Dodany: 01.08.2004 23:58|Autor: Vilya

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Przygoda z owcą
Murakami Haruki

Bezowczość


Czytałabym Murakamiego nawet gdyby nie był pisarzem wybitnym. Czytałabym chociażby z tego względu, że jest on jednym z najbardziej przenikliwych obserwatorów rzeczywistości, któremu w sposób perfekcyjny udaje się uchwycić atomizację społeczeństwa i wyobcowanie jednostki. Oraz problemy z określeniem tożsamości, ciągłe jej rozmywanie, które czasami sprawia, że już sami nie wiemy, gdzie się zaczyna, a gdzie się kończy "ja". To zaś stanowi początek antropologii filozoficznej, którą Murakami prezentuje konsekwetnie od pierwszych książek. Człowiek, widziany jego oczami, skazany jest na jednostkowość, na samotność, na niewyrażalność własnych emocji. Jeżeli utrzymuje kontakty z innymi ludźmi, są to tylko złudne relacje, tak naprawdę zdawkowe i pozbawione znaczenia. Nosimy maski i nie możemy ich zdjąć. Maski i kostiumy, jakie zakładamy na co dzień, zapewniają nam to minimum bezpieczeństwa, dzięki któremu w ogóle możemy funkcjonować. Bohaterami czyni Murakami ludzi zwykłych, niczym się niewyróżniających, po czym nieustannie, w sposób mniej lub bardziej realny, każe im przekraczać granice ich człowieczeństwa. Niby każda z jego powieści osadzona jest w japońskich realiach, sprawiają one jednak wrażenie dekoracji, bohaterowie mogliby pochodzić z każdego innego miejsca, dramat i tak musiałby się rozegrać. Chcąc wierzyć, że jest inaczej, plączemy się tylko w kolejnej sieci złudzeń.

"Wychowałem się w zwyczajnym mieście i chodziłem do zwyczajnej szkoły. Byłem małomównym dzieckiem i wyrosłem na nudnego nastolatka. Poznałem zwyczajną dziewczynę i zakochałem się zwyczajną pierwszą miłością. Kiedy miałem osiemnaście lat, dostałem się na uniwersytet i przyjechałem do Tokio. Po studiach we dwójkę z przyjacielem założyliśmy małą firmę, która zajmowała się tłumaczeniami i z tego żyliśmy. Od trzech lat zaczęliśmy też pracować przy redagowaniu materiałów reklamowych dla firm i to też idzie dość dobrze. Cztery lata temu ożeniłem się z dziewczyną poznaną w firmie i dwa miesiące temu się rozwiodłem. Przyczynę nie tak łatwo wytłumaczyć. Mam jednego starego kota. Palę czterdzieści papierosów dziennie. Zupełnie nie mogę się odzwyczaić. Mam trzy garnitury, sześć krawatów i pięćset niemodnych płyt. Pamiętam wszystkich przestępców z powieści Ellery'ego Queena. Mam też wszystkie tomy "W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta, ale przeczytałem tylko połowę. Latem piję piwo, a zimą whisky".

Narrator. Główny bohater. Charakteryzowany przez szczegół, ale szczegół, który nie powie nam o nim więcej. Pozbawiony wszystkich wyznaczników indywidualności, z imieniem na czele. Anonimowy. Ma dwadzieścia dziewięć lat. Pracę, którą rzuci z jakąś trudną do zrozumienia satysfakcją. Za sobą dawny związek z kobietą, o której dziś umie powiedzieć tylko tyle: "Zapomniałem, jak miała na imię. (...) Dawno temu była dziewczyna, która z każdym szła do łóżka. Takie teraz jest jej imię". Porzucone kiedyś rodzinne miasto. Dziś obce. Nieudane małżeństwo, po którym nie zostały żadne ślady, tylko wyrwane strony w albumie ze wspólnymi fotografiami. I nikt nie umie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego. Kontakty z przyjacielem z czasu studiów, które podtrzymuje tylko dlatego, że to ostatni człowiek, o którym może tak powiedzieć. A i je zrywa. W kilka miesięcy po rozwodzie poznaje kolejną kobietę (cytowany fragment to słowa, którymi się jej przedstawia) - równie przeciętną jak on, o której wyjątkowości decydują jedynie jej nadzwyczaj zmysłowe uszy. Mami go to i przyciąga, jednak jednocześnie tego nie rozumie. Tak naprawdę łączy ich tylko seks. "Urodziłem się sam, potem ciągle byłem sam i dalej będę sam". Jest rozczarowany. Rozgoryczony. Stracił dawne marzenia, ma wrażenie, że zmarnował ostatnie dziesięć lat. Utracona niewinność. Wydaje się być kwintesencją przeciętności, jednym z tych ludzi, którym się w życiu nie udało, mimo pozorów pewnego sukcesu. "Twój los to los nierealnej przeciętności" - powie o nim jeden z bohaterów.

W liście od dawno niewidzianego przyjaciela przyszło zdjęcie owiec, pasących się na tle gór. Z gwałtowną prośbą o publikację. Zamieścił je w albumie reklamowym.
Zwyczajne pastwisko. Zwyczajne owce, poza tą jedną, z brązową łatą w kształcie gwiazdy na grzbiecie.
Publikacją rozpętał piekło. Niezrozumiałe. Mężczyzna w czarnym garniturze, zadziwiająca historia, intryga niemalże kryminalna.
Odnaleźć tę właśnie owcę, jedną, jedyną, wyjątkową. Bardziej niż on sam.
Koniecznie. Rozkaz, którego niespełnienie całkowicie może zmienić jego życie. Miesiąc czasu.
Gra, w której musi wziąć udział; gra, która ukaże mu jego zupełnie inną twarz. A może tylko uświadomi, że żadne oblicze nie jest ostatnim, nic nie jest ostatecznie ustalone? Zarazem jednak spełni w jakiś sposób jego marzenia - nie jest on tak łatwy do zamknięcia w swojej anonimowości, jakbyśmy chcieli, wymyka się, pozornie banalny, jest jednak rozdarty. Uciekać od bliskości i łaknąć jej. Jadąc pociągiem do rodzinnego miasta, myśli o samotności jako o wyzwoleniu, stojąc bezmyślnie w Tokio przy aparacie telefonicznym, uświadamia sobie jej ciężar. Poszukiwać zadomowienia i się od niego oddalać. Nie chcieć przełamania monotonii, a zarazem widzieć w tym szansę na nadanie swojemu życiu sensu. Zagubiony. Niemogący zrozumieć tego, co się wokół niego dzieje.
Kim on jest? Czemu, deklarując, że nie ma nic do stracenia, wsiada jednak z poznaną kilka miesięcy po rozwodzie dziewczyną o zmysłowych uszach do samolotu, czemu leci do Sapporo? Mógłby przecież zapomnieć o całej sprawie; mógłby poukładać sobie z nią życie w Tokio. Czemu wciąż wykonuje następny krok?

- "Jakie to uczucie, kiedy owca wchodzi w człowieka?
- Nic specjalnego. Po prostu wie się, że w środku jest owca. Człowiek budzi się rano i wie, że ma w sobie owcę. To bardzo naturalne uczucie".

Kim jest owca, która może tkwić w człowieku, zmieniając go całkowicie? Dobra i zła jednocześnie. Jej trwanie nadaje istnieniu znaczenie, odejście prowadzi do poczucia absolutnego bezsensu. ("Pewnego ranka obudziłem się i owcy nie było. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, co to znaczy być »bezowczym«. To piekło. Owca pozostawia ci tylko myśl. Ale bez owcy nie możesz tej myśli wyrazić. To jest właśnie »bezowczość«"). Co najważniejsze, pobyt owcy w człowieku powoduje złamanie dawnego systemu wartości, jego relatywizm. Czarne może być białe. Owca w środku daje wyjątkowość, niepowtarzalność, zarazem powoli niszcząc. Jej późniejszy brak to krzywda, niemożliwe do uśmierzenia cierpienie, uparte poszukiwanie, z góry skazane na porażkę. Czy od tego nie jest lepsza przeciętność?

Autor na szczęście nie daje łatwych rozwiązań. Nie odpowiada na tak postawione pytanie. Snuje jedynie swoją historię, wciąż tym samym tonem - mimo narracji w pierwszej osobie, jest to ton beznamiętny, ton obserwatora, człowieka wycofanego, mimo że stojącego w centrum wydarzeń. Komentarz, nie ocena. Aż zadziwiające! Stylistycznie prosty - żadnych barokowych ozdobników, zdań wielokrotnie złożonych. Chwilami wręcz reporterski - narrator patrzy na samego siebie z nieufnością, coraz mniej rozumie, coraz bardziej czuje się zagubiony. Musi zwątpić, aby zacząć wierzyć. Utracić siebie, poczucie własnej jednolitości, tożsamości, aby móc je odbudować. Przeżyć to wszystko, aby stać się na powrót sobą. Nawet jeśli nie widzi sensu. Przestać ufać nie tylko w istnienie rzeczywistego, konkretnego "ja", ale i w język, który potrafi przekazać jakąkolwiek prawdę na temat rzeczywistości. Może nawet to zwątpienie jest prawdziwym sensem poszukiwania owcy.

Nie jest to dla mnie w żadnym razie powieść kryminalna, mimo że takie elementy się w niej pojawiają. Nie jest to również powieść, w której dominowałby realizm magiczny, chociaż takie skojarzenia są w jakiejś mierze uzasadnione. Odczytywałabym mimo wszystką całą tę prozę bez tej otoczki, pozbawiającej ją ostrości wymowy. Nie klasyfikując. Nie pozwalając sobie na żadną ułatwiającą, ale zarazem upraszczającą jednoznaczność.

Niech Murakami wciąż zostawia czytelnika z poczuciem niepokoju, wieloznacznością myśli, mnogością interpretacji i może zawieszonym gdzieś w próżni pytaniem, czy "bezowczość" nie jest w jakiejś mierze metaforą kondycji współczesnego człowieka.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 35754
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 15
Użytkownik: emkawu 10.01.2007 14:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałabym Murakamiego na... | Vilya
Właśnie skończyłam czytać "Przygodę...".
Ach! :-)

emkawu zamurakamiona
Użytkownik: Vilya 10.01.2007 20:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie skończyłam czytać... | emkawu
:-)
Pełnia zrozumienia.
A już w najbliższym czasie ma się ukazać kolejna powieść Murakamiego, na którą to oczekuję z absolutną niecierpliwością, jako że wszystkie inne przetłumaczone już znam. :-)
Użytkownik: jazzy 23.11.2008 19:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałabym Murakamiego na... | Vilya
Muszę przyznać z wielkim żalem, że im starsze książki tego autora tym lepsze! Te z ostatnich lat już nie robią na mnie takiego wrażenia; już nie wciągają tak bardzo i nie powodują, że chce się więcej i więcej...szkoda...
Użytkownik: Vilya 24.11.2008 19:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Muszę przyznać z wielkim ... | jazzy
Ja mam ogólnie poczucie przesytu - i w moim wypadku problem jest raczej we mnie niż w Murakamim. Za dużo jego książek przeczytałam, może za szybko (chociaż przecież akurat w tym wypadku nie czytałam jakoś szczególnie łapczywie). A one są przecież wciąż wariacjami na jeden temat, co niekoniecznie musi być zarzutem; ba, kiedyś to w nich może najbardziej mnie pociągało. Może jednak za łatwo się przy takich autorach znudzić? Nawet jeśli się ich naprawdę lubi? Ale już mało co zaskakuje, już się nie czeka z błyskiem w oku. Podobnie mam m.in. z Pielewinem i Keretem...
Użytkownik: anndzi 22.08.2011 23:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałabym Murakamiego na... | Vilya
A mnie się wydaje, że ta książka jest właśnie afirmacją codzienności i przeciętności, jak zresztą cała twórczość Murakamiego. Uwielbiam go za to, że dzięki niemu odkrywam, że to co jem, piosenki jakich słucham w danej chwili, nawet sprzątanie jest "czymś". Murakami ma niejako obsesję na punkcie takich elementów codzienności. Jego bohaterowie nieustannie z drobiazgowością wymieniają potrawy, które jedzą, trunki jakie piją. Właściwie nie wiadomo po co, bo to, że ktoś zjadł łososia i popił go dwoma szklankami soku winogronowego, nie wpływa na fabułę. Ale dzięki temu ta nasza szara, codzienna rzeczywistość robi się "jakaś". Po przygodzie tylko w tej codzienności możemy znaleźć odpoczynek.
Użytkownik: jakozak 04.01.2012 19:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałabym Murakamiego na... | Vilya
Vilyo. Wspaniała, cudowna recenzja wspaniałej książki. Nie wiem, dlaczego, ale ta Twoja recenzja w jakiś dziwny sposób przyczyniła się do podwyższenia mojej oceny o połówkę. Może dlatego, że uświadomiłaś mi coś, czego sama nie potrafiłam po przeczytaniu tej książki nazwać. Miałam wątpliwości, nie do końca rozumiałam...
Szóstka!
Użytkownik: Marylek 04.01.2012 19:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Vilyo. Wspaniała, cudowna... | jakozak
I znów nam się zgodziło, Jolu. Dla mnie to książka o niczym - naciągane 3.
Użytkownik: jakozak 04.01.2012 19:42 napisał(a):
Odpowiedź na: I znów nam się zgodziło, ... | Marylek
Tobie się Kafka podobała, a dla mnie w pierwszej połowie była piątka, a w drugiej trója. Czyli wyszło cztery, ale ja nie lubię książek, które czytam pod koniec z niecierpliwością, żeby widzieć, jak się skończyły, choć nudzą mnie okrutnie. Tu kończyłam lekturę, delektowałam się każdym zdaniem i żałowałam, że to już koniec.

No tak mamy, Marylku. :-)
Użytkownik: Marylek 04.01.2012 19:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Tobie się Kafka podobała,... | jakozak
No, tak mamy. Kafka miała klimat i treść. Trzymała mnie w napięciu do końca. Tu dostałam wydumaną pseudofilozofię i nudę.

Powinnyśmy konsultować się przed przeczytaniem książki, miałybyśmy wszystkie wybory trafione. No, prawie wszystkie (Lala!).
:)
Użytkownik: jakozak 04.01.2012 19:58 napisał(a):
Odpowiedź na: No, tak mamy. Kafka miała... | Marylek
Aż sobie skoczę do Twoich szóstek i piątek.
Użytkownik: jakozak 04.01.2012 20:02 napisał(a):
Odpowiedź na: No, tak mamy. Kafka miała... | Marylek
Marylek, nie gadaj. Do litery E włącznie mamy czternaście niemalże zgodności. Twoje szóstki, moje szóstki, piątki i piątki plus. :-)))
Użytkownik: Marylek 04.01.2012 20:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Marylek, nie gadaj. Do li... | jakozak
No tak, ale takie klasyczne hiciory jak "Trzej muszkieterowie" muszą być wysoko ocenione, nie? Różnice nam się robią przy współczesnych wynalazkach chyba. ;)
Użytkownik: jakozak 04.01.2012 21:05 napisał(a):
Odpowiedź na: No tak, ale takie klasycz... | Marylek
Nic nie musi być wysoko ocenione. Czemu? Jeśli jest wielkie dzieło, a mnie nudzi, piszę niezainteresowana. A gdy mnie złości stawiam pałę, czy dwóję, czy tróję. W końcu to moja ocena.

Użytkownik: Marylek 04.01.2012 21:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Nic nie musi być wysoko o... | jakozak
To święta prawda jest! :)
Użytkownik: midori. 04.04.2013 20:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałabym Murakamiego na... | Vilya
Wspaniała recenzja! Jesteś ode mnie dużo mądrzejsza i troszkę zmieniłaś moje spojrzenie na tą książkę :) dziękuję Ci! Murakami pewnie też by chciał podziękować, bo po ponownym przeanalizowaniu podciągnęłam "Przygodzie..." podnieść ciut ocenę :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: