Dodany: 16.04.2005 13:32|Autor: pinkwart

O, jeżu...


Czym różni się poezja od nie-poezji? "Pytanie to, w tytule postawione tak śmiało, choćby z największym bólem rozwiązać by należało"... – deklarował Gałczyński i pozostawiając na boku kwestię niewłaściwego frazeologizmu, jako że na pytania się odpowiada, zaś rozwiązuje się zadania czy problemy – wypada tu stwierdzić, że nawet największy ból nie pomoże, bo są pytania, na które po prostu nie ma dobrych odpowiedzi. Ja swój użytek sądzę, że poezja to umiejętność niezwykłego mówienia o rzeczach zwykłych. Obecność czy nieobecność rymu, rytmu czy innych sztuczek jest sprawą drugorzędną. Przede wszystkim jednak trzeba umieć pisać ciekawie, wzruszająco i mieć o czym.

Nagroda "Nike", przyznana Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi, zaszokowała nieco obserwatorów tego dziwnego rankingu, w którym od kilku już lat zapadają decyzje kreujące na najlepsze książki roku te pozycje, które nikomu poza jurorami nie przyszłyby do głowy. Nagroda "Nike" to wyścig, w którym uparcie wygrywają czarne konie. Jednak nie wnikając w przyczyny tego stanu rzeczy ani nie porównując tegorocznego zwycięzcy z jego konkurentami (notabene uważam, że mogłoby być znacznie gorzej i mogłaby wygrać jedna z faworytek...), chciałbym przyjrzeć się "Zachodowi słońca w Milanówku" jako wyjątkowej pozycji we współczesnej literaturze.

Tomik jest niewielki – liczy niespełna 80 stron i mieści ledwie 37 wierszy. Wszystkie są rymowane i wszystkie prawie w jakimś stopniu odnoszą się do Milanówka. Już samo to usposabia mnie do tej publikacji nieco schizofrenicznie: kocham Milanówek, bo tam się urodziłem i wychowałem, więc wszystko, co się publikuje dobrego o tym mieście, mnie cieszy, ale zarazem do wszystkiego odnoszę się podejrzliwie, jak zazdrosny kochanek. I takie dualistyczne odczucie nie opuszczało mnie ani na chwilę podczas lektury książki Rymkiewicza.

Pierwsze, co się zauważa, to te nieszczęsne rymy. Gdyby tak skonstruowany wiersz przyniósł na lekcje uczestnik warsztatów literackich, wyleciałby z klasy razem ze swoim dziełem i zaleceniem, żeby pozbył się kagańca, bo w tym urządzeniu nigdy nie zaśpiewa... Rymy Rymkiewicza (sorry, tak wyszło...) w większości wypadków wyją sztucznością i sprawiają wrażenie, że użyte w nich słowa dobrano tylko po to, by się rymowały, nie zwracając specjalnie uwagi na sens. W dodatku autor w większości wypadków stara się stosować klasyczną średniówkę, w związku z czym zmusza do gimnastyki siebie i nas przy użyciu zbytecznych słów, wstawianych w wersy z trudem, jak kliny pod chwiejącą się szafę, czy inwersyjnych konstrukcji, wykoślawiających szyk zdania.

...Tu istnienie jak obierki jest w kompoście
Głupie koty to są moi tutaj goście
idą za nim jeże szambo i derenie
Już totalne tu panuje – ogłupienie
Tu istnienie ma dwa mózgi jak dwie szpady
a ja stoję między nimi – bardzo blady

("Ogród w Milanówku" – "Koty styczniowe")

No, ale, jako się rzekło, rymy w poezji to sprawa drugorzędna. Zmusiłem się, by przeczytać te wiersze tak, jakby ich nie było, ale doprawdy, nie jest to łatwe, bo dźwięczały mi w głowie jak sekwencer komputerowy w muzyce techno – umcyk, umcyk, umcyk... Jednakże w miarę lektury, gdy niejako wsłuchiwałem się nie w to, co stanowi akompaniament, tylko w dźwięk samej melodii – zaczynałem się coraz skuteczniej doszukiwać poezji w tych wierszach. I odnalazłem jej bardzo dużo. Ubrana w nieco sowizdrzalski kostium, paradująca zarazem w cylindrach erudycji i frakach muzykalności, przebiła się przez pancerz mojej niechęci i szczerze wzruszyła. Jak choćby w wierszu, który nadał tytuł całemu tomikowi:

Zachodziło słoneczko za Grodzisk Jaktorów
Chmury były jak duchy tych odwiecznych borów
Tych borów których nie ma ale które były
Tam gdzie lisów sikorek jeszcze są mogiły
Tam gdzie swoją kochankę lisy pogrzebały
A ja tu teraz stoję – świat jest bardzo mały...

("Zachód słońca w Milanówku 13 listopada 2001 roku")

Jednak Jarosław Marek Rymkiewicz prezentuje nam nie pojedyncze wiersze, ale cały tomik, zestaw – można sądzić – nie wybrany przypadkowo. Czemuż więc w nim tyle powtórzeń, takich samych konstrukcji, takich samych scenografii, tych samych bohaterów? Czemu specjalista od Mickiewicza i Leśmiana, autor cenionych esejów literaturoznawczych nie wzoruje się na mistrzach, którzy konstruowali dzieła liczące wiele tysięcy wersów nie powtarzając ani rymów, ani metafor, ani uwiecznianych bohaterów? Milanówek, po którym prowadzi nas poeta, jest bardzo mały. Zgoda, duży nie jest, ale z pewnością znalazłoby się w nim dość miejsca na wyhodowanie większej liczby poetyckich kwiatów. Koty, lisy, trzynoga żaba, a nade wszystko jeże, przeważnie nieżywe – tym zaludnia Rymkiewicz niemal każdy wiersz. 31 sztuk jeży maszeruje w 37 wierszach. Różne rzeczy są nieżywe, lub – chętniej – półżywe, poza jeżami termin ten dotyczy kotów, dereni, dębów, grusz... Mały Milanówek, mało tematów, inspiracji? Ależ skąd! To zapewne samoograniczenie poety, który chce być poetą spraw codziennych małego, pięknego miasteczka... Więc czemu tak podobają mi się w tym tomiku wiersze o inspiracjach muzycznych, akurat z Milanówkiem nie mające nic wspólnego?

Milanówek Rymkiewicza, który to miasto ogląda na co dzień, i mój Milanówek, taki, jakim go pamiętam z dzieciństwa i z rzadkich spotkań okazjonalnych w ostatnich czasach, mają z sobą ogromnie dużo wspólnego. Wille w ogrodach, zasypiające na zimową wieczność kolorowe liście dębów i grabów, maleńkie uliczki o prostych nazwach, romantyczna kolejka elektryczna, która dla mnie była kolejką EKD, a teraz jest WKD, odchodzące w bezpowrotną przeszłość lasy, potoki, stawy... Ale i różnią się szalenie: dla mnie to także moi przyjaciele dawno zapomniani i znów powracający po latach, rodzina, która już nie powróci, dom z dzieciństwa, umarli nauczyciele, wesołe psy, wysokie drzewa i smak owoców morwy... Miasto, które wszakże dla wszystkich z nim związanych ma także wymiar symboliczny, jak wznoszące się za mgłą słabnącej pamięci kwiaty dawno minionej wiosny.

Nie jestem jednak pewien, czy milanowskie wiersze Jarosława Marka Rymkiewicza to nie pastisz po prostu, ironiczne podśmiewanie się z takich sentymentalistów jak ja, dla których miasteczko delikatnego jedwabiu, słodkich krówek i Doroty z długimi nogami w zielonych rajstopach to kotwica czasów młodości, która jak półżywy jeż kłuje sfatygowane serce. Czy kluczem do nagrodzonego tomiku poezji nie jest ta oto fraza?

Prosto w nicość – co za odlot odlotowy
(Nic innego nie przychodzi mi do głowy)
Co za odlot – w super dobro w super trwanie
Bóg jest dobry – ja to piszę na kolanie...

("Kosz na śmieci przy stacji kolejki WKD w Milanówku po Warszawą")

Mam jednak nadzieję, że dla czytającej cokolwiek publiczności poetyckim symbolem mojego miasta pozostaną jednak truskawki w Milanówku Wojciecha Młynarskiego, a nie zdychające jeże Jarosława Marka Rymkiewicza.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 11568
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: maz 09.06.2005 14:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Czym różni się poezja od ... | pinkwart
całym sercem nie zgadzam się z powyższa recenzją. zastanawiałem się dlaczego jej autor tu ją zamieścił? rozumiem że nie lubi klasycznej poezji, ale przytaczając nawet fragmenty wierszy jako te najgorsze nie zwrócił uwagi na mistrzostwo rytmu i rymu. bo J.M. Rymkiewicz jest wybitnym i współczesnie chyba niedościgłym mistrzem w tej trudnej sztuce klasycznego pisania i rymowania.
Użytkownik: donki_szot 14.07.2005 15:25 napisał(a):
Odpowiedź na: całym sercem nie zgadzam ... | maz
A ja sie z reenzja zgadzam. Nie jestem znawcą poezji ale ten tomik kompletnie do mnie nie trafił (a jeże,koniecznie półżywe, wychodzą mi uszami). Wiersze podobne do siebie jak dwie krople wody wywołały u mnie uczucie zadowolenia tylko raz... gdy skończyłem czytać ostatni ;)
Użytkownik: Jotek27 20.09.2005 13:58 napisał(a):
Odpowiedź na: całym sercem nie zgadzam ... | maz
Jednak recenzja Pinkwarta jest niezła.O tyle o ile. Przypuszczam jednak ,że Pinkwart nie zna wcześniejszej twórczości Jarosława Marka Rymkiewicza ,a do napisania recenzji skusił go fakt że w tytule nagrodzonej nagrodą Nike książki jest jego miasto rodzinne- Milanówek.Szkoda ,że wcześniejszych tomików słynnego milanówczanina Pinkwart nie czytał, bo są znakomite! Polecam : "Thema regium". "Ulicę Mandelsztama" .Zapewne Pinkwart wiedziałby ,że rymy JMR są specyficzne i dzięki nim jest rozpoznawalny styl poezji Jarosława Marka Rymkiewicza! A na marginesie, tytułowy Milanówek jest wszędzie! W przenośni i dosłownie.
Użytkownik: Jotek27 20.09.2005 14:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Jednak recenzja Pinkwarta... | Jotek27
PS. A co do jeży. Jeże się ...jeżą i też mają ciekawe życie - metafizyczne...Mnie użycie aż 37 razy jeży jako, hm, podmiotu lirycznego nie przeszkadza. Jak powiedziałaby pani Koziełłowa w "Klanie" : Absolutnie!
Użytkownik: tecza 31.05.2006 14:36 napisał(a):
Odpowiedź na: PS. A co do jeży. Jeże si... | Jotek27
Mnie J.M.Rymkiewicz zachwyca. Wiersze jego „grają”. Najpierw „słyszę” melodię. Potem dopiero z delikatnych taktów, jak z mgły, wyłania się treść. Rozsuwa się kurtyna, mgła opada i zaczyna się widowisko. Pod powieką spacerują jeże, koty, pomykają ptaki wszelkie-od sikorek, dobrotliwego dzięcioła po gawrony i pospolite wróbelki. Kiedy pada ostatni akord, melodia jeszcze cichutko pobrzmiewa i zostaje przy mnie na długo. Nie odchodzi, nie pozwalam jej odejść. I to wszystko w kunsztownej formie, dokładnie wymierzonej stopą rytmiczną, splecione harmonijnym rymem. Jak „drzewiej” bywało. To są „prawdziwe” wiersze!
Użytkownik: MELCIA 20.05.2011 09:54 napisał(a):
Odpowiedź na: całym sercem nie zgadzam ... | maz
Rymkiewicz to według mnie najwybitniejszy żyjący polski poeta. Szymborska ze swoimi "przeintelektualizowanymi" wierszami nie dorasta mu do pięt. Wspomniane przez a. maz mistrzostwo rymu i rytmu to nie jedyna zaleta poezji Rymkiewicza. Autor pisze o sprawach ważnych (śmierci, Stwórcy, przemijaniu) i czyni to w naprawdę niebanalny sposób. BiblioNETkowicze, sięgnijcie po poezję Rymkiewicza, bo naprawdę warto - jeśli nie po to, żeby się zachwycić (tak jak ja), to po to, aby wyrobić sobie własne zdanie. I nie dajcie się zniechęcić żadną negatywną recenzją, bo szkoda by było! Pozdrawiam, Melusia
Użytkownik: aleutka 31.05.2006 14:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Czym różni się poezja od ... | pinkwart
Ja tam lubie Rymkiewicza - wlasnie za to polaczenie nie wiem - dziecinnej zabawy rymo i rytmotworczej z tematyka. Ten kontrast robi wrazenie. Rymy sa wazne (tak samo jak ich brak;))
Użytkownik: monika2 30.06.2006 19:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Czym różni się poezja od ... | pinkwart
Dla mnie jest to poezja trafiająca prosto w sece, jak chyba żadna inna. Jeże czy truskawki- wszystko to żyje i przemija, jest piękne i już za chwilę rozkłada się -czasem chwila trwa dłużej, czasem krócej, w tej prawdzie ukrywa się zbawienie.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: