Dodany: 12.10.2006 02:08|Autor: exilvia
Nie!
Pierwszym moim zetknięciem z twórczością Imre Kertésza był "Los utracony". Bohater tej powieści to nastoletni chłopiec, który, niczego nieświadomy, trafia do Oświęcimia, stamtąd do Buchenwaldu i dalej, do mniejszego obozu pracy w Niemczech. Wypowiada on tam słowa, od których nie mogłam się długo uwolnić. Na widok Buchenwaldu mówi: "Chciałoby się jeszcze pożyć w tym pięknym obozie koncentracyjnym"[1]. Po powrocie na Węgry chłopak próbuje żyć dalej, normalnym trybem, przekonuje sam siebie i dziennikarza, który chce z nim rozmawiać o koszmarze obozów, że to, co przeżył, było czymś zwyczajnym, nad czym można przejść do porządku dziennego. To wstrząsające słowa.
"Kadysz za nienarodzone dziecko" to trzecia część trylogii, na którą składają się jeszcze wspomniany wyżej "Los utracony" i "Fiasko". Kadysz to żydowska modlitwa za zmarłych. Główny bohater powieści prowadzi monolog, który kieruje ku swojemu nienarodzonemu dziecku. Wyjaśnia w nim, dlaczego, na propozycję swojej żony, która chciała urodzić dziecko, mające być dopełnieniem ich życia, on powiedział stanowcze "Nie!". To "Nie!" powtórzone jest wiele razy, jego siła jest niezachwiana. Bohater się nie waha, on wie, że nie chce sprowadzić dziecka na ten świat.
Bohater nie chce płodzić potomka nie z egoizmu, tylko dlatego, żeby go uchronić przed złem, które czeka na każdego człowieka na tym świecie. Sam bohater jako człowiek, Żyd, który przeżył Oświęcim, zaznał tyle cierpienia i bólu, że chce tego oszczędzić swojemu nienarodzonemu dziecku. Poza tym - "»Nie!« - nigdy nie zechcę być ojcem, losem i bogiem innego człowieka" oraz "»Nie!« - nigdy nie spotka żadnego dziecka to, co mnie spotkało, dzieciństwo"[2] - mówi bohater. Ta książka to także rozliczenie z żydowską tożsamością narratora. On, tak samo jak jego żona, nie czuje się Żydem - nie jest religijny, nie zna kultury Żydów - tak naprawdę niewiele ma z nimi wspólnego. A jednak jest Żydem i to wyznacza koleje jego losu. Losu, który chce uciąć, który chce zakończyć swoim istnieniem, nie powołując do życia swojego następcy, nie unieśmiertelniając się w potomku.
Wstrząsnęła mną notka na okładce wydania z 2003 roku. Niejaki Thomas Schmidt z "Die Zeit" pisze: "Bohater Kertésza to człowiek nieustępujący ani na krok, po Oświęcimiu konsekwentnie uchylający się przed normalnością; a jednocześnie - żałosny egoista, który rozkoszuje się upadkiem, wykorzystuje Oświęcim jako wymówkę, nie chcąc sprostać wymaganiom życia"[3]. Ta wypowiedź to jakieś koszmarne nieporozumienie. Jeśli dla kogoś, tak jak dla bohatera pierwszej części trylogii Kertésza, normalnością może być rzeczywsitość obozu zagłady czy obozu koncentracyjnego, to jak można powiedzieć, że ktoś, kto przeżył Oświęcim, jest żałosnym egoistą? Nie rozumiem, dlaczego umieszczono tę wypowiedź na okładce. Czy to rodzaj prowokacji?
Jest to powieść trudna, bo jej temat jest bolesny. Napisana w postaci monologu, który chwilami zostaje przerwany, jakby dla złapania oddechu. Nie czyta się jej łatwo i przyjemnie. Niemniej to bardzo dobra literatura. Lecz to, niestety, nie tylko literatura, to czyjeś życie.
---
[1] Imre Kertész, "Los utracony", przeł. Krystyna Pisarska, wyd. WAB, Warszawa 2002, s. 192.
[2] Imre Kertész, "Kadysz za nienarodzone dziecko", przeł. Elżbieta Sobolewska, wyd. WAB, Warszawa 2003, s. 118.
[3] Imre Kertész, "Kadysz za nienarodzone dziecko", wyd. WAB, Warszawa 2003; nota z okładki.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.