Gdyby sto lat temu ktoś zaczął mówić o transplantacjach, uznano by go za szaleńca, tymczasem ta dziedzina medycyny rozwinęła się bardzo mocno. Przeszczepiane są między innymi płuca, twarze, dłonie. A jak jest z... głową? Czy można odciąć ją od korpusu żywego człowieka i przyszyć do ciała osoby, u której stwierdzono śmierć mózgu? Pytanie brzmi szokująco, ale okazuje się, że istniał lekarz, który przeszczepiał głowy małpom i chciał w ten sposób operować ludzi. Taki patchworkowy człowiek byłby wprawdzie sparaliżowany, bo raz przeciętego rdzenia kręgowego nie można znowu połączyć, ale gdyby już wcześniej miał porażenie czterokończynowe, to przecież nic by nie stracił. Lekarz ów nazywał się Robert White, mieszkał w Cleveland i starał się nawet o Nagrodę Nobla. Książka Brandy Schillace zatytułowana „Doktor White i jego głowy”, opublikowana po raz pierwszy w roku 2021, to coś w rodzaju jego biografii obudowanej licznymi historiami o innych chirurgach, pionierskich operacjach i faktami z dziedziny transplantologii oraz neurochirurgii, a także bionicznymi nowinkami.
Jaki był White? Szczycił się tym, że dziennie czyta więcej niż jedną książkę. Swoją lekarską torbę ozdobił napisem dr Frankenstein. Był bardzo wierzący, nieraz modlił się o zdrowie pacjentów. Eksperymentował na zwierzętach, ale nigdy nie odczuwał z tego powodu wyrzutów sumienia. Nie lubił Oriany Fallaci i uważał, że to z jej winy nadano mu przezwisko Doktor Rzeźnik. Na przemian chudł i przybierał na wadze, bo kiedy wpadał w wir pracy, prawie nic nie jadł, a w okresach spokoju nie opuszczał żadnego posiłku. Jego żona wiecznie była w ciąży i ostatecznie urodziła aż dziesięcioro dzieci. White co sobotę brał je do samochodu i razem robili wielkie zakupy. Prawdopodobnie miał pamięć ejdetyczną, czyli taką jak Tesla i da Vinci. Często był zapraszany do Rosji, liczył na to, że operacje, których nie pozwolono mu wykonać w Stanach, przeprowadzi w Moskwie albo w Kijowie, o ile tylko zdobędzie wystarczającą ilość pieniędzy. Uważał, że tkanka mózgowa to najbardziej skomplikowana i wyrafinowana materia na tym świecie. Dziwnym trafem pod koniec życia sam doznał urazu tej tkanki – miał krwawienie podtwardówkowe, mógł więc przekonać się osobiście, jak to jest, kiedy mięśnie przestają słuchać poleceń wydawanych przez mózg.
Autorka podaje mnóstwo ciekawostek dotyczących tego lekarza, z tym że raczej ostrożnie wnika w jego życie prywatne, bardziej skupia się na zawodowym. Rzadko pokazuje go w pieleszach domowych, o wiele częściej na sali operacyjnej i w laboratorium. Opisuje jego dokonania, ale też rozterki. White chciał na przykład wiedzieć, gdzie się ukrywa ludzka dusza, kiedy właściwie człowiek jest naprawdę martwy – wtedy, gdy przestaje bić serce, czy kiedy ustaje praca mózgu? – oraz czy można wyciąć mózg i sprawić, by żył on poza ciałem. I czy taki wyizolowany mózg nie zachowywałby się jak superkomputer? Nic by go przecież nie rozpraszało, mógłby skupić się wyłącznie na pracy umysłowej.
Chirurg rozmyślał, działał, zdobywał granty, zdobywał sławę, upatrzył sobie nawet idealnego kandydata do przeszczepu głowy – najpierw chciał, by został nim Stephen Hawking, ale ponieważ ten nie okazywał zainteresowania, White znalazł innego sparaliżowanego mężczyznę. Ten nowy obiekt miał schorowane nerki, nie zostało mu więc wiele życia i nic by nie stracił, a mógłby wiele zyskać, gdyby jego głowę przyszyto do innego ciała.
Książka jest ciekawa, trzeba przyznać, że autorka umie zainteresować poruszaną tematyką i stara się nakreślić głównego bohatera wszechstronnie, pokazać, ile zrobił dobrego dla ludzkości, a ile złego dla zwierząt. Bo ów doktor, który codziennie znajdował czas na wstąpienie do kościoła i odmówienie kilku modlitw, bezlitośnie uśmiercił bądź „tylko” okaleczył tysiące psów, małp i gryzoni. Uważał, że skoro nie mają duszy, to można bezkarnie odcinać im albo przeszczepiać części ciała, i ani myślał przejmować się ich strachem czy bólem.
Doktor White i jego głowy czyli Śmiałe eksperymenty w transplantologii (
Schillace Brandy)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.