Nie jest tajemnicą, że posiadam osobiste fijoły literackie (o nieliterackich tutaj nie wspomnę), a mianowicie: Pratchetta, Białołęcką, smoki, Daleki Wschód, historię średniowiecza i jeszcze kilka innych.
Dobry kryminał też lubię, a co…
Jakież było moje szczęście, kiedy w bibliotece wpadłam na „Sędziego Di i złote morderstwa”; chiński kryminał!!! I to Chiny „VII wiek naszej ery, za panowania dynastii Tang”. (nota od wydawcy str. 228)
Zaczynam… nieźle, nieźle… pożegnanie… nagle grom z jasnego nieba:
„Trzej przyjaciele zeszli po spiralnych schodach na podwórze (…) K e l n e r napełnił czarki. Jednym haustem, jak każe obyczaj, wypili STRZEMIENNEGO i sędzia Di wskoczył na siodło.” (str. 14)
Na wszystkie smoki Chin – gdzie ja jestem? W Chinach? Czy nasi już tu byli????
Dalej…”bracia z zielonych lasów”… Robin Hood i jewo Komanda? Bili jacyś bracia z zielonych lasów w Chinach???? Może i byli…. Już sama nie wiem!
I dalej:
„Pomacałem ciało, było zimne i już sztywne. Kazałem natychmiast wezwać naszego KORONERA.” (str. 37)
Tu mnie powaliło, bo jak wszystkim wiadomo, koroner ( coroner) to w krajach anglosaskich urzędnik powiatowy albo gminny prowadzący śledztwo w sprawie przyczyny zgonu osób zmarłych prawdopodobnie śmiercią nienaturalną.
Wszystko się wyjaśniło na stronie 52, gdzie jeden z bohaterów (Chińczyk !!!!) WZRUSZA RAMIONAMI* (z gwiazdką). W objaśnieniu jest co następuje: „Chińczycy nie mają zwyczaju wzruszać ramionami. Autor często używa tego gestu, aby przybliżyć emocje bohaterów zachodniemu czytelnikowi.”
JA NIE JESTEM ZACHODNIM CZYTLENIKIEM.
Przepraszam za krzyk, ale w tym momencie nie wytrzymałam; tylko głęboko wpojony szacunek i miłość do książek uratowały sędziego Di, sama nie bardzo wiem, przed czym...
Chińczycy nie mają też zwyczaju pić strzemiennego, bo to staropolski toast i obyczaj!
A może mają – a ja nie wiem, bom niedouczone w tej materii…
Chińczycy nie mają kornerów.
A może mają i jak wyżej, albo to sprawka tłumacza????
Nie jestem zachodnim czytelnikiem. Nie potrzebuję takich ułatwień i nie chcę, bo mi to zgrzyta, a potem śmieszy i złości jednocześnie.
Nie czepiałabym się wcale a wcale, ale na końcu książki jest rekomendacja następująca:
„Ich (książek o przygodach sędziego Di) wartość jest dwojaka – po pierwsze, przygody sędziego Di dostarczają doskonałej rozrywki. (…) Po drugie, dzięki temu, że autor był prawdziwym k o n e s e r e m i z n a w c ą tematu, książki o przygodach sędziego Di są w i a r y g o d n y m ź r ó d ł e m w i e d z y o jednej z najstarszej cywilizacji, w okresie chyba największego jej rozkwitu”.
OMATKO!!!!!
Dlatego bardzo potrzebuję jeśli nie sinologa, to znawcę tematu!!!!
Sędzia Di i złote morderstwa (
Gulik Robert van)
, przełożyła Maryna Ochab;
Państwowy Instytut Wydawniczy W-wa 2006
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.