Dodany: 29.04.2005 13:45|Autor: dorsz

Książka: Cnym rozkoszom
Lanchester John

1 osoba poleca ten tekst.

Nie dajcie się oszukać


Znakomita książka. Nie rozumiem zupełnie całkowitego braku zainteresowania ze strony czytelników BiblioNETki... Chociaż właściwie domyślam się, że ten suchy opis z okładki może trochę odstraszać. W dodatku on jest prawie całkiem zgodny z prawdą. Narratorem jest istotnie Tarkwiniusz Winot, krytyk kulinarny (autor powieści był krytykiem kulinarnym przez ładnych parę lat, to jest jego debiut powieściowy, więc można mu zaufać, jeśli chodzi o znajomość tematu) i opowiada w zasadzie głównie o jedzeniu. Jeśli ktoś jeść nie lubi, to faktycznie rzecz może omijać z daleka. Ale jeśli ktoś jeść lubi, to też nie będzie miał lekko: czytanie o tych wszystkich arcydziełach sztuki kulinarnej, co z czym pasuje, jak przyrządzać i podawać bliny, jagnięcinę, ostrygi i tysiące innych rzeczy, pobudza ślinianki do pracy tak bardzo, że trzeba mieć pod ręką i w lodówce starannie zrobione zapasy, inaczej pewna jest śmierć z głodu.

To jednak wcale nie jest książka kucharska, ani nawet książka o kuchniach europejskich, chociaż tak na pierwszy rzut oka wygląda. I teraz zaczyna się wielki problem dla recenzenta – jak napisać prawdę o „Cnym rozkoszom”, żeby nie zdradzić za dużo, żeby nie odebrać czytelnikom (bo wierzę święcie, że ta powieść się w końcu takich doczeka) przyjemności z samodzielnego odkrywania prawdy... Powiem więc tylko, że Tarkwiniusz Winot wcale nie jest tym, kim się wydaje – choć istotnie na kuchni się zna i jest to jego wielka pasja. Uwielbia też opowiadać niezwykle kwieciście, tworzyć długie zawikłane zdania, które z wielką uwagą trzeba czytać, by oczom naszym ukazywał się ich sens. Prawdziwą pasją Tarkwiniusza jest jednak zupełnie coś innego. Dopiero pod koniec odkryje karty, wyjaśni czytelnikowi swoje tajemnicze działania, a są to rzeczy jeżące włos na głowie dość dosłownie.

Nie znam drugiej podobnej książki, pozornie niezwykle łatwej, lekkiej i przyjemnej w lekturze, a jednak bardzo trudnej ze względu na konieczność skupienia uwagi. Mającej za bohatera ekscentrycznego smakosza erudytę, który może wywoływać uśmiech swoją przemądrzałością i pozornym poświęceniem tylko jednemu tematowi, a który okazuje się jednak psychopatycznym potworem. Lanchester bez wątpienia czytał Nabokova, pokrewieństwo Tarkwiniusza z Humbertem Humbertem jest niezwykle subtelne, choć nie podlega wątpliwości. Humbert jednak kierował się w dużej mierze uczuciami - i sam Nabokov twierdził, że jest w raju taka ścieżka, którą wolno mu się raz w roku przechadzać. Tymczasem Tarkwiniusz kieruje się wyłącznie przeraźliwą logiką, żadnego usprawiedliwienia dla jego działań nie ma i być nie może. Zresztą sprawdźcie sami.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3030
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: sowa 30.04.2005 00:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Znakomita książka. Nie ro... | dorsz
Czytałam - potwierdzam - polecam;-)).
A co do wyrafinowanych smakoszy i erudytów, któych gotowi jesteśmy uznać za sympatycznych, zabawnych i nieszkodliwych - o, tacy potrafią zaskoczyć. Że przypomnę chociażby niesławnej pamięci hrabiego Fosco z "Kobiety w bieli"; ach, cóż to był za drań pokrętny! co za przerażający, makiaweliczny umysł!;-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: