Dodany: 03.11.2006 18:44|Autor: misiak297

Izraelska "Pani Bovary"(?)


Określenie powieści Amosa Oza w ten sposób zachęciło mnie do sięgnięcia po nią. Bardzo wysoko bowiem cenię sobie Flaubertowski pierwowzór.

Cóż, mylne bywają czasem noty wydawców. W zasadzie "Mój Michał" niewiele ma wspólnego z wielką powieścią realistyczną z początku dziewiętnastego wieku. Niemniej to nie stawia książki Oza na straconej pozycji.

Narratorką jest Hanna Greenbaum-Gonen - żona popularnego geologa. Z jej ust poznajemy losy jej i Michała - od momentu, kiedy szczęśliwy przypadek splątał je ze sobą, aż po moment, gdy są już małżeństwem z dziesięcioletnim stażem. Czy to jest romans? Nie, takie określenie byłoby niesprawiedliwe. Nie ma tu nic ze sztampowego harlequina.

Dla mnie głównym atutem tej książki jest połączenie historii prawdziwej do bólu z pewnym nienachalnym kunsztem wykonawczym. Opis realnego życia - wszystkiego, począwszy od emocji, uczuć bohaterów, ich samych, skończywszy na sprzętach w ich domu... Podczas lektury ma się wrażenie, jakby to wszystko rozgrywało się gdzieś obok, takie jest typowe. Ciekawy dodatek stanowi fakt, że rzecz ma miejsce w Jerozolimie, a Autor buduje jej klimat przede wszystkim w oniryczno-retrospekcyjnych wizjach narratorki.

W "Pani Bovary" dość szybko skończyło się szczęśliwe małżeńskie pożycie - Emma znudziła się mężem. Jednak u Oza jest inaczej - miłość Hanny i Michała wciąż się przeobraża. Od wielkich namiętności, przez wzajemną niechęć, pomoc, erotyczne uniesienia i szczere przywiązanie. Czy tak się nie dzieje w życiu? Oklaski należą się również Autorowi za unikanie czarno-białości w kreowaniu postaci. Wzmaga to ich realizm.

Dlaczego potraktowałem "Mojego Michała" piątką zamiast szóstką, skoro wyrażam się o nim w samych superlatywach? Jest parę powodów. Po prostu nie powalił mnie na kolana - nie przez jakieś niedociągnięcia. Jest starą prawdą, że niektóre lektury pozostawiają w nas trwalszy ślad, inne nie. Osobne gromy należą się tłumaczce za jej pracę. Jestem wyczulony na powtórzenia w tekście, a w "Moim Michale" w sąsiednich zdaniach zbyt często pojawia się wyraz "się" czy czasownik "być" w różnych odmianach, żeby pozostać niezauważonym. Dodatkowo tłumaczka używa na przykład formy "Michała przyjaciółka była wysoka" 1) zamiast "przyjaciółka Michała była wysoka". Przekład jest z angielskiego, więc nietrudno znaleźć przyczynę (Michael's friend). Szczytem natomiast jest dla mnie wyrażenie "[jej] twarz przypominała twarz zrzędnego starca"(2). A przecież wystarczy sięgnąć do słownika synonimów i zastąpić tę nieszczęsną "twarz" choćby obliczem! Chyba jako Czytelnik nie wymagam za dużo, prawda? Tylko trochę różnorodności, aby wciągający język był bogatszy!

Generalnie rzecz ujmując, polecam. Choć to Flaubertowska "Pani Bovary" dostała u mnie szóstkę.


---
(1) Amos Oz, "Mój Michał", z ang. przeł. Urszula Łada-Zabłocka, wyd. Czytelnik, Warszawa 1991, str. 30.
(2) Tamże, str. 227.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4489
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: --- 05.11.2006 23:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Określenie powieści Amosa... | misiak297
komentarz usunięty
Użytkownik: misiak297 05.11.2006 23:54 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Dziękuję.

Powiedzmy tak: około 70% całej książki koncentruje się na przeżyciach głównej bohaterki o kolejach małżeństwa. Jednak te 30% to właśnie problemy społeczne - nie można tego odmówić. Możemy również śledzić smutne koleje losów sąsiadów, rodziców i ciotek państwa Goen. Jeśli idzie o wojnę, stanowi zaledwie jeden z epizodów i to już bliżej końca. Jednak wyczuwalny jest klimat Jerozolimy, Autor wprowadza go czasem nawet zbyt nachalnie.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: