Matthew Venn wkracza na scenę
Coraz trudniej przychodzi mi się przekonać do współczesnych kryminałów. Wciąż na nowo czytam powieści Agathy Christie, Erle’a Stanleya Gardnera, ale są to już właściwie klasyki. Książki, na których nierzadko wychowywali się dzisiejsi reprezentanci gatunku. Niedawno moje serce zdobyły powieści Aleksandry Marininy, ale raczej ze względu na bohaterów i ciekawe tło – ach, ta Rosja! – niż na intrygi kryminalne. Wciąż szukam kryminałów, które mnie zachwycą. Dobrych kilka lat temu trafiłem na powieści Ann Cleeves, te z cyklu z Verą Stanhope. Właściwie przeczytałem je głównie ze względu na świetnie wykreowaną panią detektyw. Później przeczytałem pierwszy tom „Serii szetlandzkiej” – bez niesmaku, ale też bez zachwytu (Jimmy Perez jednak nie był tak ciekawą postacią jak Vera). Teraz postanowiłem wrócić do Ann Cleeves – okazja nadarzyła się sama, Wydawnictwo Czwarta Strona proponuje polskim czytelnikom nową serię brytyjskiej pisarki – tym razem rozgrywającą się w Północnym Devonie.
„Słyszał fale rozbijające się na plaży i krzyk mewy srebrzystej, dźwięk, który przyrodnicy nazywają »długim zewem«, zawsze sprawiający na nim wrażenie nieartykułowanego wrzasku bólu”[1].
W tej serii detektywem jest komisarz Matthew Venn. To bardzo interesujący bohater i detektyw. Wychował się w purytańskiej wspólnocie religijnej. Długo żył zgodnie z porządkiem wyznaczonym przez surowe zasady. Jednak w chwili zwątpienia przyszło mu opuścić wspólnotę, a także rodzinny dom, najbliższych. Ostatecznie znalazł się w szeregach policji – i trudno się temu dziwić, biorąc pod uwagę jego historię. Przecież i to swoista wspólnota strzegąca porządku, funkcjonująca wedle narzuconych reguł. Poznajemy go w chwili śmierci ojca. Ogląda go ze stosownej odległości, nie jest wcale pożądanym uczestnikiem tej uroczystości. Wszak nie dość, że opuścił wspólnotę, to jeszcze naruszył jedną z podstawowych „norm” – związał się z mężczyzną. Widzimy go jako wykluczonego syna, a niebawem poznamy także jako detektywa. Na plaży zostaje znalezione ciało. Kim był zabity mężczyzna? Dlaczego musiał zginąć? I co właściwie tutaj robił? Bo choć tożsamość zmarłego udaje się ustalić dość łatwo, jego motywacje okazują się niejasne. Kim był Simon Walden? Utracjuszem bliskim sięgnięcia dna, który dostał nową szansę od życia? A może miał dom i zabezpieczenie finansowe? Jaka tajemnica wiąże się z wytatuowanym na jego ramieniu albatrosem? Wkrótce dochodzi do porwania – znika kobieta z zespołem Downa, pensjonariuszka domu dla osób niepełnosprawnych intelektualnie. Venn trafia na trop tak brudnej, jak i przerażającej sprawy…
Nieźle znam pióro Cleeves, ale muszę przyznać, że byłem bardzo mile zaskoczony lekturą – zupełnie jakbym odkrył je na nowo, a może raczej: przypomniał sobie, dlaczego czytanie tych kryminałów sprawiało mi swego czasu dużą czytelniczą przyjemność. Pisarka potrafi wykreować wyjątkowy nastrój, nieco mroczny i melancholijny zarazem, nie potrzebuje też epatowania brutalnością. Nie ma tu pośpiechu, śledzimy kolejne dramatis personae i ich poczynania. Tak jak w najlepszych powieściach Christie – na których wyraźnie wzoruje się jej następczyni (tak właśnie została określona w jednym z artykułów: współczesną Agathą Christie) – dobrze znane postacie inaczej prezentują się w sytuacjach publicznych, w kontaktach z drugim człowiekiem (na przykład policjantem), a inaczej funkcjonują w domowym zaciszu. Skrywają tragedie, niespełnione marzenia, traumy, wątpliwości. Praktycznie każda ważniejsza postać jest świetnie nakreślona: czy to detektyw, czy jego partner-społecznik, czy to policjantka z trudną przeszłością, czy charyzmatyczny lider, czy nieśmiały wikary, któremu trudno przyjdzie się odnaleźć w posłudze kapłańskiej, czy oddana mu dziewczyna, czy wreszcie rodzice dzieci z zespołem Downa. Ten ostatni aspekt jest być może najważniejszy w powieści. Cleeves odważnie ukazuje osoby wykluczone i ich najbliższych. Osoby, które muszą walczyć o tolerancję. Przejmujący to wątek w „Długim zewie”.
Skończyłem czytanie z poczuciem wielkiej satysfakcji czytelniczej. To bardzo dobra rozrywka na wysokim poziomie. Będę wyglądał kolejnego tomu tej serii. Serdecznie polecam „Długi zew” miłośnikom klasycznych kryminałów.
[1] Ann Cleeves „Długi zew”, tłum. Sławomir Kędzierski, Wydawnictwo Czwarta Strona, Poznań 2021, s. 13.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.