Dodany: 01.07.2023 22:13|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

1 osoba poleca ten tekst.

Czytatka-remanentka VI 23


Kocie chrzciny: Lato i zima w Finlandii (Sidz Małgorzata) (4,5)
Finlandia oczyma obcokrajowca. Szwedzkojęzyczni Finowie, fińskojęzyczni Szwedzi, Saamowie, którym (w XX wieku!) zakazywano używania własnego języka i coraz liczniejsi imigranci. Rowery jako najważniejszy środek lokomocji i letnie domki z sauną jako najważniejsze miejsce wypoczynku. Tytułowe „kocie chrzciny” (czyli wynajdywanie pretekstów, gdy ma się potrzebę zrobienia imprezy) i „gaciopicie” (domowy luzik bieliźniano-alkoholowy, kiedy ktoś chce się napić, a nie odczuwa potrzeby zrobienia imprezy). Drink o smaku dziegciu, słodycze z lukrecji doprawionej salmiakiem, tradycyjny deser z żytniej mąki i słodu w postaci brunatnej mazi, smakiem przypominającej „posłodzony, rozmiękczony w wodzie karton”[51]. Całość trochę jak błyskawiczna wycieczka, po której coś zapamiętamy, może i sporo, poznamy podczas niej kilkadziesiąt osób, ale do prawdziwej znajomości kraju trochę jednak braknie.

Kubuś Puchatek (Milne Alan Alexander (Milne A. A.)), czyli Medo Winnie zvani Pooh, przekład z angielskiego na chorwacki – Mia Pervan-Plavac + (wiersze) Zvonimir Balog. (powt.; ocena bez zmian)
Przyjemność jak zawsze, chociaż w tym przypadku trochę się umęczyłam, nie zabrawszy na wakacje słownika (a niestety bez niego mylą mi się zwłaszcza niektóre partykuły i przysłówki). Nauczyłam się jednak co nieco rzeczowników, które mi się pewnie na nic nie przydadzą (jak na przykład „ogon”= „rep”). I oczywiście zagłębiłam się w kwestie translatorskie. U Milne’a imiona nowych mieszkańców Stumilowego Lasu, mamy kangurzycy (Kanga) i jej synka (Roo) razem tworzą nazwę ich gatunku (kangaroo); po polsku taka opcja jest niemożliwa, więc Irena Tuwim zrobiła z nich po prostu Kangurzycę i Maleństwo, za to po chorwacku znacznie łatwiej było oddać tę grę słów: kangur to w tym języku klokan, a ich imiona to odpowiednio Kloka i Anica (to drugie jest zdrobnieniem żeńskiego imienia Ana, funkcjonującym także jako samodzielne imię – zatem i małe kangurzątko jest płci żeńskiej). Równie ciekawie jest z personaliami najmniejszego z krewnych-i-znajomych-Królika, w polskim przekładzie nazywającego się Alojzy Chrząszcz, zaś w chorwackim Aleksandar Mali (Aleksander Mały); jak jest w oryginale, do tej pory się nie zastanawiałam, ale teraz opanowała mnie ciekawość, która z wersji jest mu bliższa. Niestety przed laty omyłkowo zakupiłam wersję przeznaczoną dla dzieci uczących się angielskiego i pozbawioną większości zabaw językiem, także i tej. Wobec tego szperałam w internetowych zasobach dotąd, aż wyszperałam tekst stosownego rozdziału, gdzie ów maleńki zwierzaczek zwie się Alexander Beetle (beetle = chrząszcz/żuk). Można powiedzieć, że oba pomysły są w równym stopniu wierne – polska tłumaczka zmieniła imię, chorwacka nazwisko – ale ten drugi, przez odwrotne skojarzenie ze słynnym wodzem, wydaje mi się zabawniejszy. Podobnie przedstawia się kwestia tajemniczych zwierząt. U Milne’a Kubuś z Prosiaczkiem próbują złapać w pułapkę Heffalumpa (elephant = słoń, lump = obibok), zaś widząc ślady wokół zagajnika podejrzewają, że zostawiły je Woozle i Wizzle (weasel = łasica); Tuwim zrezygnowała z obmyślania neologizmów, w pierwszym przypadku zastępując takowy zwykłym słoniem, w drugim – łasicami i lisami (a mnie się tak wbiły w głowę filmowe słasice i hohonie, że choć przecież niejeden raz do „Kubusia” zaglądałam od czasu pierwszego czytania, byłam święcie przekonana, że widziałam je właśnie w książce!), natomiast Pervan zaeksperymentowała z Traponogiem (trap=pułapka, noga = noga) oraz lasicami (łasice) i lesicami.

Czas przeszły (Child Lee (właśc. Grant Jim)) (5)
Nie mam pojęcia, jak Lee Child obmyślił (i czy w ogóle już obmyślił) dalsze losy Jacka Reachera, który przecież nie będzie się w nieskończoność cieszył taką krzepą i przytomnością umysłu, jakie zachował do tej pory, dobrze już przekroczywszy półmetek oczekiwanej długości życia. Pewnie kiedyś umrze stojąc, a ja, chcąc odwlec w czasie ostatnie spotkanie z ulubionym bohaterem, odkładam, jak mogę, lekturę tych tomów, które mi jeszcze pozostały. Ale już się tak bardzo za Jackiem stęskniłam, że musiałam na urlopie sięgnąć po „Czas przeszły”.
W jednej ze swoich nieprzewidywalnych wędrówek Reacher natrafia na drogowskaz z napisem „Laconia” i przypomina sobie, że w tej miejscowości urodził się jego ojciec. On sam nigdy tu nie był, nigdy nie poznał swoich dziadków ani innych krewnych po mieczu. A nuż teraz napatoczy mu się jakiś inny Reacher? Wobec tego zatrzymuje się w miasteczku i rozpoczyna poszukiwania. I oczywiście prawie natychmiast naraża się ludziom, którzy mają dużo pieniędzy, dużo powiązań i mało skrupułów. Ale ponieważ pewien detal rodzinnej historii aż się prosi o dalsze zgłębienie, Jack nie ma ochoty opuszczać miasta i szuka noclegu w okolicy…
W tym samym czasie parze młodych Kanadyjczyków, pragnących rozpocząć nowe życie na południu USA, psuje się samochód. Udaje im się dotrzeć do motelu w środku lasu. Właściciele robią na nich dziwne wrażenie, ale obiecują pomoc w naprawie samochodu, a Pat i Shorty zdają sobie sprawę, że bez tego ich przyszłość będzie co najmniej dyskusyjna. Nie mają jednak tak bujnej fantazji, by móc sobie wyobrazić, jak będą wyglądały ich kolejne dni…
Jak zwykle, wydarza się milion rzeczy mniej lub bardziej prawdopodobnych. Jak zwykle, Reacher przechodzi sam siebie w walkach wręcz z najbardziej zajadłymi zbirami. Jak zwykle, ma w nosie pouczenia i przestrogi przekazywane mu przez przedstawicieli władzy. To się powinno już znudzić. Ale się nie nudzi. Tak samo wciąga, tak samo budzi emocje, bo choć można być pewnym, że Jack wyjdzie z tego bez większego szwanku, to przecież jest jeszcze sprawa, w którą się zaangażował, i ludzie, których broni. I oby bronił jeszcze długo!


Gambit: Misja na Lanteeb (Miller Karen) (3,5) + Gambit: Oblężenie (Miller Karen) (3,5)
Dwa ostatnie tomiki z podcyklu o Wojnach Klonów nie miały zbyt wielu czytelników, a ci, którzy przyznali się do ich przeczytania, też nie zaszaleli z ocenami, teoretycznie więc mogłabym sobie je darować. Ale generalnie doczytuję małe i duże cykle do końca, chyba, że po paru pierwszych częściach nie trafię na żadnego bohatera, którego mogłabym obdarzyć sympatią, albo nie zdzierżę niskiej jakości technicznej tekstów. Tu nie miała miejsca żadna z tych ewentualności, więc spokojnie sięgnęłam po ostatnią, dwuczęściową odsłonę opowieści.
Flota Republiki ponosi ogromne straty w starciach z separatystami, walcząc o każdy system planetarny, który może mieć znaczenie dla losów wojny. Tym razem wrogowie zainteresowali się niepozorną i ubogą planetą Lanteeb, daleko na Zewnętrznych Rubieżach, której mieszkańcy żyją tylko z pozyskiwania jednego minerału, toksycznego i obecnie już mało użytecznego. Co było tego powodem, mają odkryć Anakin Skywalker i Obi-Wan Kenobi; nie mogą się tam udać jako Jedi, by nie przyciągać uwagi, muszą więc udawać lanteebańskich wieśniaków z zapadłej prowincji, wracających do domu po latach pracy na obczyźnie. Wkrótce już wiedzą, co się święci: koreliańska uczona Bant’ena Fhernan, porwana przez siepaczy generała Loka Durda, została przezeń zmuszona do pracy nad bronią biologiczną, w skład której ma wejść damotyt – owo jedyne bogactwo naturalne planety. Neimoidianin maltretuje ją i głodzi, a gdy ona mimo to opiera się jego naciskom, grozi jej wymordowaniem pozostałych na Korelii bliskich. I przekonuje, że to groźba realna. Tymczasem Anakin i Obi-Wan trafiają do miejscowości będącej siedzibą kopalni damotytu, gdzie starają się wtopić w lokalną społeczność i zebrać jak najwięcej informacji mogących pomóc w stworzeniu odtrutki na przygotowywaną broń. To nie jest łatwe, a potem robi się jeszcze trudniej, bo nad wioskę napływają statki separatystów… Ahsoka zostaje najpierw wydelegowana z mistrzynią Tarią Damsin, którą z Obi-Wanem łączy głęboka przyjaźń, na Korelię, by zapewnić bezpieczeństwo matce uwięzionej badaczki, potem zaś z mistrzem Mace’em Windu i oddziałem kapitana Rexa na Lanteeb, gdzie Obi-Wan i Anakin ostatkami sił bronią wioski…
Fabularnie historia nie jest zła, wydaje mi się jednak cokolwiek przegadana, z nazbyt rozwleczonymi partiami dialogowymi (zwłaszcza tam, gdzie Obi-Wan i Anakin prowadzą między sobą szermierkę słowną) i nadmiernie rozbudowanymi scenami bitew. Gdyby autorka trochę mniej się rozpisała i pomieściła ją w jednym tomie, sądzę, że wyszłoby to opowieści na korzyść.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 267
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: misiak297 02.07.2023 18:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Kocie chrzciny: Lato i zi... | dot59Opiekun BiblioNETki
W wersji z Fredzią Phi-Phi, Kangurzyca i Maleństwo nazywają się Kanga i Gurek.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 02.07.2023 21:10 napisał(a):
Odpowiedź na: W wersji z Fredzią Phi-Ph... | misiak297
Nie dotarłam do nich - tej wersji przeczytałam ze trzy strony i stwierdziłam, że nie, Fredzi nie zdzierżę.
Użytkownik: misiak297 02.07.2023 22:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie dotarłam do nich - te... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ja też nie doczytałem do końca, ale słyszałem o tym tłumaczeniu dużo na jednych zajęciach na studiach. Kanga i Gurek wbili mi się w pamięć.
Chciałem tylko wykazać, że translatorsko jest to możliwe:)
Użytkownik: jolekp 02.07.2023 19:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Kocie chrzciny: Lato i zi... | dot59Opiekun BiblioNETki
"(a mnie się tak wbiły w głowę filmowe słasice i hohonie, że choć przecież niejeden raz do „Kubusia” zaglądałam od czasu pierwszego czytania, byłam święcie przekonana, że widziałam je właśnie w książce!"

W filmie są jeszcze wuzle i jagulary. Też myślałam, że twórcy wzięli te nazwy z książek, nie podejrzewałabym, że je sami wymyślili.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: