność tych artykułów i ich uargumentowanie, bo z tym bywa różnie ;]
Użytkownik: Pingwinek 07.06.2020 21:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie biorę Prusa od roku, ... | A.Grimm
I kolejny ciekawy komentarz.
Użytkownik: Pingwinek 07.06.2020 21:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdy widzę, że ktoś pisze ... | A.Grimm
Twoja wypowiedź daje do myślenia ("Lalka" na wskroś dekadencka na przykład). Cieszę się, że dostrzegasz w Wokulskim portret bardzo bliski współczesnemu człowiekowi. W pełni też przyznam Ci rację, gdy piszesz o źródle i praźródle stanów neurotycznych. Wiele o Tobie mówi pierwsze zdanie... Nie czujesz się samotny w swojej analizie i interpretacji powieści Prusa? Ja czuję się samotna, ilekroć rozmawiam z ludźmi o Wokulskim (raz, raz jeden w ciągu czternastu lat miałam wrażenie zbieżności odbioru bohatera!). Nie rozumieją go. Któż się zakochuje/"zauracza" (jak zwał, tak zwał) tak totalnie, całym sobą, całkiem się zatracając? Moje pierwsze odczytanie "Lalki" również było z ducha pensjonarskie i do końca wraz ze Stasiem kochałam Izę. Boję się powtórnej lektury. Mam dziś 31 lat i jedynie gigantyczne zawody miłosne na życiowym koncie. Sądzę, że nadal "jestem Wokulskim", ale boję się, że nie będę w stanie znów Stachowi kibicować.
Użytkownik: A.Grimm 08.06.2020 13:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Twoja wypowiedź daje do m... | Pingwinek
To wypowiedź sprzed wielu lat. Dzisiaj już nic nie czuję w związku z trzykrotną lekturą "Lalki" w przeszłości; nie zajmuje mnie to w ogóle. Myślę też, że całkiem sporo osób przechodzi tak głupią "miłość" jak Wokulski. A czy wówczas czułem się samotny w swojej analizie? Chyba nie aż tak. Na poziomie uniwersyteckim, w gronie polonistów, powstawały już publikacje traktujące "Lalkę" jako utwór premodernistyczny, naświetlające nie wątek romansowy i dialog romantyzmu z pozytywizmem, ale problem dekadencji i rozczarowania formułą prowadzącego donikąd scjentyzmu. Zapewne przez te wszystkie lata powstały kolejne opracowania poświęcone temu tematowi w powieści Prusa.
Użytkownik: Pingwinek 08.06.2020 16:25 napisał(a):
Odpowiedź na: To wypowiedź sprzed wielu... | A.Grimm
A nie pięciokrotną?

Szkoda, że "Lalka" już Cię nie zajmuje. I że dziś "miłość" Wokulskiego uważasz za głupią oraz całkiem powszechną... niewyszukaną... pospolitą.
Użytkownik: A.Grimm 09.06.2020 15:43 napisał(a):
Odpowiedź na: A nie pięciokrotną? Sz... | Pingwinek
Wygląda na to, że skłamałem wówczas dla efektu, ale nie dałbym sobie też ręki uciąć, że nie przeczytałem tej powieści więcej niż trzy razy. Ale nie wydaje mi się, abym to zrobił aż pięć razy. Trzy – na pewno.

A co do tej "miłości" – po prostu nie widzę nic wartościowego w "kochaniu" się w swoich wyobrażeniach. Głębokość czy intensywność tej emocjonalnej burzy w żaden sposób nie może świadczyć na jej korzyść. Jest to bardzo niedojrzałe i z całą pewnością nie ma nic wspólnego z rzeczywistą miłością.
Użytkownik: Pingwinek 09.06.2020 16:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Wygląda na to, że skłamał... | A.Grimm
Kłamstwo? I to dla efektu? Czuję się oszukana. Nie znoszę kłamstwa. Kłamca traci wiarygodność :(

To prawda, kochanie się w swoich wyobrażeniach to nie miłość. Ale wartościowe jest towarzyszące tej głębokiej i intensywnej burzy emocjonalnej samopoznanie. Ja uważam, że człowiek, który nie przeszedł w okresie dojrzewania wielkiego uczucia, jest uboższy o bardzo ważne doświadczenie.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: