Dodany: 11.07.2006 01:00|Autor: Smutny

Ogólne> Offtopic

Gruntowne wykształcenie rodaka czyli matura 2006


Zależnie od regionu egzaminu dojrzałości nie zdało od 18 do 27 proc. uczniów. Najsłabiej wypadli abiturienci w woj. opolskim (maturę zdało tylko 73,5 proc. z nich) i dolnośląskim (74,9 proc.); najlepiej w woj. małopolskim (82,3 proc.) i łódzkim (81,4 proc.).
Tu nic nie trzeba dodawać - nie wierzę, że wina jest tylko po stronie uczniów!!! Pozostaje pytanie o program, o maturę, poziom nauczycieli,prowadzenia lekcji(za moich czasów beznadziejny) i wreszcie o uczniów! Są tak straszni czy po prostu nauczyciele nie potrafią się znaleźć w nowej rzeczywistości?
Wyświetleń: 32618
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 164
Użytkownik: joanna.syrenka 11.07.2006 02:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Zależnie od regionu egzam... | Smutny
Smutny, jeśli wszystko będziesz zwalał na nauczycieli to osobiście ukręcę Ci głowę... :]
Nauczyciele otrzymują określony program, podstawę programową i masę innych instrukcji. Generalnie są w tej chwili bardziej zajęci kombinowaniem, jak jeszcze skuteczniej pajacować przed klasą (to się nazywa "ciekawe prowadzenie lekcji") i niestety ta tendencja zaowocowała przerostem formy nad treścią. Tzn. tak skupiono się nad sposobami podawania wiedzy (żeby broń Boże nie urazić delikatnej psychiki biednego ucznia), że kompletnie zapomniano o istocie przekazywania tejże.
Więc chciałam Ci powiedzieć, że to "beznadziejne" Twoim zdaniem prowadzenie lekcji odznaczało się o wiele lepszym wynikiem na maturach.

Oczywiście - to nie jedyna przyczyna tak kiepskich wyników. Jest masa innych. Bardziej groźnych. Uczniowie jak nigdy wcześniej podzielili się na dwie skrajne grupy - nieliczni geniusze, niesamowicie oczytani, laureaci olimpiad i konkursów, władający kilkoma czasem językami, o wielu ciekawych zainteresowaniach - kontra zdecydowana większość kompletnie nieprzystosowanych społecznie jednostek, traktujących szkołę jako dopust Boży (któż z nas jej tak nie traktował? Ale mimo wszystko człowiek się chociaż trochę starał...), chowających się w każdej "stresowej" sytuacji za plecami zapatrzonych w nich rodzicieli...
Plus dość spora grupa odbiegających od jednego i drugiego schematu, czyli "wolnomyśliciele" - inteligentni, ale przeraźliwie leniwi (ale jestem pewna, ze w ostatecznym rozrachunku ci akurat zdali maturę - pamiętam po sobie:P)

Kiedyś ten drugi typ uczniów należał do przeraźliwej mniejszości - aktualnie mniej więcej 2/3 uczniów.

No i jeszcze chciałam zapytać - przedwojenny i - co by nie powiedzieć - wczesno-PRLowski system nauczania był cokolwiek toporny i siermiężny (zwł. ten drugi) i bardzo męczący w mniemaniu uczniów. Ale jakby nie było - dzisiejszym uczniom DALEKO do takiego poziomu wiedzy, jakie reprezentują starsze pokolenia...
Czy naprawdę musimy stać się społeczeństwem antyinteligentów, li i jedynie przez bezstresowe wychowanie i katastrofalny spadek poziomu nauczania (tj. ilości materiału), byle tylko pierwszy lepszy uczeń nie spocił się przy mysleniu?
Użytkownik: juka 11.07.2006 09:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Smutny, jeśli wszystko bę... | joanna.syrenka
Zwróćcie też uwagę, ilu uczniów w ogóle podchodzi teraz do matury (bo uczy się w technikach lub liceach), a jak to było kiedyś. Ilu uczniów chodzi do zawodówek, gdzie matury nie ma? Znikoma część. Tendencje (i założenia resortu edukacji) są takie, że zdecydowana większość (nie pamiętam teraz, ile procent, ale dużo) powinna zdobyć średnie wykształcenie. Jednak okazuje się, że to średnie wykształcenie nie jest dla każdego. I nie ma co zwalać na nową maturę, bo ta, przynajmniej z polskiego, jest wg mnie łatwiejsza od starej, aczkolwiek bazuje przede wszystkim na inteligencji ucznia. Nie winiłabym za wszystko nauczycieli, choć oczywiście wielu nie powinno pracować tam, gdzie pracuje (delikatnie mówiąc), ale jeśli np. uczniowie, którzy mają u mnie w gimnazjum dopuszczający z polskiego idą do liceum i są tam przyjmowani z otwartymi ramionami, bo brakuje klas, to ja naprawdę szczerze współczuję nauczycielowi mającemu ich przygotować do matury.
Użytkownik: Natii 12.07.2006 15:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Zwróćcie też uwagę, ilu u... | juka
Juka, sama matura z polskiego może i nie jest taka trudna, ale ten model czyni ją o wiele trudniejszą od starej. Kiedyś nauczyciel oceniał to, co uczeń napisał - dziś ocenia, czy napisał zgodnie z odgórnym modelem, co jest całkowicie nietrafionym pomysłem.
Użytkownik: juka 13.07.2006 09:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Juka, sama matura z polsk... | Natii
Czy trudniejsza? Tu bym dyskutowała. Zależy, co kto uważa za trudne. Nowa matura na pewno wymaga więcej umiejętności, myślenia, inteligencji, a mniej wiedzy. Zauważ, że stara matura oprócz pisemnej pracy składała sie z matury ustnej i zakres materiału obejmował całą historię literatury plus naukę o języku. Na pewno trzeba było opanować więcej wiedzy niż dziś, kiedy głównie bazuje się na tym, co w tekście. Pytanie, co jest łatwiejsze, pozostaje otwarte...
Użytkownik: Natii 13.07.2006 14:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy trudniejsza? Tu bym d... | juka
>kiedy głównie bazuje się na tym, co w tekście

Fakt, pierwsza część to analiza tekstu. Ale druga to już wypracowanie i choć w arkuszu znajdowały się fragmenty utworów, to były to zaledwie zalążki, ponieważ trzeba się było odwołać do całości i jeszcze pewnych nawiązań. Zresztą, możesz to sprawdzić, arkusze są dostępne na CKE. Zaś wypracowanie na maturze rozszerzonej - mimo że to częściowo także analiza fragmentów - wymagało naprawdę dużej wiedzy. Tak mi się wydaje. :-)
Użytkownik: villena 13.07.2006 14:23 napisał(a):
Odpowiedź na: >kiedy głównie bazuje ... | Natii
Na pewno tak stara, jak i nowa matura wymagała i wiedzy i inteligencji. Mnie się nowa wydaje łatwiejsza - bo pisałam starą :) Tym, którzy piszą nową pewno wydaje się odwrotnie. Żeby mieć lepsze podstawy do porównywania – zajrzyj tu: http://miasta.gazeta.pl/krakow/1,35803,1280557.htm​l. Masz przekrój tematów maturalnych od 1990 roku. Ja pisałam w 1993 i za nic nie umiem sobie przypomnieć, który z tych tematów wybrałam :)
Użytkownik: Natii 13.07.2006 15:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Na pewno tak stara, jak i... | villena
W tym roku wypracowanie podstawowe wydawało mi się o wiele łatwiejsze, niż rozszerzone, a mimo to z rozszerzonego dostałam więcej punktów i nie mam pojęcia, jak to możliwe. Ale cieszę się oczywiście. :-) Co do tematów z 1993 - niezbyt łatwe, choć dwa pierwsze wydają mi się całkiem przyjmne. No ja pamiętam swój temat, o "Chłopach" pisałam, a potem o powstaniu warszawskim. Ale to było w tym roku. :)
Użytkownik: villena 13.07.2006 09:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Juka, sama matura z polsk... | Natii
W zasadzie kiedyś sporo zależało od oceniającego nauczyciela. Nie trzeba było wprawdzie trafiać w „odgórny model”, ale za to często – w gusta i poglądy nauczyciela. U nas wyglądało to trochę jak ocenianie bardzo dużego wypracowania – nauczyciel miał już pogląd na to, czy uczeń jest dobry czy nie, i tym których lubił był stanie zawyżyć ocenę, i odwrotnie – jeśli ktoś miał u nauczyciela z jakiegoś powodu „przechlapane” mogło to mieć wpływ na ocenę z matury.
Użytkownik: Hypnos 11.07.2006 10:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Smutny, jeśli wszystko bę... | joanna.syrenka
Całkowicie się z Tobą zgadzam syrenko. Liceum skończyłem rok temu, ale dobrze pamiętam część moich kolegów czy koleżanek, którzy praktycznie się nie uczyli, liczyli tylko na to, że uda im się ściągnąć, w myśl zasady "jakoś to będzie". Identycznie rzecz się miała z lekturami zadanymi do przeczytania. Osoby, które je przeczytały można wymienić na palcach jdnej ręki, a reszta korzystała albo z opracowań albo wogóle nie czytała. Przyznaję bez bicia, że też nie przepaałem za wszystkimi przedmiotami, ale zawsze jakoś się mobilizowałem przed sprawdzianami (wg twojego podziału można mnie zaliczyć do wolnomyślicieli). Gdy przyszły wyniki matur nie było zaskoczeniem, że ci "luzacy" oblali bądź ledwo zaliczyli.
Moim zdaniem nie należy za wszystko obwiniać nauczycieli. Trochę nauki nikomu by nie zaszkodziło, a i wyniki byłyby lepsze.
Użytkownik: joanna.syrenka 11.07.2006 13:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Całkowicie się z Tobą zga... | Hypnos
A znasz kogoś, kto przepadał za wszystkimi przedmiotami?? :D Nie znosiłam się uczyć przedmiotów ścisłych, biologii i języków obcych, więc je sobie darowałam, oczywiście licząc sie z kiepską oceną. Uczyłam się tego, co lubiłam ;) No, a na maturze miałam same czwórki i piątki.

Acha.
Jeszcze coś.
Kiedy nową maturę dopiero wprowadzano i w gazetach wydrukowano pierwszy próbny test z polskiego, rozwiązywała go m.in. moja promotorka, powazna pani profesor filologii polskiej, znana metodyczka, autorka wielu podręczników szkolnych.
Po podliczeniu punktów okazało się, że zdała na... mierny...
Jej pierwszym wnioskiem było zbyt mało czasu na rozwiązanie tego testu maturalnego. Drugi - kompletny groch z kapustą, pomieszanie z poplątanym, nieprecyzyjne polecenia itp.
No i trzeci koronny argument - jak maturę z polskiego można pisać wg KLUCZA??? Przecież to przeczy wogóle jakiejś idei nauk humanistycznych ;)

Dlatego uważam, ze wyniki matur - pomijajac juz podejście uczniów, o czym napisałam wyżej, mogą być krzywdzące ze względu na złe ułożenie testu. Choć z drugiej strony ten próg punktowy, czy tam procentowy, żeby wogole zdać, jest tak NISKI, że generalnie bardziej "kumatemu" uczniowi nie powinno sprawić to problemu.
Użytkownik: juka 11.07.2006 13:39 napisał(a):
Odpowiedź na: A znasz kogoś, kto przepa... | joanna.syrenka
Zgadzam się, że nowa matura w przypadku języka polskiego się nie sprawdza, może nowa formuła jest lepsza w przypadku np. biologii czy fizyki, nie wiem, nie znam się na tym. Stara formuła na pewno dawała większe pole do popisu prawdziwym humanistom (mam na myśli egzamin z polskiego, oczywiście). Co do kiepskich wyników tych pierwszych, próbnych "gazetowych" matur to trzeba zauważyć, że jednak nowa matura wymaga nieco innych umiejętności, sposobu myślenia. Z całym szacunkiem dla Twojej pani profesor, jej wiedzy i umiejętności, to na pewno nie była przyzwyczajona do rozwiązywania testów tego typu. Pierwsze próby egzaminacyjne w gimnazjum też wypadły fatalnie, bo uczniowie nie byli przyzwyczajeni do takich testów, to było coś nowego. Teraz ćwiczą to na okrągło i jest coraz lepiej, pewnie tak też będzie z maturą. Mnie jednak, jako polonistce jest przykro, że edukacja humanistyczna coraz bardziej ogranicza się do tłuczenia testów, bo to się teraz liczy najbardziej. Chciałabym powrotu do starej matury, ewentualnie modyfikacji tej nowej, bo np.taka ustna z polskiego w obecnej formie jest dla mnie kompletnie bezsensowna.
Użytkownik: joanna.syrenka 11.07.2006 13:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się, że nowa matu... | juka
Gorzej. Ów pani profesor nie znając jeszcze formuły nowej matury (tzn ogólna formuła była znana, ale nikt nie widział przykładowego testu) musiała napisac podręcznik do j. polskiego dla licealistów. Wyobrażasz sobie? Układać podręcznik właściwie nie wiedząc czego spodziewać się po egzaminie maturalnym?
Ta obecna forma matury jest beznadziejna. Co prawda ja nie zamierzam pchać się do szkoły, ale poloniści powinni zaproponować jakąs alternatywę i zmienić ten paskudny egzamin w coś bardziej przejrzystego i logicznego.
Użytkownik: marisa 12.07.2006 00:58 napisał(a):
Odpowiedź na: A znasz kogoś, kto przepa... | joanna.syrenka
A ja znam filolożkę, uczy w liceum, ale również w wyższej uczelni, która córce napisała kilka wypracowań w klasie maturalnej. Wypadła bardzo słabiutko. Śmiałyśmy się z tego, ale ona była zatrwożona co dalej z córką. Poradziła sobie mimo pomocy matki. Z resztą Twoich spostrzeżeń zgadzam się, Syrenko!!!
Użytkownik: Maxim212 11.07.2006 14:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Smutny, jeśli wszystko bę... | joanna.syrenka
Moja Babcia bardzo zżymała się nad wycofaniem z matury łaciny i greki klasycznej, ja dostaję szału gdy widzę poziom nauczania matematyki. Moje wnuki będą przeżywały ogromny stres egzaminacyjny, bo na maturze podstawowym wymaganiem będzie przeczytanie na głos dwóch linijek tekstu z „Pierwszej czytanki”...
Tak przedstawia się teraźniejszy poziom nauczania. Uczymy źle, bez ładu i składu. Wiedza jest bardzo powierzchowna. Wprowadzone, całkowicie bez przygotowania, gimnazjum obniżyło poziom wiedzy tak haniebnie, że słowa jakie się cisną na usta są bardzo niesłownikowe. Z takiego obrotu sprawy cieszyłby się niejeden polakożerca. Wspominałem już kilkakrotnie, że za idiotyczną reformę oświaty udusiłbym winowajcę bez mrugnięcia okiem. Wymyślono i wprowadzono różne zaświadczenia o jakichś tam dysortografiach, dysgrafiach, dyskalkuliach tylko po to, aby chronić leni patentowanych przed pracą. Wiele lat temu posmakowałem trochę szkoły radzieckiej (a co, nie wolno?) i z perspektywy czasu widzę, że ich ówczesne metody nauczania i wysokie wymagania dały dobry efekt. U nas od wielu lat panuje moda na zanik nauczania.
......
Uczeń na początku nauczania musi mieć jedno prawo: DO OBOWIĄZKÓW i do niczego więcej... Nauczyciel musi umieć przekazać wiedzę, a sami wiecie, że od lat obowiązuje selekcja negatywna. Bardzo niewielu dzisiejszych belfrów powinno mieć prawo do uczenia innych. Nie chcę się rozpisywać i powtarzać to co już kiedyś na forum Bnetki powiedziałem. Zobaczcie sami: dziś króluje miernota i bylejakość. Normą, z czasem, ma być pisanie bez zachowania polskich znaków diakrytycznych, normą ma być brak ortografii. Przecież liczy się tylko treść, a nie jakość pisania. To ze treść bez zachowania ortografii jest nieczytelna, jakoś nikt nie widzi... Wstyd!

Kuratoria bardzo dbają o bezstresowe nauczanie poprzez wściekłe ataki na tych nielicznych nauczycieli, którzy wymagają. Dyrekcje szkół popełniają ten sam błąd co Kuratoria i koło się zamyka. Gdy wprowadzano, przy dźwęku fanfar, reformę oświatową, głosy krytyki bagatelizowano. Pomijano milczeniem wszelkie argumenty jakie wytaczano przeciwko reformie. Teraz okazało się po raz kolejny, że te kasandryczne wizje spełniają się w całej rozciągłości...
Pozdrawiam nielicznych uczciwych nauczycieli.
Użytkownik: trylo 11.07.2006 16:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Moja Babcia bardzo zżymał... | Maxim212
Chciałbym tu poruszyć jeszcze jeden problem, związany z poziomem wykształcenia absolwentów szkół średnich. Otóż jedną z przyczyn jest upadek wartości moralnych w środowisku młodzieży. Wielu uczniów techników i liceów jest zdegenerowana, nierzadko są to już przestępcy. W wielu przypadkach nauczyciele przepuszczają po prostu takich uczniów do następnej klasy, żeby nie mieć problemów - może być to np. zniszczony w odwecie samochód, a i przypadki pobić nauczycieli również nie należą do rzadkości. Dla świętego spokoju i własnego bezpieczeństwa nauczyciele często rezygnują z pedagogicznego podejścia do młodzieży - po prostu szkoda nerwów i zdrowia, skoro i tak wiedza nie imponuje młodzieży a pensje są nierzadko symboliczne. W związku z tym wielu nauczycieli po prostu "odbębnia" swoje, a co się stanie z uczniami - to już ich nie interesuje. Skoro nie chcieli się uczyć - ich strata. Jeśli nauczyciel wymaga od ucznia, żeby bardziej przykładał się do nauki, to taki uczeń skarży się rodzicom. Rodzice przychodzą ze skargą do dyrektora szkoły, że nauczyciel prześladuje ich dziecko, stawia słabe oceny. Dyrektor wzywa potem takiego nauczyciela na "dywanik", upomina go, "że nie życzy sobie skarg rodziców", "że reputacja szkoły" i takie tam. I dlatego właśnie w szkołach króluje miernota i bylejakość. A młodzież na lekcjach zachowuje się obscenicznie, nie słucha poleceń - za to chętnie muzykę z przenośnych odtwarzaczy, prowadzi "ciekawe" dyskusje - ale przez telefony komórkowe, swoje opinie wyraża wulgarnym slangiem... Uczniowie nie mają już żadnych obowiązków - tylko prawa. Nie rozumieją tylko, że obowiązek nauki jest przecież dla nich najważniejszym prawem, z którego jednak korzystają niechętnie.

Mam okazję zaobserwować już u młodych studentów zanik umiejętności poprawnego pisania. Owszem, zjawiają się tzw. "dyslektycy" ale też są tacy, którzy nie stosują podczas pisania polskich znaków diakrytycznych (no, bo ogonek przy ą, to już strata czasu i energii). Często nie przykładają się do wyraźnego pisania, co utrudnia odczytanie i zrozumienie treści. Jak w takim razie oceniać wiedzę, skoro nie można odczytać treści napisanego sprawdzianu, a czasem zdarza się, że ta treść jest niegramatyczna, niestylistyczna a nawet nielogiczna? Wniosek: ludziom brakuje po prostu elementarnego wykształcenia. Chcą zdobywać zaawansowana wiedzę, a brak im podstawowej - bo umiejętność pisania jest przecież taką. Uważam, że duży wpływ ma na to również rozwój technologiczny (niestety). W zasadzie już nawet dzieci w dzisiejszych czasach częściej używają klawiatury, niż długopisu. Tylko czekać, aż powstaną muzea, w których takie przybory jak: długopisy, pióra, ołówki czy kredki, cyrkle, linijki - będą wystawiane jako eksponaty z niedalekiej jeszcze przeszłości.
Użytkownik: Maxim212 11.07.2006 18:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałbym tu poruszyć jes... | trylo
Piszesz "Tylko czekać, aż powstaną muzea, w których takie przybory jak: długopisy, pióra, ołówki czy kredki, cyrkle, linijki - będą wystawiane jako eksponaty z niedalekiej jeszcze przeszłości.", a ja dokładam jeszcze: po kraju będziemy obwozić, w charaketrze dziwoląga, ostatniego Polaka, który zna tabliczkę mnożenia...
Użytkownik: trylo 11.07.2006 19:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Piszesz "Tylko czeka... | Maxim212
A po co komu tabliczka mnożenia? Przecież jest kalkulator... Nie chciałbym dożyć czasów, w których jakiś ogromny kataklizm spowodowałby całkowite zniszczenie źródeł energii i uniemożliwił człowiekowi korzystanie z prądu elektrycznego i zasilanych przez niego urządzeń. Sam spotkałem się z przypadkiem, kiedy to 20-letnia kobieta zapytała się: "Jak się gotuje ziemniaki?" (i to całkiem poważnie). Kiedyś przeczytałem artykuł o pewnym amerykańskim czarnoskórym koszykarzu, który myślał, że jajka po prostu kupuje się w hipermarkecie (nie wiedział czym jest jajko, skąd pochodzi!! - bo co go to obchodzi, ma pieniądze, to sobie kupi, jak będzie potrzebował). Z tego wynika, że braki w edukacji współczesnego człowieka nie dotyczą jedynie pisania, czytania i liczenia, ale także elementarnych umiejętności, bez posiadania których człowiek w dawnych czasach po prostu by nie przeżył. W razie kataklizmu, o jakim pisałem wyżej, przy takiej ogromnej rzeszy ludzi niewykształconych i nie myślących racjonalnie, życie na Ziemi zamieniłoby się dosłownie w piekło. Nieodparcie przychodzi mi tu na myśl scenariusz książki Goldinga - "Władca much".
Użytkownik: Maxim212 11.07.2006 20:29 napisał(a):
Odpowiedź na: A po co komu tabliczka mn... | trylo
Są już tacy, którzy w BNetce chcą wprowadzić modę na braki ortograficzne i jest dla nich śmiechem na sali, gdy ktoś śmie zwrócić uwagę.
Braki w wiedzy zaczynają się bardzo wcześnie, zgodnie z zasadą "Czego się Jaś nie nauczy, to Jan nie będzie umiał". Ja to wiem, tylko że jakoś do kuratorów i innych pierdzistołków oświatowych ta stara prawda nie dociera. Nauczyciele (w większości) mają wymagania w <piiiiip> (że nie powiem gdzie), dyrekcje szkół mają ważniejsze rzeczy niż utrzymanie wysokiego poziomu nauczania i dyscypliny w szkole. Marzy mi się powrót takiej dyscypliny jaka była w tej moskiewskiej podstawówce do której uczęszczałem wiele lat temu. Oczywiście, że nasi nauczyciele nie mają co startować do tamtejszych. Nie ten poziom umiejętności. Zbyt duża różnica, oczywiście na naszą niekorzyść.
..........
O umiejętnościach kulinarnych młodzieży nie będe się wypowiadał. Znakomita większość naszej przyszłości narodu powinna przejść szkolenie z zakresu gotowania w czasach PRL.... ;)
Użytkownik: jakozak 17.07.2006 10:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Są już tacy, którzy w BNe... | Maxim212
<Są już tacy, którzy w BNetce chcą wprowadzić modę na braki ortograficzne i jest dla nich śmiechem na sali, gdy ktoś śmie zwrócić uwagę.>

W tym i innych tematach (grzeczność, kultura, poziom) już się poddałam. Nie będę walczyć z wiatrakami. Mam w nosie. W końcu to nie mój poziom. Nie moje życie. Życzyć komuś dobrze i obrywać za to? Ani mi się śni.:-) :-(
Użytkownik: Morelka 17.07.2006 11:23 napisał(a):
Odpowiedź na: A po co komu tabliczka mn... | trylo
>Sam spotkałem się z przypadkiem, kiedy to 20-letnia >kobieta zapytała się: "Jak się gotuje ziemniaki?" (i to >całkiem poważnie).

A ja słyszałam przypadkiem w pociągu, jak jedna nastolatka opowiadała drugiej wrażenia z młodzieżowego obozu międzynarodowego. Młodzi Anglicy... nie umieli sobie zrobić kanapek, bo w u nich domu chleb kroiło się maszynką, no i potem zwykłym nożem ani rusz!
Użytkownik: joanna.syrenka 11.07.2006 19:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałbym tu poruszyć jes... | trylo
Jaki piękny post... Szkoda że w innym temacie, kiedy pisałam to samo, napadłeś na mnie w haniebne sposób :/
Użytkownik: trylo 11.07.2006 20:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaki piękny post... Szkod... | joanna.syrenka
Nie "napadłem na ciebie w haniebny sposób", tylko zwróciłem Ci uwagę (pewnie miałem zły humor, więc może trochę niegrzecznie). Dziwi mnie, że zwrócenie Ci uwagi traktujesz jako "atak" na Ciebie, natomiast swoje komentarze odnośnie innych traktujesz jako "zwracanie uwagi". Być może inni też traktują Twoje uwagi po prostu jako atak - i w ten sposób na nie odpowiadają. A co do tamtego tematu, to, Droga Syrenko, musisz zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli zwracasz komuś uwagę - to sama powinnaś świecić przykładem (jak już pisałem w tamtym wątku). Jeżeli będziesz komuś zwracać uwagę, że pisze nieortograficznie, a sama przy tym nie postarasz się o pisanie bezłędne, to niestety w taki sposób oddasz ortografii niedźwiedzią przysługę. Dlaczego? Ano dlatego, że nikt nie zastosuje się do Twoich napominań i nie będzie uważać Cię za autorytet, jeśli zauważy, że sama popełniasz takie błędy. Wręcz przeciwnie, będzie Cię uważał za niekulturalną i niegodną poważania i dalej będzie robił swoje. Wybacz, ale w takim przypadku tłumaczenia, że każdemu mogą zdarzyć się literówki, wydają się raczej naciągane. Literówki też można zinterpretować jako lenistwo i brak dobrej woli - bo piszącemu nie chciało się sprawdzić. Myślę, że jesteś inteligentną dziewczyną i postarasz się wyciągnąć właściwe wnioski z mojego komentarza. Dla dobra swojego i ortografii polskiej. Pozdrawiam.
Użytkownik: joanna.syrenka 11.07.2006 20:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie "napadłem na cie... | trylo
Odebrałam to jako atak, trudno. W dodatku kilkakrotnie to potwierdziłeś... Po prostu uważam, że akurat z moim pisaniem nie jest najgorzej... A tak to bezwiednie poparłeś to, z czym de facto walczysz (o to mi głównie chodziło). Pozdrawiam również - i pamiętaj, że czytam swoje posty przed ich wysłaniem. Każdemu zdarza się coś przeoczyć.
Użytkownik: trylo 11.07.2006 22:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Odebrałam to jako atak, t... | joanna.syrenka
No owszem, zauważyłem, że się starasz :) A jeśli chodzi o piszących nieortograficznie w sposób celowy, to myślę, że najlepiej byłoby ich po prostu kompletnie zignorować i nie odpowiadać na żadne ich komentarze. Natomiast jeśli chodzi o tamten wątek, to w żadnym przypadku nie popierałem nieortograficznego pisania. Być może należałoby zaostrzyć przepisy regulaminu Forum, który obecnie pozwala na nie stosowanie polskich znaków w komentarzach (co de facto daje wolną rękę tym, którzy polskiej czcionki nie używają). Niektórzy tłumaczą się, że nie mają zainstalowanej polskiej czcionki w komputerze, co wydaje mi się odrobinę dziwne. Ja posiadam oryginalny amerykański komputer, przysłany tu wprost z USA i jakoś nie mam żadnych problemów z polską czcionką. W każdym komputerze z zainstalowanym windowsem jest polska czcionka, wystarczy sobie ją po prostu ustawić, to nie jest nic trudnego.
Jednak zasadniczym tematem sporu (co ostatecznie doprowadzło do awantury i niewybrednych komentarzy) tak naprawdę była forma zwrócenia uwagi. I tutaj, niestety, Twój oponent, "patrykc" miał sporo racji. Po prostu, zwracając mu w taki sposób uwagę odnośnie jego pisowni (jedynym jego "grzechem" w tym przypadku było nie stosowanie polskich znaków, co nie jest zakazane przez regulamin), dałaś mu argument do niepoważnego traktowania Twojej osoby (a w związku z tym również Twoich uwag odnośnie ortografii). A czy chcielibyśmy, żeby piszący nieortograficznie traktowali nas niepoważnie? Chyba nie...
Użytkownik: joanna.syrenka 12.07.2006 01:29 napisał(a):
Odpowiedź na: No owszem, zauważyłem, że... | trylo
Czuje się zgoła napomniana, ale skłamię jeśli powiem, że żałuję cokolwiek z tego, co napisałam. Nikt tu nie był bez winy. Pozdrawiam.
Użytkownik: --- 26.08.2006 23:54 napisał(a):
Odpowiedź na: No owszem, zauważyłem, że... | trylo
komentarz usunięty
Użytkownik: trylo 01.09.2006 21:33 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Fajnie, że zechciałaś wczytać się w mój komentarz ale uważam, że osądzanie rzeczywistości, faktów na podstawie "wrażeń" prowadzi do umysłowego ciemnogrodu. Nie przeczę, że zdarza mi się "połknąć" czasem jakąś literkę, ale taka jest już specyfika używania klawiatury. Mojej ortografii jednak nie mam wiele do zarzucenia.
W każdym bądź razie nie jest moim zwyczajem przeglądanie czyichś komentarzy po to tylko, żeby złośliwie wytykać komuś takie lub inne błędy, a na pewno nie wypominam już nikomu, że na Forum był taki czy inny temat, co w twoim przypadku jest już chyba normą. Nie jest moim celem w Biblionetce studiowanie tysięcy komentarzy i tematów na Forum. Ale dla niektórych tutaj to już jest chyba obsesja.
Użytkownik: --- 01.09.2006 23:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Fajnie, że zechciałaś wcz... | trylo
komentarz usunięty
Użytkownik: trylo 01.09.2006 23:51 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Mario Doro, to nie ja czyniłem zarzuty, lecz dyskutowałem właśnie o tym, że ktoś takie zarzuty czyni. Moja dyskusja z Syrenką była dokończeniem wątku poruszonego w innym temacie na Forum, w którym jednak się nie udzielałaś, stąd pewnie Twój brak orientacji w temacie mojego sporu z Syrenką.
Użytkownik: --- 02.09.2006 00:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Mario Doro, to nie ja czy... | trylo
komentarz usunięty
Użytkownik: trylo 02.09.2006 00:30 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Jak już wspomniałem wcześniej, jest to wątek wyrwany z kontekstu. Awantura wynikła z tego, że zwróciłem Syrence uwagę, że upomina kogoś za pisanie bez polskich znaków, a sama przy tym nie zwraca uwagi na swoje błędy w pisowni. W dodatku jeszcze dostało mi się kilka niepochlebnych uwag pod moim adresem w związku z tym, że ponoć "bronię" piszących nieortograficznie. Jeśli cię interesuje ten temat, to proszę bardzo:
[artykuł niedostępny]
Użytkownik: --- 02.09.2006 01:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak już wspomniałem wcześ... | trylo
komentarz usunięty
Użytkownik: trylo 02.09.2006 01:30 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Ja sobie z Syrenką już wyjaśniłem całą sytuację.

"Ja, będąc na twoim miejscu, starałabym się wypowiadać mniej agresywnie. Taki przekaz lepiej trafia do odbiorcy. Forma agresywna z góry budzi niechęć i choćbyś pisał same najsłuszniejsze rzeczy, to każdy będzie miał chęć ci zaprzeczyć"
Tutaj się z Tobą zgadzam, bo z pewnych względów, o których nie musisz wiedzieć, uznałem komentarz Syrenki za taki właśnie - agresywny. Z pewnych względów tak też właśnie zareagowałem. Myślę, że Twoja rada równie dobrze mogłaby się odnieść do wielu uczestników tej dyskusji, którzy podjęli akcję "zaszczuwania" patrykca, co nie spodobało mi się zbytnio. Chciałbym zauważyć, że regulamin zabrania (ponoć) m. in.:
"-Wytykania innym użytkownikom błędów ortograficznych, gramatycznych, interpunkcyjnych, stylistycznych, językowych etc"
Dlatego też w rozmowie z Syrenką zaproponowałem, żeby takie komentarze po prostu ignorować. Bo po co jątrzyć i psuć nastrój sobie i innym?
Użytkownik: zbyszek.w 14.07.2006 12:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Odebrałam to jako atak, t... | joanna.syrenka
Moim zdaniem masz rację, syrenko:
ZOSTAŁAŚ PRZEZ TRYLA ZAATAKOWANA.
Interpretacja tryla, że on ciebie nie zaatakował, jest fałszywa, oparta albo na świadomym kłamstwie, albo na dziwnie wybiórczym widzeniu, które pozwala mu nie dostrzegać prawidłowego toku wydarzeń. A tok wydarzeń wyglądał tak.

18 czerwca o godzinie 23:01 na Forum w dziale "Rozbudowa Biblionetki" patrykc "zasadził" swój temat.
Sześć minut później, o godzinie 23:07, syrenka odpowiedziała na poruszany w nim problem, a raczej na brak problemu. Przy okazji zwróciła uwagę Patrykowi, że pisząc powinien używać Shiftu i Alta.
Blisko dwie godziny później, o 00:52, trylo zwrócił uwagę syrence, że jej także zdarza się popełniać błędy w swoich postach.

To tyle.
Jeśli twoją wypowiedź, syrenko, trylo i patrykc uznali za atak na patrykca, to uwagę wypowiedzianą przez tryla można uznać za atak na ciebie. Mogłaś odebrać ten atak z podwójną przykrością, ponieważ był w niczym przez ciebie nie sprowokowany, a więc w pewnym sensie "bezinteresowny". A na dokładkę stał się nieprzyjemny i niesmaczny, gdy cztery dni później został w tym samym wątku przez tryla powtórzony. Zresztą nie tylko powtórzony: Chcąc skuteczniej Cię zaatakować, trylo posłużył się tam cytatem z regulaminu Biblionetki.
Oto cytat:

"Komentarze i Czytatki powinny być pisane zgodnie z zasadami ortografii i interpunkcji, polskie znaki nie są wymagane".

Poniżej cytatu napisał do patrykca:
>W związku z tym, uwagi poczynione przez 'syrenkę' odnośnie Twojego sposobu pisania są bezpodstawne, a w swej formie nawet niegrzeczne, na co zwróciłem jej uwagę.<

Moim zdaniem trylo prezentuje tu albo koncentrację złej woli, albo zaćmienia umysłowego. Bo w jaki inny sposób można wytłumaczyć wyjątkową ślepotę tryla na fakt, że patrykc w każdym zdaniu łamie regulamin Biblionetki. Na przykład w krótkim poście otwierającym wątek złamał regulamin czterokrotnie. W całym wątku zrobił to 102 (sto dwa) razy.

No i na zakończenie taki drobiazg, a mianowicie: może mi ktoś przetłumaczy na polski, co oznacza tytuł tematu patrykca:

"mozliwosc krotkich komenatrzy"

Co to jest "komenatrzy"?

Z polskimi znakami diakrycznymi tytuł wyglądałby tak:

możliwość krótkich komenatrzy

Ponieważ w dalszym ciągu mam kłopoty ze zrozumieniem słowa "komenatrzy", więc proponuję zmianę tytułu.
"Erystyka - zastosowanie na żywca, czyli cham w akcji" - ten tytuł oddałby treść praktycznie każdej wypowiedzi autora wątku, patrykca, i dwóch wypowiedzi jego ochotniczego pomocnika, tryla (jedna z wypowiedzi to idiotyczny atak na Maxima212).
Użytkownik: villena 14.07.2006 12:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Moim zdaniem masz rację, ... | zbyszek.w
Miałam nadzieję, że to już dawno zakończony wątek i można o nim zapomnieć a nie rozdmuchiwać na nowo :-/
Użytkownik: joanna.syrenka 14.07.2006 14:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Miałam nadzieję, że to ju... | villena
No, też tak uważam, chociaż dziękuję, pismaq, za wsparcie :)
Już sobie z trylo wszystko wyjaśniłam.
Użytkownik: Smutny 12.07.2006 00:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałbym tu poruszyć jes... | trylo
Histeryzujecie i to mocno. A co do: "Tylko czekać, aż powstaną muzea, w których takie przybory jak: długopisy, pióra, ołówki czy kredki, cyrkle, linijki - będą wystawiane jako eksponaty z niedalekiej jeszcze przeszłości.". Nad tym, że nie musimy spędzać godzin nad rysikami, nie trzeba rąk łamać. Od tego jest autocad. Kiedyś gęsie pióro wyszło z użycia na rzecz długopisu nie ma, co płakać trzeba się z tego cieszyć. To jeden z pozytywów postępu – używamy coraz lepszych narzędzi.
Użytkownik: joanna.syrenka 12.07.2006 01:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Histeryzujecie i to mocno... | Smutny
Tak, ale postęp zwalniający z myślenia?
Użytkownik: trylo 12.07.2006 02:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Histeryzujecie i to mocno... | Smutny
No własnie... Od rysowania jest Autocad, od liczenia kalkulator, od pisania klawiatura, od myślenia - komputer... Super pozytywy. Ciekawi mnie tylko, jak poradziliby sobie ludzie wychowani tylko na takich przyrządach, gdyby nagle stracili do nich dostęp? Z rękami przystosowanymi tylko do wciskania klawiszy i przesuwania myszki, chyba mieliby jednak problem.
Użytkownik: Smutny 12.07.2006 02:25 napisał(a):
Odpowiedź na: No własnie... Od rysowani... | trylo
Zapewniam cię że, do sprawnej obsługi Cada trzeba się go pouczyć – tak by był pomocą a nie utrudniał. Gdyby mnie oderwać od takich narzędzi byłoby mi ciężko – ale zapewne poszłoby mi to lepiej niż tobie występ w pojedynku na kopie albo wykonanie łuku czy sieci rybackiej własnej roboty. Nie dawaj przykładu od czapy, jakim jest katastrofa. Jakby się coś takiego zdarzyło to bym myślał o przeżyciu a nie o rysowaniu. Cad nie zwalnia z myślenia – zwiększa tylko tempo i dokładność rysunków. To samo tyczy się kalkulatorów, nie blokują dostępu do wiedzy a na politechnice są zbawieniem! Nie pasuje wam korzystanie z kalkulatora, komputera, Cada i na to zwalacie, bo najłatwiej. Maszyny się nie bronią. Odpowiedzialność za wychowanie i kształcenie dziecka do 18 roku życia ponoszą rodzice!!!Odpowiedni9o korzystać ze zdobyczy nauki też trzeba nauczyć. Tylko rodzice w większości słabiej sobie radzą w świecie komputera niż ich 7 czy 8 letnie pociechy. Najpierw trzeba dobrze wychować a potem oczekiwać efektów. Są one dokładnie takie jak jakość wychowania. Szkoła powinna pomagać, a przynajmniej solidnie uczyć. Jak nie spełnia zadania to trzeba ją zmienić!
Użytkownik: trylo 12.07.2006 02:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewniam cię że, do spra... | Smutny
Nie chodzi mi o to, że korzystanie z wynalazków technicznych jest złem. Chodzi o to, że nie można rezygnować przy tym z innych umiejętności manualnych i zdawać się na łaskę i niełaskę przyrządów elektronicznych. Przy takim podejściu człowiek staje się kaleką, nie potrafiącym swoimi własnymi rękami zrobić nic konkretnego.
Ja na pewno nie zbuduję samochodu własnymi rękami, ale robienie łuków nie jest mi obce. I chyba nie były takie złe, skoro wypuszczane z nich strzały wbijały się w drzewo.
Użytkownik: joanna.syrenka 12.07.2006 03:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewniam cię że, do spra... | Smutny
To Twój punkt widzenia - Ty starasz się, żeby technologia Tobie pomagała, a nie zwalniała z myślenia. Ale rozejrzyj się, czy aby wszystkie dzieci dorosły do korzystania z niektórych dobrodziejstw... Niektóre nawet nie zdążą się nauczyć myśleć samodzielnie, bo od przedszkola robi to za nich komputer.

A powiedz mi potem, jak takiego nastolatka, który umie posługiwać się w zasadzie tylko komputerem, zachęcić np. do czytania, albo samodzielnego wykonania zadania domowego bez użycia komputera? A potem jest płacz, bo na maturze komputera nie ma...
Użytkownik: villena 12.07.2006 09:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapewniam cię że, do spra... | Smutny
Wtrącę się, bo wydaje mi się, że dyskutujecie o zupełnie różnych poziomach nauczania. Dla mnie podawanie programu za ponad 4 tys zł jako alternatywy dla ołówka i linijki jest trochę dziwne. Przecież dla wielu osób nawet zwykły komputer jest poza zasięgiem, o tego typu programach nie wspominając. W szkołach powinno być miejsce i dla metod tradycyjnych i dla nowoczesnych – nauka podstaw rysunku, matematyki, ładnego, ortograficznego pisania w szkole podstawowej, gimnazjum, a programy typu Autocad, to już raczej na studiach, dla ludzi, którzy z rysunkiem wiążą plany zawodowe – a podstawy już zdobyli wcześniej. Wszystko w odpowiednich proporcjach.
Użytkownik: Smutny 12.07.2006 12:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Wtrącę się, bo wydaje mi ... | villena
Taaak. Zgadzam się. W podstawówce powinno się wprowadzać obsługę komputera, potem Worda, Exela itp. Cad później. Tylko na polibudzie Cad był na 3 i 4 roku a od 2 roku robliśmy już rysunki/małe projekty. Ze strachem patrzyłem na koleżanki na studiach, dla których ja i koledzy musieliśmy wykonywać proste obliczenia czy wykresy na komputerze. Nikt ich w podstawówce ani w liceum tego nie nauczył bo informatykę wciąż w szkołach traktuje się po macoszemu. Uczniowie wiedzą więcej od nauczycieli – to chyba odwrotnie powinno być?
Użytkownik: Smutny 12.07.2006 02:30 napisał(a):
Odpowiedź na: No własnie... Od rysowani... | trylo
Z komputera czy internetu sam obecnie korzystasz, więc nie marudź. Wieszasz psy na nowych technologiach używając ich największej zdobyczy jako Swojego forum.
Użytkownik: marisa 12.07.2006 01:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałbym tu poruszyć jes... | trylo
Z tą degeneracją i przestępcami ciutek przesadziłeś. A pensje rzeczywiście są symboliczne. U mnie w szkole trzeba było wyłączać komórki w czasie lekcji i wszyscy się do tego dostosowaliśmy. Z tym brakiem elementarnego wykształcenia też przeholowałeś z muzeum długopisów i kredek również...
Użytkownik: trylo 12.07.2006 01:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tą degeneracją i przest... | marisa
Z Twojej odpowiedzi wnioskuję, że być może jeszcze wiele sytuacji życiowych nie jest Ci znanych. Nie przesadziłem w żadnym z tych przypadków - znam sytuację w szkołach zarówno z opowiadań znajomych, jak i z własnego doświadczenia. To, że w Twojej szkole uczniowie stosowali się do przepisów nie znaczy, że w każdej tak jest. No i wybacz, ale nieumiejętność pisania jest jednak oznaką braku elementarnego wykształcenia.
Użytkownik: marisa 16.07.2006 23:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Z Twojej odpowiedzi wnios... | trylo
Trylo cerber! A ministerGiertych, który "rozgrzeszył" 50 tysięcy tych, którzy nie zdali w tym roku matury?!! Narozrabiał, prawda? I taka sytuacja życiowa w jakiej postawił nas Giertych z pewnością nie była Ci znana, prawda? Czy to moralne? Warto się uczyć? Ostatnie pytanie jest retoryczne, bo mimo wszystko warto.
Użytkownik: Smutny 11.07.2006 15:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Smutny, jeśli wszystko bę... | joanna.syrenka
Kiedyś (PRL) znalezienie pracy bez wyższego wykształcenia nie było problemem – teraz jest dużo gorzej. Matura to właściwie przepustka do normalnego życia a nie do wyższego wykształcenia jak było dawniej. Nauka na poziomie podstawowym i średnim musi pozwalać na większą specjalizację, tak by po liceum nie wychodzić z niczym poza możliwością studiów. Na pierwszym miejscu wymieniam program, który wiąże nauczycieli. Chory jest system, ale nie wierzę żeby był bezstresowy albo żeby nagle wszystkie 15-latki przerodziły się w potwory. Mam 17 letnią kuzynkę i jakoś nie gryzie.
Użytkownik: Natii 12.07.2006 15:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Smutny, jeśli wszystko bę... | joanna.syrenka
>Nauczyciele otrzymują określony program, podstawę programową i masę innych instrukcji

Teoretycznie... Moja nauczycielka od chemii uczyła swojego przedmiotu całkowicie inaczej, niż jest w nowym programie, niezmiennie tak samo przez wiele, wiele lat...
Użytkownik: joanna.syrenka 12.07.2006 21:22 napisał(a):
Odpowiedź na: >Nauczyciele otrzymują... | Natii
I podejrzewam, że to z jej klas najwięcej uczniów podostawało się na medycynę, chemię itp., prawda?
Użytkownik: Natii 13.07.2006 00:06 napisał(a):
Odpowiedź na: I podejrzewam, że to z je... | joanna.syrenka
Szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia... Koleżanka z jej klasy startuje na medycynę, drugi kolega na farmację, zobaczymy, jak im pójdzie.
Użytkownik: epikur 11.07.2006 10:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Zależnie od regionu egzam... | Smutny
Jeżeli matury nie zdał co piąty uczeń,czyli dajmy na to w trzydziestoosobowej klasie rady nie dało sobie sześć osób,to chyba aż tak tragicznie nie jest.Do matury może podejść każdy,kto skończył szkołę,więc pewnie niektórzy podchodzili bez żadnej presji i z głęboką wiarą w suksces,ale bez odpowiedniego przygotowania...Swoją drogą,też miałem poważne problemy,by zdać maturę...
Użytkownik: anndzi 11.07.2006 11:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeżeli matury nie zdał co... | epikur
A ja obwiniam nauczycieli i OKE. Sobie nie mam nic do zarzucenia. Uczyłam się przez cały rok, nawet w piątki! A teraz chce mi się ryczeć kiedy patrzę na wynik mojej matury. Nasza nauczycielka polskiego...wspaniała babka, ale fakt, że przegadała z nami połowę lekcji. Literaturę czasu wojennego przerobiła w trzy lekcje i byle jak, a właśnie to było na maturze rozszerzonej. Historia...kiedy nasza pani poszła na macierzyńskie mieliśmy wspaniałego pana, dzięki któremu aż chciało się uczyć. Prosiliśmy dyrektorkę, żeby został z nami na następny rok. Ale nie. Wróciła pani B. Dziecko często chorowało i nawet nie zliczę ile lekcji historii nam przepadło. Musiałam przed maturą nadrabiać tyle materiału, że siedziałam nad książkami od 7 rano do 1 w nocy. Gdyby nie poprzedni pan, z którym mieliśmy konsultacje, nie wiem jak zdałabym historię. Angielski...tylko z tego przedmiotu mieliśmy rzetelną nauczycielkę, która naprawdę solidnie przygotowała nas do egzaminu i bardzo się nami przejmowała.
Ale najbardziej winię dyrektorkę. W klasie, w której przygotowywaliśmy się do matury, dołożono nam takie przedmioty jak WOK czy przedsiębiorczość. W jednym dniu kończyliśmy lekcje o 17, w innym mieliśmy 8 lekcji. Nauczyciele, oprócz pani z geografii, żadnych ulg dla nas nie robili. Najgorsza była matematyca.

Często chciałam się uczyć, ale po przyjściu do domu padałam z nóg. Uczniów nie można winić. Wiadomo, że zawsze są tacy, którym się nie chce i wszystko olewają. Ale kiedy pomyślę o mojej przyjaciółce, która przez to wszystko ma problemy z sercem, a wyniki matury niezadowalające, to mnie po prostu czarna rozpacz ogarnia.
Użytkownik: juka 11.07.2006 11:46 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja obwiniam nauczycieli... | anndzi
W świetle tego, co napisałaś, rozumiem Twoje rozżalenie na swoich nauczycieli, ale dlaczego winisz OKE? Za trudne testy były? W końcu to matura...
Użytkownik: Natii 12.07.2006 16:52 napisał(a):
Odpowiedź na: W świetle tego, co napis... | juka
Dlaczego OKE? Ano z powodu modeli oraz stopnia trudności testów. Wiem, że to matura, ale podstawowa (podstawowa!) historia to naprawdę była już przesada... Wystarczy porównać podstawę z historii z np. podstawą z matematyki czy geografii. Matma w porównaniu z historią była banalna (aż się sama zdziwiłam, gdy ktoś mi zwrócił tutaj uwagę podczas dyskusji o obowiązkowej matematyce na maturze). To trochę niesprawiedliwe - taki różny poziom trudności testów z innych przedmiotów.
Użytkownik: trylo 12.07.2006 17:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego OKE? Ano z powod... | Natii
Wszystkie z przedmiotów, które wymieniłaś, różnią się od siebie w sposób zasadniczy. Inaczej będą wyglądały i innymi prawami będą rządziły się podstawy matematyki, podstawy geografii i podstawy historii. Może po prostu słabiej znasz podstawy historii i stąd taka opinia.
Użytkownik: Natii 12.07.2006 17:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Wszystkie z przedmiotów, ... | trylo
Trylo, nie zrozumiałeś mnie. Podstawową historię zdałam na 82 procent, czyli według karty wyników opracowanej przez CKE plasuję się w kategorii "bardzo wysoka". Polecam porównanie kart wyników - tam również doskonale widać nierówności w poziomach trudności pomiędzy poszczególnymi przedmiotami. Interesuję się historią od szkoły podstawowej i bez fałszywej skromności mogę stwierdzić, że znam dobrze nie tylko podstawy, ale i wiele szczegółów, nie poruszanych na lekcjach. Wydaje mi się, że to właśnie dlatego mogę w miarę obiektywnie ocenić stopień trudności, jako że znam historię, egzamin poszedł mi dobrze i nie kieruję się emocjami. Zapewniam Cię - poziom podstawowy to wcale NIE były podstawy. Jeżeli znasz dobrze historię, sam możesz się o tym przekonać, przeglądając arkusz.
Wiem, że podstawy tych trzech przedmiotów różnią się znacząco - ale poziom trudności powinien być na tym samym poziomie.
Jeszcze jedno - widzisz, ja jestem humanistką, matematyki się nigdy zbyt wiele nie uczyłam. Ot, tyle, co na lekcję się przygotować. A mimo to stwierdzam, że matura podstawowa z matmy była bardzo prosta, żeby nie powiedzieć - banalna.
Użytkownik: trylo 12.07.2006 18:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Trylo, nie zrozumiałeś mn... | Natii
Faktycznie, chyba źle Cię zrozumiałem i oceniłem. Ja zdałem maturę już kilkanaście lat temu, wtedy nie było takich wynalazków jak karty wyników. A czy ten arkusz można sobie przejrzeć gdzieś w internecie? Chętnie bym sobie zajrzał.
Użytkownik: Natii 12.07.2006 18:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Faktycznie, chyba źle Cię... | trylo
Zaraz podam Ci link, tylko znajdę... O, mam. Tutaj są arkusze maturalne, gdzieś niżej jest historia.

http://www.cke.edu.pl/index.php?option=content&tas​k=view&id=352&Itemid=1

A tutaj karty wyników (na dole w tabelce):

http://www.cke.edu.pl/index.php?option=content&tas​k=view&id=366&Itemid=2

Pozdrawiam.
Użytkownik: joanna.syrenka 11.07.2006 13:12 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja obwiniam nauczycieli... | anndzi
Wiesz - też miałam historyka-dziwaka i bardzo, ale to bardzo kiepską polonistkę. Mam jej duzo do zarzucenia, ale nie to, że miała wpływ na wyniki mojej matury (polski zdałam na dwie piątki) - a chciałam podkreślić, że z materiałem zatrzymaliśmy się mniej więcej na XX-leciu międzywojennym. O poezji wojennej wogóle nie było mowy...

Problem w tym, ze możesz być nie wiem jak mądra, inteligentna i oczytana, ale jak nie trafisz w klucz, to - mówić najogólniej - dupa blada. Ja zdawałam starą maturę, gdzie była większa dowolność interpretacyjna. Dlatego uważam, że jesli już na kogoś uczniowie mają "zwalać" (niektórzy powinni na siebie, ale to patrz mój pierwszy post), to wogóle na pomysł nowej matury, której formuła, jak widać, się nie sprawdza, no ale do tego to pewnie dojdą za jakieś 15 lat... :/ No i okrojony program nauczania, w tym katastrofalne ograniczenie ilości lektur obowiązkowych.
Użytkownik: Natii 12.07.2006 16:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz - też miałam histor... | joanna.syrenka
Co do historii i historyków... Dzięki panu, który uczył nas w pierwszej klasie, mieliśmy ogromne zaległości aż do renesansu włącznie. Naprawdę, trudno było to potem nadrobić, gdy trzeba było uczyć się bieżącego materiału. A poza tym, gdy przyszłam do liceum, byłam jeszcze bardzo głupiutka i naiwnie wierzyłam, że nauczyciel zawsze uczy przecież zgodnie z programem i najważniejsze na lekcji jest to, by przekazać wiedzę uczniom... Cóż, na historii było inaczej. W drugiej klasie miałam już historyczkę, zaś w trzeciej kolejnego historyka. Dopiero on zaczął z nami ćwiczyć i w ogóle uczyć nas pisać wypracowania historyczne na maturę, choć powinniśmy to zacząć robić jakiś rok wcześnej. Zatrzymaliśmy się na drugiej wojnie światowej, dobrze, że sama doczytałam tę współczesność, choć nie było jej za wiele na maturze.
Użytkownik: anndzi 11.07.2006 15:17 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja obwiniam nauczycieli... | anndzi
Oczywiście, że były za trudne. Wiem, że to matura, ale dla mnie jest chora. Klucz na polskim to już przegięcie. Każdy co innego widzi w utworze, przecież nie ma takich samych interpretacji.
Użytkownik: anndzi 11.07.2006 15:19 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja obwiniam nauczycieli... | anndzi
No i to oczywiście było do juka. Już sama nie wiem o co chodzi z tym "pokaż rodzica" :/
Użytkownik: joanna.syrenka 11.07.2006 16:10 napisał(a):
Odpowiedź na: No i to oczywiście było d... | anndzi
A jak chcesz odpisać na jakiś post to klikasz "odpowiedz" czy "pokaż rodzica"? Przypuszczalnie kliknęłaś "pokaż rodzica" w poście juki, wyświetlił się mój i na niego odpowiedziałaś. Po prostu od razu wciskaj "odpowiedz".
Użytkownik: anndzi 11.07.2006 19:09 napisał(a):
Odpowiedź na: A jak chcesz odpisać na j... | joanna.syrenka
No tak, wciskałam "pokaż rodzica". Aaaaa, nareszcie wiem o co chodzi:))
Użytkownik: joanna.syrenka 11.07.2006 19:20 napisał(a):
Odpowiedź na: No tak, wciskałam "p... | anndzi
Zwalę to na stres maturalny :))))
Użytkownik: marisa 26.07.2006 00:21 napisał(a):
Odpowiedź na: A jak chcesz odpisać na j... | joanna.syrenka
Wprawdzie to nie do mnie wyjaśnienie, ale dzięki. Ja też miałam podobne problemy i odpowiadałam nie tym, którym chciałam. Teraz wiem. Dzięki!
Użytkownik: marisa 26.07.2006 00:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Wprawdzie to nie do mnie ... | marisa
Podziękowałam, ale niestety znów mi się nie udało i moja odpowiedź ukazała się nie tam, gdzie chciałam. Fajtłapa jestem...
Użytkownik: joanna.syrenka 26.08.2006 23:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Podziękowałam, ale nieste... | marisa
Kwestia wprawy :)))))))
Ja dopiero teraz to znalazłam ;)
Użytkownik: Maxim212 11.07.2006 14:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeżeli matury nie zdał co... | epikur
Co Ty pleciesz? Nie trzeba się martwić tym, że co piąty nie zdał? Kiedyś jak nie zdał ok 5. na 100. zdających, to była tragedia. Ale to było za czasów, których nie wolno chwalić, bo grozi stos drewna (Święconego!).
Użytkownik: juka 11.07.2006 17:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Co Ty pleciesz? Nie trzeb... | Maxim212
Tak, tylko jaki procent uczniów w ogóle podchodził do egzaminu dojrzałości? W skali ogółu młodzieży, oczywiście, a nie tylko tych z liceów. Ile osób dziś chodzi do zawodówek? Przytłaczająca większość to uczniowie liceów i techników przyjęci do tych szkół bez jakiejkolwiek selekcji (no poza tymi najlepszymi szkołami, oczywiście). Gdy ja kończyłam ósmą klasę, wielu uczniów nie dostało się do wybranych zawodówek, o technikach i liceach nie wspominając. I to nie dlatego, że chodziłam do kiepskiej podstawówki, po prostu przyjmowano najlepszych. A dziś? Szkoły przyjmują wszystkich "jak leci", bo brakuje im klas, chcą się utrzymać, zachować etaty itp. I poziom jest, jaki jest. Z drugiej strony, nie dziwię się uczniom, że się pchają na siłę do liceów, bo jakie mają dziś perspektywy bez matury? To jak zaklęte koło...
Użytkownik: Maxim212 11.07.2006 17:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, tylko jaki procent u... | juka
Kiedyś też do niektórych szkół przyjmowano "jak leci" (przynajmniej do mojej), była tylko jedna różnica; do matury dotrwało niewielu. Przykład z mojej klasy : zaczynało nas 45. do matury klasa została przerzedzona do 12. osób (sic!). Takie było sito. Nikt nie bawił się w ceregiele z tymi, którzy nie byli w stanie utrzymać wściekłego tempa. Dziś jakiś bubek zza biurka postanowi, że wszyscy bez wyjątku muszą ukończyć szkołę średnią. Efekt widać. Rozmnożyły się jak karaluchy szkółki w których można zdobyć maturę w 9 miesięcy (oryginał!). O liceum w którym solidnie można się przygotować do startu na studia dziś można tylko pomarzyć. Nieliczne szkoły, które można nazwać dobrymi nie załatwiają wszystkiego...
Użytkownik: marisa 12.07.2006 01:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeżeli matury nie zdał co... | epikur
Ale zdałeś maturę, Wściekły psie! Czyli nie jest aż tak źle...
Użytkownik: epikur 12.07.2006 01:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale zdałeś maturę, Wściek... | marisa
Zdać,zdałem,ale lepiej nie mówić za którym razem...:)
Użytkownik: hankaa 11.07.2006 15:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Zależnie od regionu egzam... | Smutny
Rozumiem Anndzi. Trochę nie zgadzam się z Maximem. W kuratorium powinni znajdować się nauczyciele, którzy uczą jeszcze wg tego starego programu, są niewymagający, mają chore zasady oceniania, uczą filozofii (?! ) a na lekcji której wykładają swój przedmiot robią np. godzinę wychowaczą (3 godziny w tygodniu?!?) a potem w piątek nakazuje zostać po lekcjach, by robić ćwiczenia, które uczeń jest zobowiązany zrobić we własnym zakresie, ponieważ nawet bardzo dobrzy nauczyciele przedmiotu nie mają czasu na ich robienie, jeśli chcą ukończyć program!

Poza tym testy maturalne są trudne. Są w nich błędy!! Rozmawialiśmy kiedyś z moją historycą. Kobieta naprawdę ma wiedzę, napisała książkę, ponieważ stara się z mężem o tytuły... sama przyznała że zeszłorocznej matury nie napisałaby na 95% a tegorocznej również. Przyznała kiedyś, że rozmawiając z jakimkolwiek innym historykiem otrzymywała takie same spostrzeżenia: matura jest trudna, zbyt wymagająca i wybiegająca poza program.

Wina? W programie nauczania. Owszem. Po co w trzeciej klasie 2 religie, Wok czy przedsiębiorczość (mówię o liceum) czy też filozofia? Nie lepiej zrobić jedną godzinę języka obcego więcej czy przedmiotu kierunkowego klasy? W mojej szkole zaszła jeszce taka sytuacja, że jest to jedno z 2 liceów w powiecie. Potem są jeszcze dwa, jedno prawie się wogóle nie liczy, drugie prywatne - kogo stać?! No i uczniowie dojeżdżają z całego powiatu i nie tylko. Niektórzy co dziennie robili 20 km. Ale moja szacowna dyrekcja wymyśliła, że maturzyści mogą uczyć się rano i tak ja zaczynałam raz o 13 raz o 12 a dwa razy o 9:30. Co dziennie traciłam na dojazd 1,5 godziny( a ile czekałam jeszcze w szkole...). Wracałam w dzień w dzień o 17 lub później... A gdzie czas na korepetycje? Na naukę bieżącą ledwo starczało czasu nie tylko mi, ale ludziom, co są na miejscu. Nie wspomnę o powtórkach! Podobno jest taka ustawa, że maturzyści nie mogą chodzić na popołudniowe zmiany. Przepraszam bardzo, nasz dyrektor powiedział, że to by było niesprawiedliwe kosztem gimnazjalistów... (:[)
Wina nauczycieli. Jest także duża. Mam dużo do zarzucenia swoim nauczycielom, ale wiemy, że oni sami są świadomi swoich błędów. I to nas najbardziej wkurzało, bo nie robili nic by poprawić sytuacje.

Kurcze, ciesze się, że szkołe średnią mam już za sobą i zdałam tą maturę!! Ot co! :)
Użytkownik: joanna.syrenka 11.07.2006 16:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumiem Anndzi. Trochę n... | hankaa
Zauważam dziwną prawidłowosć - im użytkownik młodszy, tym bardziej narzeka na nauczycieli :D
Za kilka lat podejrzewam, że będziecie miały (Ty i Anndzi) nieco inny ogląd na sytuację, a jak Wasze dzieci/młodsze rodzeństwo/kuzynostwo zaczną chodzić do szkół to wtedy będziecie się dziwić, jak tego czy tamtego można nie wiedzieć?!? :)]
Ja się uważam (w porównaniu z pokoleniem mojej Babci albo Rodziców) za naprawdęniedouczoną, ale to co siędzieje TERAZ, to jest po prostu nie do uwierzenia... Za chwilę będzie tka jak w pewnej niemieckiej szkole, gdzie na pytanie "kto to był Hitler?" uczennica gimnazjum całkiem serio odparła, że "taki raper".
Użytkownik: ioanka 11.07.2006 16:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Zauważam dziwną prawidłow... | joanna.syrenka
Wydaje mi siż, że sporą winę w negatywnej ocenie nauczycieli mają rodzice. Znam kilka osób, które przy swoich dzieciach otwarcie krytykują nauczycieli, znając tylko jeden punkt widzenia. Moim zdaniem jest to ogromny błąd, bo jak nauczyciel ma uzyskać szacunek, gdy jest krytykowany w domu rodzinnym? A przecież dzieci mają swój sposób rozumowania i żaląc się na nauczycieli często są po prostu niesprawiedliwe, motywowane jedynie własną "krzywdą".
Użytkownik: joanna.syrenka 11.07.2006 16:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydaje mi siż, że sporą w... | ioanka
Poruszyłaś ważną kwestię, i całkowicie sie z Tobą zgadzam. Kiedyś jak wracało się ze złym stopniem do domu, to jeszcze obrywało się po uszach, no i oczywiście trzeba było stopień poprawić. Teraz rodzic idzie do szkoły i kłóci się z nauczycielem o wyższy stopień... :|
Użytkownik: hankaa 11.07.2006 17:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydaje mi siż, że sporą w... | ioanka
Niekoniecznie. Moja ocena jest w 100 % moim zdaniem, tak oceniam szkołę, jak ją opisałam, moi rodzice nie wiele wiedzą o moich starych nauczycielach, bo nie u mnie zwyczaju opowiadania co tam w szkole.

A co do tego, że im młodsi tym bardziej narzekamy na nauczycieli. nie narzekam na wszystkich. Kilkoro naprawdę szanuję i będę dobrze o nich myśleć, ale o niektórych także i Ty, Syrenko też byś myślała jak ja. Bo jeśli idziesz na biologię i na każdej lekcji jest wykład filozofii, albo słyszysz, że człowiek jest abstrakcją tak samo jak krzesło a nie organizmem żywym bądź profesor kłóci się z tobą przez pół lekcji o czym ty myślisz, bo "on wie jakie są twoje myśli", bądź mówi jak masz NIE napisać na sprawdzianie przez całe 20 minut nie mówiąc jak powinno być prawidłowo... Albo kobieta, mając dwie godziny języka niemieckiego tygodniowo z jedną grupą robi godziny wychowawcze a potem każe zostać po lekcjach(stara panna, notabene), bo nie zdąży z materiałem... No przepraszam bardzo, takie wyjątki powinno się tępić, (że tak powiem) żeby były lepsze wyniki!! Tacy nauczyciele nie powinni uczyć w szkole średniej! Podejrzewam, że miałaś świetnych nauczycieli w średniej i dlatego ich tak bronisz. Uwierz, są wyjątki, na których nie ma usprawiedliwienia.
Użytkownik: juka 11.07.2006 17:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Niekoniecznie. Moja ocena... | hankaa
W moim przypadku jest odwrotnie. Z perspektywy czasu (i nauczycielskiego doświadczenia) coraz bardziej krytycznie oceniam moich nauczycieli, do których jako uczennica jakichś większych zastrzeżeń nie miałam. Myślę,że gdybym ja prowadziła lekcje tak, jak niektórzy z nich, to moi uczniowie by zasnęli albo szybko przywołali mnie do porządku. Ale to chyba znak czasów. Z drugiej strony, jak popatrzę na większość dzisiejszych "pedagogów", to jestem jeszcze bardziej krytyczna, więc może coś w tym jest...
Użytkownik: joanna.syrenka 11.07.2006 19:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Niekoniecznie. Moja ocena... | hankaa
Nie o to mi chodzi. Jesli mam szczerze powiedziec, co sądze o swoich nauczycielach z liceum, to może o trzech powiedziałabym coś pozytywnego. Tyle, że czas zaciera pamięć. Za kilka lat przestaniesz wspominac poszczególne lekcje, a zaczniesz oceniać stan swojej wiedzy, jaki Ci pozostał.
Też psioczyłam na LO jak je kończyłam (każdy psioczył i każdy coś tam wypominał nauczycielom) - ale dobrze wiesz, że żaden nauczyciel nie nauczy porządnie, skoro pół klasy jest całkowicie odporna na wiedzę :) Tyle że ta mądrość przychodzi później ;) A jeśli ktoś jest tak ambitny i niezadowolony z poziomu, jaki prezentuje nauczyciel, to może uzupełniać wiedzę na własną rękę i nikt mu w tym nie przeszkodzi :) Najgenialniejsi byli samoukowie ;)

Niestety robi się tak, że kolejne pokolenia są niedouczone. I te coraz młodsze niedouczone pokolenia uczą coraz bardziej niedouczonych... I tak w kółko... :( A kiedyś nauczyciele nie dość że uczyli, to jeszcze starczało im czasu żeby wychowywać, a także uczyć tego, JAK wogóle się uczyć. I nie było masy podręczników z płytami i kserówek!
Użytkownik: Natii 12.07.2006 17:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydaje mi siż, że sporą w... | ioanka
>Wydaje mi siż, że sporą winę w negatywnej ocenie nauczycieli mają rodzice

A ja bym powiedziała, że sami nauczyciele. I nie, nie wymyślam teraz ani nie narzekam. Stwierdzam fakt. W gimnnazjum szanowałam nauczycieli, byli dla mnie autorytetami. Zaś w liceum ich opieszałość, niesprawiedliwość, niekompetencja, brak czasu dla uczniów sprawiły, że szanuję z tej szkoły zaledwie kilku. Bo nie będę szanować nauczycielki, która przez cały rok nie ma czasu sprawdzić testu maturalnego, ani nauczyciela, który wstawia trójki "na zajączka" czy "na gwiazdkę", bo nie chce mu się pytać uczniów, etc.
Użytkownik: Natii 12.07.2006 17:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumiem Anndzi. Trochę n... | hankaa
Owszem, są błędy. Nawet w tegorocznym arkuszu maturalnym z WOS-u był błąd.
Użytkownik: --- 11.07.2006 17:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Zależnie od regionu egzam... | Smutny
komentarz usunięty
Użytkownik: Wilku 11.07.2006 19:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Zależnie od regionu egzam... | Smutny
Tegoroczna matura była przesadzona z niektórych przedmiotów. Nie będę temu przeczył, ale niewątpliwie była do zdania. Były informacje, które nikomu się nie przydadzą, były pytania o śmieszne detale, ale nie zmienia to faktu, że matury były do zdania, bo ugruntowanym ukierunkowaniu. Wydaje mi się, że choć część winy leży po stronie MEN - z trochę przesadzonymi oczekiwaniami wobec maturzystów, ale podwyższanie poprzeczki z roku na rok jest normalne, gdyż chcemy by społeczeństwo było mądrzejsze a nie głupsze. Oczywiście był czas regresji, ale w stosunku do zeszłego roku jeśli chodzi o poziom matur to poziom był wyższy moim zdaniem. Winę także ponoszą niektóre szkoły, które traktują edukację ot tak, ale spora część winy leży po stronie uczniów. Ja z fizyki byłem słaby. W październiku dowiedziałem się, że muszę zdawać maturę z fizyki. Próbną maturę (która zresztą była banalna) napisałem na ok. 45% i ok. 30%. Siedziałem codziennie po ok.4 godzinny dziennie nad fizyką i normalną maturę zdałem na 86% i 78%, czyli niezła poprawa, ale wymagało to pracy. W tej sytuacji żadna strona nie jest bez winy.
Użytkownik: jakozak 17.07.2006 10:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Tegoroczna matura była pr... | Wilku
Bardzo lubię, Wilku, Twoje mądre, przemyślane odpowiedzi. To dobrze, że zdałeś maturę. O to w tym chodzi, aby osoba ze średnim wykształceniem była po prostu osobą na poziomie, jak Ty właśnie. A nie użalającym się nad sobą dzieciaczkiem, który z dorosłości chciałby mieć jedynie przywileje.
Użytkownik: Siledhel 11.07.2006 20:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Zależnie od regionu egzam... | Smutny
Mi się matura podobała. Naprawdę trzeba być głąbem, żeby nie zdać. To nie jest wina ani ministerstwa ani nauczycieli tylko uczniów. Podobała mi się, ale dlatego, że najważniejszy był dla mnie przedmiot ścisły - matematyka. Współczuję ludziom zdającym przedmioy humanistyczne. Jednak te klucze to porażka. Wypracowania zbyt inteligentne zdobywały mało punktów (tak jak moje z polskiego - ach, ta skromność), a wymiatali ludzie, którzy opanowali schematy. Trzeba to zmienić - tak, aby nieszablonowe interpretacje nie były z góry skazane na żałosną ocenę. Test na rozumienie tekstu z polskiego jest dobry, ale klucze powinny być rozbudowane - powinny pozwalać na różnoraką interpretację.
To tyle ode mnie - pijanego sukcesem i litrem piwa przyszłego studenta informatyki.
Użytkownik: Smutny 12.07.2006 00:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Mi się matura podobała. N... | Siledhel
Gratulacje informatyku. Masz lekką główkę, zamęczą cię koledzy na imprezach. Zaopatrz się w jakiegoś KacStopa. Powodzenia ;-).
Użytkownik: Siledhel 12.07.2006 13:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Gratulacje informatyku. M... | Smutny
Kac? Nigdy się nie spotkałem :)
Użytkownik: Kaoru 11.07.2006 20:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Zależnie od regionu egzam... | Smutny
Wiecie co... na temat nowej matury toczyło się tu już wiele dyskusji. Za wiele. Po co się znowu denerwoać, kiedy wszystko już za nami..? Osobiście jestem przeciw tej reformie. Wg mnie nie zdaje egzaminu, za wiele wad przeciw kilku zaletom...
Użytkownik: joanna.syrenka 11.07.2006 20:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiecie co... na temat now... | Kaoru
Wiesz, chyba jest się czym denerwować, skoro 20% uczniów oblało :(
Użytkownik: Smutny 12.07.2006 00:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, chyba jest się czy... | joanna.syrenka
Okazuje się, że w liceach nie jest źle. Chlubną statystykę zrobiły licea uzupełniające (zdało około 40%) i technika (około 70% zdało). 60% uczniów w danej szkole uwala maturę to powinno się ją zamknąć. Nie spełnia swojego zadania, więc po co taka placówka? W liceach nie wypadło źle.
Użytkownik: joanna.syrenka 12.07.2006 01:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Okazuje się, że w liceach... | Smutny
Zamknąć i co? I co dalej? Zapchać inne szkoły uczniami z TAKIMI brakami w wiedzy? Zredukować liczbę szkół?
Myślę, że prędzej upilnować, czy wszystko jest w tej szkole jak należy. Czy nauczyciele realizują program nauczania. Czy uczniowie wogóle dają przeprowadzić nauczycielowi lekcję.
No a przede wszystkim - zmienić coś jeden-dwa szczebelki wyżej - w kuratorium i ministerstwie. Nowa formuła się nie sprawdza i trzeba szybko to poprawić.

Już pomijam fakt, że niestety, ale przydałoby się więcej szkół zawodowych. Brakuje coraz więcej fachowców :(
Użytkownik: Smutny 12.07.2006 02:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Zamknąć i co? I co dalej?... | joanna.syrenka
Stójkowych postawisz w każdej klasie? Nie da rady. Zamkniesz kilka szkół ludzie potracą pracę – zaczną się bać o posadki to się do roboty wezmą.
Użytkownik: joanna.syrenka 12.07.2006 03:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Stójkowych postawisz w ka... | Smutny
Nie stójkowych. Realne wyniki pracy - jeśli w ciągu roku się nie zmienią i nie poprawią, a maturę pod okiem danego nauczyciela zda tylko 50% uczniów, to wtedy do widzenia, bo jest coś nie tak. Ale nie można zamykać całych szkół, bo nawala jeden/dwóch nauczycieli z danego przedmiotu! A co z tymi, których uczniowie osiągnęli bardzo dobre wyniki na maturach?

A co do "myśli" to nieraz je zmieniam, ale rzakdo :P
Użytkownik: Smutny 12.07.2006 02:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Zamknąć i co? I co dalej?... | joanna.syrenka
Co do Twojej myśli na dziś to wolałem ją z kochaniem!! :-). Pozatym mieli inne garniturki na mianowaniu. W ogłole jak pieczone ziemniaczki wyglądają - urocze!!! ;-p
Użytkownik: juka 12.07.2006 09:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Okazuje się, że w liceach... | Smutny
Ciekawe jest to, jakimi uczniami byli ci, którzy nie zdali. Bo jeśli w szkole "ledwie ciągnęli" i do matury podchodzili niejako na własne ryzyko, to chyba nie należy się dziwić, że wyniki są takie. Ale jeśli mieli dobre stopnie i oblali, to rzeczywiście szkoła nie jest wiarygodna. Przypomina mi się sprawa z zeszłego roku, gdy w pewnej szkole nie zdało 100% uczniów i zrobiła się afera na całą Polskę. Czytałam potem reportaż z tej szkoły. Okazało się, że te 100% to było kilkanaście, jedenaście bodajże panienek z liceum profilowanego, których nie chciano w innych szkołach, zajmowały się wszystkim tylko nie nauką, na lekcjach bywały rzadko i nikt im większych szans na maturze nie dawał, zresztą one same sobie też. Po prostu, podeszły na zasadzie "a może się uda", czego zresztą same nie kryły. Dla mnie ciekawe byłoby zestawienie wyników matur z ocenami w szkołach, bo to sporo mówi o pracy szkoły.
Użytkownik: villena 12.07.2006 10:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawe jest to, jakimi u... | juka
Wiem, że w technikach sporo osób podchodzi do matury w zasadzie bez przygotowania, na zasadzie „a nuż się uda”. Zawód już zdobyty, tytuł technika obroniony, jeśli ktoś nie planuje studiów, to matura mu w zasadzie niepotrzebna. Ale z drugiej strony, można spróbować, w końcu to nic nie kosztuje a może kiedyś tam ten papier okaże się przydatny. Może takie osoby zaniżają średnią wyników?
Użytkownik: emilyb 11.07.2006 21:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiecie co... na temat now... | Kaoru
Te reformy chyba naprawdę idą w złym kierunku. Aż się boję pomyśleć, co będzie za trzy lata, kiedy będę zdawała maturę... Nasz rocznik jako pierwszy pisze obowiązkowo matmę. I sama nie wiem czy to mądry pomysł...
Użytkownik: joanna.syrenka 11.07.2006 21:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Te reformy chyba naprawdę... | emilyb
Nie bój się :) Na pewno sobie poradzisz :)
Użytkownik: emilyb 12.07.2006 13:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie bój się :) Na pewno s... | joanna.syrenka
Poradzę albo i nie:) Z trzema godzinami matmy w klasie humanistycznej nic nie wiadomo...:)
Użytkownik: marisa 12.07.2006 01:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Te reformy chyba naprawdę... | emilyb
Obowiązkowa matma nie jest dobrym pomysłem. A jak Giertych wprowadzi obowiązkowe wychowanie patriotyczne?...
Użytkownik: trylo 12.07.2006 02:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Obowiązkowa matma nie jes... | marisa
Najlepiej w ogóle nie chodzić do szkoły, prawda? A jeśli już pisać jakieś sprawdziany czy egzaminy, to najlepiej ze znajomości np. "Gwiezdnych Wojen" albo pokemonów.
Użytkownik: joanna.syrenka 12.07.2006 03:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Najlepiej w ogóle nie cho... | trylo
No, Trylo, nie przesadzaj! Mnie już matura dawno nie dotyczy, ale gdybym miała ją zdawać z matematyki, to kiepsko by to wyglądało... Nie wiem, czy to akurat brak matematyki na maturze spowodował tak drastyczne obniżenie poziomu nauczania...

A co do wychowania patriotycznego, to wybacz, ale patriotyzmu nie nauczysz się w szkole, tylko w rodzinie (jeśli będziesz miał to szczęście). A Giertych i tak postawi na swoim wprowadzając godzinę historii zamiast WFu. Jeśli jeszcze uda mu się zmodyfikować program nauczania historii, to będzie miał swoje upragnione "wychowanie patriotyczne". Boję się skutków, ale zobaczymy.
Użytkownik: Natii 12.07.2006 17:53 napisał(a):
Odpowiedź na: No, Trylo, nie przesadzaj... | joanna.syrenka
I zamierza zlikwidować WOS... No cóż.
Użytkownik: Maxim212 12.07.2006 08:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Te reformy chyba naprawdę... | emilyb
Powiem wprost. Dzisiejsza matura to mały pikuś w porównaniu ze starą. Dziś wystarczą resztki dawnej wiedzy, aby mature z matematyki zdać. Oczywiście, jeżeli ktoś omija łukiem samodzielne robienie zadań to nie ma zdziwienia, że wywraca się na najprostszym równaniu.
Użytkownik: juka 12.07.2006 09:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Powiem wprost. Dzisiejsza... | Maxim212
Obowiązkowa matematyka na maturze, przynajmniej na podstawowym poziomie, jest dobrym pomysłem. I mówię to mimo mojego humanistycznego wykształcenia. W końcu liceum ogólnokształcące, jak wskazuje nazwa, kształci ogólnie, a nie tylko w zakresie np. humanistycznym. Dzisiaj jest tak, że maturzysta nie potrafi rozwiązać prostego zadania, bo uważa się za humanistę. Mnie się jeszcze marzy w szkołach obowiązkowa logika, przynajmniej jakieś podstawy. To naprawdę pomogłoby bardzo w uczeniu myślenia, wyciągania wniosków. No, ale u nas to nierealne...
Użytkownik: trylo 12.07.2006 10:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Obowiązkowa matematyka na... | juka
A ja bym do tej logiki dodał jeszcze, obowiązkowo dla wszystkich: filozofię, psychologię, religioznawstwo, retorykę, a nawet erystykę i savoir vivre. No bo jak można uważać się za ogólnie wykształconego, skoro nie posiada się podstawowej wiedzy o dziejach cywilizacji i kształtowaniu się poglądów człowieka ani umiejętności formowania i wyrażania własnych myśli w sposób logiczny i zrozumiały? No cóż, komuś po prostu zależy na tym, żeby człowiek nie był istotą potrafiącą mysleć samodzielnie i zdolną do wydawania niezależnych opinii, a powinien być jedynie konsumentem, którego szczytem zdolności intelektualnych będzie zrozumienie instrukcji obsługi wciśnietęgo mu "w promocji" kolejnego "cudu techniki" mającego "ułatwić" mu i tak już mało wymagające życie, którego nadrzędnym celem ma być wygoda i zaspokajanie swoich zachcianek za wszelką cenę, najlepiej kosztem innych. A jeśli już miałby być wykształcony, to tylko i wyłącznie w swoim fachu - i tak mu zapełnić czas pracą i innymi obowiązkami, żeby w żadnym wypadku nie miał wolnej chwili na poznanie innych dziedzin nauki i życia. A najlepiej to po prostu w ogóle zlikwidować powszechną edukację i wprowadzić jedynie niezwykle drogie szkoły prywatne, na które pozwolić będą mogły sobie jedynie dzieci właścicieli firm produkujących te wspaniałe "cuda techniki" i inne towary i usługi. Reszta powinna zostać "ciemnogrodem" przeznaczonym do roboty, posiadającym mentalność pana Smółki ze skeczy Kabaretu Moralnego Niepokoju. Nie myśleć! Robić! I konsumować, konsumować... jak najwięcej.
Użytkownik: joanna.syrenka 12.07.2006 12:00 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja bym do tej logiki do... | trylo
Marzenia ściętej głowy, Trylo :( Nie wiesz, że program nauczania jest "przeładowany"? (zastanawiam się, jak może być "przeładowany" przy takich brakach, które wychodzą potem w różnych nieoczekiwanych momentach...)
Użytkownik: Smutny 12.07.2006 12:48 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja bym do tej logiki do... | trylo
Dodatkowych 7 godzin. Narobiłoby więcej szkody jak pożytku. Tu zgadzam się w całej lini z Syrenką!
Użytkownik: trylo 12.07.2006 13:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Dodatkowych 7 godzin. Nar... | Smutny
Myślę, że gdybyś zauważył ukrytą w wypowiedzi Syrenki ironię, to byś się ostatecznie z nią nie zgodził w całej linii. Napisała przecież, że program nauczania jest "przeładowany", a nie przeładowany. Przynajmniej ja tak to odebrałem i wydaje mi się, że właściwie.
Użytkownik: Smutny 12.07.2006 13:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że gdybyś zauważył... | trylo
Masz pewnie rację. Tylko to nic nie zmienia 7 dodatkowych godzin. Jeśli tylko po 1 godzinie w tygodniu chcesz dodać - to za wiele.
PS. Popytam jeszcze mamy jest w końcu psychologiem dziecięcym to będzie wypowiedź bardziej fachowa. :)
Użytkownik: joanna.syrenka 13.07.2006 13:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz pewnie rację. Tylko ... | Smutny
Tu nie chodzi o dodatkowych siedem godzin. Raczej dobre wykorzystanie tych godzin, ktore są, aczkolwiek gdybyś się bardziej wgłębił w historię edukacji, to dowiedziałbyś się, że w PRLu do liceów trzeba było chodzić nawet w soboty... I nikt nie stękał.
Użytkownik: Smutny 12.07.2006 13:04 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja bym do tej logiki do... | trylo
Piszesz: „No cóż, komuś po prostu zależy na tym, żeby człowiek nie był istotą potrafiącą mysleć samodzielnie i zdolną do wydawania niezależnych opinii, a powinien być jedynie konsumentem, którego szczytem zdolności intelektualnych będzie zrozumienie instrukcji obsługi wciśnietęgo mu "w promocji" kolejnego "cudu techniki" mającego "ułatwić" mu i tak już mało wymagające życie, którego nadrzędnym celem ma być wygoda i zaspokajanie swoich zachcianek za wszelką cenę, najlepiej kosztem innych.”
Na razie życie w Polsce jest wymagające. Do krainy lenistwa i szczęśliwości też nam daleko. Sytuacja, którą opisujesz (i tak nie do końca) występuje w Stanach, Kanadzie.
Robić też ktoś musi! A jeśli od poznawania świata woli wlepiać wzrok w monitor i słuchać muzyki (tak odpoczywa), to jego sprawa.
Użytkownik: villena 12.07.2006 13:34 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja bym do tej logiki do... | trylo
Wszystkiego, o czym napisałeś powinno się uczyć w szkołach, ale niejako przy okazji innych zajęć. Chyba jest nadal coś takiego, jak „godzina wychowawcza”? Przy większości wymienionych zagadnień teoria niewiele zmienia, warto za to ćwiczyć je w praktyce. Szkoda, że chyba powszechnie uważa sie, że szkoła powinna tylko uczyć a nie wychowywać. Gdyby lekcje polegały w większej mierze na dyskusji, wymianie poglądów - byłyby ćwiczone elementy erystyki i retoryki. Zamiast uczyć się teorii savoir-vivre'u, nauczyciele powinni zwracać większą uwagę na zachowanie uczniów, ale musieliby mieć też większe możliwości wpływania na to zachowanie.
Użytkownik: trylo 12.07.2006 14:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Wszystkiego, o czym napis... | villena
Owszem Villeno, chodziło mi o nauczanie tych rzeczy w sposób jak najbardziej praktyczny, przecież nauczanie teoretyczne nie miałoby sensu. I w ogóle szkoła powinna przygotowywać młodego człowieka do prawidłowego funkcjonowania w każdej dziedzinie życia. Taka szkoła byłaby ideałem. Uważam, że obowiązkowo powinno uczyć się też pływania, gotowania, itp. umiejętności jakże przydatnych podczas dorosłego, samodzielnego życia. Niestety, pod wieloma względami możliwości naszych szkół w tym zakresie są ograniczne. Szkoda. Mam nadzieję, że przynajmniej istnieją jeszcze "kółka zainteresowań" i że są jeszcze uczniowie, którzy nie odczuwają wstrętu do zdobywania wiedzy nieobowiązkowej. A tak w zasadzie to czemu właśnie szkoła nie miałaby organizować wolnego czasu młodzieży? Zamiast siedzieć bezczynnie pod klatką schodową i czekać, aż pod wpływem alkoholu czy narkotyków przyjdzie im do głowy jakiś durnowaty pomysł, z pożytkiem dla siebie i innych mogliby wykorzystać ten czas na udział w specjalnie zorganizowanych przez szkołę zajęciach. Mogłyby to być zajęcia z wychowania fizycznego (pod okiem wychowawców), wycieczki krajoznawcze, teatr, kino, zwiedzanie muzeów, zakładów przemysłowych, zajęcia praktyczne z różnych dziedzin wiedzy, nie zanudzjące ucznia lecz powodujące wzrost jego zainteresowania nauką. Kiedyś tego typu funkcję pedagogiczną spełniało harcerstwo, ale wydaje mi się, że w obecnych czasach nie jest już takie popularne. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że na takie dodatkowe zajęcia potrzebne by były dodatkowe pieniądze, których oczywiście nie ma. Rzeczy o których wspomniałem mają miejsce w szkołach, ale najczęściej "od święta" i w godzinach lekcyjnych, no i też nie wszędzie. Mieszkańcy dużych miast mają większe szanse na tego typu edukację, dla uczniów z zapadłych, wynędzniałych dziur powiatowych jest to już naprawdę tylko marzenie ściętej głowy.
Użytkownik: villena 12.07.2006 15:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Owszem Villeno, chodziło ... | trylo
Miło tak sobie pomarzyć o idealnej szkole... :) Chociaż o ile pamiętam ja w szkole podstawowej miałam gotowanie na „pracy-technice”, tak samo podstawy szycia, robótek ręcznych i majsterkowania (czasem dobrze jest umieć wbić gwóźdź), basen też był - w ramach SKS. Była drużyna zuchowa, potem harcerska, choć w naszej szkole niezbyt aktywnie działająca. Były wycieczki i rajdy w ramach SKKT. Nie wiem jak wygląda to w dzisiejszych szkołach, też mam nadzieję, że jakieś kółka zainteresowań działają. Dużo zależy od nauczycieli, ale i nastawienia samych uczniów. Niestety uczestnictwo w takich kółkach chyba nie jest „na topie”.
Użytkownik: trylo 12.07.2006 15:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Miło tak sobie pomarzyć o... | villena
W podstawówce - tak. Coś tam przyrządzaliśmy na "pracy-technice". Zapamiętałem tylko naleśniki (z których zresztą dostałem piątkę :)) oraz jakieś sałatki warzywne. "Budowało" się karmniki dla ptaków oraz półeczki ścienne ze sklejki i sznurka (he he), które można było efektownie przyozdobić za pomocą modnych w tym czasie "wypalarek" produkcji radzieckiej. Na pewno wielką atrakcją na tych zajęciach było również sklejanie modeli kartonowych z "Małego Modelarza". Natomiast w liceum wychowanie techniczne (tzw WT) było już w zasadzie tylko teoretyczne - i przeraźliwie nudne. Niewiele już pamiętam ze zdobywanej wtedy wiedzy o różnego rodzaju śrubkach, nakrętkach, młotkach i przyrządach mechanicznych. Za to pan, który nas zaznajamiał z tajnikami funkcjonowania tych różnych wiertarek i tokarek, miał zabawne dosyć problemy z wymową - mówił np. "cyrkel" albo "kołkem", więc przynajmniej można było trochę się pośmiać.
Użytkownik: juka 13.07.2006 09:47 napisał(a):
Odpowiedź na: W podstawówce - tak. Coś ... | trylo
Trochę odbiegając od głównego tematu, ale nawiązując do Twojej wypowiedzi: też miałam śmiesznego pana od WT, który mówił niesamowicie niegramatycznie i dzięki temu te piekielnie nudne lekcje jakoś znosiliśmy. Jego ulubione powiedzonka to: "Czy są pytania do żarówki?" albo "Narysuj ty mnie na tablicy..." (i tu zastanawiał się, co narysować). Widzę, że zabawny pan od WT to chyba podobny standard, jak pan od PO - nieszkodliwy erotoman :)
Użytkownik: trylo 13.07.2006 12:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Trochę odbiegając od głów... | juka
Pan od PO? he he he... Podczas ćwiczeń praktycznych ze strzelania "na sucho", które mieliśmy na dworze obok sali gimnastycznej i obowiązkowo należało przyjść w stroju gimnastycznym (niektóre dziewczyny przystroiły się w krótkie szorty) pan od PO zwracał uwagę dziewczynom, że ich pozycja strzelecka (leżąca) jest nieprawidłowa. Stawał z tyłu nad delikwentką i mówił (takim zdecydowanym, lekko podniesionym głosem w tonie wojskowej musztry): "Szerzej nogi, dziewczyna! Szerzej nogi!" :)))
Użytkownik: Allma 13.07.2006 12:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Pan od PO? he he he... Po... | trylo
A rzucaliscie granatem?
U nas obywało się to za szkołą, mieliśmy trafić do takiego dołka. Najwięcej braw zebrali oczywiście ci, którzy trafili w szkołę.(Pan od PO nie klaskał).
Użytkownik: juka 13.07.2006 13:04 napisał(a):
Odpowiedź na: A rzucaliscie granatem? ... | Allma
My granatem nie rzucaliśmy, ale za to strzelaliśmy nie na sucho, ale naprawdę. Z takich strasznie zdezelowanych kbks-ów, które bardzo "znosiły" i z każdego trzeba było celować albo poniżej tarczy, albo w bok, albo jeszcze gdzieś tam. Z weselszych lekcji pamiętam jeszcze zajęcia z polowej łączności, kiedy rozbiegaliśmy się wokół szkoły z polowymi telefonami, które wcześniej nasz pan lekko uszkadzał, naszym zadaniem (na czas) było je naprawić i się połączyć z bazą, którą obsługiwał pan profesor. Biegaliśmy też z "rannym" na noszach pokonując rozmaite przeszkody typu żywopłoty, schody itp. "Rannym" nikt nie chciał być ze względu na przypadki wypadnięć z noszy:) Natomiast ulubionymi zajęciami naszego pana była nauka bandażowania różnych części ciała, do prezentacji dobierał zawsze co dorodniejsze koleżanki:)
Użytkownik: Allma 13.07.2006 13:27 napisał(a):
Odpowiedź na: My granatem nie rzucaliśm... | juka
Lekcje strzelania "naprawdę" tez u nas były, ale tylko w pozycji stojącej. Nawet dobrze mi szło ;-).
Biegania z rannymi nie było, a bandazowanie odbywało sie w dowolnych parach (teoria i prezentacja w praktyce, na ocenę).
Użytkownik: trylo 02.09.2006 00:40 napisał(a):
Odpowiedź na: A rzucaliscie granatem? ... | Allma
Tak, rzucaliśmy granatem F-1 do dołka (na celność) i na odległość - ale to było na boisku. Pamiętam, że należało symulować (wyobrazić sobie), że wyciąga się zawleczkę (której w granacie nie było)... :)
Użytkownik: Allma 13.07.2006 10:18 napisał(a):
Odpowiedź na: W podstawówce - tak. Coś ... | trylo
Lekcje WT w liceum - fascynujące wykłady o budowie pieca martenowskiego, wytopie surówki. Albo zasady obsługi wiertarki, tokarki...Do dziś pamiętam: "Po pierwsze: włóż ubranie robocze". Oczywiście do zadnej wiertarki pani od WT nie pozwalała się zbliżyć, ale zasady znałam.
;-)))))
Użytkownik: veverica 13.07.2006 14:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Miło tak sobie pomarzyć o... | villena
Ja też miałam basen w podstawówce, normalnie, w trzeciej klasie, gotowanie jakieś było, ale nie za dużo, za to nauczyłam się obsługiwać lutownicę, używać pisma technicznego i łączyć obwody żeby zaświeciła się żarówka... Szyliśmy też fartuszki, robiliśmy na drutach i szydełkowaliśmy, ale do tego nigdy nie miałam serca. Gwoździe wbijać, heblować i piłować nauczyłam się sama, nie jest to zresztą wielka filozofia;) Byłam też w zuchach i chwilę w harcerstwie, ale najwięcej rozrywek dostarczała mi sama szkoła, a konkretnie nasza wychowawczyni - przez pierwsze trzy lata byliśmy na czterech zielonych szkołach, zwiedzaliśmy kopalnię i fabrykę w Tymbarku, jeździliśmy na pikniki za miasto i do domów koleżanek na wsi, byliśmy ciągani po kinach i teatrach, konkursach, zwiedzaliśmy Balice (wraz z lotem widokowym), jakieś muzea, oglądaliśmy skoki w Zakopanym, jeździliśmy kuligiem i robili mnóstwo innych rzeczy... Były kółka zainteresowań, SKS, harcerstwo... A była to normalna publiczna podstawówka, dzieci były z różnych rodzin, tyle że naszej wychowawczyni (i części rodziców) chciało się biegać, szukać, załatwiać sponsorów...
A w liceum - renomowanym, przodującym w rankingach, z kilkusetletnią tradycją - nie robilismy prawie nic...
Użytkownik: --- 27.08.2006 00:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Owszem Villeno, chodziło ... | trylo
komentarz usunięty
Użytkownik: trylo 01.09.2006 21:05 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Nie bardzo rozumiem o czym piszesz. Większość tutaj nie miała problemów ze zrozumieniem tego tekstu. Nie pisałem o ludziach-samotnikach, tylko o uczniach szkół podstawowych i średnich. Po to jest szkoła właśnie aby przysposobić młodego człowieka do życia w społeczeństwie przede wszystkim, a nie po to, by rozwijać w nim egocentryczny indywidualizm i nastawiać na (pseudo)samorozwój, który tak naprawdę nie zrobi z niego człowieka wykształconego. Nie wyobrażam sobie, żeby uczniowie mogli sami decydować o tym, czego będą się uczyć a czego nie. Ale ty, jak widzę, wychodzisz z założenia, że to jajo jest mądrzejsze od kury.
Po drugie, pisałem właśnie o tym, że zajęcia w szkołach powinny być bardziej praktyczne i prowadzone w taki sposób aby młodzież tam się nie nudziła. Twoja argumentacja, że "wielu uczniów nie lubi szkoły, chodzi tam z obowiązku..." jest bezsensowna. Czy to ma znaczyć, że należy zlikwidować szkoły, bo coś komuś obrzydzą? Przykre, że wychodzisz z założenia, że szkoła istnieje tylko po to, by obrzydzić człowiekowi życie (według mnie, to raczej niektórzy nauczyciele obrzydzają człowiekowi naukę w szkole).
Mam nadzieję, że nie jesteś nauczycielką...
Użytkownik: --- 01.09.2006 21:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie bardzo rozumiem o czy... | trylo
komentarz usunięty
Użytkownik: Natii 12.07.2006 17:55 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja bym do tej logiki do... | trylo
Jeśli chodzi o savoir vivre, to miałam na to poświęconych kilka godzin na przesiębiorczości. Niewiele, ale jakieś podstawy dało.
Użytkownik: Maxim212 13.07.2006 13:40 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja bym do tej logiki do... | trylo
To o czym wspominasz było wykładane w ramach różnych przedmiotów. Zapomniana dziś sztuka sporu jest umiejętnością bardzo przydatną.
Szkoda, że nawet wśród naszych parlamentarzystów nie ma wzorca do naśladowania. Dyskusje posłów i senatorów bardziej przypominają pyskówki pijaczków pod sklepem monopolowym.
Użytkownik: jakozak 17.07.2006 10:24 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja bym do tej logiki do... | trylo
Z ust mi to wyjąłeś.
Użytkownik: Maxim212 13.07.2006 13:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Obowiązkowa matematyka na... | juka
Z własnych obserwacji zauważyłem, że wywalono na amen naukę arytmetyki. Uczeń nie musi znać jej zasad, a efektem jest całkowity zanik logicznego myślenia. Jeżeli w podręczniku dla szkoły podstawowej autor potrafi napisać, że nie należy zwracać uwagi na zadania zaczynającie się od "Oblicz", to mamy to co mamy. W którymś z numerów czasopisma "Matematyka" autorka jednego z artykułów pisze m.in. "Wobec niższego poziomu nauczania nie należy wymagać od uczniów wiedzy. Zwiększanie wymagań jest zbędne."... I jak tu nie kląć jak nieokrzesany profos...
Użytkownik: juka 14.07.2006 09:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Z własnych obserwacji zau... | Maxim212
"Dziennik": Nowemu ministrowi edukacji nie podobają się reformy opracowane przez jego poprzednika z PiS. Gazeta dowiedziała się, że Giertych poważnie rozważa wycofanie się z planów wprowadzenia matematyki do obowiązkowego zestawu przedmiotów maturalnych.
Zdaniem ministra matematyka znacznie utrudniłaby młodzieży zdanie matury. Roman Giertych sam zdał ten przedmiot na trójkę, co obniżyło jego średnią ocen na świadectwie maturalnym - napisał "Dziennik".

Taaak, chodzi przecież o to, żeby zdali wszyscy, a tu wredna matematyka utrudnia młodzieży zdanie matury. Ciekawe też, z czego jeszcze pan minister miał trójkę i czy w związku z tym możemy się spodziewać dalszych reform...
Użytkownik: Maxim212 14.07.2006 21:16 napisał(a):
Odpowiedź na: "Dziennik": Now... | juka
Jakoś nawet za stalinizmu zdawała lwia część abiturientów i na dodatek oblanie matury powodowało konieczność powtórzenia ostatniej klasy liceum. Dziś króluje bylejakość.
Gdy w 1970 roku wycofano konieczność zdawania matury po to aby mieć średnie wykształcenie, to starsi nauczyciele roztaczali kasandryczne wizje. I, niestety, mieli rację...
Użytkownik: emilyb 12.07.2006 13:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Powiem wprost. Dzisiejsza... | Maxim212
Nie widziałam żadnych zestawów z nowej matury z matmy, bo jeszcze mnie to za bardzo nie interesowało, starych tym bardziej. Nie mam więc porównania. Ale jestem trochę tym wszytskim zaskoczona, bo u mnie w domu zawsze były odwrotne komentarze, tzn. że teraz jest więcej nauki, że są większe wymagania, trzeba znać języki, dochodzi jeszcze obsługa komputera i w ogóle... Nie wiem czy dziś jest tak znowu łatwo... Wiadomo, że jest sporo uczniów, którzy szkołę mają w nosie, ale kiedyś chyba też tak było... Nie wiem.
Użytkownik: Maxim212 13.07.2006 13:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie widziałam żadnych zes... | emilyb
Stare zestawy zawierały przekrojowe zadania. Dla przykładu podam jedno z zakresu podstawowego : W kulę o promieniu R wpisano walec o maksymalnej objętości. Wyznacz wymiary walca...
Ja miałem zestaw w którym było m.in. jedno równanie różniczkowe zwyczajne (dość prosty przykład), jedno zadanie z geometrii wykreślnej w przestrzeni, jedno z zastosowaniem rachunku całkowego funkcji jednej zmiennej, jakiś przykład z geometrii analitycznej (przywitałem wtedy rachunek macierzowy) i coś z rachunku prawdopodobieństwa. Po tylu latach nie pamiętam dokładnie treści. Ciekawe czy któryś z dzisiejszych maturzystów dałby radę takiej porcji...
Pozdrawiam serdecznie.
Użytkownik: villena 13.07.2006 13:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Stare zestawy zawierały p... | Maxim212
Ja zdawałam starą matematykę. Zadania były może i trudne, ale w zasadzie zestaw zawsze zbudowany był z zadań takiego samego typu. Jedno z rachunku prawdopodobieństwa, jedno z geometrii przestrzennej, układ równań... nie pamiętam co jeszcze. Od początku IV klasy na fakultecie matematycznym przerabialiśmy zadania ze zbioru zawierającego wyłącznie zestawy maturalne, i po kilku miesiącach te zadania rozwiązywało się niemal automatycznie. Pewnie tak samo jak teraz – jeśli ktoś faktycznie uczy się cały rok pod kątem matury i poświęca na to sporo czasu, to czy stara czy nowa matura będzie dla niego w miarę łatwa.

Trudniejszy wydawał mi się za to język polski, bo nigdy nie można było przewidzieć, jakie będą tematy – a były naprawdę obszerne i wymagające sporego przygotowania. Wiele z nich było zresztą podobnych do dzisiejszych prezentacji maturalnych, tylko, że na przygotowanie się do konkretnego tematu nie mieliśmy paru miesięcy :)
Użytkownik: Maxim212 13.07.2006 14:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja zdawałam starą matemat... | villena
Na poziomie podstawowym egzamin nie przewidzywał całek i różniczek, za to na każdym poziomie było badanie przebiegu zmienności funkcji.
Egzamin z polskiego opierał się na zasadzie "Jakiego poetę i za co najbardziej poważasz i dlaczego jest to Adam Mickiewicz i jego "Dziady' oraz "Pan Tadeusz"..."
Użytkownik: villena 13.07.2006 14:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Na poziomie podstawowym e... | Maxim212
Różniczek faktycznie nie miałam, do teraz nie mam pojęcia o co w nich chodzi. A co do Mickiewicza, to chyba jednak w innych czasach maturę pisaliśmy, bo u mnie tematyka była jednak szersza :)
Użytkownik: Maxim212 13.07.2006 14:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Różniczek faktycznie nie ... | villena
Byli też inni autorzy (choć mniej na nich zwracano uwagę), ale jak pisało się to co chciała komisja nt. wieszcza, który wieszczył, to łatwiej było zdać. Podobne, do moich, doświadczenia mieli koledzy w innych szkołach.
Matematykę miałem trochę rozszerzoną (liczby zespolone też były), bo kończyłem wydział elektryczny i matematyk miał fioła na punkcie przygotowania nas do startu na dowolne studia techniczne...
Użytkownik: juka 13.07.2006 16:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Byli też inni autorzy (ch... | Maxim212
Oj, nie lubisz Ty tego Mickiewicza, nie lubisz...:) Ja chodziłam do klasy mat.-fiz., więc na maturze miałam całki i różniczki, ale mieliśmy świetnego nauczyciela, dlatego byłam dobrze przygotowana. W mojej szkole zamiast Mickiewicza królował Żeromski - patron i ulubieniec dyrektora - polonisty. Temat maturalny pamiętam do dziś, udowadniałam na podstawie różnych epok słowa Norwida, że "Ojczyzna to wielki zbiorowy obowiązek". Dziś ten temat spodobałby się pewnie panu Giertychowi.:)
Użytkownik: Maxim212 13.07.2006 22:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, nie lubisz Ty tego Mi... | juka
Delikatnie to ujęłaś. Rzeczywiśćie nie mogę znieść bałwochwalczych zapędów w wiebienia wieszcza, który wieszczył...

Dyrektorem mojej budy był, na moje szczęście, facet po polibudzie. Znał bardzo dobrze literaturę, ale na piewrszym miejscu była u niego matematyka...
Użytkownik: verdiana 11.07.2006 21:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Zależnie od regionu egzam... | Smutny
A ja tak troszkę z boczku. Teoria już była, teraz praktyka. Podsumowanie tegorocznych matur. Link znaleziony na aprkk:
http://slimak.onet.pl/_m/matury/matura2006/rap_pol​ski.pdf
Żenada. :(
Użytkownik: peter07 15.07.2006 09:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Zależnie od regionu egzam... | Smutny
Przyznaje się, całego tematu nie czytałem, ale tym co znalazłem w sieci, muszę się podzielić. Kolejny "wspaniały" pomysł:

"Maturzyści, którzy w tym roku nie zdali jednego z przedmiotów, a mieli w sumie średnią powyżej 30%, dostaną świadectwo dojrzałości - dowiedziała się "Gazeta Wyborcza". Nie wiadomo, ilu uczniów obejmie amnestia. 60% tych, którzy nie zdali, oblało przez jeden przedmiot. To ok. 50 tys. osób."

To co za rok? Dwa przedmioty i zaliczamy od 10%? Nie ma to jak "dobra motywacja" :/
Użytkownik: marisa 17.07.2006 21:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyznaje się, całego tem... | peter07
Peter07 zapoznaj się z całym tematem. Przecież to kabaret a Giertych już prowadzi kampanię wyborczą albo, żeby mu uczniowie od września nie protestowali przed oknami ministerstwa:/
Użytkownik: Marylek 17.07.2006 23:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Peter07 zapoznaj się z ca... | marisa
Głąbami łatwiej rządzić.
Użytkownik: lena_14 20.07.2006 21:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Zależnie od regionu egzam... | Smutny
A ja uważam, że to dobre posunięcie Giertycha. I wkurza mnie reakcja mediów na to. Od razu nastawieni na NIE. Podlizuje się uczniom. A ludzie bezmyślnie zgadzają się z tym. Zero obiektywizmu. Czemu od razu skazywać człowieka na straty? Tysiące uczniów odetchnie z ulgą. Może ktoś jest świetny z matmy, a na polskim podwinęła mu się noga? Na studia przyjmuję się i tak NAJPIERW tych, którzy mają super świadectwa.
Użytkownik: firedrake 20.07.2006 22:07 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja uważam, że to dobre ... | lena_14
Matura jest świadectwem pewnego poziomu wiedzy (przerabialiśmy jakiś czas temu ten temat :)), tak więc jeśli ktoś nie posiada jej na tyle by zdać na min 30% każdy z przedmiotów maturalnych to zwyczajnie takie świadectwo mu się nie należy. Nie jest to skreślanie człowieka, on sam się skreśla wykazując braki w wiedzy elementarnej. Próg i tak był bardzo niski, co to jest 30%? Rozsądniejsze byłoby zorganizowanie poprawki jako drugiej szansy a nie żałosnej amnestii. Ten papierek nie należy się ot tak, tylko dlatego, że kończy się akurat szkołę średnią, trzeba, a przynajmniej powinno, wykazać się wiedzą.
Użytkownik: juka 21.07.2006 10:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Matura jest świadectwem p... | firedrake
Oczywiście, masz rację. 30 procent to naprawdę nie jest wiele, poza tym oprócz polskiego (który wypada jednak zdać chcąc mieć ogólne wykształcenie i proszę mi tu nie mówić o kompozycji testu, odpowiedziach wg klucza itp., klucz kluczem, ale mówimy nie o 90 a o 30 procentach, z czego większość można dostać za wypracowanie), zdaje się przedmioty wybrane, a nie obowiązkowe. Czy naprawdę tak trudno wybrać 2-3 przedmioty, żeby je zaliczyć na 30%?
Zdumiewa mnie (może nie powinna?) ta roszczeniowa postawa młodego pokolenia, to przekonanie, że matura im się należy. Winni są wszyscy - nauczyciele, dyrektor, szkoła, OKE, system edukacji, reforma, tylko nie uczeń. Wydaje mi się, że przygotowanie do matury to przede wszystkim praca samodzielna. Trudno zdać świetnie bazując tylko na tym, co na lekcjach. Pewnie, że niełatwo jest samodzielnie nauczyć się matematyki czy fizyki, jest to nawet chyba niemożliwe, ale historii, geografii? Ja też miałam kiepskich nauczycieli, dlatego wiedziałam, że jeśli się sama porządnie nie nauczę takiej historii, to o maturze, a przede wszystkim o studiach mogę zapomnieć.
Argumenty o utrudnianiu podjęcia dalszego kształcenia (brak matury) po prostu zwalają mnie z nóg. A mnie niskie zarobki utrudniają zostanie milionerem, może też z tym coś zrobimy? Tym bardziej, że pan Giertych jest też "moim" ministrem.
Gdzie jest powiedziane, że wszyscy kończący szkoły średnie muszą iść na studia? Kiedyś obowiązkowa była podstawówka, potem gimnazjum, dziś okazuje się taką być szkoła średnia i matura, niedługo tak będzie ze studiami. Znam wielu ludzi, którzy bądź to przez niezdaną maturę lub (częściej) niedostanie się na studia tracili rok czy dwa i jakoś tragedii nie było. Teraz wszystko musi być bezstresowe i nie należy utrudniać drogi na studia.
Wydaje mi się, że skutek tych reform może być taki, że w przyszłym roku testy będą dużo trudniejsze, skoro i tak nie trzeba wszystkich zaliczyć. I znowu będzie larum, jeśli wypadną słabo...
Użytkownik: p_132 21.07.2006 11:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Matura jest świadectwem p... | firedrake
Ale czy ten wycinek wiedzy który się pojawił na nowej maturze jest tak naprawdę odzwierciedleniem tego co ktoś umie?
W większości przypadków jest tak, że na 100 tematów opanuje 99, a trafi mu się ten którego nie umie, to przykre, bo to niesprawiedliwe. A ciekawe czy Tobie by nie było przykro gdyby się tak Tobie przytrafiło. Każdy powinien mieć szansę, a wiadomo, że i tak większość z tych co nie zdali tego jednego przedmiotu nie idą na baaaardzo wykwalifikowane studia tylko po prostu jest mu potrzebny świstek papieru. Nawet do pracy.
A przecież ciągle się mówi, że Ci co nie zdali niech idą do pracy, owszem - ale tam też potrzeba tą maturę.
Niech każdy spróbuje się postawić w sytuacji takiego ucznia i wtedy się wypowie.
Użytkownik: villena 21.07.2006 11:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale czy ten wycinek wiedz... | p_132
Areido, przykład z 1 nieopanowanym tematem na 100 jest zupełnie bez sensu, przecież żaden egzamin nie składa sie z 1 pytania! Testy obejmują dość szeroki zakres wiedzy, jeśli na kilkanaście pytań nie będziesz znała kilku odpowiedzi, to i tak zdasz bez problemu.
Obowiązujące w tej chwili 30% to według mnie o wiele za mało. Pomyśl – chciałabyś zatrudnić pracownika który umie wykonywać ledwo 30% swoich obowiązków? Dobrze, że na studiach limity są wyższe, spróbuj wyobrazić sobie lekarza, nauczyciela, nawet urzędnika z 30% wiedzą na temat swojej pracy. Kierowcę, który zna 30% przepisów drogowych. Boję się, że ludzie przyzwyczają się, że wystarcza opanować takie minimum, żeby dać sobie radę w szkole i później w pracy. Bo przecież szkoła powinna przygotowywać do wymogów dorosłego życia.

Co do wymogu świadectwa maturalnego do pracy – naprawdę nie do każdej jest on potrzebny.
Dla pracodawcy ten „świstek papieru” jest istotny, jeśli chce mieć gwarancję, że zatrudnia osobę z pewną podstawową, ogólną wiedzą. W momencie tak niskich limitów – takiej gwarancji niestety nie ma :(
Użytkownik: p_132 21.07.2006 11:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Areido, przykład z 1 nieo... | villena
Ale czy nauczyciele tak wszystko wiedzą? Może ja tylko znam takie przykłady, kiedy nauczyciel z historii czy geografii tak naprawdę nie umie tego przedmiotu bo każe uczniom poczytać podręcznik na lekcji, nauczyć się go w domu, a przy okazji coś opowie... Z polskiego jest podobnie, teraz te wszystkie klucze jakie wymagane są od nauczycieli, nie wymagają specjalnego przygotowania się do leckji.
A co ma wspólnego znajomość "Chłopów" z pracą na budowie? Chyba nic... a Jednak jest to potrzebne. Każdy powinien mieć szansę. Rozumiem, że to przeraża, że tak mało jest wymagane, ale naprawdę większość nie interesuje się książkami... Wolą co innego, szanują to, że jedni wolą poczytać książkę, dla was jest to niewyobrażalne nie znać czegoś tam, ale sama nie lubię np. "Krzyżaków" i gdyby to miało być na maturze, to chyba bym zrezygnowała po prostu.
Użytkownik: villena 21.07.2006 12:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale czy nauczyciele tak w... | p_132
Jasne, że nauczyciele nie wszystko wiedzą. Nikt nie wie i nie musi wiedzieć wszystkiego. Chodzi o to, żeby dążyć do stałego uzupełniania i podwyższania swojej wiedzy i umiejętności. W momencie, kiedy na samym początku ustalamy sobie limit na ledwo 30%, to przyzwyczajamy się do tego, że taki stopień wiedzy wystarczy – tak w szkole jak i w późniejszym życiu. Uczeń który zdał na 30%, jeśli zostanie nauczycielem - to też nie będzie starał się wykonywać swojej pracy lepiej, bo ma już wpojone niskie standardy nauki i pracy.
Co do pracy na budowie – akurat matura nie jest tam wymagana, podobnie jak w wielu innych zawodach. Ja nie wartościuję ludzi wg tego czy mają maturę czy nie. Myślę nawet, że większą wartość ma pracownik po szkole zawodowej, który lubi swój zawód i jest w nim dobry, niż ktoś kto zdał maturę na minimum tylko po to, żeby „mieć papier”. Nie wiem skąd to przekonanie, że ktoś bez matury nie ma szans na pracę. Właśnie osób z papierem, ale bez konkretnych umiejętności jest na rynku pracy nadmiar.
Użytkownik: firedrake 22.07.2006 14:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Jasne, że nauczyciele nie... | villena
Dokładnie, przykład z marnym nauczycielem jest tylko argumentem, że studia powinny kończyć osoby z większymi zdolnościami, wiedzą, motywacją, ambicją etc. a że drogę na studia otwiera maturalny papier... wysuwa się oczywisty sylogizm - zaostrzyć wymagania egzaminu dojrzałości a nie je temperować.
Obecnie wykształcenie wyższe ma 14% Polaków co jest podwojonym wynikiem sprzed dekady i daje największy wzrost w powojennej Europie. Obecnie studiuje 60% ludzi w wieku 19-24. To z kolei determinuje powstawanie wielu uczelni prywatnych o bardzo wątpliwym poziomie. W związku z tym pytanie: czy ilość jest ważna czy jakość? Nie twierdzę w żadnym wypadku, że to źle, że obserwujemy wzrost odsetku Polaków z wyższym - to świetnie. Chciałbym tylko żeby miało to odzwierciedlenie w ich wiedzy. Nikt nie ma zamkniętej drogi to najlepszych z polskich uczelni. Przeciętnie zdolny i pracowity człowiek da sobie radę bezproblemowo.
Przykładem jestem ja sam. Zacząłem od zawodówki, przez technikum pozasadnicze (w ostatniej klasie się opamiętałem i zacząłem uczyć i nadrabiać zaległości - wynik? cztery piątki na maturze, co było wydarzeniem na miarę szkoły - tam nawet pojedyncze piątki zdarzały się sporadycznie - ale to insza historia) i wreszcie skończyłem na Politechnice Warszawskiej, dyplom obroniłem miesiąc temu. Chcę przez to powiedzieć, że każdy może gdy tylko leń mu tego nie broni. Dzięki przebiegowi mojej edukacji poznałem pewien przekrój "uczniowsko -studencki", w szczególności chodzi mi o ludzi z techników pozasadniczych - gdzie w tym roku odsetek którzy nie zdali był ogromny (ponad 60% zdaje się). Z całą odpowiedzialnością stwierdzam - że to uczciwy wynik, odzwierciedla poziom wiedzy, jeśli przez pięć lat nic się tam nie zmieniło a gotów jestem się założyć, że jeśli zmieniło to na gorsze (niedawno rozmawiałem z moim nauczycielem rosyjskiego z technikum). Trzeba wziąć się za tych ludzi a nie obniżać im progi – bo to tylko krótkoterminowe, populistyczne rozwiązanie.

Użytkownik: juka 22.07.2006 16:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Dokładnie, przykład z mar... | firedrake
Niestety, obawiam się, że tych marnych nauczycieli będzie coraz więcej, gdzie bowiem wylądują ci "Giertychowi maturzyści"? Przecież nie na medycynie czy prawie, tylko trafią pewnie na jakąś pedagogikę, bo tam ich przyjmą. A za parę lat entuzjaści pomysłu ministra będą narzekać na poziom nauczania...
Użytkownik: firedrake 22.07.2006 17:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Niestety, obawiam się, że... | juka
Otóż to, tym bardziej, że zawód nauczyciela jest dziś i niewdzięczny i niewiarygodnie nisko opłacany - tym sposobem ci potencjalni zdolniejsi nauczyciele wybiorą inną drogę kształcenia, zostawiając miejsce maturzystom z odzysku. Przecież bakałarze kształtują młode umysły a mimo to traktuje się ich jak rzemieślników i część niestety się nimi staje.
Użytkownik: juka 21.07.2006 11:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale czy ten wycinek wiedz... | p_132
"Ale czy ten wycinek wiedzy który się pojawił na nowej maturze jest tak naprawdę odzwierciedleniem tego co ktoś umie? "
Każdy egzamin sprawdza wycinek wiedzy, trudno skonstruować test, który sprawdzałby gruntownie wiedzę i umiejętności, matura musiałaby wtedy trwać długo i składać się z iluś części, chyba nie o to chodzi.

"W większości przypadków jest tak, że na 100 tematów opanuje 99, a trafi mu się ten którego nie umie, to przykre, bo to niesprawiedliwe."
Naprawdę sądzisz, że te 30 tysięcy uczniów to pechowcy, którzy świetnie znali 99 tematów, a trafili na ten jeden, którego nie umieli? To jakiś straszny niefart mają:)
Oczywiście, trudno się przygotować świetnie do wszystkiego, jeden temat lepiej nam "leży", inny gorzej. Jeśli trafimy w temat, dostajemy 80-90 procent, jeśli nie: 30-40. Nie wyobrażam sobie "nie liznąć" niektórych tematów w ogóle i liczyć na szczęście. To nie loteria, obstawiać można na wyścigach kłusaków, nie na maturze.

"Niech każdy spróbuje się postawić w sytuacji takiego ucznia i wtedy się wypowie."
Potrafię się postawić w sytuacji takich uczniów, w moim życiu też nie wszystko się układało, jakbym sobie tego życzyła. Nie odbieram nikomu szansy, w końcu można było zorganizować poprawki, a nie maturę dawać. A nawet jeśli nie ma poprawek teraz, to są za parę miesięcy. W poprzednich latach też nie zdawali wszyscy, a nikt im prezentów nie robił.
Chyba jednak się nie dogadamy, bo ci, którzy mają maturę już za sobą będą przeciwnikami pomysłu ministra, zaś ci, których ona jeszcze czeka - zwolennikami, bo nie wiedzą, jak im pójdzie. Po prostu różnica pokoleń.
Użytkownik: p_132 21.07.2006 12:12 napisał(a):
Odpowiedź na: "Ale czy ten wycinek... | juka
Dobrze, ale przecież są tacy, którzy nie zdali tych kilku egzaminów, a są tacy, którzy jednego. Naprawdę szkoda, żeby przez rok uczyli się jednego przedmiotu, żeby go zdawać... To naprawdę nie ma sensu, bo oni po prostu wyjadą do pracy (właśnie znam takie osoby) a jeśli zostanie mało osób, to kto będzie pracował w Polsce? Ministerstwo bierze wszystko pod uwagę, Giertych jak Giertych, ale coś robić musi. Wszyscy chcą lepiej, tylko czyim kosztem? Nigdy nie będą wszyscy zadowoleni. Z tym trzeba się pogodzić.
Użytkownik: marisa 29.07.2006 00:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrze, ale przecież są t... | p_132
W Polsce "Areido zaczytana..." pracować nie będą. Chyba, że w Biedronce za sześć stów. I z tym się nikt nie pogodzi. Nie można obniżać wartości matury chociażby z uwagi na tych, którym się podwinęła noga w latach ubiegłych...
Użytkownik: p_132 31.07.2006 17:09 napisał(a):
Odpowiedź na: W Polsce "Areido zac... | marisa
A skąd ta pewność? :> Właśnie przez niezdaną maturę dużo osób wyjeżdża. Z powodu braku świadectwa dojrzałości nie podsotawali się do szkół/pracy do których chcieli i wyjechali. Przynajmniej ja znam takie osoby i to jest moje zdanie.
Użytkownik: hankaa 02.09.2006 10:13 napisał(a):
Odpowiedź na: A skąd ta pewność? :> ... | p_132
Nie wyjeżdżają tylko ci co nie zdali matury. Bardzo dużo jest osób z maturą, ale np. nie dostali się na studia. Rok w plecy i co zrobić? Ausland... A że już im się tam zostaje na trochę dłużej i rozpoczynają tam studia... Jest też spory odstetek przypadków wyjazdów z wyższym wykształceniem. Nie dlatego, że nie ma miejsc pracy, ale dlatego, że płace są śmieszne w stosunku do wymagań. Przepraszam, ale nie chciałabym parcować po pięcioletnim stażu za 1500 zł na papierku na posadzie pielęgniarki z nocnymi dyżurami (nie wiem jakie są płace i teoretyzuje tutaj teraz). Nie dziwię się lekarzom, pielęgniarkom, technikom i elektrykom i wielu innym że wyjeżdżają. Rzadko który zakład zaoferuje taką płacę by można utrzymać siebie, rodzinę, mieć jeszcze na dojazd do pracy i żeby zostało tyle, by można odkładać nie powiem, że na wakacje, ale np na mieszkanie. Przecież wielu ludzi mieszka po ślubie z rodzicami, bo mimo że mają pracę nie stać ich na kupno czy wynajem mieszkania. Chyba że od razu trafia się na wysokie stanowisko... (szczęściarze albo plecy, tak to dzisiaj wygląda w Polsce:( )
Użytkownik: hankaa 02.09.2006 09:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Matura jest świadectwem p... | firedrake
Ja też uważam że 30 % z trzech przedmiotów to jest bardzo mało. I w sumie rzecz ujmując, ktoś kto uczył się systematycznie przez trzy - cztery lata tą więdzę musi mieć w głowie i może ze spokojem podchodzić do matury. Jak komuś zależałoby bardziej to zacząłby przeglądać notatki z dwa miesiące wcześniej i wyszedłby nawet na 80%. Do sumy procentowej równej 50% nie trzeba wiele wisiłku, przy 80% trzeba już mieć trochę wiedzy (nie mówimy o polskim, tu się talent bardziej dzisiaj liczy i przewidywalność, co w kluczu się znajduje).
A poza tym weźmy to pod uwagę, że większość maturzystów wybiera się jednak na studia. Tam bardzo często próg procentowy aby zdać egzamin sięga 60%... To te 30 % jakieś śmieszne jest...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: