Dodany: 21.10.2010 21:00|Autor: norge

Książka: Ostatnie królestwo
Cornwell Bernard

5 osób poleca ten tekst.

Kto ty jesteś? Wiking mały...


Wyspy brytyjskie, koniec pierwszego tysiąclecia naszej ery. Grupa groźnych wojowników w rogatych hełmach wyłania się z porannych mgieł spowijających plażę. Płonie klasztorny kościół. Przerażona okoliczna ludność opuszcza domostwa i ucieka w góry. Tak mniej więcej wszyscy sobie wyobrażamy najazd wikingów, mimo że „gościli” oni na wyspach nie tylko w swojej pierwotnej roli - w roli piratów. Bywali także, a może głównie, zdobywcami, kolonistami, królami. Ale cóż, mity i legendy po raz kolejny są silniejsze niż fakty. W wyobraźni ludzi pozostał głównie ten malowniczy, aczkolwiek uproszczony obraz.

Chociaż w pierwszym rozdziale pojawiają się zarówno okręty wikingów, jak i plaża osnuta porannymi mgłami, trzeba przyznać, że „Ostatnie królestwo” jest czymś znacznie więcej niż garścią stereotypów i przygód. To również solidnie przedstawiony, oparty na materiałach źródłowych kawałek historii kraju, który dziś nazywamy Wielką Brytanią. Prezentując czytelnikowi barwny obraz życia normańskich wojów, autor stara się trzymać historycznych faktów. Na przykład nie nazywa najeźdźców „wikingami”, gdyż w staroangielskich kronikach, na których się w dużej mierze opiera, używa się raczej określeń „poganie” albo „Duńczycy”. Wyprawy „na wiking” znaczyły rabunek i gwałt zadawany napadanej ludności, a opisywane wydarzenia dotyczą wieku IX, kiedy to najeźdźcom z północy chodziło głównie o podbój i osiedlenie się, choć naturalnie towarzyszyły temu również i akty przemocy. Darmo również szukać w powieści słynnych hełmów z rogami, które tak nierozłącznie kojarzą się z wikińskimi wojami. To tylko jeden z mitów, nigdzie zresztą historycznie niepotwierdzony, jak wyjaśnia autor w „Nocie historycznej” na końcu książki. Wikingowie byli zbyt rozsądni, aby umieszczać dwie sterczące wypustki po bokach nakrycia głowy, które stałyby się przecież idealnym celem dla wroga.

Nośny temat, wspaniale dopracowane tło epoki, wartka akcja, do tego piękne, skrzące się życiem opisy i lekka nutka humoru powinny sprawić, że powieść Bernarda Cornwella będzie świetna. A nie jest. Spróbuję wyjaśnić, dlaczego tak uważam, ale najpierw pozwolę sobie na krótki opis treści książki.

Opowieść zaczyna się w 976 roku n.e. Co jakiś czas z terenów dzisiejszej Danii wypływa potężna flotylla okrętów, z których na angielskie wybrzeża wysypują się wielotysięczne drużyny karnych wojowników. Liczące ponad 40 metrów okręty-smoki są o wiele dłuższe i o wiele mocniejsze niż wszystko, co pływa po morzach. W ciągu kilku lat najeźdźcy z północy podbijają olbrzymie obszary wysp brytyjskich. Palą kościoły, przeganiają mnichów i księży, zajmują zamki i twierdze, przejmują gospodarstwa, zagospodarowują ziemię, a na końcu sprowadzają na okrętach swoje rodziny. Najpierw pada Northumbria, po czym cały obszar południowy kraju staje się „skandynawskim królestwem” o nazwie Jorvik. W latach siedemdziesiątych IX wieku wielka armia pogan, czcicieli boga-wojownika Odyna i jego syna Thora, sprawuje już kontrolę nad całą byłą rzymską Britannią – od Szkocji po Tamizę. Spośród dawnych anglosaskich królestw niepodległy jest tylko Essex.

Wszystkie znaki na ziemi i na niebie wskazują, że całkowite zwycięstwo Duńczyków jest tylko kwestią czasu. Obrońcy są słabi, niezorganizowani i nie mają ani okrętów, ani umiejętności, aby stawić czoło walecznym i bezwzględnym Skandynawom. Doprawdy nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy Anglii, gdyby na scenie dziejów nie pojawił się mąż opatrznościowy, dalekowzroczny przywódca, król Alfred - nazwany przez potomnych Wielkim. To on, władca Essexu, ostatniego bastionu chrześcijaństwa na wyspach brytyjskich, poprowadzi swój lud do walki na śmierć i życie, walki o przetrwanie narodu...

