Dodany: 02.02.2006 20:24|Autor: Smeagol
Po prostu gotuj ze Smeagol ;)
Ulegając prośbom i groźbom zamieszczam przepis na „słynne” ciasto cytrynowe ze spotkania warszawskich cwaniaków ;)
Najpierw robię kruche ciasto (z połowy kostki Kasi, 3 łyżek cukru pudru, 2 żółtek, 200 g mąki i trochę soli) – to wychodzi tak na okrągłą blachę z niskim brzegiem o średnicy 23 cm. Wsadzam to do lodówki, a po jakiejś pół godz. wykładam blachę papierem do pieczenia i wypełniam ciastem tak żeby zachodziło też na brzegi, dziabam to widelcem i piekę 10-12 min. na 200 stopni.
W międzyczasie wyciskam sok z 3 cytryn, mieszam go z 3 łyżkami roztopionego masła, 3 żółtkami i 200 g cukru. Miksuję to wszystko, aż się trochę spieni i dorzucam ok. pół kubka pokruszonych w drobny mak biszkoptów. Jak chcecie to dosłodzić to dopiero po zmieszaniu z biszkoptami, bo one same w sobie są słodkie, ale fajnie, żeby to nadzienie było kwaśne. Ubijam to jeszcze z tymi biszkoptami i zaczynam panikować, że nadzienie się nadal leje. Po 10 minutach paniki stwierdzam, że najwyżej będę jadła łyżką i wlewam to na upieczone wcześniej ciasto (tak, żeby się nie przelało). Wsadzam znowu do pieca i piekę ok. 10 min na jakieś 180 stopni.
Robię pianę z 3 białek i cukru na oko;). Jak tamto wszystko się upiecze to wykładam na wierzch ubite białko i piekę jeszcze, aż do skutku.
Dobrze, żeby ciasto miało neutralnie słodki smak, nadzienie było kwaskowe, a piana słodka (ale nie za bardzo).
I mimo stresów jakoś tak się robi, że jednak nie trzeba jeść łyżką, bo się nie rozlewa ;)
Mam nadzieję, że Wam wyjdzie lepiej niż mnie. Życzę smacznego przy miłej książeczce (żeby nie było, że nie na biblionetkowy temat:P)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.