Dodany: 04.08.2011 09:59|Autor: MELCIA
Autor i dzieło. Moralność?
Wyobraźcie sobie taką sytuację (a możliwe, że wielu z Was już się przytrafiła): czytacie jakąś książkę i bardzo Wam się podoba, uznajecie ją za arcydzieło. Stawiacie jej w BiblioNETce wysoką notę i przez ładnych parę dni nie możecie wyjść z podziwu. A potem dowiadujecie się, że autor ukochanej książki np. sympatyzował z faszyzmem, był rasistą, popierał totalitaryzm albo popełnił jakiś czyn, który uważacie za niedopuszczalny i niemoralny (aha, i nigdy nie okazał skruchy ani nie zmienił poglądów, choć miał okazję ku temu). Czy to, czego się dowiedzieliście, będzie miało JAKIKOLWIEK wpływ na Waszą ocenę książek tego pisarza?
Dla mnie jest to częsty powód rozterki. Niestety (albo też: na szczęście, jak wolicie), nie potrafię całkowicie oddzielić dzieła od osoby autora. Zawsze to, co wiem o życiu pisarza, towarzyszy mi podczas lektury jego dzieł. Z jednej strony to źle, bo przecież ocena książki powinna być bezstronna. Jeśli rzecz jest napisana genialnie, to co szkodzi, że jej "tatuś" bądź "mamusia" wiódł (wiodła) życie moralnie naganne? Ale zawsze istnieje odwrotna strona medalu. Poglądy autora często znajdują odbicie w tym, co napisał. Czasami powieść czy wiersz doskonały pod względem formy propaguje zło (albo coś, co WY uważacie za zło). Czy sztuka powinna być dla nas ważniejsza niż moralność?
Może podam konkretny przykład. Bardzo podobały mi się, i nadal podobają, wiersze Bruna Jasieńskiego. Uważam, że są naprawdę przepiękne i polecam je najszczerzej wszystkim miłośnikom dobrej poezji. Jednakowoż, przeczytałam ostatnio to i owo o życiu ich autora. Teraz, mimo chęci, nie mam już do "młodego, genialnego" takiej sympatii, jak wcześniej. I wcale nie chodzi o jego poglądy skrajnie lewicowe ani o emigrację do Kraju Rad. Rzecz w tym, że Jasieński akceptował istnienie łagrów i wszelkie metody walki z "wrogiem klasowym" (poświęcił nawet temu artykuł). Tym sposobem wiersze nadal są dla mnie godne podziwu, ale autor już nie. I dostały w BiblioNETce piątkę, a nie szóstkę. Nie twierdzę, że tak powinno być, ale nie mogłam się powstrzymać. Rzecz działa też w drugą stronę. Oceniając utwory Herberta, brałam pod uwagę przede wszystkim ich walory literackie, ale fakt, że niosą one ze sobą piękne Przesłanie i że ich autor był człowiekiem godnym szacunku, również miał pewien wpływ na tę ocenę (z założenia nie do końca obiektywną).
Oczywiście, nie nawołuję do stawiania jedynek autorom "niewłaściwym" ani broń Boże do żadnej cenzury. Jestem jak najbardziej przeciwko takim pomysłom. Według mnie, w BiblioNETce może być nawet "Mein Kampf" czy inne książki nawołujące do mordów, tylko, przebóg, nie oceniajmy ich za sam język i styl! Chyba w literaturze nie liczy się tylko sama literatura, ale również wartości (albo ich brak), jakie propaguje? A to ściśle łączy się z osobą autora i jego przekonaniami (lub też brakiem przekonań, skrajnym nihilizmem). Prawda?
Liczę na ożywioną dyskusję. Mam nadzieję, że nie pobijecie mnie za to, co naskrobałam o Jasieńskim. Mimo rozterek moralnych, nadal uważam tego pana za genialnego poetę i zachęcam do lektury jego wierszy.
Jeśli na forum był już taki temat (przeglądałam wątki, nie znalazłam), to proszę o surowe napomnienie i miłosierne podanie mi odpowiedniego linka :-)