Poradnik dla nastolatków
Dlaczego rodzice tak cię wkurzają i co z tym zrobić (
Burnett Dean)
zawiera 6 rozdziałów, które opierają się na pewnym standardowym chwycie - a przynajmniej pierwszych 5, które dotyczą: czepiania się rodziców o drobiazgi, ich obsesji na punkcie snu nastolatka, pytań o szkołę, niezdawania sobie przez nich sprawy z problemów psychicznych w młodym wieku (depresja), obsesji dot. czasu spędzanego w internecie i ze smartfonem. Chwyt ów polega na spoufalaniu się z młodym czytelnikiem poprzez pełne przyznanie mu racji w krytycyzmie wobec rodziców oraz wyjaśnienie mu (autor zajmuje się badaniami mózgu), jaki jest mechanizm biologiczny danych zachowań (np. zwiększona emocjonalność z powodu działania hormonów okresu dorastania, większa podatność na krytykę itp.). Natępnie jednak, zdobywszy zaufanie, stara się dyskretnie podsunąć treść w rodzaju "no jednak rodzice mogą mieć trochę racji" i proponuje całkiem sensowne (także z punktu widzenia rodziców) metody tak radzenia sobie z trudami dojrzewania, jak i łagodzenia konfliktów.
Niestety, czasem Burnett z deka przesadza z postponowaniem postaw czy umiejętności rodzicielskich, np. gdy wielokrotnie powtarza mniej więcej taki tekst:
"Rodzice z pewnością wiedzą o wirtualnym świecie mniej niż ty, ale i tak prawią ci na ten temat kazania." [288]
Zdaje się, że może to jeszcze mieć zastosowanie do rodziców, którzy zdecydowali się na potomstwo mając pod czterdziestkę, więc dzisiaj będący już po pięćdziesiątce - bo młodsi są już dobrze obznajomieni z mediami społecznościowymi i obsługa szajsfonów to dla nich nie tylko chleb powszedni, ale sami spędzają z komórką w ręku bardzo wiele czasu (nb autor wspomina, że w 2019r. "eksperci z brytyjskiego MZ" opublikowali badania, z których wynika, iż "nie ma dowodów na to, że czas ekranowy niszczy mózg i powoduje trwałe szkody. Zalecają jednak umiar i kontrolę." - ciekawe w kontekście takich książek jak
Teleogłupianie: O zgubnych skutkach oglądania telewizji (nie tylko przez dzieci) (
Desmurget Michel)
czy
Cyfrowa demencja: W jaki sposób pozbawiamy rozumu siebie i swoje dzieci (
Spitzer Manfred)
albo
Co ogłupia nasze dzieci?: Nowe media jako wyzwanie dla rodziców (
Holtkamp Jürgen) tudzież
Sfejsowani: Jak media społecznościowe wpływają na nasze życie, emocje i relacje z innymi (
Flores Suzana E.)
).
Nie przypadły mi też do gustu niektóre pogardliwe i niejasne w swym celu (a wzięte nawet w ramki) stwierdzenia, jak:
"Muzykę, której słuchasz, uważają za chłam, chociaż sami gustują w nudnym rzępoleniu." [290]
Są to jednak drobiazgi, które można zrzucić na karb konwencji i książkę zasadniczo oceniłbym na 4.5 w porywach do 5.0, - gdyby nie ostatni rozdział pt. "Zrozumiesz, jak dorośniesz: Rodzice sądzą, że znają się na wszystkim najlepiej, choć tak naprawdę ich wiedza z reguły jest przestarzała." Tu bowiem mamy zaledwie pierwszą część "chwytu" - brak jednak zupełnie możliwości przyznania racji wapniakom. Co więcej, Burnett zdaje się dość niedelikatnie przedstawiać swoją (lewicowo-liberalną) wizję świata:
"Powiedzmy, że nie zgadzasz się z rodzicem (albo innym dorosłym) w jakiejś kwestii. Nieważne w jakiej. Może myślisz, że miliarderzy powinni zadbać o wykarmienie głodnych, a nie kupować sobie trzynasty złoty jacht. Albo że kolega ze szkoły ma wszelkie prawo decydować, czy chce być uznawany za chłopaka, czy dziewczynę. Albo że powinniśmy dbać o planetę, bo innej nie dostaniemy. Nieważne. Rodzice są innego zdania. Zamiast jednak powołać się na racjonalne argumenty, oznajmiają, że są starsi, a przez to automatycznie mają rację." [303]
albo
"Nie zgadzasz się z rodzicami w istotnych czynawet fundamentalnych kwestiach. Oni twierdzą, że mają rację, bo są starsi, mądrzejsi i zgromadzili większe doświadczenie. Tyle, że ich poglądy są przestarzałe, co trudno im wytłumaczyć. Zdarza się nawet, że wpajają te mylne przekonania również tobie." [320]
Ach, jak pasuje tu ironiczne zdanie Twaina o zmądrzeniu właściwej strony: “Gdy miałem 14 lat, mój ojciec był taki tępy, że nie mogłem z nim wytrzymać. Gdy skończyłem 21 lat, nie mogłem się nadziwić, jak on zmądrzał przez te siedem lat.”
Autor popełnia też pewien nagminny błąd rozumowania, tworząc taką krytykę hipokryzji czy też krzywdzących oczekiwań:
"[Młode kobiety] słyszą, że mają być pewne siebie, a potem wyrzuca się im, że się rządzą. Mają być zawsze seksowne, a później wyzywa się je od "puszczalskich"."[312]
Otóż Burnett pomija tu bardzo istotny szczegół - przeważnie są to zupełnie różne grupy osób, tzn. osoby każące być pewnymi siebie to NIE SĄ TE SAME osoby, co te wyrzucające "rządzenie się". Tak samo istnieje pewna grupa osób narzucająca seksualizację od najmłodszych lat, a grupa ta jest rozłączna z krytyczną w rzeczy samej inną grupą na ową seksualizację pomstujących.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.