Dodany: 01.03.2011 12:53|Autor: adas

Czytatnik: nauka czytania

3 osoby polecają ten tekst.

Bernhard "Wymazywanie"


Ja się grzecznie pytam, o co za przeproszeniem do [wycięto z troski o ład społeczny i obyczajowy] chodzi z tym Bernhardem?

Nie tak dawno skarżył się ktoś, że na biblionetce dominują recenzje, w których opisuje się oczekiwania czytającego, a nie samą książkę. Pójdę tym tropem, trza karmić potwora, dbać o tradycję zawsze warto. Świecką. I nową.

Może nie dziś, ale dekadę temu, i jeszcze pięć lat temu, o Bernhardzie było bardzo głośno w naszym pięknym, katolickim, ale jednak nie narodowo-socjalistycznym kraju. I na tej fali achów i ochów "Autobiografie" jego zdobyłem, i przeczytałem, i recenzję napisałem, o której do dziś nie wiem czy pozytywna czy negatywna była. I piątkę dałem, więc pewnie pozytywna. A może jednak nie?

Bo do tygodnia minionego do żadnej innej książki Austriaka zajrzeć nie miałem ochoty. Potrzeby nie czułem. I nie wiem w sumie czemu "Wymazywanie" do ręki wziąłem. Naprawdę nie wiem. Z poczucia winy, bo współczesnego klasyka po łebkach znam? [wycięto z troski o ład społeczny i obyczajowy] to pies, takie dylematy idiotyczne.

W tej recenzji, co to ją napisałem, jedna rzecz mi się cudownie udała. Zdanie: "W końcu dorosły, a nawet cokolwiek dojrzały mężczyzna, a w swym pisarstwie momentami zachowuje się jak rozkapryszone dziecko". W "Wymazywaniu" z dzieckiem mamy do czynienia nie "momentami", a cały czas. Przez bite 538 stron prozy. Ciągłej, z rzadka dzielonej akapitami, nieokraszonej dialogami. No i słuchamy tego dziecka, rację mu przyznajemy, fascynuje nas jego pasja, wściekłość i wrzask, a potem sobie przypominamy że powieściowe "dziecko" ma 48 lat. I się trochę odechciewa tego czytać. Ale [wycięto z troski o ład społeczny i obyczajowy] się kolejne strony przerzuca.

Gdyby to była poważna recenzja, właśnie wertowałbym ostatnie strony powieści, bo w nich można znaleźć cytaty pomocne. Mowa jest o przerysowywaniu. Bernhard, czy też jego bohater, pyta siebie, a może swego twórcę: Może prawdziwie wielkie dzieło musi być przesadzone? A może nie? I sam nie zna odpowiedzi, sam ma pewność, sam wątpi.

Daję czwórkę, bo to zbyt podobne do "Autobiografii" jest, choć opisywane (austriackie) światy niby kompletnie różne. I męczące bardzo. Może zbyt dużo daję, pewnie zbyt mało. Bo cały czas zastanawiam się nad miejscem narratora - ironicznym czy nie? - (w) tej powieści.

No właśnie, cały czas pamiętam, że to książka. Ani jednego momentu prawdziwego [wycięto z troski o ład społeczny i obyczajowy] zatracenia.

---
Wymazywanie: Rozpad (Bernhard Thomas)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4212
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: sophia 06.12.2011 10:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja się grzecznie pytam, o... | adas
No właśnie. Dziś w nocy, gdy myślałam sobie o tej książce, przyszło mi do głowy słowo "paplanina". Te potoki słów, powtórzenia ciągnące się przez całe strony... Narrator próbuje uciec od Wolfsegg, a jednak ewidentnie jest przez nie opętany, aż do granicy śmieszności (jego skradanie się na pogrzeb rodziny - no nie dało rady, wybuchnęłam śmiechem, chociaż sytuacja wymagająca powagi). I przywołanie dziecka jest jak najbardziej słuszne w tym wypadku, bo i źródło wszystkich problemów narratora tkwi tak właściwie w dzieciństwie.
Użytkownik: Monika.W 06.12.2011 11:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja się grzecznie pytam, o... | adas
Przeczytałam Wymazywanie już jakiś czas temu właśnie na fali - nalezy poznać tego "współczesnego klasyka". Dałam 4. I zapamiętałam sobie, aby raczej już po Bernharda nie sięgać. To juz lepiej klasycznych klasyków czytać.
Obiema rękami podpisuję się pod "rozkapryszonym dzieckiem", tyle tylko, że nie fascynowała mnie "wściekłośc i wrzask", ale wraz z czytaniem narastała zwykła irytacja na rozkapryszone dziecko. Jak dla mnie to klasyczny przykład współczesnej literatury tworzonej przez rozpieszczonych, wyrosłych w dobrobycie i państwie opiekuńczym, lewicujących intelektualistów. Żyjących w jakims swoim światku. Ale niewiele mających wspólnego z tym, co jest na prawdę ważne.
Użytkownik: adas 06.12.2011 15:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam Wymazywanie ... | Monika.W
Oj, jak z Bernhardem mi nie po drodze, to jednak jest daleko mu do lewicowego intelektualisty dorastającego w gospodarczym boomie. Choćby ze względów pokoleniowych. Punkt wyjścia też ma ważny, bo co by nie mówić temat nazizmu w jego ojczyźnie - dzięki uznaniu Austrii za "pierwszą ofiarę Hitlera" - przez wiele lat był tabu. Nawet ta jego walka z "katolicką mentalnością" ma pewnie uzasadnienie, bo dziwnym trafem kolebką nazizmu były katolickie rejony "wielkiej Rzeszy". Same schyłkowe Austro-Węgry były zadziwiającym konglomeratem wyrafinowania z biedą, tolerancji religijnej i kulturowej i szowinizmu, mitów i niewesołej rzeczywistości.

Kłopot polega na tym, że te jego książki są na jedno kopyto. Ciągle wrzeszczy, ciągle wrzeszczy to samo. Jego bohaterowie nie mają żadnej osobowości, indywidualnych cech. Coś jest nie tak, jeśli w niby w autobiograficznych tekstach (nawet podrasowanych) pisze dokładnie to samo co w "Wymazywaniu". Bernhard jest robolem z tego co pamiętam, bohater "Wymazywania" należy do sfer rządzących. Powinni się różnić w swoim buncie.

Dzieci uczą się, ze krzyk od pewnego wieku nie przystoi. I zamiast pomóc, skutkuje obojętnością, jeśli nie karą. Bernhard zdaje się być zaimpregnowany na tę wiedzę. No chyba, że chciał być karany.
Użytkownik: Monika.W 06.12.2011 15:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, jak z Bernhardem mi n... | adas
Chyba zbyt duży skrót myślowy zastosowałam. No i pewnie trochę inaczej patrzę na Bernharda ze względu na to, że znam go tylko z "Wymazywania". Myślałam, że on właśnie wywodzi się z wyższych sfer, czerpie z nich stabilizację i dobrobyt, ale buntuje się i odcina. Nic nie wiem o Bernhardzie. Takie miałam odczucia po "Wymazywaniu". Widać - zagalopowałam się w twierdzeniach.
Ale odczuć po lekturze nie zmienię i podtrzymuję, co napisałam. Może upraszczam. Ale mało tam widziałam buntu wobec nazizmu i braku rozliczenia, a dużo - rozkaprzyszonego dziecka wobec rodziców. Wobec rodziców, których neguje, krytykuje, itd - ale nie zabrania mu to korzystać z ich pieniędzy i żyć sobie wygodnie w swoim buncie. Ten bunt wobec braku rozliczenia to taki listek figowy, żeby było wiadomo - czemu właściwie się buntuje. Tak to odebrałam. Nie było to autentyczne.

A jeśli we wszystkich książkach wrzeszczy wciąż tak samo i wciąż jest rozkapryszonym dzieckiem, to skutecznie zniechęciłeś mnie do dalszych prób.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: