Dodany: 09.05.2005 14:47|Autor: zonza
Super powieść, miłe zaskoczenie
Nieco niepewnie sięgnęłam po tę książkę, która stoi już od dawna na półce w moim domu (skąd się wzięła, nie wiem...); zastraszona opiniami w stylu „bardzo trudna książka”, „konieczna znajomość realiów świata islamu”, itede-itepe, zawsze omijałam ją szerokim łukiem, spodziewając się w środku cytatów żywcem wziętych z Koranu, skomplikowanych wywodów filozoficznych, niezrozumiałych porównań na temat kultury i obyczajowości, słowem, byłam przekonana, że jest to pozycja „nieprzeczytywalna”. Jakież było moje zdumienie, kiedy w końcu, pewnego dnia, zorientowałam się, że jestem na którejś tam stronie i płynę tym potokiem historii opisywanych przez Rushdiego.
Jest to książka, do której mnie uprzedzono i która okazała się czymś zupełnie innym. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że wreszcie wpadło w moje ręce coś naprawdę wyjątkowego, po tych wszystkich gorszych i lepszych czytadłach, jakie dane mi było ostatnio poznać, nareszcie trafiłam na coś na miarę „Mistrza i Małgorzaty”, tak tak, mnie też te powieści się ze sobą kojarzą, oprócz tego, że łączy je ten sam sposób „bluźnierczego” spekulowania na temat powszechnie znanych faktów natury religijnej i świętości, to również mamy do czynienia z podobnym poczuciem absurdu. Jakby nie było, to dwie różne książki i jakby nie było - genialne. Salman Rushdie okazał się świetnym pisarzem, mnie książka nie nudziła w żadnym momencie, wszystkie liczne wątki zostały przeze mnie pochłonięte w prawdziwym zachwycie. Rushdie pisze niezwykle ciekawie, a przede wszystkim dowcipnie, ma ogromna wyobraźnię. Rzeczywiście, ciężko w kilku słowach opisać fabułę, która jest przebogata w różne wątki, zresztą po co to w ogóle robić? Książka jest wyjątkowa, pełna magii, nierzadko mistycyzmu, absurdalnego poczucia rzeczywistości, naigrywania się z autorytetów, dystansu do otaczającej nas pop-kultury. Bardzo się cieszę, że ją otworzyłam, bo oprócz tego, że się nieźle ubawiłam, chyba odkryłam kolejnego ulubionego pisarza do mojej kolekcji. No i wielkie brawa należą się tłumaczowi, który wykazał się niezłą fantazją przy tworzeniu słówek typu „sraluch” czy „skozłowacenie” (oraz wielu wielu innych), kawał dobrej roboty. Owszem, uważam, że ta powieść może przypaść do gustu fanom realizmu magicznego (i okolic), wcale nie jest tak trudna, jak o niej mówią, być może po prostu niezbędny jest pewien typ wyobraźni oraz zamiłowanie do mistycyzmu i absurdu w literaturze.
Polecam, bo takie książki piechotą po ulicy nie chodzą.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.