Dodany: 21.03.2007 01:38|Autor: hburdon

Dlaczego Aborygeni zjedli Cooka?


Parę tygodni temu moją wiedzę o kapitanie Cooku można było zawrzeć w trzech krótkich punktach: 1) był kapitanem i nazywał się Cook; 2) gdzieś na północy Anglii się urodził; 3) gdzieś na Pacyfiku zjedli go kanibale[1]. Horwitzowi wystarczyło pięć stron, żeby przekonać mnie, że Cook to szalenie ciekawa postać i jeden z największych odkrywców w historii.

"W roku 1768, kiedy Cook wyruszył na pierwszą [ze swoich trzech podróży po Pacyfiku - HB], mniej więcej jedna trzecia mapy świata była pusta albo wypełniona fantazjami: morskimi potworami, patagońskimi olbrzymami, wyimaginowanymi kontynentami. Cook pożeglował w tę pustkę małym, drewnianym statkiem i powrócił trzy lata później z mapami tak dokładnymi, że niektóre z nich były w użyciu jeszcze w latach 90. XX wieku"[2].

"Cook nie tylko na nowo nakreślił mapę świata, tworząc obraz ziemskiego globu zbliżony do tego, który znamy dzisiaj; zmienił też sposób postrzegania natury i człowieka przez mieszkańców Zachodu. Jego pierwsza wyprawa na Pacyfik, na statku o nazwie »Endeavour«, była pierwszą tego rodzaju w Wielkiej Brytanii – była to wyprawa odkryć naukowych, na którą wyruszyli wykształceni obserwatorzy: artyści, astronomowie, naturaliści. (...) Po drugiej stronie Atlantyku Benjamin Franklin wydał niezwykły rozkaz, w środku wojny o niepodległość nakazując oficerom amerykańskiej marynarki, żeby Cooka i jego ludzi traktowali jako przyjaciół, nie wrogów"[3].

Horwitz postanowił wyruszyć w podróż po świecie śladami kapitana Cooka. Rozpoczął od tygodniowej wyprawy na replice statku "Endeavour", na którym wykonywał pracę zwykłego marynarza w warunkach zbliżonych do osiemnastowiecznych - z punktu widzenia współczesnego człowieka niewiarygodny wydaje się fakt, że osiemnastowieczni marynarze warunki te znosili nie przez tydzień czy przez miesiąc, ale przez trzy lata. Później - już bardziej nowoczesnymi środkami transportu - Horwitz odwiedził wiele z miejsc, które Cook jako pierwszy umieścił na europejskich mapach: Tahiti, Bora-Bora, Nową Zelandię, wschodnie wybrzeże Australii, Niue, wyspy Tonga, Alaskę, Hawaje. Odwiedził też Marton w północnej Anglii, gdzie Cook przyszedł na świat, oraz Londyn, skąd wyruszył w swe wojaże po Oceanie Spokojnym.

Cook jest postacią zasłużenie kontrowersyjną. Ten urodzony na biednej farmie chłopiec dzięki swoim zdolnościom, ambicji i inicjatywie został kapitanem brytyjskiej floty i jednym z największych światowych podróżników. Jego wyprawy zmieniły obraz i historię świata. Europejczykom dały nieocenioną wiedzę o geografii, przyrodzie i kulturze Pacyfiku. Na Polinezję, Alaskę i Australię sprowadziły choroby, prostytucję, wyzysk; doprowadziły do ujarzmienia, a w niektórych przypadkach całkowitego zniszczenia pierwotnie istniejących na tych obszarach kultur. Cook na pewno tego nie chciał. Jego dzienniki sugerują, że stać go było na osądy zaskakujące obiektywizmem, tolerancją i brakiem uprzedzeń. Ideałem jednak nie był, a zginął prawdopodobnie dlatego, że niczym conradowski Kurtz z "Jądra ciemności" pozwolił, by traktowano go jak boga.

Horwitz nie tylko opowiada o Cooku znanym ze źródeł historycznych, ale też stara się dowiedzieć, jak postrzegają dziś kapitana mieszkańcy miejsc, z którymi związane było jego życie i śmierć. Konfrontuje europejski i polinezyjski obraz Cooka, rozmawia z naukowcami, politykami, monarchami, ludźmi przypadkiem spotkanymi w barze; odwiedza szkoły po obu stronach globu.

"Błękitne przestrzenie" to połączenie biografii i reportażu, ale też coś więcej: książka, która skłania do refleksji. A tematów nie brakuje, od historycznych (przyczyny, przebieg i konsekwencje kolonializmu z punktu widzenia podbijających i podbijanych) przez współczesne (człowiek dwudziestego pierwszego wieku – rozpieszczone dziecko technologii?), po ponadczasowe (w jakim stopniu można przewidzieć konsekwencje własnych działań, do jakiego stopnia obawa przed konsekwencjami powinna powstrzymywać nas od działania).

Horwitz przywodzi mi na myśl dwóch z moich ulubionych autorów: Kanadyjczyka Farleya Mowata i Norwega Thora Heyerdahla. Wszyscy trzej z pasją piszą o sprawach bardzo ważnych i poważnych, które są im szczególnie bliskie; piszą w sposób nowatorski i fascynujący, nigdy nie tracąc przy tym dystansu do samych siebie i ironicznego spojrzenia na świat. "Błękitne przestrzenie" to nie jest książka dla miłośników Cooka, to po prostu książka dla każdego. Naprawdę świetna lektura – sięgnijcie po nią w najbliższej księgarni i przeczytajcie pierwsze pięć stron. Ciekawe, czy uda wam się odłożyć ją z powrotem na półkę.



---
[1] Tu akurat obiegowa opinia mija się z prawdą.
[2] Tony Horwitz, "Into the Blue: Boldly Going Where Captain Cook Has Gone Before", wydawnictwo Bloomsbury, Londyn 2003, str. 3. Tłumaczenie moje.
[3] Ibid., str. 4. Ściśle rzecz biorąc, Franklin był wtedy w Paryżu i nie tyle nakazywał, co zalecał traktowanie Cooka "with all civility and kindness", czyli "z wszelką grzecznością i uprzejmością". Manuskrypt tego "paszportu" można obejrzeć w Sieci.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5696
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: Vemona 21.03.2007 13:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Parę tygodni temu moją wi... | hburdon
Doskonała recenzja, niezwykle zachęcająca. Z przyjemnością poznam bliżej Cooka, jego wyprawy i jego poglądy, to co napisałaś o jego tolerancji i braku uprzedzeń bardzo mnie zainteresowało, gdyż tak ogólnie mam duże pretensje do odkrywców, bo w wyniku ich podróży zniszczonych zostało wiele kultur.
Porównanie tej książki z publikacjami Mowata i Heyerdahla jest dodatkową rekomendacją, bardzo dziękuję za polecenie kolejnej pozycji wartej przeczytania. :-)
Użytkownik: hburdon 21.03.2007 19:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Doskonała recenzja, niezw... | Vemona
Dziękuję, Vemono. Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz. :-)
Użytkownik: Vemona 21.03.2007 21:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję, Vemono. Mam nad... | hburdon
Myślę, że nie. Bardzo lubię dowiadywać się czegoś nowego o ludziach, którzy naprawdę istnieli. :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: