"Róża" - Iwaszkiewicz w krzywym zwierciadle
W opowiadaniu "Róża" Jarosław Iwaszkiewicz prezentuje się tak, jakby drwił z samego siebie, a zwłaszcza ze swojej twórczości. Czy dla wielbicieli jego wspaniałych opowiadań nie jest to jakaś forma kuksańca? Jakiejś okrutnej zabawy z Czytelnikiem? Skąd! Trzeba tylko mieć właściwe podejście.
Utwór "Róża" jest karykaturalny - zrozumiałem to dopiero przy ponownej lekturze tego opowiadania, które mimo wszystko bardzo lubię. Wszystko w nim jest na opak w stosunku do klasycznych założeń prozy Autora. Pierwsza nietypowość - akcja dzieje się niezwykle szybko: nowy akapit zwiastuje zwykle kolejne wydarzenie. Tutaj nic się nie ciągnie, brakuje tego wspaniałego smaku refleksji i zadumy, jaki Iwaszkiewicz potrafi wytworzyć na kartach swych dzieł.
Druga sprawa - opisy przyrody, które zwykle u niego stanowią kwintesencję form prozatorskich. Współgrają one z emocjami bohaterów, nadają tekstowi specyficzny klimat, który pozwala wczuć się w jego ducha. W "Róży" jest zgoła inaczej. Przyroda jest sztuczna jak tandetna dekoracja teatralna, z której schodzi farba, po prostu ociera się o kicz. Niedociągnięcie, a może celowy zamiar? Raczej to drugie. Zjawisko, o którym piszę, widoczne jest na przykład w tym fragmencie:
"Między wsią, a łąkami ciągnęła się stara grobla zielona, ze ścieżką pośrodku. Przypomniała sobie Róża, że tędy chadzała przed dwunastu laty. I przedtem także biegała tutaj jako mała dziewczynka"(1).
Każdy, kto zetknął się już wcześniej z Iwaszkiewiczem przyzna, że takie uproszczenie jest u niego zupełnie niespotykane.
Na osobną uwagę zasługują też postaci. Często Autor czynił bohaterami swoich prac literackich ludzi prostych, ale posiadających pewne życie wewnętrzne, rozterki egzystencjalne, problemy uczuciowe... Ponadto posługiwali się oni urokliwym, dziś już w zasadzie nieużywanym, choć zrozumiałym językiem - po prostu jakby osiadł na nim kurz. W "Róży" znów mamy odwrócenie. Bohaterowie rażą swoim prostactwem, schematycznym myśleniem, a w dodatku dialogi zostały zupełnie pozbawione głębi.
Trochę na temat fabuły. Po kilkunastu latach ciężkiej pracy w Warszawie wraca do rodzinnej Zagródki Róża. "Wielkomiejskie" doświadczenia ją zmieniły - stała się poważna i dumna - niemniej pozostała tylko podstarzałą starą panną. Jednak w czym tu problem, skoro owa przeciętnej urody dama uzbierała dosyć pokaźny majątek? Uwierzcie mi, za te dwa tysiące złotych, śmiało mogła sobie kupić męża... i to młokosa!
Iwaszkiewicz ośmiesza tutaj również pewne konwencje. Ani Róża, ani jej narzeczony nie przypominają pary romantycznych kochanków - siedzą na ławie w izbie, pijąc piwo lub wódkę i mając za zagryzkę kiszone ogórki. Owszem - tak postępowali Romeo i Julia z Zagródki.
Myślicie, że znajdziecie tu miłosne dylematy? Skąd! Gdy dwie damy prowadzą zażarty spór o swego oblubieńca, ten zachwyca się swoim eleganckim garniturem. Czy szczęśliwi młodzi będą musieli pokonać jakiekolwiek przeszkody? W żadnym razie! One rozwiążą się same! Cóż znaczy pokaźna różnica wieku wobec faktu, że panna młoda udzielała się aktywnie w warszawskim kółku różańcowym! Jakich zachowań spodziewalibyście się po porzuconej narzeczonej czy kobiecie u progu wdowieństwa? Załamywania rąk? Duża pomyłka! Ukazuje się nam również ciekawa parodia pojedynku rycerskiego.
Paradoksalnie, choć Róża nie pasuje do świata, w który znów się wtapia, nikomu to nie przeszkadza. Przecież w ręku trzyma poważny atut w postaci znacznego kapitału. Mocna głowa również nie jest tu bez znaczenia!
Jednak Iwaszkiewicz musiał i tu wtrącić jakieś trzy grosze ze swojego dawnego stylu. Ostatnia scena wzrusza swoim urokiem. Szkoda tylko, że ostatnie zdanie opowiadania, "Szczęść Boże, Różo!" burzy cały czar. Autor jeszcze raz zabawił się z Czytelnikiem.
Uważam, że wielki plus należy się wspaniałemu prozaikowi za to opowiadanie. Pokazał wszak, że ma dystans zarówno do swojej pracy artystycznej, jak i do samego siebie.
Polecam gorąco, ale tym, którzy już poznali (i pokochali) dzieła Iwaszkiewicza.
---
(1) Jarosław Iwaszkiewicz: "Róża", w: "Opowiadania 1918-1953", Spółdzielnia Wydawnicza Czytelnik, Warszawa 1954, s. 381.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.