Dodany: 29.05.2004 16:54|Autor: Joasia_

Nie warto


Przeczytałam już bardzo wiele pozycji z literatury obozowej. Ta książka jednak na ich tle jest bardzo przeciętna, żeby nie powiedzieć - jedna z gorszych. Nie polecam.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 17151
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: dagunia1 30.05.2004 18:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam już bardzo w... | Joasia_
De gustibus etc... Ale nie zgadzam się z Panią. To jedna z lepszych pozycji, dlatego, że jest prawdziwa. Co Pani woli? Hipokryzję polukrowaną patetyczną historyjką czy prawdę niesłodzoną? Mnie się widzi, że tu właśnie zasadza się wartość tej książki. Kertesz nie jest cukiernikiem, żeby lukrować, ale pisarzem w służbie gorzkiej rzeczywistości- i chyba za to dostał Nobla, nieprawdaż?
Użytkownik: deyna 06.06.2004 18:26 napisał(a):
Odpowiedź na: De gustibus etc... Ale ni... | dagunia1
Nobel o niczym nie musi świadczyć, a juz na pewno nie o naszym odczuciu co do książki. Moja recenzja jest poniżej, więc dodam tylko, że nie wiem, czy się da "przeciętnie" pisać o czasie tak strasznym, że nawet wspomnienie po kilkudziesięciu latach przeraża. Albo się ma coś do powiedzenia i się mówi, albo się milczy... Każdy może tworzyć historię, nie każdy może spisać (za Wilde'm, zdaje mi się, ale jak mylę autora to przepraszam). Więc skoro się już pisze... nie można być przeciętnym.
Użytkownik: Joasia_ 11.06.2004 09:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Nobel o niczym nie musi ś... | deyna
Sugeruje zatem Pani, ze ksiazek o tamtych sprawach nie mozna oceniac zle i nie moga byc przecietne? czyli kazdy kto cos takiego napisze stworzy dzielo nieprzecietne? musze przyznac ze nie zgadzam sie z tym stwierdzeniem. ksiazka Kertesza nie zrobila na mnie zadnego wrazenia. W Polsce bylismy zasypani literatura obozowa i ta ksiazka, na tle pozostalych moim zdaniem niczym sie nie wyroznia. Tak, jest straszna, bo straszne byly tamte czasy, ale jest straszna z powodu poruszonego w niej tematu, a nie z powodu wybitnej jej literackosci. Dlatego ja ocenialam tutaj kunszt autora. I dlatego tez nie polecam. Zamiast niej warto zerknac na inna ksiazke z tej polki
Użytkownik: deyna 09.07.2004 15:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Sugeruje zatem Pani, ze k... | Joasia_
Racja, można. O wszystkim można pisać porywająco i mniej. Może źle to ujęłam, moja opinia o książce jest w recenzji. I tak, czytałam lepsze/bardziej porywające książki o obozach wszelkiego rodzaju. Czytałam jedną pisaną z perspektywy nastolatka ("Dzieciństwo w pasiakach"), pamiętam, że wywarła na mnie przeogromne wrażenie, pozwoliła mi, wtedy 13 letniej uświadomić sobie czym naprawdę obozy zagłady były. Książka Kertesza podoba mi się ze względu na styl: suchy, wynikający nie z cynizmu, jak u Borowskiego a z kompletnej nieświadomości.
Użytkownik: epikur 23.08.2006 00:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam już bardzo w... | Joasia_
Ciekawe spostrzeżenie. Książka ta także we wmnie wzbudziła dwojakie refleksje. Oczywiście nie podważam jej wartości literackich, formy książki, której narratorem jest piętnastoletni chłopiec przyjmujący wszystko co go spotyka z zadziwiającym spokojem, jakąś naiwnością, która mnie troszkę zaskoczyła. "Kiedy jest los,to nie wolności". I na odwrót. "To my jesteśmy losem"... Beznamiętne przeżywanie,przyjmowanie wszystkiego bez jakichś głębszych uczuć. Kertesz wyjaśnia- "Nie ma absurdu,którego nie moglibyśmy w sposób naturalny przeżyć". Oczywiście, człowiek przyzwyczaja się do wszystkiego, ale czy można przyzwyczaić się do obozu, "gdzie w pewny sensie bardziej czystsze i prostsze było tam zycie"?.
Trudno wymagać od literatury obozowej jakichś dodatkowych smaczków, jakichś walorów, ja jednak brak czegoś takiego doświadczyłem. Czegoś mi zabrakło. Nie wiem czego... Może po pewnej dawce podobnych lektur człowiek staje się niewzruszony i bardziej niż uczuciami, kieruje się książkowym wyrachowaniem?.
Mimo wszystko coś mnie dalej gryzie... Nie zgodzę się, że książka jest jedną z gorszych z tego nurtu, ale patrzę przychylniej w strone opinii o przeciętności. Oczekiwałem czegoś więcej... Ale czego właściwie mogłem oczekiwać?. Tak... Mam dwojakie refleksje!.
Użytkownik: Bohun 14.08.2007 22:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam już bardzo w... | Joasia_
Pełna zgoda z Joasią.
Literatura obozowa to przede wszystkim Borowski oraz Szałamow. To jest proza, która zwala z nóg. Po lekturze "Opowiadań kołymskich" miałem myśli samobócze i długotrwała depresję.
Kertesz jest po prostu płytki.
Nie przekonuje mnie też naiwność narratora. 15-letni chłopiec przybywa z transportem do Auschwitz i ani on, ani nikt inny z transportu ciągle nie rozumie sensu tego, co się tam dzieje? Rozumiem bierność powodowaną strachem, ale bierność wynikająca z powszechnej naiwności jest mało przekonywująca. A jeżeli to ma być "figura pisarska", to jest ona drażniąca.
Spodziewałem się też, że jezeli ktos tyle lat po wojnie pisze książkę nt. obozów zagłady, to ma ku temu jakis specjalny powód. Że minęło juz tyle czasu, iż "przetrawił" obozowe doświadczenia i ma coś nowego do powiedzenia nie w sferze faktów, ale w sferze przemyślań. A tu akurat - pełne rozczarowanie.
Z twórców literatury obozowej - obok Sołzenicyna - nagrodzono Noblem akurat tego najsłabszego.

Bohun
Użytkownik: Bohun 29.12.2008 14:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Pełna zgoda z Joasią. L... | Bohun
W dodatku "PlusMinus" Rzeczpospolitej z 20-21 grudnia 2008 natrafiłem na artykuł Piotra Zychowicza pt. "Pociąg życia", który rzuca ciekawe światło na okoliczności historyczne, towarzyszące wywózkom węgierskich Żydów do Auschwitz. W okresie międzywojennym dyktatorem Węgier był Miklos Horthy. W 1941 Węgry przystąpiły do paktu berlińskiego (sojusz z Niemcami), a ich wojska brały udział m.in. w agresjach na Jugosławię i ZSRR. Jednak od 1943 roku Horthy szukał porozumienia z aliantami, chcąc wycofać Węgry z wojny. Aby temu zapobiec w marcu 1944 roku na Węgry wkroczyły wojska niemieckie. Horthy zaczął lawirować. Z jednej strony kontynuował rozmowy z aliantami, a z drugiej - zgodził się m. in. na nasilenie wywózki Żydów z Węgier do Auschwitz. Prawdopodobnie wtedy bohater książki Kertesza został wywieziony do Auschwitz. Ale Kertesz pomija milczeniem problem moralny, który wówczas wystąpił. Działacz żydowski na Węgrzech Israel Kastner porozumiał się z Eichmannem (który koordynował proces mordowania Żydów, tzw. "ostateczne rozwiązanie") i w zamian za złoto, diamenty i gotówkę oraz zapewnienie przez działaczy żydowskich porządku w czasie deportacji, uzyskał zgodę na wyjazd z Węgier do Szwajcarii pociągu z ok. 1700 Żydami. Zostali oni specjalnie wyselekcjonowani – głównie były to osoby zamożne lub wartościowe z punktu widzenia celu syjonistów, tj. takie, które mogły się przydać po wojnie przy budowie państwa Izrael w Palestynie. Ten układ miał być wstępem do szerszego porozumienia (które ostatecznie nie zostało zawarte) Niemców z aliantami: milion węgierskich Żydów za 10.000 ciężarówek. W 1957 roku Kastner został w Izraelu zastrzelony przez żydowskich zamachowców. Brak wzmianki o tej sprawie w książce Kertesza uważam za poważną wadę, tym bardziej, że uprawdopodabniałoby to niewiedzę bohatera o prawdziwym celu transportu (został wprowadzony w błąd przez samych działaczy żydowskich, co było elementem porozumienia Kastner - Eichmann). Zatajenie tej kwestii przez Kertesza w książce jest tym bardziej dziwne, że dotyka ona głębokiego dylematu moralnego, a jej "literackość" jest wręcz oczywista.
Użytkownik: brzydki 31.03.2009 11:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam już bardzo w... | Joasia_
Całkowicie zgadzam się z powyższą opinią. Nie wiem czy to zasługa samego autora tej pozycji czy osoby, która ją przełożyła na język polski - książka jest po prostu koszmarem stylistycznym. Czasami nie można przebrnąć przez jedno zdanie, bo okazuje się, że jego koniec znajduje się pół strony dalej niż początek. Całość ogólnie sprawia wrażenie spisanego na kolanie.
Razi też sprzeczność relacji przedstawionych przez bardzo młodego dzieciaka z myślami sformułowanymi przez dorosłego mężczyznę.
Kertésza porównuję do Stanisława Grzesiuka, którego krótką twórczość bardzo sobie cenię, a który nie miał nic wspólnego z pisaniem przed jego pobytem w obozie. Różnica jest ogromna na niekorzyść tego pierwszego.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: