Dodany: 16.08.2005 09:29|Autor: Amhotep

Książki i okolice> Książki w ogóle

Czy czytanie jest wartością samą w sobie?


W temacie poświęconym twórczości Danielle Steel zapoczątkowana została dyskusja nad tym oto problemem, sprowokowana wypowiedzią jednej z pań:

"Zawsze powtarzam, niewazna co czlowiek czyta - najwazniejsze, ze czyta!"

Kilka osób się wypowiedziało i padł pomysł żeby przenieść ten wątek do odrębnego tematu, tak więc czynię. Co o tym sądzicie?

Czy każda książka jest dobra bo celem czytania jest samo czytanie bez względu na treść, formę, jakość?
Czy są książki których nie należałoby czytać, niebezpieczne, ogłupiające?
Czy może jest to problem zrównoważonej diety, można czytać co się chce, ale byleby nie były to tylko czytadło ostatniego sortu, ale też lepsze pozycje?
Przykładem niech będą kobiety czytające tylko i wyłącznie Harlequiny, czy uznamy to za dobre, bo przecież czytają, czy może stwierdzimy, że to bez sensu, bo tylko się ogłupiają a pożytku z tej literatury nie ma żadnego?
Podobnie można zastanowić się nad literaturą fantasy, czy czytanie tylko i wyłącznie tego typu książek w dużych ilościach nie jest ogłupiające, a może to oznaka nie radzenia sobie z rzeczywistością i ucieczki od niej do świata bohaterów, magii, gdzie wszystko jest mozliwe?

Diano, czekam aż się włączysz do dyskusji, liczę że jako pierwsza! :-)
Wyświetleń: 31114
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 58
Użytkownik: Pax 16.08.2005 09:33 napisał(a):
Odpowiedź na: W temacie poświęconym twó... | Amhotep
Ja tylko wtrącę, że czytanie Harlequinów itp może się zgubne okazać... Weźmy taką panią Bovary :-) (nie mogę przestać się zachwycać :-)
Użytkownik: norge 16.08.2005 09:57 napisał(a):
Odpowiedź na: W temacie poświęconym twó... | Amhotep
Jeżeli pominiemy ekstremalne przypadki ludzi, którzy mają jakieś zaburzenia, uzależnienia, problemy psychiczne itd. to nie wydaje mi się, aby jakakolwiek książka komuś zaszkodziła. Nie ma takiej literatury (mam tu na myśli normalny obieg), która wydaje mi się niewskazana dla powiedzmy "mojej córki" - zakładając, że to właśnie jej się podoba.
Jeśli ktoś uwielbia czytać Harleuiny, to absolutnie nie wierzę, że te książki są w stanie zaburzyć postrzeganie świata jakiejś czytelniczki. Czytelniczka Harlequinów sięga po nie dlatego, iż jej obraz świata jest właśnie taki a nie inny. Nie na odwrót!
Nie uważam, że czytanie jakiejkolwiek książki, która nam się podoba to strata czasu! A czymże jest oglądanie sportu w telewizji, choćby pierwszy z brzegu przyklad...I setki innych czynności, które nie mają innego celu oprócz sprawienia sobie przyjemności, spędzenia wolnego czasu i choćby ucieczki od codzienności. Książki, jakiekolwiek by nie były, są tu "najniewinniejszą rozrywką". Czytając używamy przynajmniej szarych komórek:)
Użytkownik: Amhotep 16.08.2005 13:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeżeli pominiemy ekstrema... | norge
Czy nie jest tak, że kobieta która pasjami pochłania dziesiątki, ba, setki harlequinów rocznie żyje marzeniami o innym, lepszym świecie, kompletnie nierealnym, będącym wytworem czyjejś wyobraźni, zamiast skupić się na rzeczywistości i cieszyć się własnym życiem?
Na podobnej zasadzie mozna krytykować telenowele, np. te polskie, które pokazują zwykłych ludzi, w zwykłych sytuacjach, trudnościach, z ich problemami. Ludzie zbierają się przed ekranami żeby zobaczyć czy "ta" pokłóci się z "tamtym", czy "ten" dowie się prawdy o "tym", czy "oni" zrobią "to", ludzie zaczynają żyć nie swoim życiem, nie swoimi problemami, cieszyć się nie swoim szczęściem... marna namiastka życia, zamiast żyć samemu, włączę telewizor, przeczytam romans...
Tak a propos nasunęła mi się myśl, że poprzez seriale można mieć wielki wpływ na społeczeństwo, przypuszczam, że sporo ich fanów czerpie z tego źródła wzorce codziennego postępowania.
Użytkownik: Raptusiewicz 16.08.2005 13:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy nie jest tak, że kobi... | Amhotep
Pewnie.. ale czy czytanie innych książek w sumie też nie jest takim bytowaniem w "innym" świecie? Odchodzeniem od rzeczywistości?
Użytkownik: aleutka 16.08.2005 14:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy nie jest tak, że kobi... | Amhotep
Dość obszernie wypowiedziałam się na ten temat jeszcze w wątku o Danielle Steel i użyłam mniej więcej twojej argumentacji, choć trochę rozbudowanej. Tutaj przepiszę tylko jeden punkt - często takimi pochłaniaczkami Harlequinów są nastolatki i to naprawdę może martwić, bo Harlequiny mogą uzależniać swoją słodką, zasadniczo bezproblemową wizją świata i obowiązkowym happy endem. Cudowna ucieczka od życia, dieta z waty cukrowej...Jak napisałam już wcześniej - Harlequiny zamykają kobietę w sentymentalnej klatce. Gdybym miała córkę, a ona czytałaby wyłącznie Harlequiny martwiłabym się na pewno, bo w odróżnieniu od Diany uważam, że są książki (w normalnym obiegu), które mogą zaszkodzić jako wyłączna dieta.
Jeśli natomiast dziecko czy nastolatek czyta rzeczywiście różnorodne pozycje to niebezpieczne mogą być tylko takie,o których nie ma z kim porozmawiać...
Użytkownik: norge 16.08.2005 15:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Dość obszernie wypowiedzi... | aleutka
Martwiłabym się, gdyby dziecko czytalo tylko taką kiczowatą literaturę. Pewnie że, tak. Ale to nie ten typ czytanych książek, sprawiłby, że dziecko takie się stało. Byłyby to całkiem inne przyczyny, ktore zadecydowały o jej wyborze tylko i wylącznie Harlequinów.
Brr, może lepiej, że nie mam córki :) A niech tam sobie moi chlopcy czytają fantastykę, często niezbyt wysokiego lotu, powiedziłabym... Przynajmniej się nikt do nich nie doczepia :)
Użytkownik: konrad236 16.08.2005 18:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Martwiłabym się, gdyby dz... | norge
Nie zgadzam się, że wybór książki jest tylko skutkiem. To doświadczenie jak każde inne pod tym względem, że dostarcza jakichś wyobrażeń na temat świata, a wyobrażenia, z którymi obcujemy, wpływają na nasze dalsze wybory (czytelnicze i nie tylko).

Problem w tym, że nie tylko Harlequiny zawierają jednostronną wizję świata (choć nie zawsze tak skrajnie uproszczoną). Każda książka zawiera jakiś punkt widzenia, oceny ludzi i zachowań, a także przykłady tego jak (jesli w ogóle) mówić o pewnych sprawach, ba!, przez sam wybór tematu autor głosuje za tym co jest ważne a co nie. Myślę, że największą wartość przynosi czytanie mozliwie najróżniejszych rzeczy: nowych i starych, dobrych i złych, pisanych dla kobiet i mężczyżn itd.

Czytanie czegokolwiek przynosi minimalny zysk w postaci elemenatrnego ćwiczenia umysłu. Nie czytanie niczego to jakiś kanał, którego nie potrafię sobie wyobrazić...
Użytkownik: norge 16.08.2005 19:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie zgadzam się, że wybór... | konrad236
Właśnie chodzi mi tu o nie czytanie niczego! Bo ja uważam, że wszyscy POWINNI czytać książki, gdyż wartości czytania książek nie sposob ani przecenić ani zastąpić. I dlatego lepiej czytać cokolwiek, niż nic.
Jeśli jakiś osobnik zatrzymał się w rozwoju intelektualnym :) na etapie nieszczęsnego Harlequina, komiksu, fantasy czy prostego kryminału, to jego czytanie też ma sens i w żaden sposób mu nie szkodzi ani nia ogranicza jego świata. Z tym się nie mogę w niektorych wypowiedziach zgodzić! Dlaczego od razu szkodzi, ogranicza? To nieczytanie szkodzi, to nieczytanie ogranicza.
Gdyby moja corka czytała namiętnie Harlequiny, to przede wszystkim zastanowiłabym się dlaczego nie jest w stanie sięgnąć po nic innego. Tylko tyle...
A czy jest jakaś książka, która wam zaszkodziła? Ograniczyła wasz świat? Proszę, wymieńcie taką lekturę.
Użytkownik: konrad236 16.08.2005 22:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie chodzi mi tu o ni... | norge
emmm... z tą przyczyną i skutkiem to trochę błędne koło. Możemy się chyba po prostu zgodzić, że ograniczanie się do jednego gatunku = nie czytanie innych = ograniczanie siebie, zwłaszcza jeśli to gatunek ubogi. Czyli: nie każde czytanie rozwija, a jeśli rozwój jest istotną wartością, to jego brak szkodą.

Na marginesie. Jestem przeczulony, ale dlaczego komiksu i fantasy tak po prostu a kryminału to już "prostego". Fantasy i komiks też bywają skomplikowane. :-)
Użytkownik: norge 18.08.2005 13:59 napisał(a):
Odpowiedź na: emmm... z tą przyczyną i ... | konrad236
Oczywiscie powinno byc prostego komiksu i kiczowatego fantasy. :):) A przeoczylam to pewnie dlatego, ze fantasy i komiksow nigdy nie czytam, a kryminaly owszem. Bezwiedne przeoczenie - a jakze odzwierciedla podswiadomy stosunek do roznych rodzajow literatury :):)
Użytkownik: aleutka 17.08.2005 13:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie chodzi mi tu o ni... | norge
Przychodzi mi na myśl Tewje Mleczarz, który nie czytał niczego poza Dobrą Księgą (jedna dobra biblioteka w zasadzie wystarczy:) I w którejś powieści, Montgomery bodajże była taka prosta służąca, która czytała jedynie Biblię i almanach "co każdy wiedzieć powinien" - "mawiała, że ludzie są znacznie ciekawsi." Właśnie ta służąca wyrosła na najciekawszą postać w książce...
A jeśli chodzi o ciotki oglądające wyłącznie telewizję - to nie widzę specjalnej różnicy między telenowelą a Harlequinem. Cwiczenie umyslu? Mozna rozwiazywac krzyzowki - to jest naprawde bardziej rozwijajace
Użytkownik: aleutka 17.08.2005 13:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie chodzi mi tu o ni... | norge
Jeszcze tylko jeden aspekt - książka, która zaszkodziła. Nie pamiętam tytułu, który by mi zaszkodził (ale ja zawsze stosowałam dietę raczej urozmaiconą). Natknęłam się natomiast na Rebisowskie wydanie "Obnażonej" Kathryn Harrison opatrzone dopiskiem wydawnictwa - od 21 roku życia. Tak mnie to zdumiało, że przeczytałam książkę i przyznałam im rację - wrażliwej nastolatce taka książka mogłaby wyrządzić ogromną krzywdę, czy spowodować szok, choć paradoksalnie wszystko było raczej stonowane.
Użytkownik: carmaniola 17.08.2005 19:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeszcze tylko jeden aspek... | aleutka
Nie czytałam "Obnażonej" ale myślę sobie,że te nieszczęsne Harlequiny (nieszczęsne, bo tak wytykane i wyśmiewane) może jednak szkodliwości tak wielkiej nie mają. Właśnie dlatego,że nie jest to literatura najwyższych lotów. Za Umbertem Eco, cytacik, z którym akurat się zgadzam podrzucę: "Rzecz w tym,że niektóre dzieła są nośnikami myśli społecznie i moralnie 'niebezpiecznych' - w tym większym stopniu, im większa jest ich wartość artystyczna."
Użytkownik: aleutka 17.08.2005 20:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie czytałam "Obnażo... | carmaniola
Tandeta nie przestaje być tandetą - nawet wtedy, kiedy się podoba. Jest wtedy nawet groźniejsza. - to też cytat, choć nie pamiętam kto to powiedział. Wierz mi - powtórzę to co napisałam w wątku o Danielle Steel - kiedy widzę nastolatki wypożyczające wyłącznie po 20 Harlequinów na raz (moje desperackie próby przekonania takich czytelniczek do innych książek, choćby romansów czy powieści obyczajowych spaliły na panewce) - to się naprawdę niepokoję. To tak jakby jeść zestawy z McDonalda i watę cukrową tylko i wyłącznie. Można się uzależnić od takiej sentymentalno cukierkowej wizji świata a prawdziwe życie traktować jako dopust boski i cały czas wzdychać że "mój mąż to by tak nie potrafił". Chciałabym się mylić, ale uważam, że takie książki - prowokujące jedynie do ucieczki przed zyciem są naprawdę szkodliwe i niebezpieczne. Oczywiście - znowu zaznaczę - jako wyłączna dieta.
Użytkownik: carmaniola 18.08.2005 10:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Tandeta nie przestaje być... | aleutka
Jednostajna dieta zdrowiu zapewne nie służy :) Także czytelnicza. Myślę,że troszkę to jednak błędne koło... Ograniczone zainteresowania, brak wiedzy o świecie, brak pasji zawęża krąg pozycji książkowych, po które się sięga. A z drugiej strony (znowu Tewje!) karmienie się li tylko tandetą zawęża krąg zainteresowań.

I co było piewrwsze, kura czy jajko? Gdzie jest skutek a gdzie przyczyna? Nastolatki,które sięgają wyłącznie po tego typu literaturę są jednocześnie tymi, które swoje zainteresowania ograniczają do chłopaków, ciuchów - ich czas upływa na zajęciach i miejscach, którym naprawdę daleko (!) do wzniosłych uniesień, szlachetnych odruchów,których pełne są owe dzieła. One się na nich nie wzorują, raczej próbują zastąpić nimi to czego im brakuje. Dlatego nie jestem pewna gdzie jest skutek a gdzie przyczyna. I nie byłabym jednak skłonna takiej sytuacji przypisywać szkodliwości czytania takich, a nie innych pozycji...
Użytkownik: aleutka 17.08.2005 13:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Martwiłabym się, gdyby dz... | norge
"Czytelniczka Harlequinów sięga po nie dlatego, iż jej obraz świata jest właśnie taki a nie inny. Nie na odwrót!"
"Byłyby to całkiem inne przyczyny, ktore zadecydowały o jej wyborze tylko i wylącznie Harlequinów."
Troche sie z toba nie zgadzam. Odmawiasz książkom jakiejś roli w kształtowaniu naszej wizji świata? Może rzeczywiście Harlequiny nie tyle ją kształtują co wypaczają.. Myślę, że to działa raczej na zasadzie sprzężenia zwrotnego, te czynniki wpływają na siebie nawzajem. Właśnie dlatego uważam że to niebezpieczne.
A co do drugiej wypowiedzi - byłyby inne przyczyny oczywiście, też. Ale - i to właśnie jest złe - czytanie Harlequinó
Użytkownik: aleutka 17.08.2005 13:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Martwiłabym się, gdyby dz... | norge
a niech to. Mysz mi zwariowała. Dokańczam. Czytanie Harlequinów może uzależnić, postrzegam to trochę jak nałóg, który może się w pewnym momencie sam napędzać.
Użytkownik: norge 26.08.2005 19:57 napisał(a):
Odpowiedź na: a niech to. Mysz mi zwari... | aleutka
Po zastanowieniu mam ochotę stwierdzić, że z tym kształtowaniem wizji świata poprzez książki to niezupełnie tak. Przecież systemy wartości czerpiemy z wielu różnych źródeł! Są to przede wszystkim nasze własne doświadczenia. A dopiero potem na ich bazie odbieramy ten niekończący się ciąg informacji docierający do nas poprzez abstrakcje typu: filmy, przedstawienia, gazety, telewizja, wykłady, książki, internet itd. itd.
W dobie wolnego rynku i demokracji, gdzie praktycznie mamy dostep do wszystkiego, nie wierzę, aby książka lub seria książek czytana z własnego wyboru, jakakolwiek by ona nie była, mogła wypaczyć człowieka. Zaszkodzić mu. Ograniczyć świat.
Pamiętać też należałoby, że ludzie interpretują książkę, tak jak i każdą wyżej wymienioną „abstrakcję”, w zależności od swojego zdrowia psychicznego. A z tego co mi wiadomo, żadna idea nie może oprzec się zafałszowaniu. Wszyscy przecież wiemy jakie rzeczy robiono w imię chrześcijaństwa. Podobno nawet Platona można wskazać jako pierwszego wyznawcę myśli, ktore doprowadziły do faszyzmu.
”Idea nie jest odpowiedzialna za ludzi, którzy ją wyznają.” Cytuję, choć nie wiem kto to powiedział.
Użytkownik: aleutka 29.08.2005 11:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Po zastanowieniu mam ocho... | norge
No cóż widocznie bardziej niż ty wierzę w potęgę słowa pisanego, bo sądzę, że tak samo jak są książki, które zmieniają twoje życie na lepsze, są też takie, są w stanie zaszkodzić i ograniczyć świat. Mówimy o Harlequinach w konkretnym przypadku - wcale nie tak rzadkim, jak byśmy chciały. Nastolatka, która czyta wyłącznie Harlequiny nie da sie namówić na jakiś trudny film o miłości, trudna ksiażkę o miłości, nie bedzie umiała rozpoznać prawdziwej miłości wciąż oczekując pana idealnego. Będzie oglądała sentymentalne komedie i telenowele, a one raczej odcinają od życia. Będzie szukała tego co podkarmi jej sentymentalne wyobrażenia. Możliwe, że sięgnie po Harlequiny pod wpływem telenowel, ale te książki nie staną się mniej szkodliwe przez to, że "nie były pierwsze", pierwsza była wizja świata. Uważam że sentymentalizm jest ogromną przeszkodą dla kobiety w drodze do prawdziwego zycia. To naprawde jak wata cukrowa. Uzależnia. Dlatego Harlequiny są przykładem książek szkodliwych. A dyskusje, co było pierwsze - wizja świata czy książki to dyskusja co było pierwsze - jajko czy kura. To sprzężenie zwrotne. Nie byłam sentymentalną nastolatką kiedy przeczytałam te kilka Harlequinów w moim życiu. Nie zaszkodziły mi tylko dlatego, że czytałam też inne, prawdziwe książki więc miałam materiał porównawczy - tak to widzę z perspektywy czasu.
Każdy fanatyk fałszuje idee tak, żeby pasowały do jego wyobrażeń i nienawiści, z tym się zgadzam, ale nie widzę związku... To chyba trochę za ciężkie działa.
Mówimy - powtórzę - o nastolatkach, o czytelniczkach niewyrobionych - ze względu na jednostajną dietę. Przypomina mi się Emilia Korczyńska, twierdząca, że w Egipcie albo wśród Eskimosów to umiałaby kochać i naprawdę żyć. Niewątpliwie książki mogą zaszkodzić. Oczywiście nie tylko książki...
Użytkownik: Raptusiewicz 16.08.2005 13:31 napisał(a):
Odpowiedź na: W temacie poświęconym twó... | Amhotep
Według mnie, to niezupełnie wszystko jedno, CO się czyta. Ale jeśli się czyta COKOLWIEK, to już jest COŚ ;))).
Użytkownik: Amhotep 16.08.2005 15:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Według mnie, to niezupełn... | Raptusiewicz
A ja wciąż mam wątpliwości czy można mówić o samoistnej wartości czytania, z czego miała by ona wynikać? Rozumiem, że chodzi o kształcący wpływ samej czynności czytania, obcowania ze słowem pisanym, ale na jakie wartości które naprawdę się w życiu licza ma to wpływ?
Użytkownik: Raptusiewicz 16.08.2005 15:32 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja wciąż mam wątpliwośc... | Amhotep
Chmm.. mnie chodziło raczej o to, że od tych mało wartościowych pozycji można przejść do tych wartościowszych, które mogą nam coś dać, więc - lepiej czytać cokolwiek, niż nic ( z tym, że to "cokolwiek" to niezupełnie wszystko jedno co, nie polecam czytania wyłącznie etykietek na produktach;O).
Użytkownik: Amhotep 16.08.2005 16:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Chmm.. mnie chodziło racz... | Raptusiewicz
"lepiej czytać cokolwiek, niż nic "

Rozwiń, proszę, tę myśl, czemu tak uważasz?
Użytkownik: Raptusiewicz 16.08.2005 16:34 napisał(a):
Odpowiedź na: "lepiej czytać cokol... | Amhotep
Chm, właśnie dlatego, jak pisałam wcześniej - jeśli nic nie cztasz, marne są szanse, ze kiedykolwiek zaczniesz, natomiast jeśli czytasz już coś, może później sięgmniesz po coś wartościowszego, nawet jesli ktoś polecił ci na początek Harlequina.
Użytkownik: nev 16.08.2005 21:41 napisał(a):
Odpowiedź na: "lepiej czytać cokol... | Amhotep
Wydaję mi się , że nie zdajecie sobie sprawy z siły słowa pisanego. Moim zdaniem „tanie romanse” mogą tylko wypaczyć wizje świata młodej osoby która je czyta.
Samo czytanie książek nie jest dla mnie wartością samą w sobie. Jeżeli czyta osoba dorosła, w pełni świadoma otaczającego ją świata to w porządku (jej wybór). Jeżeli za kiepską literaturę zabierze się młody człowiek( nie do końca ukształtowany) , może ona mu przynieść więcej szkody niż pożytku. Nie chodzi mi tylko o często wymieniane Harlequiny, ale także wszystkie książki , które odrywają od realnego jakże skomplikowanego, brutalnego świata. W pewnym mogą momencie zastępic przyjaciół , znajomych i ....

Natomiast czytanie gazet, uważam za jak najbardziej wskazane w każdym wieku. Krótka forma oraz wielki wybór (co do tematyki i „kalibru”). To może człowieka ukształtować, ukierunkować i zachęcić do czytania.


ps. nie uważam , że Harlequiny(czy inne lekkie,wciągające pozycje) są kiepskie. Po prostu nie są dla każdego.
Użytkownik: Zakladka 16.08.2005 16:28 napisał(a):
Odpowiedź na: W temacie poświęconym twó... | Amhotep
ksiazki maja to do siebie ze otwieraja nam drzwi do innego swiata. kazda jest inna indywidualna i dlatego tez warta przeczytania. czasem lacza sie w grupy czego przykladem moga byc chocby te nieszczesne romanse. buduja obraz uczucia, za ktorym tak naprawde kazdy teskni. byc moze stad maja tak wielka popularnosc. szczerze mowiac to one wprowadzily mnie do swiata ksiazki, byl czas, ze polykalam jeden romans dziennie, ale potem czegos zaczelo brakowac, pewien standart zaczal sie powtarzac i siegnelam po inne gatunki literatury. byc moze glupio to brzmi ale to Harlequiny rozniecily we mnie milosc do ksiazek... przy romansach istnieje jednak pewne zagrozenie czasem moze nam sie pomylic rzeczywistosc z ksiazkowa fikcja, a wtedy moze byc kiepsko niestety.
Użytkownik: Raptusiewicz 16.08.2005 16:36 napisał(a):
Odpowiedź na: ksiazki maja to do siebie... | Zakladka
O, właśnie to miałam na mysli:D
Użytkownik: Amhotep 16.08.2005 17:03 napisał(a):
Odpowiedź na: O, właśnie to miałam na m... | Raptusiewicz
Dobrze, rozumiem co starasz się przekazać
Teraz wychodzę, zastanowię się, może przyjdzie mi do głowy jakieś zdanie polemiczne :-)
Użytkownik: Raptusiewicz 16.08.2005 18:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrze, rozumiem co stara... | Amhotep
To póki co jeszcze ja - też w zasadzie uważam, że "czytanie dla czytania", bez względu na treść, nie jest (lub nie musi być) wartościowe. Jeśli natomiast komuś sprawia przyjemność czytanie tych nieszczęsnych;) przykładowych Harleguinów, to niech czyta (choć może lepiej byłoby dla niego, żeby się wziął za coś innego.. ;). De gustibus non est disputandum.;)))
Użytkownik: Amhotep 17.08.2005 00:06 napisał(a):
Odpowiedź na: To póki co jeszcze ja - t... | Raptusiewicz
Nie jestem w stanie z tego chaosu w mojej głowie wydobyć jakiejś zorganizowanej polemiki, rozumiem to co mówisz i się z Tobą zgadzam raczej, ale zastanawiam się nad możliwością innego spojrzenia na sprawę. Jedyne co mi przyszło do głowy to pogląd wg którego czytanie w dużych ilościach nie jest wartościowe bo odrywa nas od rzeczywistości, od naszego zycia którym powinniśmy się zająć.
Użytkownik: Raptusiewicz 17.08.2005 09:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jestem w stanie z teg... | Amhotep
To też prawda..:) Ale dotyczy chyba każdego rodzaju literatury;)
Użytkownik: Amhotep 17.08.2005 23:18 napisał(a):
Odpowiedź na: To też prawda..:) Ale dot... | Raptusiewicz
Pewnie tak, ale mówimy akurat o literaturze z której nie ma żadnego pozytku oprócz rozrywki, a być może jest to jak z narkotykami, tak naprawdę pogorsza nasz stan, jest dla nas rozrywką kiedy czytamy, ale później tęsknimy do ideałów i marzeń nierealnych które nam wpoiła dana książka, czy raczej grupa, gatunek książek i nie potrafiąc odnaleźć się tym bardziej w otaczającym nas szarym świecie, tym bardziej zagłębiamy się w naszych ukochanych książkach, w ich obietnicy idealnego, szczęśliwego świata, iluzorycznej radości, tracąc być może coś ważnego, coś z naszego prawdziwego "ja".
Nie wiem czy nie poniosła mnie fantazja... :-)
Użytkownik: Raptusiewicz 18.08.2005 13:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Pewnie tak, ale mówimy ak... | Amhotep
Tak, ale to też względne.. Taki np. Doyle za głowny cel pisania uznawał dostarczenie rozrywki czytelnikowi.
Ten świat "idealny" może być czasem jakimś pocieszeniem przez porównanie do realnego "okrutnego" świata. Choć w sumie nie wiem, czy to niesie jakiś prawdziwy pożytek:( Dobra, już nie wymyślam:)
Użytkownik: aleutka 18.08.2005 22:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Pewnie tak, ale mówimy ak... | Amhotep
Zarzucano Tolkienowi, że jego książki zachęcają do eskapizmu - bezproduktywnej ucieczki od rzeczywistości. On sam doceniał wagę problemu, ale bronił się przed tym zarzutem. I on to chyba najlepiej sformułował: powiedział, że trzeba odróżnić ucieczkę więźnia od ucieczki dezertera. Są rzeczywiście książki, do których uciekamy, żeby czerpać z nich siły do walki. Ale są też takie, które zachęcają do dezercji. I one są szkodliwe.
Trochę o tym mówi "Niekończąca się historia"
Użytkownik: Jean89 16.08.2005 17:32 napisał(a):
Odpowiedź na: W temacie poświęconym twó... | Amhotep
Hmmm... Widzę, że zdania są podzielone. Ostatnio często zastanawiałam się nad tym, czy każda książka jest dobra. Nie dawało mi to spokoju i właściwie nadal nie daje. Dlatego cieszę się, że mam okazję poznać również Wasze opinie.
Sama doszłam jedynie do kilku wniosków. Jeszcze kilka lat temu, biorąc do ręki książkę, nie zastanawiałam się nad tym, co z niej wyniosę. Teraz jest inaczej. Chyba dobrze się stało, że zwróciłam na to uwagę, chociaż nie uważam, iż książka sama w sobie jest zła, pozbawiona jakiegokolwiek sensu czy wartości. Ważny jest stosunek czytelnika do danej książki, sposób, w jaki ją odbiera. Wydaję mi się, że są dzieła, do których bez obawy można podejść z powagą i wziąć sobie do serca przesłanie autora. A jednak niektóre książki należy traktować z przymrużeniem oka, raczej jako kolejny sposób rozrywki, a nie receptę na życie, co nie oznacza, że kategorycznie nie należy ich czytać. We wszystkim potrzebny jest umiar. Do nich zaliczam właśnie literaturę fantastyczną, Harlequiny itp.
Nie wiem, czy mój sposób rozumowania jest słuszny...
Użytkownik: norge 16.08.2005 21:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmmm... Widzę, że zdania ... | Jean89
Nie rozważamy tu, czy każda książka jest dobra i czy każdą warto czytać. Wiadomo, że nie. Ale, że każdy czyta co lubi, to co sprawia mu przyjemność. W przypadku ludzi, którzy wybierają mało ambitną literaturę - zastanawiamy się, czy to dobrze, że ją czytają. Czy też lepiej, żeby nie czytali w ogóle, bo taki kicz jak Harlequiny to tylko strata czasu i lepiej pójść na spacer...
Użytkownik: Pawel_G 17.08.2005 01:51 napisał(a):
Odpowiedź na: W temacie poświęconym twó... | Amhotep
Pozwolę sobie zabrać głos, bo dyskusja ciekawa. :)

Pytanie, choć wydaje się proste, jest ze swej natury dość wredne, bowiem należałoby się najpierw zastanowić nad znaczeniem słowa "dobry". Lektura harlequinów i innych prostych jak drut powieści nastawionych wyłącznie na niewymagającą rozrywkę ma niewiele wspólnego z czytaniem Nietzsche'go w oryginale. Z drugiej strony nie mam wątpliwości co do tego, że czytanie - choćby nawet prościutkich książeczek - przynosi znacznie więcej korzyści niż patrzenie w telewizor. Korzyści te to przede wszystkim trenowanie wyobraźni (w niewielkim stopniu, ale zawsze) oraz rozwijanie słownictwa. Dlatego też, ogólnie rzecz biorąc, ludzie czytający cokolwiek, znając więcej słów, potrafią niewątpliwie lepiej się wyrażać, ponadto być może są - w jakimś tam sensie - mądrzejsi niż ci, co nie czytają niczego.

Oczywiście, że istnieją książki niosące z sobą ładunek niepoprawnych, oryginalnych i niebezpiecznych myśli, które mogą na nasze postrzeganie świata wpłynąć drastycznie. Rzadko tak się dzieje w beletrystyce, przynajmniej ja się z tym nie spotkałem (mało jej czytam), natomiast dość często można się z takim zjawiskiem spotkać przy lekturze książek z dziedziny filozofii, ekonomii, polityki, socjologii. Jeżeli nie ma się dobrego przygotowania do lektury takich pozycji, można popaść w nadmierny zachwyt jakimś autorem, a stąd już krok do fanatyzmu. Czytają, na przykład, niektóre dzieci od podstawówki Dmowskiego, a potem sobie golą głowy i kończą jako wszechpolacy. :)

Z ogromnej większości produktów kultury masowej pożytku dla rozumu nie ma żadnego, ale nawet ludzie wiedzący kim był Ludwik Wittgenstein albo John Donne lubią czasem przeczytać dobrze skrojoną sieczkę fantasy albo zobaczyć jakiś film akcji w telewizji. Jeśli komuś zależy na utrzymaniu pewnego poziomu intelektualnego, jeśli ktoś chce być postrzegany jako inteligentny i wykształcony, to po prostu wypada siegnąć czasem po coś z klasyki. A jak zależy komuś tylko na rozrywce, na czytaniu sentymentalnych historyjek o miłości - niech czyta harlequiny i nikomu nic do tego. I tak w społecznej hierarchii widzę go znacznie wyżej od widzów "Świata według Kiepskich" albo "Ciao Darwin".

Nie ma nic złego w zaspokajaniu własnych potrzeb, o ile się tym zaspokajaniem nikomu nie szkodzi. Czytać należy to, na co się ma ochotę, pamiętając jednak, żeby z niczym nie przesadzać. Ani z Joyce'm albo Proust'em, bo może się umysł przegrzać, ani z Grocholą i harlequinami, bo może pewna jego część zaniknąć.

Pozdrawiam.
Użytkownik: norge 17.08.2005 10:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Pozwolę sobie zabrać głos... | Pawel_G
No, nareszcie się z kimś w tym temacie zgadzam. Ale ulga :)
Mam ciocię, która jeśli czyta, to wyłącznie żywoty świętych. I uważam to za bardzo pozytywne, że w ogóle cokolwiek czyta. Może kiedyś sięgnie po coś innego, może nie. Ma specjalna półkę na segmencie na swój skromny zbiór, jest otwarta na nowości z tej dziedziny, można z nią ciekawie porozmawiać. I jest cudnie! Mam do niej o wiele większy sentyment niż do innych cioć, które tylko oglądają telewizję.
Użytkownik: carmaniola 17.08.2005 11:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Pozwolę sobie zabrać głos... | Pawel_G
"...jeśli ktoś chce być postrzegany jako inteligentny i wykształcony, to po prostu wypada siegnąć czasem po coś z klasyki."

To bardzo niebezpieczne stwierdzenie i nieco dyskredytuje chyba cel czytania dzieł nieco bardziej... ambitnych (?)Jakby stawia tych czytających klasykę w pozycji... snoba? ;)

A pytanie jest rzeczywiście paskudne i patrząc na nie czuję się cały czas jak Tewie z "Dziejów Tewiji mleczarza" lub "Skrzypka na dachu" :). Z jednej bowiem strony faktycznie czytanie "czegokolwiek" lepszym się wydaje niż bezmyślne ślepienie w "cokolwiek" ale z drugiej strony ... przecież w czytaniu nie chodzi jedynie o mechaniczne utrwalanie zdobytej umiejętności.
Zastanawia mnie czy rzeczywiście jest jakaś znacząca różnica w śledzeniu sieczki na ekranie i na kartach papieru - chyba niewielka...
Użytkownik: aleutka 17.08.2005 13:35 napisał(a):
Odpowiedź na: "...jeśli ktoś chce ... | carmaniola
Klasyka tworzy cos w rodzaju kodu porozumiewania się. Kiedyś ten kod był bardziej rozbudowany (Zapasiewicz bodajże wspomina że w gronie młodzieżowym padało np. zdanie "Mam do ciebie urazę w sensie pickwickowskim" i było rozumiane bez najmniejszych problemów.) Ech nostalgia ogarnia...Klasyka może rozwijać wrażliwość (pod warunkiem, że się ją przeczyta bez przymusu:) i właśnie - ten kod. Zajmujemy się klasyką bo jesteśmy istotami ludzkimi:) Snobizm - a co tam. Zawsze znajdą się tacy, którzy powiedzą, że to snobizm.
To ciekawe, że przyszedł ci na myśl Tewje - ja też o nim pomyślałam... Ech ta Dobra Księga...
Użytkownik: carmaniola 17.08.2005 18:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Klasyka tworzy cos w rodz... | aleutka
Uczepiłam się jedynie sformułowania o sięganiu po klasykę z pragnienia bycia postrzeganym jako... ;) A stary, mądry choć uparty i przewrotny Żyd przychodzi mi na myśl coraz częściej. Pewnie dlatego,że coraz mniej skłonna jestem do wyrokowania, wydawania jednoznacznych i autorytatywnych opinii ;). To też jakiś kod - symbol :))
Użytkownik: Pawel_G 18.08.2005 01:55 napisał(a):
Odpowiedź na: "...jeśli ktoś chce ... | carmaniola
"To bardzo niebezpieczne stwierdzenie i nieco dyskredytuje chyba cel czytania dzieł nieco bardziej... ambitnych (?)Jakby stawia tych czytających klasykę w pozycji... snoba? ;)"

Rzekł kiedyś Niels Abel, wybitny matematyk, który doktorat zrobił w wieku dwudziestu paru lat, gdy go zapytali, dlaczego jest tak światły: "Czytałem tylko mistrzów, nigdy uczniów".

Więc trzeba mistrzów czytać, jeśli się chce być światłym, trzeba. ;) To nie ma nic wspólnego ze snobizmem. Przecież to jasne, że nie czyta się niczego na siłę, ani nie chwali się wśród innych, że się przeczytało coś z Hemingwaya, bo mozna tylko stać się żałosnym pośmiewiskiem. I najważniejsze jest to, że chociaż wielu pisarzy "klasyków" z pewnością nie przypadnie do gustu, to pośród nich są z pewnością tacy, od których się nie możesz oderwać... Do klasyki ciężko się dostroić, trzeba trochę książek zacząć i odłożyć na półkę po paru stronach (Joyce :)), ale jak już się uda, jak się znajdzie "swojego" pisarza, to uczta jest wyśmienita.
Użytkownik: carmaniola 18.08.2005 10:49 napisał(a):
Odpowiedź na: "To bardzo niebezpie... | Pawel_G
"trzeba mistrzów czytać, jeśli się chce być światłym"

To znacznie bardziej zasadne stwierdzenie niż:

"...jeśli ktoś chce być postrzegany jako inteligentny i wykształcony"

i zgadzam się z nim w całej rozciągłości :)))

Dla mnie to istotna różnica w robieniu czegoś w celu "bycia postrzeganym", a robieniu czegoś ze względu na takie a nie inne postrzeganie rzeczy.

Ale oczywiście uczepiłam się tylko sformułowania, które u mnie wywołało negatywne skojarzenia ;)
Użytkownik: ghulu 17.08.2005 23:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Pozwolę sobie zabrać głos... | Pawel_G
Napisałeś, że rzadko się dzieje tak, iż beletrystyka niesie ze sobą "niepoprawne, oryginalne itd. myśli". No, więc tu się nie zgadzam. Jeśli ktoś jest na tyle inteligentny, aby wychwycić intencje i zrozumieć przekaz autora może je(myśli) odnaleźć. Oczywiście jest to prostsze w dziełach naukowych, gdzie podana jest kawa na ławę. Pośród dzieł literatury pięknej było bardzo wiele półkowników. Nie jest to przedmiot ogólnej dyskusji, więc już kończę. Pozdrawiam.
Użytkownik: Pawel_G 18.08.2005 01:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Napisałeś, że rzadko się ... | ghulu
Na jednego działają metafory i wplatanie ciekawych myśli do zawiłej fabuły, na drugiego mniej, to nie jest sprawa inteligencji, lecz gustu.

Ale byłbym wdzięczny, gdybyś coś takiego beletrystycznie niepoprawnego mógł polecić. :)
Użytkownik: ghulu 21.08.2005 09:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Na jednego działają metaf... | Pawel_G
Przepraszam z tą "inteligencją" rzezcywiście pałę przegiąłem. Co do polecania to dla jednych niepoprawna jest myśl lewicowa, dla innych prawicowa, dla jeszcze innych anarchistyczna, a są tacy co widzą niebezpieczeństwo w spłycaniu świata przez Harlequiny;).
Ale ja zawsze polecam "Lot nad kukułczym gniazdem". Spodba Ci się. Pozdrawiam
Użytkownik: piotrowy 22.08.2005 12:13 napisał(a):
Odpowiedź na: W temacie poświęconym twó... | Amhotep
Ja bym stanął w obronie ludzi czytających tylko, np. Harlequiny. Bardzo możliwe, że potrafią być ogłupiające, zakrzywiają rzeczywistość.
Ale ja pytam: Czy większość książek nie jest taka? Przecież bardzo często sięgamy po literaturę właśnie po to, by znaleźć się w innym świecie.
Jeśli ktoś woli literaturę lekką jak zefirek, np. Harlequiny, niech je czyta. Na pewno nie zaszkodzą. Nie każdy musi czuć się dobrze wśród literatury faktu czy rozpraw naukowych.
W dyskusji pojawiły się też motywy nastolatek, które mogą mieć przez taką literaturę wypaczony obraz rzeczywistość. A czym innym są bajki dla dzieci, a niżeli wybiórczym traktowaniem rzeczywistości. Ja wierzę w mądrość młodych osób, i jestem pewien, że dziewczyna sięgając po Harlequina wie, że nie są to opowieści oparte na faktach. A nawet jeśli będzie się próbowała wzorować na nich, to tym lepiej, przecież to są książki o miłości.
Moja odpowiedź. Tak, każda książka jest dobra, ale nie każda dla każdego.

Użytkownik: aenigma 26.08.2005 20:48 napisał(a):
Odpowiedź na: W temacie poświęconym twó... | Amhotep
Moim skromnym zdaniem czytanie obojetnie czego, tylko dla samego czytania nie ma najmniejszego sensu. Ksiazki powinny nas w jakis sposob rozwijac. Pobudzac nasza wyobraznie, kreowac poglady na pewne sprawy i uczyc nas myslenia. Czy taki Harlequin moze nas czegos nauczyc i pobudzic do myslenia? Raczej watpie. Moze nas oglupic i ograniczyc, ale napewno nie rozwinac.
Jesli chodzi o powiesci fantasy to jest juz inaczej. Powiesci fantasy zmuszaja nasza wyobraznie do pracy. Wzbudzaja jakies emocje, choc moze raczej ograniczone.
Uwazam, ze trzeba czytac ksiazki roznego rodzaju. Przechodzac przez caly przekroj gatunkow literackich wzbogacamy sie w wiele rzeczy. Nasza wyobraznia sie rozwija. Poznajemy nowe emocje, doswiadczamy nowych uczyc i wzbogacamy jezyk.
Dlatego tak jak nieraz mowia "trzeba cwiczyc, cwiczyc, cwiczyc" tak tez trzeba czytac, czytac, czytac...

Użytkownik: ostoja_ostojski 23.09.2006 20:03 napisał(a):
Odpowiedź na: W temacie poświęconym twó... | Amhotep
Powiem tak: regularne czytanie robi swoje.
Widziane oczami wyobraźni obrazy wpływają na postrzeganie świata, skojarzenia i myśli. Należy tylko starannie dobierać obrazy, którymi się karmimy, bo ma to wpływ na osobowość.
Z każdej, nawet najgłupszej książki można coś wyciągnąć, dlatego warto przebrnąć przez tzw. literaturę klozetową ("Pianistka", "Gnój", "Kod Leonarda..."etc.).
Literatura miłosna ma swoją bogatą tradycję i pewną sensowność, w przeciwieństwie do gniotów postępowych pisarzy karmiących nas papką i patologicznym obrazem świata.
Ech, znowu się zagrzałem...
Użytkownik: Vemona 28.09.2006 10:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Powiem tak: regularne czy... | ostoja_ostojski
Z każdej, nawet najgłupszej książki można coś wyciągnąć, dlatego warto przebrnąć przez tzw. literaturę klozetową ("Pianistka", "Gnój", "Kod Leonarda..."etc.).
Zgadzam się z tym poglądem. Niekoniecznie znajdzie się tam jakaś głęboka myśl, ale czasem jakiś drobny fakcik historyczny, jakaś wzmianka o czymś, co zainspiruje do dalszych poszukiwań, jakiś pogląd, nad którym warto się zastanowić. Prawdę mówiąc lubię czytywać romanse, choć nie Harlequiny, z nich może jeden czy dwa przeczytałam, ale zauważyłam, że pisują je nawet autorki które zwykle specjalizują się w nieco wyższym poziomie, jak np. Nora Roberts. Z drugiej strony faktem jest, że te romanse czytuję w chwilach przeciążenia nauką lub zmęczenia literaturą popularnonaukową, więc może nie powinnam wypowiadać się w kwestii szkodliwości? :)
Użytkownik: *dido*27 23.09.2006 20:22 napisał(a):
Odpowiedź na: W temacie poświęconym twó... | Amhotep
Niektórzy uważają, że czytanie książek takich jak "Pamiętnik księżniczki" ogłupia dziewczyny. Z tym się nie zgodzę! Uważam, że każda książka coś wnosi, nawet malutkiego. Chociażby to, że poprawia ortografię czy zdolność wypowiadania się (mogę to potwierdzić na bazie własnych doświadczeń!) I, jak sądzi moja mama, każda książka pokazuje jakiś sposób na życie.

PS.Harlequinów (jak to się pisze?) jeszcze nie czytałam więc w tej kwestii się nie wypowiem ;)
Użytkownik: ulaluna 28.09.2006 01:45 napisał(a):
Odpowiedź na: W temacie poświęconym twó... | Amhotep
Niektore ksiazki moga dawac zle pomysly na zycie...chociaz kazdy ma wolna wole i wcale nie musi ich nasladowac.Mnie osobiscie harlequiny nudza, przeczytalam jednego i na tym sie skonczylo,takze ksiazki typu briget jones doprowadzaja mnie do stanow spiaczki.Niewiem czy to temat mnie nudzi czy prosty tekst, ale czytajac je czuje ze trace czas.Mysle ze jak ktos odpoczywa przy harlequinach to chyba nie ma nic zlego w czytaniu ich jednak w tego typu ksiazkach istnieje ten sam wciaz sie powtarzajacy swiat, kojarzy mi sie to z nalogiem a nalogi sa zgubne.Na koniec kazdy ma swoje powody dla ktorych czyta to a nie tamto, moze tylko nieraz warto sie zastanowic czy oprocz chwilowego relaxu cosjeszcze z czytania we mnie pozostaje czy sie wzbogacam czytajac je?
z ksiazami jest jak z taca pelna owocow kazdy wybiera ten ktory najbardziej lubi ale nieraz warto sprobowac czegos innego.
Użytkownik: koszykara90 21.10.2006 10:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Niektore ksiazki moga daw... | ulaluna
Mój polonista mówił, że lepiej czytać cokolwiek niż nie czytać w ogóle. Całkowicie się z nim zgadzam. Uważam, że każda książka wnosi coś do naszego życia i sposobu patrzenia na świat.
Jeśli chodzi o Harleqiny, nie sądzę, żeby miały szkodliwy wpływ na osoby, które je czytają. Moja mama czyta wyłącznie romansidła, a mimo to nadal twardo stąpa po ziemi i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że życie takie, jak w tych książkach jest całkowicie nie realne. Jeśli jej to nie zaszkodziło, to raczej nikomu nie powinno.
Użytkownik: kasia_olsztyn 21.10.2006 11:53 napisał(a):
Odpowiedź na: W temacie poświęconym twó... | Amhotep
Czytanie książek jest, a przynajmniej powinno byc przyjemnością. Jednak przyjemnością zdecydowanie pożyteczną jako czytanie same w sobie. Rozwija wyobraźnię, poprawia zasób słownictwa, zapobiega błędom. Natomiast co do treści to dużo zależy od samego czytelnika. Jeżeli ktoś przeczyta pozycję przepełnioną złą ideologią( np. autor miał faszystowskie poglądy) i nie będzie mieć zdrowego dystansu do treści, może mu to zaszkodzić.

Natomiast co do romansideł to odnoszę wrażenie, że lepiej już czytać wyłącznie Harlequiny niż zasilać grono ludzi zmierzających do analfabetyzmu wtórnego, którzy czytają jedynie gazetki z ofertami z supermarketów.
Użytkownik: Corwin 21.10.2006 13:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytanie książek jest, a ... | kasia_olsztyn
Niektóre książki (właśnie seryjne romansidła, ale i co podlejsze fantasy) oraz prasa brukowa skłaniają mnie ku opinii, że czasem lepiej nie czytać nic. Czytanie jednak jest czynnością elitarną i nie każdy czytać musi.

Jeśli ktoś sądzi, iż każda książka wzbogaca, niech sięgnie po Wrota Baldura :D

Natomiast czytanie książek dobrych jest wartością samą w sobie i najpiękniejszym z nałogów :] A książką w miarę dobrą jak najbardziej może być i czytadło, byle nie przesadnie beznadziejne...
Użytkownik: Andrea 21.10.2006 13:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Niektóre książki (właśnie... | Corwin
Czytanie nie jest "czynnością elitarną".
Każda książka wzbogaca.
Co to jest Twoim zdaniem "dobra książka?" czy "w miarę dobra książka?".
Użytkownik: kasia_olsztyn 21.10.2006 22:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Niektóre książki (właśnie... | Corwin
Moim zdaniem czytanie czegokolwiek (pod warunkiem, że jest prawidłowo zredagowane) jest wartościa samą w sobie. Nawet Harlequiny rozwijają wyobraźnię:) Przecież poza postaciami głównych bohaterów, którzy znajdują się zazwyczaj na okładce można sobie wyobraźić dużo innych elementów :P
Oczywiście, że nie każdy musi czytać, ale naprawdę myśle, że już lepiej zajmować sie czytaniem czegokolwiek niż oglądaniem durnych reality show, czy 'M.jak miłość'.
Użytkownik: hankaa 21.10.2006 13:50 napisał(a):
Odpowiedź na: W temacie poświęconym twó... | Amhotep
Czytanie jest pozytywną wartością, wnosi wiele w życie każdego czytelnika. Jeśli ktoś jest seryjnym czytelnikiem tandetnych romansów to mówi się trudno. Może jego intelekt nie może przyswoić nic trudniejszego. Ale z drugiej strony (nigdy nie czytałam harlequinów więc nie wiem do końca) wydaje mi się, że nawet takie romanse wzbudzają wyobraźnię, choć ograniczają ją do jednego tematu: chęci kochania i bycia kochanym i itd.

Nie wiem, czy można czytać, tylko po to, żeby czytać. Chwytając po jakąkolwiek książkę, czytelnik oczekuje czegoś od książki: jedna osoba przeżycia romansu, druga oddalenia się do świata piękna bądź zła, tajemnicy czy grozy, a trzecia chce poszerzyć swój światopogląd a czwarta jeszcze coś innego. Każdy czyta, bo coś chce otrzymać. Nie zależnie czy to książka czy gazeta czy nowelka czy tandeta i ta klozetowa literatura.

Jednak zamykanie się w jednej dziedzinie literatury jest troche wg mnie ogłupiające. Człowiek ma zmienną i bardzo bogatą naturę. Ograniczanie się do jednego gatunku jest samookaleczające. Oczywiście, zależy jeszcze jaki to gatunek. Chociaż... ktoś, kto czyta tylko filozofię może stać się przykry dla otoczenia tak samo jak osoba czytająca tylko romanse. Potrzebne są nam jakieś zmiany, małe i od czasu do czasu chociaż.

Poza tym książka napisana jest z góry przekazana do określonego odbiorcy. Nalatujemy na te harlequiny, bo mamy większe ambicje, bo ta książka nie jest skierowana dla nas, nie trafia do nas. Osoba czytająca te książki zdaje sobie sprawę że to jest tylko powiastka, fikcja pełna piękna i miłości i zawsze z happy endem. Zamykają się w takich książkach bo może chcą uciec przed tym złem i ułudą dzisiejszego świata? A w nie każdej "naszej ambitnej książce" jest możliwość się tego wystrzeżenia. Nasze książki są zazwyczaj już bardziej realne(nie mówię o fantazy, choć chyba też by się to zgadzało w wielu przypadkach).

Może jeszcze warto dodać to, że czytanie jeśli nie przynosi wartości duchowych, etycznych, moralnych i rozwijających nasz światopogląd, to mogą wpływać na słownictwo jakim się wyrażamy, na ortografię. Nawet w gazetach przecież używa się szerokiego zakresu słów...

No i ile tutaj nas, tyle będzie zdań na temat czytania:)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: