Dodany: 20.09.2005 07:35|Autor: bazyl3
Za dużo lukru ;)
Książka, która miała tchnąć optymizmem, pachnieć ziołami i opromieniać słońcem tytułowej Toskanii, okazała się dużym zawodem.
Autorka i narratorka w jednej osobie jest kobietą w średnim wieku, ma za sobą rozwód i postanawia zacząć wszystko od nowa. W tym celu wraz z nowym partnerem nabywa zniszczony dom w Toskanii i zaczyna go remontować. "Pod słońcem..." to zredagowany pamiętnik opisujący zmagania dwójki Amerykanów z problemami, na jakie napotyka obcokrajowiec próbujący osiedlić się w obcym kraju. Jednocześnie jest to bukoliczna opowieść o radościach życia "śródziemnomorskiego".
Niestety, przedzierałem się przez tę książkę prawie dwa tygodnie. Zawiera ona bowiem fragmenty, które czyta się dobrze i, w większej ilości, dłużyzny, które nazwałbym neofickim zachwytem Starym Kontynentem i nowym życiem. Ja rozumiem, że starożytne czy średniowiecznne zabytki mogą robić wrażenie na osobie, która pochodzi z kraju o niezbyt długiej historii, ale bez przesady. Upatrywanie w każdej kępie krzaków pozostałości po Etruskach uważałem za męczące. Podobnie było z wywodami kulinarnymi, które można by sprowadzić do tego, że wszystko jest dobre, jeżeli będzie proste i dodamy do tego oliwę z oliwek i świeże zioła i przyprawy.
Ogólnie zmęczyła mnie ta książka, której - forsowanym troszkę na siłę - celem była próba powiedzenia: "Uwierz w swoje marzenia i zrealizuje je. Żyj szczęśliwie, pijąc dobre wina i jedząc smaczne potrawy. Uda Ci się to nawet po rozwodzie". Taki optymizm na siłę. Niespecjalny.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.