Yyyyy... W termin tej czytatki wkradł się chochlik. Oczywiście chodzi o 30.05:) Ale zostawię ten 30.06, żebyście mieli powód do naśmiewania się z gapiostwa Misiakowego:)
Ostatnio gratulowaliście mi zdobytego stopnia naukowego - a ja postanowiłem, że w ramach nagrody sprawionej samemu sobie przeczytam książkę, na którą od dawna miałem ochotę. W dzień obrony listonosz przyniósł paczkę od Akrim (bardzo Ci dziękuję!), a tam soczyście gruba książka, z uroczą Natalie Portman na okładce. Mowa o powieści
Kochanice króla (
Gregory Philippa)
, za którą czym prędzej się zabrałem, uporawszy się z obroną, a potem najważniejszymi zleceniami.
Historia Henryka VIII, czy też raczej jego mariaży, zawsze mnie fascynowała. Nie wiem, czy wiecie, ale w Anglii jest nawet taka wyliczanka opierająca się o kolejne małżeństwa króla: "z tą się rozwiódł, tę ścięto, ta zmarła, z tą się rozwiódł, tę ścięto, ta go przeżyła". To przecież historia jak z filmu. Katarzyna Aragońska, Anna Boleyn, Jane Seymour, Anna Kliwijska, Katarzyna Howard, Katarzyna Parr - biedne kobiety, które zniszczyło to, że poślubiły potwora o ujmującej (do czasu) powierzchowności. Czegóż tu nie ma! Wpierw zakazane uczucie w końcu uświęcone (miłość do owdowiałej bratowej), co wróżyło pomyślną przyszłość. Potem kolejne zakazane uczucie, które przywiedzie króla do rozłamu z Kościołem. Kolejna miłość pchnie go do ścięcia małżonki, aby kolejna za urodzenie upragnionego dziedzica zapłaciła najwyższą cenę. Kolejne małżeństwo - zawarte przez mylący portret - skończy się ledwo zostanie zaczęte. Piąta żona - młodziutka i głupiutka - zostanie ścięta za lekkomyślne zdrady - bo od starego schorowanego monarchy wolała młodych jurnych mężczyzn. Ostatnia połowica będzie miała najwięcej szczęścia, bo przeżyje swego męża - nie na długo zresztą, wkrótce umrze przy porodzie.
"Kochanice króla" opowiadają o "etapie", w którym król nie może już liczyć na męskiego potomka ze strony starzejącej się legalnej małżonki. Jego uwagę przykuwa delikatna, anielska Mary Boleyn. Dziewczyna pochodzi z szacownego rodu, w którym prym wiodą intrygi, dbanie o własne interesy. Rychło staje się marionetką w rękach silniejszych od siebie - ojca, wuja, brata, a wreszcie siostry - inteligentnej, przedsiębiorczej Anny Boleyn, która - jak wiemy z historii - dopnie swego, odbije siostrze króla, a skończy w zbiorowym grobie z odciętą głową.
Fascynująca to historia i trzeba przyznać, że Philippa Gregory umie udźwignąć jej ciężar. Jej powieść "czyta się sama", nie odstraszają ogromne gabaryty. Z początku myślałem, że pierwszoosobowa narracja (ustami Mary Boleyn) źle zrobi tej książce, ale zwracam honor, myliłem się. Gregory świetnie oddaje złożone postaci (zagubioną Mary, ambitną Annę, dobrotliwego Jerzego, kochliwego Henryka, pełną godności Katarzynę) i ich konflikty, stylizacja nie jest nadmierna, a koloryt epoki - w mojej opinii - świetnie oddany. Ciekawa fabuła w ciekawej formie. Nie przepadam za powieściami historycznymi, ale ta jest wyjątkowa. Mam nadzieję, że pozostałe dzieła Gregory są utrzymane na tym samym poziomie. A swoją drogą, ktoś wie, kiedy ukaże się powieść "The Boleyn Inheritance"? Nie została przetłumaczona, a chętnie bym zobaczył, jak ta historia wygląda w oczach pisarki.
A w ramach zleceń ostatnio czytałem
Ziemia kłamstw (
Ragde Anne B.)
. Nie będę recenzował tu tej książki, bo świetnie zrobiły to już Diana Wrzosowa i Anima. Treść - trzech synów (oraz prawie nieznana córka jednego z nich), którzy zasadniczo nie utrzymują ze sobą kontaktu spotyka się przy łożu ciężko chorej matki. Każdy z nich jakoś próbował uciec od rodzinnego domu. Thor pozostał na gospodarstwie z matką, ale woli przebywać z hodowanymi przez siebie świniami niż ludźmi, to w chlewie czuje się bezpiecznie. Margido jest przedsiębiorcą pogrzebowym, samotnym i dość sfrustrowanym. Elrend mieszka w Kopenhadze wraz ze swoim kochającym partnerem i realizuje się jako dekorator wystaw - a jednak ukrywa swoje "gorsze" pochodzenie przed Krumme. W tym wszystkim tkwi jeszcze Torunn, odrzucona córka Tora, świeżo po rozpadzie małżeństwa. Wszyscy oni przybywają do rodzinnego gospodarstwa. To tam zostaną ujawnione mroczne sekrety, dojdą do głosu frustracje i niespełnienia, a wszystko powiedzie wprost do niespodziewanego finału. "Ziemia kłamstw" prezentuje wszystko to co lubię najbardziej: dobra, niebanalna obyczajówka, pełnokrwiste postaci, autentyczne konflikty. Coraz częściej przekonuję się, że literatura skandynawska ma w sobie to "coś", skłonna jest do arcydzieł, książek, które na długo zapadają w pamięć. Być może powieść Anne B. Ragde to nie poziom Axelsson (ta to jest bezkonkurencyjna, a ja wbrew sobie nie mogłem uciec od porównań), ale poziom bardzo, bardzo wysoki. To książka warta poświęconego jej czasu. Bardzo serdecznie Wam ją polecam.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.