Dodany: 07.03.2007 14:52|Autor: Kemor
W poszukiwaniu prawdy
Nie znam innej książki, której towarzyszyłoby tak wiele emocji, i to jeszcze na kilka miesięcy przed jej wydaniem, niż omówiona niżej praca popularnonaukowa ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Jej pisanie musiało też autora wiele kosztować i wymagało od niego niezwykłej siły woli, samozaparcia i cywilnej odwagi. A wszystko zaczęło się w październiku 2005 r., kiedy to telewizja wyemitowała, odnalezioną w archiwach byłej Służby Bezpieczeństwa, kasetę wideo z nagraniem wizji lokalnej po pobiciu ks. Tadeusza Isakowicza–Zaleskiego w 1985 r. Autor był wówczas młodym księdzem zaangażowanym w działalność Duszpasterstwa Ludzi Pracy w Nowej Hucie Mistrzejowicach i w owym roku został dwukrotnie napadnięty i pobity przez tzw. nieznanych sprawców. Zaintrygowany przedstawionymi na kasecie wydarzeniami, których sam był bohaterem, wystąpił do IPN o swoje akta. Ta lektura okazała się dla niego porażająca. Odkrył, że wśród wielu wspaniałych i gorliwych kapłanów, znanych mu osobiście, byli też tacy, którzy współpracowali z SB, donosili na swoich kolegów-księży, ujawniali esbekom informacje, które szkodziły Kościołowi, a za swoje usługi przyjmowali niejednokrotnie różnego rodzaju gratyfikacje. Po upadku PRL-u zajmowali często zaszczytne kościelne stanowiska, nie wykazując żadnych wyrzutów sumienia z powodu swej mrocznej przeszłości. Z tym problemem zwrócił się do władz kościelnych, natrafił jednak na niechęć i niezrozumienie, a nawet otrzymał upomnienie kanoniczne i zakaz ogłaszania nazwisk oraz prowadzenia dalszych badań. Na szczęście zakaz był krótkotrwały (w marcu 2006 r. kardynał St. Dziwisz zgodził się, by ks. Zaleski kontynuował badania, ale we współpracy z historykami PAT i IPN, co też się stało).
28 lutego 2007 r. książka trafiła do księgarń. Opasłe tomisko liczące prawie 600 stron. Całość poprzedzona obszerną przedmową ks. Tadeusza oraz ciekawym wprowadzeniem autorstwa ks. J. Mareckiego, F. Musiała, E. Zając. Z przedmowy czytelnik dowiaduje się o metodologii pracy badawczej autora, kłopotach związanych ze zbieraniem materiału i jego klasyfikacją, o celach, które mu przyświecały. Pisze m.in.: "Porządkując zebrany materiał w taki, a nie inny sposób, chciałem przede wszystkim dostarczyć narzędzi wszystkim tym, którzy będą studiować archiwa IPN dotyczące Kościoła. Równocześnie zależało mi na tym, aby w toczącą się dyskusję na temat tzw. lustracji duchowieństwa wprowadzić nieco porządku i ostudzić towarzyszące jej emocje"[1].
Aby przedstawić jak najszerszą panoramę postaw duchownych świeckich i zakonnych wobec bezpieki, sięgnął po sylwetki księży pracujących w archidiecezji krakowskiej w latach 1945-1989. Nie zajmował się natomiast żeńskimi zgromadzeniami zakonnymi. W drodze wyjątku przedstawił także sylwetki członków rodzin duchownych. Najwięcej miejsca poświęcił rodzinie kardynała Franciszka Macharskiego i kardynała Stanisława Dziwisza. Zebrany materiał podzielił na osiem części:
I. Czas otwartej walki z Kościołem (czasy stalinowskie, księża-patrioci, sylwetki księży represjonowanych przez władzę komunistyczną oraz sylwetki księży kolaborujących z reżimem).
II. Działania operacyjne (działania SB prowadzone przeciwko kapelanom Solidarności i opozycji demokratycznej, sylwetki niezłomnych przyjaciół i znajomych autora, m.in. ks. K. Jancarza i ks. A. Chojnackiego, którym książkę zadedykował).
III. Doniesienia (przykłady duchownych, przeciwko którym bezpieka prowadziła działania operacyjne zbierając doniesienia od innych duchownych czy też od osób świeckich. Sylwetki kardynała F. Macharskiego, ks. J. Tischnera, ks. F. Blachnickiego. Osobny rozdział w tej części poświęcony doniesieniom, które SB zbierała w rodzinnej miejscowości St. Pyjasa – studenta polonistyki UJ zamordowanego w 1977 r.).
IV. Oparli się werbunkowi (sylwetki duchownych, których SB wykreśliła z listy kandydatów na TW [tajnego współpracownika] ze względu na ich nieugiętą postawę. M.in. ks. K. Nycz – dziś metropolita warszawski).
V. Pozorna współpraca (duchowni, którzy współpracę pozorowali przekazując funkcjonariuszom SB informacje nieważne, ogólnodostępne).
VI. Zerwali współpracę (duchowni, którzy odnieśli duchowe zwycięstwo dzięki zerwaniu swoich kontaktów z SB).
VII. Współpraca (lista świadomych i tajnych współpracowników, motywy i zaangażowanie we współpracę bardzo różnorodne, każdy przypadek potraktowany indywidualnie).
VIII. Problemy (metody pozyskiwania księży do współpracy, problemy z interpretacją ocalałych akt i innych dokumentów).
W trakcie pisania książki zwrócił się ks. Zaleski do księży, którzy byli zarejestrowani przez SB jako TW, posiadali swoje pseudonimy, a odnalezione dokumenty świadczyły jednoznacznie o ich kolaboracji, z prośbą, aby ustosunkowali się do tych faktów i przesłali mu szczere wyjaśnienia. Listów wysłał 39, nie na wszystkie jednak otrzymał odpowiedzi. Byli tacy, którzy list odsyłali bez otwierania, inne odpowiedzi są lakoniczne, a jeszcze inne wielostronicowe. Do współpracy przyznał się jeden duchowny, inni uchylali się od odpowiedzi, nie chcieli napisać, jak było naprawdę. A może nie mieli odwagi?
Kopie odpowiedzi zamieszczone są w książce, w części "Załączniki". W tej części znajdują się też kserokopie wybranych dokumentów z archiwum SB.
Lektura załączników jest nie mniej interesująca niż tekst napisany przez samego autora. To ciekawe dokumenty ukazujące nie tylko postawę wymienionych z imienia i nazwiska duchownych wobec swojej przeszłości, do lustracji i… ks. Zaleskiego, ale też ilustracja skrupulatności i sposobu prowadzenia zapisów "spisywanych ze słów TW" przez funkcjonariuszy bezpieki.
W tekście książki wypisów z odnalezionych dokumentów gromadzonych przez esbeków jest sporo. To cenne źródło informacji o metodach pozyskiwania księży, planach działań, formach kwestionariuszy, sprawach, które SB interesowały. A interesowały ją – jak się okazuje – najdrobniejsze nawet szczegóły z życia i zajęć wybranych osób, a w szczególności: pobyty za granicą, zainteresowania, kontakty towarzyskie, walory osobiste, cechy ujemne. Funkcjonariusze sporządzali też charakterystyki osób, które zamierzali pozyskać. Wypisy te są w książce wyróżnione, zapisane czcionką maszyny do pisania używanej zapewne do dziś w niejednym komisariacie policji. Przeszłość, ale jakże bliska! Tak bliska, że zdecydowana większość duchownych, o których pisze ks. Zaleski, żyje, pracuje, piastuje różnego rodzaju godności w Kościele, jest znana społecznościom parafialnym, diecezjalnym, a niektóre osoby, ze względu na swój dorobek literacki, naukowy czy też pełnione funkcje, są znane w całej Polsce. I z tego też powodu może rodzić się czytelnicza pokusa, by lekturę książki rozpocząć od indeksu osób, odszukać nazwiska co znamienitszych postaci, a potem w treści doszukiwać się informacji typu: na kogo donosił, jakie wiadomości przekazywał, jakimi prezentami obsypywali go esbecy, w jakie skandale obyczajowe był uwikłany itp., itd. Nic bardziej błędnego! Nie jest to książka, której celem jest przedstawianie słabości i niegodnych zachowań. Nie jest to książka lustracyjna. Nie znajdzie w niej czytelnik negatywnych ocen postaci. Jeżeli oceny występują, to tylko pozytywne. Wielokrotnie autor podkreśla zasługi i wielkość ludzi Kościoła oraz rolę, jaką odegrali w odzyskaniu niepodległości w roku 1989. Tylko ok. 10–15% duchownych nie potrafiło oprzeć się niszczącej sile SB i własnym pokusom. Tylko tylu, czy aż tylu? Łatwiej na to pytanie odpowiedzieć po zapoznaniu się z realiami tych czasów i metodami działań tajnych służb. Książka mechanizmy te odsłania; drobiazgowo, na konkretnych przykładach ukazuje metody postępowania funkcjonariuszy. Odsłania też motywy postępowania duchownych. Część z nich była przekonana, że współpraca ma służyć poprawieniu stosunków między władzami państwowymi a Kościołem, jedni działali "ideowo", nie przyjmując za swe "usługi" żadnych apanaży, jeszcze inni domagali się zapłaty. Każdy przypadek był inny, każdy przypadek należy potraktować indywidualnie.
Jest rzeczą zupełnie zrozumiałą, że w czasie tej bardzo bolesnej miejscami lektury budzą się emocje, nasuwają się jednoznaczne oceny. Warto jednak nad nimi zapanować pamiętając, że, jak mówi jeden z represjonowanych kapłanów: "[...] od księdza wymaga się, by dźwigał swój krzyż z większym heroizmem niż zwykły śmiertelnik, ale księża też ludzie. Duchowni bywają tacy jak wszyscy członkowie społeczeństwa: czasami mocni, czasami słabi"[2].
Ksiądz Tadeusz Isakowicz–Zaleski, borykając się z tak wieloma trudnościami, wykonał olbrzymią pracę. Przewertował setki tomów akt, przejrzał dziesiątki mikrofilmów, a wszystko po to, by próbować odkryć i opisać prawdę, kierując się przy tym zasadą św. Grzegorza I Wielkiego, papieża i doktora Kościoła: "Nawet jeżeli prawda może powodować zgorszenie, lepiej dopuścić do zgorszenia, niż wyrzec się prawdy"[3]. Czy słuszna to zasada? Na to trudne pytanie czytelnik musi odpowiedzieć sobie już sam.
---
[1] Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, "Księża wobec bezpieki", Wydawnictwo Znak, Kraków 2007, s. 13.
[2] Tamże, s. 309.
[3] Tamże, s. 452.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.