220322
Pracuję zajmując umysł wykonaniem zadania; myślę o zwykłych, codziennych sprawach, o planach na wolne godziny i najbliższe dni lub tygodnie; czasami martwię się jakąś drobnostką. Zajmuję się zwykłymi sprawami, jednak obojętnie co robię, kilka razy dziennie radykalnie zmienia się mój ogląd rzeczywistości; nagle tamte sprawy stają się nieważne, znikają, a świadomość momentalnie wypełniana jest zdumieniem, niedowierzaniem i ostrym protestem.
Zatrzymuję się w swoim codziennym dreptaniu i czynię sobie wyrzuty.
Zajmuję się bzdetami, a tam ludzie tracą cały dorobek życia i samo życie! Tam się boją, marzną, głodują, są okaleczani, a ja się irytuję z powodu drobnego kłopotu! Tam dzieci ograbione z dzieciństwa płaczą i giną lub zostają sierotami, a ja siedzę w fotelu oddając się przyjemności słuchania arii z kantaty Bacha!
Pomogłem wpłacając pieniądze, ale jakże mała taka pomoc!
Czuję się bezradny i oszołomiony.
Przecież już miało nie być wojny i barbarzyństwa!
Dlaczego tak jest?
Dlaczego tacy jesteśmy?
(…)
A dzwon się rozlega,
z jękiem się czołga po spalonej łące,
z płaczem się wznosi nad umarłe błonia,
łkaniem wyschnięte chce poruszyć wody
i zrozpaczony zamilka u brzega
i znów się zrywa i jęczy i płacze
i łka i płynie i płynie i płynie
w tej rozpłakanej godzinie…
A jako widna ta ziemia, wspaniała
wielką godziną konania,
niepogrzebione wokół leżą ciała,
a ci się wloką, popędzani mocą
strasznego lęku.
A każda głowa ku ziemi się słania,
każde kolano się chwieje,
a krzyże posmutniałe drżą w wychudłych ręku,
a w wietrze chorągwie trzepocą,
a w martwym, niemym słońcu gromnice się złocą,
a Śmierć przed tłumem kroczy,
wielkimi kroczy odstępami
i z śmiechem na trupich ustach
wywija kosą stalową,
połyskującą w południowym skwarze.
A nad jej głową,
jak wieniec z czarnych ziół,
rozkwitłych podmuchem żałoby,
gdzie drzemią stuleci groby,
zgłodniałych kruków krążą stada
chmurą ściemnioną
i, wysunąwszy dzioby,
żądliwie chłoną
ten wiew, który idzie od ziemi —
trujący, śmiertelny wiew…
A ona, świata przebiegając smug,
kroki swe liczy na mile
i kosą zatacza łuk,
że, jako zboże w dzień kośby,
tak pokolenia padają
na nieskończonym obszarze,
który jej mocy oddał się spokojny,
który jej mocy oddał się bezwiedny…
O dzwonu łkające prośby!
O szumie więdnących drzew!
O Boże, Święty Boże! Święty a Nieśmiertelny!…
(…)
A Ty, o Święty,
o Nieśmiertelny,
który swym jednym oddechem
wypełniasz wieków wiek,
Ty od powietrza, głodu i ognia i wojny
i od Szatana, który w dom przychodzi
i dusze zwodzi,
zachowaj nas, Panie!
(…)
Niech Twoje słowo gromowe
zagrzmi nad wielkim cmentarzem!
Radosne niech głosi nadzieje!
Niech zapomniani wstaną,
a żywym niechaj życie nie będzie ponurym,
wieki kopanym dołem!
Zmiłuj się, zmiłuj nad nami!
Z kornym błagamy czołem!
Spuść Swoją łaskę na tę naszą głowę,
na oczy, zmroczone łzami!
Zmiłuj się, zmiłuj nad nami!
(…)
A Ty, o Boże!
o Nieśmiertelny!
o wieńcem blasków owity!
na niedostępnym tronie
siedzisz pomiędzy gwiazdami
i, głową na złocistym spocząwszy Trójkącie,
krzyż trójramienny mając u swych nóg,
proch gwiazd w klepsydrze przesypujesz złotej
i ani spojrzysz na padolny smug!
Zmiłuj się, zmiłuj nad nami!
Słońcom naznaczasz obroty,
gasisz księżyce,
jutrznie zapalasz i zorze
i płodzisz zasiew na byty,
na pełne cierpień żywoty,
które tu muszą mrzeć,
w samotny kłaść się grób…
Zmiłuj się, zmiłuj nad nami!
(…)
A jako ryczący lew,
Szatan po ziemi tej krąży,
na pokolenia
zarzuca zdradną sieć,
(...)
„Święty Boże, Święty Mocny”, Jan Kasprowicz
Ten hymn znam od lat, a w ostatnie tygodnie towarzyszy mi stale, jednoznacznie kojarząc się z wojną.
Tam Śmierć przed tłumem kroczy, tam Szatan na ziemi się panoszy!
PS
Nie mam ze sobą tomu wierszy Kasprowicza, więc fragmenty hymnu skopiowałem ze strony wolnelektury.pl
PS II
Droga redakcjo!
Tekst nie jest o wojnie czy tym bardziej polityce; jest o związku poezji Kasprowicza ze współczesną Europą, proszę więc nie usuwać czytatki.
Hymny (
Kasprowicz Jan)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.