Zawsze bardzo lubiłam Korę, jej piosenki, zarówno te wykonywane z zespołem Maanam, jak i samodzielnie. Podobała mi się jej ekspresja, oryginalność w wyglądzie, burzenie stereotypów, przełamywanie barier, a przede wszystkim bunt, bunt, bunt! Bunt być może dyktowany poszukiwaniem własnych środków wyrazu, z pewnością poparty odwagą. Cenię bunt. Czy nie jest tak, że ten, kto nie buntuje się w młodości, zostaje w późniejszym życiu oportunistą albo pantoflarzem? Na książkę Kory
Podwójna linia życia (
Kora (właśc. Sipowicz Olga; Jackowska Olga),
Sipowicz Kamil)
rzuciłam się wiec łakomie i z radością.
I co? I tragedia! Jedno wielkie rozczarowanie. Nie dowiedziałam się z tej książki praktycznie niczego, czego nie wiedziałabym wcześniej, natomiast sposób, w jakim została napisana odrzucał mnie z każdą stroną coraz bardziej. Najpierw zdawało mi się, że to taka stylistyka – Kora pisze, tak jak mówi, jakimś roboczym slangiem, stąd dziwaczne wtręty typu „Muzyka hippisowska była dead” (42), albo: „Wydawało mi się rzeczą genialną śpiewać muzykę rockową mając taki wokal, wykorzystywać ten power.” (43). Może to i manieryczne, myślałam, ale na tym pewnie polega spontaniczność i autentyzm wypowiedzi artystki. I czytałam zaciekle dalej.
Ale dalej było już tylko gorzej. Poszarpana narracja, błędy gramatyczne i stylistyczne, a zdarzył się nawet ortograficzny (Zrobiłam kilka programów pt. „Amory Kory”, gdzie przedstawiałam artystów moim zdaniem zdolnych, a nie znanych szerszej publiczności.(78)). Zdania jak ze szkolnego wypracowania na poziomie gimnazjalnym, powtórzenia tak wyrazów, jak i całych myśli, zbędne nadużywanie zaimków, chaos. Czułam się zmęczona prymitywizmem stylu, wciąż jednak brnęłam dalej, bo może jednak, później, coś więcej... I dopóki Kora pisała o sobie i dotyczących jej wydarzeniach, dawałam jakoś radę. Ale rozdział „Miłość, seks i samotność”, w którym autorka zaczyna przedstawiać filozoficzne podstawy swojego życia i swoich działań, powalił mnie a łopatki: połączenie nędznego stylu z prostactwem myśli i wulgarnością wypowiedzi jest dobijające. Zabawne, że rozdział ten zaczyna się zajmującym dwie trzecie strony cytatem z Octavio Paza, w którego twórczości ponoć Kora odnajduje siebie. Niestety, nieuniknione porównanie jeszcze wyraźniej obnaża miałkość tekstu piosenkarki. I to jest wydana przez poważne wydawnictwo książka, która miała obowiązek przejść przez korektę, została pozytywnie zaopiniowana przez kogoś - zupełnie niepojęte! Czy wszyscy redaktorzy spali?
Skończyłam to „dzieło” tylko po to, żeby z czystym sumieniem odradzić jego czytanie ewentualnym ochotnikom. Pisać każdy może, ale niektórzy mogliby sobie (i czytelnikom) darować.
A żeby nie być gołosłowną, poniżej kilka cytatów z książki. Dla koneserów. I to raczej dorosłych.
Najciężej było, gdy się wracało do domu, dzieci bowiem były jeszcze małe. Koncerty to sytuacja dragowa, narkotyczna, pobudzająca ciało i umysł; bardzo twórcze. (44)
Bez przerwy podejmowaliśmy pewnego rodzaju ryzyko, także w strefie image’u. Ja nie pozostawałam w jednym image'u, raz wyglądałam tak, innym razem inaczej.(45)
Na perkusji Kupidura, na gitarze basowej Olesiński, brat Rysia Plachy, który był constans, Marek był constans i ja byłam constans. (45)
W dalszym ciągu nie zdawałam sobie sprawy z tego, co się wydarzyło, w końcu żyliśmy w takich czasach, istniała „Solidarność” i ciągle widzieliśmy jakieś paramilitarne ruchy. Dwa razy miałam to najście i to już zupełnie wytrąciło mnie z równowagi, ponieważ zawsze bardzo źle śpię w trasie, w hotelach. (47)
Lubię ludzi ciekawych i twórczych. A skąd się bierze twórczość? Twórczość bierze się z nas samych. Oczywiście posiłkujemy się twórczością innych, naszymi myślami, naszymi snami, przeżyciami, ludźmi, przyrodą. To wszystko musi przejść przez naszą własną maszynę. Z tego wychodzi nasz indywidualny, swoisty produkt. Jeżeli ktoś potrafi takie swoiste produkty wytwarzać, jest interesujący. (52)
Natomiast mężczyzna, jeżeli się interesuje kobietą, choćby po przyjacielsku, to zawsze występuje element erotyczny. (55)
Również moją przyjaciółką jest moja siostra Ania, którą bardzo kocham i która zastępuje mi mamę. (56)
Dla mnie taka superkobieta, która raz, że nie potrafi wyrazić swoich myśli i ma zero pojęcia o świecie i zero w głowie, nie potrafiąca się wyrazić, ale bardzo ładna, emanująca tylko i wyłącznie swoim ciałem i spojrzeniem, jest fascynująca przez pięć minut i koniec. Jak roślina. Niech ona sobie będzie, ale niech nie wchodzi w moje życie. Co ja mogę z tą rośliną robić? Nic. Najwyżej mogę ją przetworzyć na dżem. (56)
W miłości czas chronometryczny przestaje istnieć (…). (59)
Dlatego dobrze się stanie, jeżeli będą domy publiczne, tak dla mężczyzn, jak i kobiet. Często się bowiem zdarza, że mężczyzna jest samotny, bo nie umie sobie znaleźć partnerki. Również kobieta zostaje samotna i jest nieszczęśliwa. Taki dom publiczny nie musi kosztować miliony. Na świecie jest to ogólnie dostępne. Zamiast iść na obiad to idziesz do burdelu. Wybierasz, jeżeli nie masz pieniędzy. Raz zjesz, a raz sobie popierdolisz i można żyć. (64)
Podobnie jak w Polsce, budowaliśmy sobie publiczność na Zachodzie, to znaczy, jeżeli wśród tych sześciu osób był jeden dziennikarz, to robił takie publicity, że następnym razem przychodziło już sto osób. (66)
Przychodzili zawsze z kwiatami, z prezentami, z jakimiś małymi souvenirami. (73)
Nikt z mojej rodziny nie wziąłby odpowiedzialności za moje dzieci. Gdzie by wylądowali? W domu dziecka? (77)
Nie wchodziło to jednak w rachubę, bo wysoko stawiam współpracę z Markiem i dla mnie nasz układ twórczy był zawsze krystalicznie czysty, i nawet jeśli towarzyszyły temu pieniądze, i nawet jeżeli byłam całe życie okradana z nich, to nigdy nie zrobiłam z tego dramatu i nigdy nie podawałam nikogo do sądu. (83)
Mieszkał koło mnie w Warszawie i widziałam go często w takim stanie, że byłaby to ostatnia rzecz, jaka by się na ziemi zdarzyła, żebym mu zaproponowała granie. (83)
Wiadomo, że człowiek w stresie słabiej percepuje. Mało tego, zdarza się, że człowiek w stresie w ogóle nie percepuje. (str. 86)
Postanowiłam, że będę opisywać piękno tego świata. Piękna jest bowiem coraz mniej i jedyne, co przede wszystkim dla siebie chcę ocalić i dla tych, którzy podobnie jak ja patrzą na świat, jest piękno.
W ten sposób powstała płyta „Łóżko”, która została napisana bez trudu. (98)
Wszystkie cytaty pochodzą z książki
Podwójna linia życia (
Kora (właśc. Sipowicz Olga; Jackowska Olga),
Sipowicz Kamil)
, Wydawnictwo "Iskry", Warszawa 1998. W nawiasach podano numery stron.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.