O tym, jak lalkę ukradziono
Nie wiem, co mnie podkusiło. Lektura, której w szkole średniej nie zaszczyciłem nawet spojrzeniem, teraz znalazła się na mojej prywatnej półce i nawet nie zdążyła zebrać minimalnej ilości kurzu, kiedy chwyciłem ją w dłonie, kciukiem przeczesałem grzebień setek stron i zaskakująco (dla siebie samego) dziarsko zabrałem się do czytania. Bez szczególnych uprzedzeń, bo to nie wina Prusa, że jego dzieło wmusza się w nastolatków, niekoniecznie wystarczająco dojrzałych i cierpliwych. Nie twierdzę, że ja taki byłem, bo prawdopodobnie nie byłem. Natomiast przyszedł taki moment, że zapytałem samego siebie: dlaczego nie spróbować? Przecież to nie obciach przyznać się do czytania „Lalki” W końcu jak bardzo słaba może być ta cała „Lalka”? I wreszcie nie będę potrzebował chwili zastanowienia, by Wokulskiego skojarzyć z odpowiednią powieścią Prusa, a nie „Chłopami” Reymonta albo „Nad Niemnem” Nałkowskiej czy tam Orzeszkowej. Zawsze miałem z tym kręćka. Pozdrawiam Panią Marzenę – polonistkę.
Na tle wiernie oddanej na żer naszej wyobraźni panoramy Warszawy (przynajmniej tak mi się wydaje, wszak w 1878 roku nie było mnie akurat w tamtej okolicy), Prus rzuca snopy reflektorów na kolejnych bohaterów powieści. Poznajemy przede wszystkim Staszka Wokulskiego, jego przyjaciela Ignasia Rzeckiego i powód sporego zamieszania – kobietę (bo jakżeby inaczej!) – Izkę-Walizkę Łęcką. Otóż miłość do tejże niewiasty jest sprężyną napędzającą nieszczęsnego Wokulskiego. Stanisław całe swoje życie podporządkowuje jednemu celowi – zaimponowaniu pannie Łęckiej. Zdobywa on za granicą fortunę i z zapleczem finansowym przystępuje do romantycznego planu podbicia dumnego serca Izabeli.
Uf, wstęp mam za sobą. To, rzecz jasna, bardzo ogólny szkic fabularny „Lalki” – powieści przepełnionej pobocznymi wątkami, relacjami między postaciami i wydarzeniami o nikłym potencjale widowiskowym, acz wysokim emocjonalnym.
Współzależność Wokulski – Łęcka, pomimo pozornie romantycznej otoczki, to twarda i bezlitosna żeńsko - męska rozgrywka. Sam Wokulski – wzięty na języki przez arystokrację i kupców z powodu nie do końca jasnego źródła jego dorobku, za wszelką cenę (a jest w stanie zapłacić sporo) próbuje zbliżyć się do panny Łęckiej. Natomiast ta dumna, dbająca o konwenanse niewiasta, która nade wszystko ceni sobie zainteresowanie jej osobą i złości się, gdy go brak, ignoruje wszelakie starania Wokulskiego, zwodzi go i nie może wyzbyć się zniechęcającej świadomości, że jej amant jest bogatym, ale zajmującym niskie stanowisko społeczne kupcem ze słomą w butach. Wokulski coraz głębiej brnie w kolejne interesy, podejmuje niepotrzebne ryzyko stawiające na szali nie tylko jego fortunę, ale i życie. To wszystko raz Łęckiej imponuje, raz złości ją i uraża, ale sam Wokulski też do szczególnie stałych w uczuciach nie należy, więc trudno się dziwić, iż ta swoista gra rzuca ich od wzajemnej fascynacji w zobojętnienie i z powrotem. Wszystko to obnaża uniwersalną i ponadczasową prawdę o chęci pokazania się, pchającej nas do robienia rzeczy, na które niekoniecznie mamy ochotę, w obawie, co powiedzą ludzie. Sposób postrzegania nas przez innych jest tutaj katalizatorem kolejnych wydarzeń, bo Wokulski niewiele robi dla samego siebie, każdy czyn rozpatrując przez pryzmat panny Łęckiej.
Wokulskiego od całkowitego zwariowania powstrzymuje Ignacy Rzecki – wspólnik i przyjaciel, głos rozsądku, dla którego panna Łęcka jest zaledwie arystokratką z muchami w zgrabnym nosie i zdecydowanie nieodpowiednią partią dla Stasia. Sam Rzecki, były oficer węgierskiej piechoty, to gadatliwy, ale raczej nieco zagubiony w tym całym tumulcie senior. Własną wygodę przedkłada on nad dobro Wokulskiego – prowadzi sklep, gdy nasz Romeo zajęty jest stalkingiem swojej Julii, martwi się o zdrowie przyjaciela, zaniedbując własne, rozgląda się za kobietą odpowiednio wspaniałą dla Stanisława i jego kapitału miłości. Rzecki otrzymuje też od Prusa sporo przestrzeni narracyjnej, co jedynie potwierdza, jak istotną jest postacią.
Obszerny wątek główny ozdabiają liczne wątki poboczne, a troje głównych bohaterów otacza gromada barwnych postaci pobocznych, nakreślonych z werwą i pomysłem. Wymieniać ich tutaj nie widzę sensu, uwierz na słowo – wszyscy stanowią wdzięczne towarzystwo dla bohaterów i czytelnika. Szczególnie wszędobylscy Żydzi, których kwestia jest szeroko poruszona w „Lalce”. Dość powiedzieć, że powieść była posądzana o antysemityzm, a czytając kapitalną scenę licytacji trudno odmówić temu zarzutowi pewnych racji i argumentów.
„Lalka” nie jest powieścią śmiertelnie poważną. Prusowi udało się wyczuć ten złoty środek i czytelnik nie ma wrażenia spiętych pośladków autora. Co więcej, czasami w pewien subtelny sposób bywa zabawnie (wspomniana licytacja). Mam natomiast wrażenie, że treść chwilami jest przegadana narracyjnie (pomijam fragmenty pamiętnika Rzeckiego, bo to celowy zabieg) i… przeromantyzowana. Tak, Wokulski czasami potrafi być upierdliwy w tym rozżalaniu się nad sobą. Snuje się podczas sentymentalnych samotnych spacerów, wspomina chwile spędzone z Izabelą, zadręcza się, wałkuje po raz dziesiąty to samo zagadnienie, walczy ze sprzecznymi uczuciami, kocha, nienawidzi, jest obojętny, zrezygnowany, przepełniony nadzieją i tak w kółko, aż w czytelniku coś krzyczy „stary, weź się w końcu w garść i nie bądź taką pizdą!”. Trudno oceniać, czy Wokulski jest bohaterem godnym pochwały i podziwu, czy raczej litości i współczucia.
Jeśli przełknąć fragmenty o nadmiernym stężeniu sentymentalizmu i chwilami rozwlekłość narracyjną, to „Lalkę” Bolesława Prusa bez większych wyrzutów sumienia można ustawić na półce obok Dostojewskiego, Gogola czy Bułhakowa – podobna atmosfera, stylistyka i skoncentrowanie się autora na psychologicznym aspekcie kreacji bohaterów.
Prusowi wypada też być wdzięcznym za odarcie kobiety z atrybutów bogini. W „Lalce” trudno doszukać się białogłowy o nieskazitelnych cechach – niewinnej i wiernej. Przodują tutaj kobiety przebiegłe, kapryśne, mściwe, nieszczere, bezwzględne i pozbawione skrupułów oraz wyrachowane (najbardziej intrygująco wypada młoda wdowa Wąsowska). I dobrze, bo te rzadko bywają nudne.
[opinię zamieściłem ongiś na blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.