Jak to zwykle w dobrej powieści historycznej bywa, w królewskie losy Alfreda Wielkiego autor zręcznie wplótł przygody i przeżycia bohatera fikcyjnego. Jest nim Uhtred, syn wielmoży z północnej Northumbrii, który jako 9-letni chłopiec w zawierusze bitewnej zostaje uprowadzony przez legendarnego wikińskiego woja Ragnara. Nie do końca wiadomo, dlaczego oszczędził on życie chłopca. Może przypominał mu jego własnego syna będącego w podobnym wieku? Albo liczył na sowity okup? A może chciał zatrzymać przy sobie jakieś „tubylcze” dziecko, aby później wykorzystać je jako szpiega? W każdym razie mały Uhtred (urodzony w chrześcijańskiej rodzinie) wychowuje się wśród pogan, przejmuje ich wiarę, zwyczaje i sposób życia. Jarl Ragnar staje się jego przybranym ojcem. Jednak gdzieś w głębi duszy chłopiec czuje, że jest kimś innym.

Było dla mnie oczywiste, że kiedy Uhtred dorośnie, przyjdzie mu dokonać trudnego wyboru. Na próżno przewracałam kolejne kartki w oczekiwaniu na przełom. Mimo że Uhtred przekształca się w mężczyznę, w dalszym ciągu pozostaje niedojrzałym, ograniczonym, egocentrycznym zabijaką. Oszukuje i kłamie, jeśli przynosi mu to korzyści. Naukę czytania i pisania uważa za coś głupiego i niepotrzebnego. Brutalny i niezdolny do jakiejkolwiek refleksji, niepoczuwający się do lojalności ani wobec Duńczyków, ani wobec swoich rodaków, na których stronę przechodzi - nie wzbudza we mnie sympatii.

Na poczatku podejrzewałam, że Bernard Cornwell stosuje pewnego rodzaju zabieg literacki, niby to wczuwając się w sposób myślenia ludzi tamtej epoki. W końcu zasady pogańskich wikingów mogły młodemu bohaterowi zaimponować. Byly proste i klarowne; podobne do kodeksu sycylijskiej mafii z jego brutalnym prawem pięści. Ten, kto silniejszy, wygrywa, a ten, kto wygrywa, ma prawo robić wszystko, czyli także zabijać, rabować i niszczyć. Najcenniejsze wartości to siła fizyczna, odwaga i przebiegłość na polu walki. Religia chrześcijańska ze swoim miłosierdziem, pokorną modlitwą, poczuciem grzeszności i niedoskonałości musiała być w oczach wikingów, a więc także i wśród nich wychowanego Uhtreda, czymś żałosnym, wywołującym niezrozumienie. Jeśli nawet uznamy, że od Uhtreda szczególnej mądrości i zdolności refleksji wymagać nie można, oczekiwałabym tych przymiotów od autora. Poczułam się nieco dziwnie, kiedy zdałam sobie sprawę - właściwie już pod koniec książki - że on sam uważa swojego bohatera za „fajnego chłopaka”, kodeks wikingów za atrakcyjny, a chrześcijańskie wartości za zbiór bezsensownych zasad.

Zgadzam się, że chrześcijańscy Anglosasi bywali dokładnie tak samo barbarzyńscy jak pogańscy Nordycy, a lista grzechów popełnionych przez Kościół jest długa; hipokryzja w wielu sprawach, zachłanność na władzę i bogactwo, traktowanie pogan jak „podludzi” i szereg innych, równie nieciekawych spraw. To dobrze, że autor nie stosuje tu żadnej taryfy ulgowej. Jednak kiedy krytyka wobec chrześcijaństwa nasilała się i nasilała, aby stopniowo przejść w jawną pogardę, oczernianie, wykpiwanie, ośmieszanie, zaczęło mnie to nużyć, zwłaszcza że nie została nawet podjęta jakakolwiek próba przedstawienia racji drugiej strony. Każdy występujący w powieści duchowny to żałosny świętoszek z poczuciem winy, tchórzliwy intrygant i budzący obrzydzenie hipokryta. Do tego nudny, namolny i smętny. Nierzadko przeziębiony, z cieknącym nosem. Drżący ze strachu na polu walki. Najczęściej zajęty modlitwami, śpiewaniem psalmów i wertowaniem nudnych ksiąg typu Biblia czy żywoty świętych. Król Alfred i jego doradcy - według Cornwella - są tacy sami. Jeśli któryś z nich próbuje przekonywać naszego bohatera do swojej wiary, to robi to w sposób tak nieudolny i głupi, że wzbudza w Uthrecie (i w czytelniku też) szyderstwo i pusty śmiech. Aż kusi, aby zadać pytanie, jakimże to sposobem ci wszyscy chrześcijańscy nieudacznicy i tchórze zdołają przegonić z Anglii dzielnych wikingów?

Zdumiewa mnie, że można wpaść na pomysł napisania dobrej, opartej na rzetelnych studiach powieści historycznej, której przesłaniem wydaje się atak na chrześcijaństwo, zresztą dość niewyszukany i pozbawiony finezji. Autor pokusił się nawet o diagnozę przyczyn upadku starożytnego Rzymu, jakby mimochodem wplatając wypowiedź, że wszystko szło dobrze, Rzym był potężny i podbijał cały świat aż do czasu, kiedy zawładnęli nim chrześcijanie, co spowodowało wiadome skutki. Propagowanie poglądu, że system wartości wikingów, tych najbrutalniejszych, najbardziej krwawych rozbójników w dziejach historii, używających przemocy i terroru, jest „cool”, budzi we mnie raczej złe skojarzenia.

Są już następne części cyklu. Lada chwila pojawią się również na naszym, polskim rynku. Czy należy liczyć, że w przyszłości bohater Bernarda Cornwella się zreflektuje? Albo może raczej - czy zreflektuje się autor? Szczerze wątpię. Opakował on swoją „antychrześcijańską krucjatę” w tak atrakcyjną formę, aby dotarła do jak największej liczby czytelników. Doskonale mu się to udało, co widać po nakładach jego książek oraz ich promocji w środkach masowego przekazu.

Za formę „Ostatnie królestwo” zasługuje na ocenę 6. Za propagowane treści daję 0.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8265
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: ellsworth 29.04.2011 08:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Wyspy brytyjskie, koniec ... | norge
[Ciach] Dyskutujemy o książkach a nie o czytelnikach! [/ciach] Admin
Użytkownik: Marylek 29.04.2011 09:50 napisał(a):
Odpowiedź na: [Ciach] Dyskutujemy o ks... | ellsworth
Coraz bardziej zaciekawia mnie ta kisążka. Nie ma to jak dobra reklama! ;)
Na pewno ją przeczytam.
Użytkownik: norge 29.04.2011 13:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Coraz bardziej zaciekawia... | Marylek
Tak, Marylku, myślę że nieźle tę książkę zareklamowałam :))) Mam ochotę również zaznaczyć, że byłam jedną z pierwszych osób, które "Ostatnie królestwo" przeczytały, oceniły w BN i napisały recenzję. Oczywiście jest ona w najwyższym stopniu subiektywna, ale tak właśnie tę powieść odebrałam.
Oczywiście zachęcam do lektury.
Użytkownik: Marylek 29.04.2011 14:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, Marylku, myślę że ni... | norge
I pomimo wszystkich zastrzeżeń oceniłaś na 4, która to ocena jest najniższą wystawioną książce dotychczas. :)
Użytkownik: norge 29.04.2011 12:39 napisał(a):
Odpowiedź na: [Ciach] Dyskutujemy o ks... | ellsworth
Pierwsze zdanie w twoim komentarzu jest obraźliwe, gdyż odnosi się nie do książki, nie do mojej recenzji, ale bezpośrednio do mnie. Stwierdzenie, że to, co napisałam jest objawem mojej paranoi (do tego poważnej, więc jak rozumiem nadającej się właściwie do leczenia) zniechęca mnie do dalszej dyskusji z tobą.
Użytkownik: Falcon64 06.10.2011 01:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Pierwsze zdanie w twoim k... | norge
Dopiero Twoja recenzja rzuciła mi trochę światła na rozbieżności w ocenach. Dziwiło mnie, że przy większości peanów pochwalnych, znalazłem i taką: http://anhelli-anhelli.blogspot.com/search?q=cornwell.
Zgadzasz się z nią, czy jest ona przesadzona?
Użytkownik: Falcon64 06.10.2011 01:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Dopiero Twoja recenzja rz... | Falcon64
powinienem dodać, że recenzja dotyczy innej książki tego autora, ale pewne cechy charakterystyczne mogą się powielać (!?)
Użytkownik: norge 28.10.2011 14:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Dopiero Twoja recenzja rz... | Falcon64
Nie odpowiadam na pytanie bezpośrednio, ale o moich odczuciach odnośnie powieści historycznych Bernarda Cornwella napisałam tutaj Wrażenia z lektury.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: