Dodany: 24.10.2006 19:09|Autor: Krzysztof

Uśmiech i zaduma


Na małej przestrzeni stu paru stron Anatol France zmieścił uroczą i mądrą historię życia starego człowieka, zagrzebanego w zakurzonych pergaminach bibliofila. Autor potrafił tutaj oszczędnymi środkami stworzyć przekonującą i ujmującą postać bohatera powieści, człowieka, który w modlitwie dziękuje Bogu za świat i rosę, zachwyca się urodą kwiatów, a zastanawiając się nad samotnością, dochodzi do wniosku, że "zawsze znajdą się tacy, których kochać będzie można"*. Jednocześnie Sylwester Bonnard w swojej niewinności i skromności nie dostrzega wielkości swego serca i poetyckości duszy.

Los pozwala mu spotkać na swojej drodze samotnika wnuczkę kobiety, którą kiedyś kochał, sierotę, i zastąpić jej rodzinę.

Powieść napisana jest w formie pamiętnika jej bohatera, i mimo swej niewielkiej objętości mieści zadziwiająco dużo głębokich myśli i przedniego humoru, a wszystko napisane językiem zwykłym, by nie rzec potocznym.

Urzekła mnie atmosfera tej powieści, w której zaduma sąsiaduje z uśmiechem, a filozoficzne myśli ze szlachetnymi, rycerskimi odruchami serca starca, któremu wydawało się, że w piersi ma tylko zwój starego pergaminu.

Urokliwe jest tutaj spotkanie grudnia z wiosną - jak pisał autor: staruszka tyle wiedzącego o kobietach, ile wyczytał w starych księgach, z aurą roztaczaną wokół siebie przez młodą dziewczynę. Od niej mądry staruszek uczy się podstawowych prawd życia, prawd niezapisanych w pergaminach: o śmiechu dla śmiechu, bez powodu, o radości z życia. Jest w tej powieści pogodne zamyślenie, uśmiechnięta i wyrozumiała starość, i to, co mnie zawsze się podoba, a mianowicie odniesienia do starożytności i jej mitów, w których czuje się szlachetny smak źródeł naszej cywilizacji.

Lektura tej powieści jest autentycznym wytchnieniem, i to nie tylko z powodu przezabawnych scen - z tej powieści emanuje mądrość, spokój i humanitaryzm.

"Jest się na świecie po to, żeby cieszyć się dobrem i pięknem"**.


---
* Anatol France: "Zbrodnia Sylwestra Bonnard", tłum. Jan Sten, wyd. Towarzystwo Upowszechniania Czytelnictwa, Warszawa, 1996 rok, strona 74.
** Tamże, str. 111.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5559
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 7
Użytkownik: --- 25.10.2006 00:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Na małej przestrzeni stu ... | Krzysztof
komentarz usunięty
Użytkownik: Harey 26.10.2006 22:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Na małej przestrzeni stu ... | Krzysztof
Tę powieść czytałam już dosyć dawno, ale do dzisiaj pamiętam, bardziej od treści, jej atmosferę, właśnie taką, o której piszesz. Pamiętam, że odczuwałam wielki spokój przy lekturze, spokój człowieka otoczonego starymi pergaminami...
Użytkownik: Krzysztof 01.11.2006 12:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Tę powieść czytałam już d... | Harey
A czy pamiętasz, że ten spokój wychodził z tych pergaminów, emanował z Sylwestra, i rozchodził się wokół, czyniąc ludzi, z którymi Bonnard miał do czynienia, życzliwymi? To ładne zobrazowanie starej prawdy: ludzie odpowiadają ci tym, z czym do nich przychodzisz. Z dawno czytanych lektur najdłużej pamięta się właśnie atmosferę powieści. Ostatnio zauważyłem to, gdy przeglądałem jakąś listę książek, tutaj, w Biblionetce, z zamiarem uzupełnienia swojej listy książek ocenionych: okazało się, że nie pamiętałem o czym była ta czy tamta dawno czytana powieść, ale jej nastrój pamiętałem. Harey, jeśli dawno czytałaś, to może wrócisz do tej powieści? Warto.

Użytkownik: koczowniczka 29.03.2011 09:55 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy pamiętasz, że ten s... | Krzysztof
„A czy pamiętasz, że ten spokój wychodził z tych pergaminów, emanował z Sylwestra, i rozchodził się wokół, czyniąc ludzi, z którymi Bonnard miał do czynienia, życzliwymi? To ładne zobrazowanie starej prawdy: ludzie odpowiadają ci tym, z czym do nich przychodzisz”.

Ale chyba nie wszyscy stawali się życzliwi pod wpływem dobroci Sylwestra? Mam na myśli panią Préfère. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu.

Atmosfera tej powieści istotnie jest urzekająca, a bohater bardzo sympatyczny. „Zbrodnia Sylwestra Bonnard” niesie spokój, ale też refleksję, że w życiu chyba jednak nie książki są najważniejsze i że: „człowiek stworzony jest raczej do spożywania lodów niż do odszukiwania starych tekstów” :-)
Użytkownik: Krzysztof 30.03.2011 21:58 napisał(a):
Odpowiedź na: „A czy pamiętasz, że ten ... | koczowniczka
Pamiętam tę zasuszoną jędzę, pamiętam:)
Myślę, że autor umieścił taką postać w swojej powieści dla uczynienia historii bardziej prawdziwą, aby nie wszyscy byli tacy.. do rany przyłóż. Słusznie też wybrał formę skrzywienia osobowości tej postaci, ponieważ dziewiętnastowieczna moralność mieszczańska była wyjątkowo paskudna, o czym i charakterek pani Dulskiej świadczy.
A spożywanie lodów popieram jak najbardziej, zwłaszcza, gdy są to lody owocowe:)
Użytkownik: librarian 04.10.2007 05:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Na małej przestrzeni stu ... | Krzysztof
Właśnie skończyłam tę uroczą opowieść, na którą trafiłam zachęcona kocim konkursem już jakiś czas temu. Obie historie z życia Sylwestra Bonnard całkowicie mnie zauroczyły. Podzielam zdanie tych z Was, którym się ona podobała. Nazwałabym tę książkę... staroświecką, w jak najpozytywniejszym tego słowa znaczeniu.

Jest to pierwsza książka, którą w całości przeczytałam na palmie. Czytając ją w metrze, w kolejkach, w poczekalniach, jednym słowem gdzie tylko się znalazłam, w pewnym momencie uzmysłowiłam sobie kontrast pomiędzy nowoczesną formą przekazu za pomocą którego mogłam ją przeczytać, o którym Anatalowi France z pewnością się nie śniło, a niezaprzeczalną ponadczasową dobrocią i humorem emanującymi z tej historii.

Użytkownik: Krzysztof 06.10.2007 11:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie skończyłam tę uro... | librarian
Znam ten rodzaj kontrastów o jakich piszesz, i ja ich doświadczam. Różnica między treścią książki, jej atmosferą, albo i jej formą, a rzeczywistością wokół może być ogromna, i jest to jeszcze jedna zaleta książki. Bywa, że w czasie czytania książki podnosi się głowę, i patrzy wokół oszołomionym, zdziwionym spojrzeniem... Piękne chwile. Rzadko czytam książki z ekranu, ale korespondencję tylko tak. Wielu ludzi twierdzi, że prawdziwy list to ten napisany odręcznie na papierze, i ja ich rozumiem, ale jednak wolę wersję elektroniczną. Jest wygodniejsza do uporządkowania i przechowywania, także trwalsza. I zawsze mogę ją mieć przy sobie, w pamięci palma noszonego u paska spodni i dodatkowo w pendrive. Ilekroć biorę w rękę ten swój, czarne, gustowne cacko, jestem zadziwiony jego małymi rozmiarami mieszczącymi w sobie tysiące godzin spędzonych na pisaniu i czytaniu. Ileż zachwytów, zadumy, smutku, radości, także łez i uśmiechów pamięta ten pendrive do spółki z listeczkiem karty MMC palma! Wśród nich są i słowa o tej cieplutkiej książeczce Anatola France.
Pozdrowienia, Librarianko Wcale Nie:)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: