Dodany: 29.07.2011 11:38|Autor: anek7

Domek z marzeń


Kiedy za oknem deszcz i wiatr, nie ma to jak jakaś optymistyczna i słoneczna lektura. Na taką wstrętną aurę jak znalazł są książki Katarzyny Michalak - tym razem padło na jej "Rok w Poziomce".

Ewa to kobieta w okolicach magicznej 30-tki, której życie nie było usłane różami. Wychowywana początkowo przez mamę i babcię (ojca nie znała, zniknął jeszcze przed jej urodzeniem), w wieku 5 lat zyskuje nową rodzinę. Jak się okazuje nie jest to zmiana na lepsze, bo ojczym jej nienawidzi, a i nowe rodzeństwo też nie pała do niej zbytnią sympatią. W dorosłym życiu też nie jest lepiej - mąż okazuje się egoistą i brutalem, a Ewie tylko cudem udaje się od niego uwolnić. Zostaje jednak praktycznie bez środków do życia... Dzięki przyjaciołom staje na nogi, wynajmuje małą kawalerkę na warszawskiej Woli, idzie do pracy i prowadzi dosyć nudnawą egzystencję.

Sama Ewa w żadnym wypadku nie jest nudna. Żywiołowa marzycielka, zakochana potajemnie w swoim przyjacielu Andrzeju, tęskni za własnymi czterema kątami, kochającą rodziną i egzotycznymi podróżami. Pewnego dnia Ewa znajduje w Internecie ofertę sprzedaży zdewastowanego domku w leżących kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy Urlach. Ewa z miejsca zakochuje się w domeczku, ale niestety nie ma pieniędzy na jego zakup, nie ma też stałej pracy, a bez tego bank nie udzieli kredytu. Zrozpaczonej dziewczynie z pomocą przychodzi Andrzej - ale stawia oryginalne warunki. Otóż Ewa ma stanąć na czele nowego wydawnictwa, znaleźć książkę, którą mogłaby wydać i zrobić z niej bestseller. Na to wszystko ma, bagatela... trzy miesiące. Żądanie praktycznie nie do zrealizowania, ale czego się nie robi dla małego, białego domku...

Ta książka, podobnie jak inne autorstwa Katarzyny Michalak, przepełniona jest optymizmem, wiarą w ludzi i siłę przyjaźni. Autorka serwuje nam kolejną piękną baśń, w której zło zostaje ukarane, Kopciuszek dostaje swojego księcia, a królewicz podjeżdża, no może nie na białym koniu, ale terenowy nissan też ma swój urok. Brakowało mi trochę zwierzątkowych historii aczkolwiek zwierzaki też są w osobach kotki Tosi oraz psiaków Gapy i Pepsi, zwanych Sajgonkami.
W powieści nie brak dobrego humoru i pozytywnej energii, ale są też poważniejsze tematy, które zmuszają do refleksji. Smaczku dodaje pojawienie się na kartach książki samej autorki - "tej Michalak", chociaż rola jaką sobie wyznaczyła nieco mnie zaskoczyła. Znajdziemy tu również odniesienia do innej książki pani Katarzyny, a mianowicie do "Lata w Jagódce".

Pisarstwo Katarzyny Michalak jest dla mnie przykładem zjawiska zupełnie niezrozumiałego. Mianowicie "zawodowa krytyka" wiesza na niej przysłowiowe psy, że tandeta, literatura dla kucharek (swoją drogą, dlaczego akurat kucharki?), że brak wartości artystycznych. Tymczasem książki w ekspresowym tempie znikają z półek, pojawiają się kolejne dodruki i też znikają jak kamfora, każda książka znajduje się na wysokich miejscach na różnorodnych listach bestsellerów. I czytają je nie tylko owe nieszczęsne kucharki, ale również lekarki, nauczycielki czy inne businesswoman. Czytają Michalak nie tylko na wsi, gdzie ponoć ludność ma niższy poziom kulturalny ale również i na miejskich salonach. Więc o co tu chodzi i kto ma rację?

Jakby nie było - ja pozostaję wierną czytelniczką książek Katarzyny Michalak i już planuję kolejne z nią spotkanie.

[Recenzję opublikowałam na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3964
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 10
Użytkownik: koczowniczka 22.11.2011 13:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedy za oknem deszcz i w... | anek7
Dlaczego "zawodowa krytyka" w cudzysłowie? Czyżbyś zgadzała się z tym, że zawodowi krytycy to grafomani, którzy piszą recenzje tylko po to, by wylać wiadro pomyj na tych, którym się udało?

I niezbyt rozumiem, o co chodzi w przedostatnim akapicie Twojej opinii. Przecież fakt, że te harlekiny są czytane przez "owe nieszczęsne kucharki, ale również lekarki, nauczycielki czy inne businesswoman" wcale nie świadczy o tym, że mają wartości artystyczne. Ludziom często podoba się tandeta. Kto ma rację? Krytycy.

Według mnie "Rok w Jagódce" to marny harlekin. Oceniłam na 1. Postawiłabym 2, gdyby pani Michalak nie zamieściła tych pełnych jadu wypowiedzi pod adresem krytyków. Przecież nie wszyscy krytycy są mściwi, wielu z nich naprawdę kocha książki i zna się na tym, co robi.

Użytkownik: anek7 22.11.2011 15:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego "zawodowa krytyk... | koczowniczka
Ten cudzysłów trochę niefortunnie został użyty - nie uważam, broń Boże, że zawodowi krytycy to zawistni grafomani. Bardziej chodziło mi o rozróżnienie zawodowca (czyli krytyka literackiego ze stosownym wykształceniem i warsztatem) od amatora (czyli np. blogera książkowego). A ponieważ nie ma możliwości edycji własnych tekstów to nie mogę rzeczonego cudzysłowu zlikwidować.

Czy krytycy zawsze mają rację? No nie do końca się z tym zgadzam - literatura i sztuka zna wiele przykładów twórców, których współczesna im krytyka zmieszała z przysłowiowym błotem, oni sami zakończyli życie w nędzy i zapomnieniu a kilka czy kilkanaście lat później ich dzieła stały się klasyką...
Nie mnie wyrokować jak to będzie z panią Michalak za ileś lat - na dzień dzisiejszy jedno wydaje się pewne: raczej nie umrze w nędzy i zapomnieniu.

Postawiłaś 1? I dobrze - takie Twoje niezaprzeczalne prawo. Ale również ja mam pełne prawo ocenić tę książkę na 5. Bo to MOJA ocena jest.

Aczkolwiek jakoś nigdy nie sądziłam, że mam tandetny gust...
Użytkownik: koczowniczka 22.11.2011 19:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Ten cudzysłów trochę nief... | anek7
Dziękuję za wyjaśnienie w kwestii "krytyki zawodowej".

Krytycy nie zawsze mają rację, owszem, ale my rozmawiamy o krytykach krytykujących twórczość pani Michalak. I uważam, że w tym przypadku rację mają właśnie zawodowi krytycy, a nie blogerki, które pieją z zachwytu nad tymi koszmarnymi "dziełami". Fakt, że "Rok w Poziomce" czytany jest przez wiele lekarek, nauczycielek, kobiet ze wsi i z "miejskich salonów" nie świadczy o tym, że to nie tandeta. Większość nie zawsze ma rację.

Ależ oczywiście, że masz prawo ocenić książkę na 5, wcale nie namawiam Cię do zmiany oceny. O Twoim guście się nie wypowiadałam, twierdziłam tylko, że książka WEDŁUG MNIE jest marnym harlekinem i tandetą. Sama czasem sięgam po tandetę i czytam sobie jakąś opowieść Sandemo.

Piszesz, że książka przepełniona jest optymizmem i wiarą w ludzi. Dodałabym, że przepełniona jest także wiarą we wróżki (bo przecież życie bohaterki odmienia się dopiero wtedy, gdy pojawia się wróżka w postaci samej Katarzyny Michalak) i jadem wobec osób piszących o utworach pani Michalak źle.

A jaka fatalna polszczyzna! U pani Michalak bohaterka nie rysuje, lecz "wzięło ją na rysowanie, czego absolutnie nie powinna robić, bo talentu malarskiego nie miała" (str. 11), nie pożycza żarówek od sąsiada, lecz "zdobywa na sąsiedzie" (str. 11)...
Użytkownik: Agis 09.02.2012 10:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego "zawodowa krytyk... | koczowniczka
"Dlaczego "zawodowa krytyka" w cudzysłowie? Czyżbyś zgadzała się z tym, że zawodowi krytycy to grafomani, którzy piszą recenzje tylko po to, by wylać wiadro pomyj na tych, którym się udało?"

Rzeczywiście - ta postawiona w książce teza bardzo mocno mnie zniechęciła do tej lektury.
Użytkownik: anek7 09.02.2012 11:19 napisał(a):
Odpowiedź na: "Dlaczego "zawodowa kryty... | Agis
Pisałam wyżej - cudzysłów był użyty niefortunnie, bo chodziło mi o oddzielenie osób zajmujących się zawodowo krytyką od amatorów, czyli blogerów.

I w żaden sposób nie uważam, że zawodowcy szukają tylko okazji, żeby dokopać pisarzowi.
Bardziej mi chodziło o to, że są takie ogromne różnice w odbiorze książki przez zawodowców i amatorów.
Użytkownik: Agis 09.02.2012 11:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Pisałam wyżej - cudzysłów... | anek7
Ja nie miałam na myśli Twojej recenzji, chodziło mi o słowa z książki, które uważam za niesprawiedliwe i krzywdzące dla piszących recenzje i zajmujących się krytyką literacką, podyktowane za pewne goryczą.

"- Grafomanach?
- A jak myślisz, kto pisze recenzje? Czy pisarz, prawdziwy, wydawany pisarz, ma czas i chęci obrzucać błotem innego pisarza? Odpowiadam nie ma. Bo pisze następny bestseller albo ma spotkanie z czytelnikami w Empiku, albo akurat skończył pracę nad książką i ledwo zipie. I nie może patrzeć na Worda. Grafoman natomiast ma czas na wszystko. Na pseudoliteracki bełkot, który rozumie tylko on sam , i na wylewanie pomyj na tych, którym się udało."

Potem następuje opowieść o literatce przez duże "L", której nie udało się wydawać książki, dlatego postanowiła zostać krytykiem literackim, i:

"Stąd właśnie biorą się twoi prześladowcy. To niedoszli pisarze, którzy nienawidzą książek i ich autorów, szczególnie tych, którym się udało."

i tak dalej, i tak dalej.

A krytyką literacką zajmowała się chociażby Virginia Woolf. Zbiory uroczych felietonów o książkach wydała Musierowicz. Wydaje mi się, że wylewanie w odwecie wiadra pomyj na piszących recenzje zawodowo nie jest najlepszym pomysłem.
Użytkownik: hburdon 09.02.2012 12:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja nie miałam na myśli Tw... | Agis
O książkach pisała Szymborskach, Barańczak - i to zazwyczaj bardzo krytycznie, jak to on :), sporadycznie Dukaj. Myślę, że długo można by tak wymieniać.

Podobna opinia o recenzentach padła natomiast chyba w jednej z książek Coelho? :)
Użytkownik: koczowniczka 09.02.2012 13:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja nie miałam na myśli Tw... | Agis
Prześladowcy - właśnie tak pani Michalak nazywa osoby źle piszące o Jej książkach. Prześladowcy są dwojakiego rodzaju: albo to grafomani, którzy zazdroszczą autorce sukcesu, albo tchórze, którzy nudzą się i anonimowo wylewają żółć w internecie. Do tej pierwszej grupy zaliczają się niedoszli pisarze, do drugiej amatorscy krytycy, czyli blogerzy i biblionetkowicze.
Opcja, że książki pani Michalak są po prostu kiepskie, nie jest brana pod uwagę.


Użytkownik: Artola 07.01.2013 08:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Prześladowcy - właśnie ta... | koczowniczka
Skąd taki fenomen, że książka krytykowana przez profesjonalistów nie schodzi z list bestsellerów i wykupywana jest jak ciepłe bułeczki? Polecam szukania recepty w samej Poziomce:D Otóż odpowiednia okładka i romantyczne zdjęcie autorki na ostatniej stronie podobno czynią cuda :D ;)
Użytkownik: kuska 17.08.2015 19:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Skąd taki fenomen, że ksi... | Artola
Problemem jest to, że miłośnicy czytadeł słuchają krytyków. Tylko, że krytycy nie piszą dla nich. Nie ma się co złościć, trzeba to po prostu zrozumieć ;) Szary człowiek dodając recenzję na Amazonie czy w Merlinie pisze dla innego szarego człowieka. Krytycy piszą dla trochę innego grona odbiorców. To tak jakby się złościć, że muzykolog krytykuje disco polo, a ono się przecież sprzedaje.

Nie da się ukryć, że na rynku jest dużo chłamu. Oczywiście, nie ma nic złego w czytaniu literatury masowej (też lubię), ale jeśli chce się znaleźć coś trudniejszego, to już krytycy robią kawał dobrej roboty. I chwała im za to.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: