Dodany: 29.05.2006 19:45|Autor: Kaoru
Śmiech to zdrowie
Po „Trędowatą” sięgnęłam z ciekawości. Romansów ogólnie nie lubię, a „wyciskaczy łez” tym bardziej. Ale wciągnęłam się – strona po stronie, książka podobała mi się coraz bardziej. Zwłaszcza jej niepowtarzalny styl, wypowiedzi bohaterów i wszechobecna aura arystokracji, która uważała się za pępek świata.
I śmiałam się. Stefcia przeżywała zawód miłosny godny światowego kataklizmu, a ja śmiałam się ze sposobu, w jaki autorka go opisuje. Do tej książki inaczej podejść się nie da, jak tylko z przymrużeniem oka. On – potężny magnat, szalenie bogaty ordynat; ona – średnio zamożna szlachcianka z dobrego domu. Dzieli ich wszystko – pochodzenie, pieniądze, a nade wszystko – sfera. To sfera właśnie doprowadza do zagłady ich miłości i śmierci Stefci. Klasyczny scenariusz romansu. Brawa, kurtyna!
Tymczasem „Trędowata” to nie tylko kiczowata powieść dla żądnych wrażeń nastolatek. Gdyby tak pominąć miłosne perypetie bohaterów, obrać ją z genialnych, do obrzydliwości grzecznych kwestii, otrzymamy wierny obraz polskiej arystokracji – ludzi zapatrzonych tylko w siebie i własne towarzystwo, obojętnych na losy narodu i kraju, lubujących się w zagranicznej literaturze i rozmawiających jedynie po francusku. Przykre, ale niestety prawdziwe.
Polecam wszystkim, którzy pragną oderwać się od rzeczywistości, a może też głęboko zastanowić się, jak to naprawdę kiedyś bywało. Krótka lekcja historii w doskonałym wydaniu. Przecież ordynat Michorowski był niczego sobie, a pomarzyć każda dziewczynka lubi. Można tylko zapytać: „Gdzie ci mężczyźni...?” ;)
---
Recenzja wysłana również na konkurs organizowany przez merlin.com.pl.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.