Dodany: 27.10.2020 12:48|Autor: zielkowiak

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Dziennik: 1949-1956
Márai Sándor

4 osoby polecają ten tekst.

"Nie wystarczy wszystkiego przeżyć. Trzeba to jeszcze przemilczeć"[4]


Uwielbiam czytać dzienniki. Czasami podobają mi się znacznie bardziej od twórczości, a czasami nawet nie znam nic danego autora poza nimi. Codzienne (lub przynajmniej częste) zapisy codzienności. Przemyślenia o życiu, sztuce, literaturze, przemijaniu i trwaniu. To lubię. I taki jest „Dziennik 1949-1956” Sándora Máraia. Gęsty, intensywny. Zapiski niemłodego już emigranta (ur. w 1900 roku w Koszycach), przez pewien czas bezpaństwowca.
„Proces dekompozycji jest zawsze logiczny. W minionych latach kolejno traciłem pracę, dom, znikła warstwa społeczna, dla której pisałem, potem utraciłem ojczyznę, język ojczysty, osobowość prawną. Teraz nie mam już niczego. Rozumiem co czuł święty Franciszek, kiedy nagi spoczął na gołej ziemi.
Ale w podobnie logicznych procesach kryje się zawsze jakaś siła, która pcha do przodu. Dawni poeci także nie mieli ojczyzny, nie posiadali osobowości w prawnym sensie tego słowa i nie umieli nawet pisać… wędrowali brzegiem morza z lutnią w ręce i śpiewali na wiatr. To też jest jakaś możliwość. Ale przez pięćdziesiąt lat nie pomyślałem o niej”[1]

Słodko-gorzkie obserwacje rzeczywistości. Ciut słodsze, gdy Węgier mieszka w Neapolu. Przyjazny klimat, niezwykła kultura, doskonałe jedzenie i wiele gatunków wina. A z drugiej strony kłopoty z wydawaniem książek, poszukiwanie źródeł utrzymania dla trzyosobowej rodziny (oprócz żony jest przysposobiony syn János) i nieustanny lęk, że zostanie się uznanym za nielegalnego emigranta i wyrzuconym z pięknej, słonecznej Italii. Te obawy się zresztą ziszczają. Decyzja administracji włoskiej o odmowie pozwolenia na pobyt wymusza wyjazd Máraia do Stanów Zjednoczonych. Tam jest lepiej z zarobkowaniem, ale ciężej z adaptacją do nowej kultury. Narasta niechęć pisarza do amerykanizacji życia, ucieka wena twórcza. W ogóle emigracja nie służy pisarstwu Węgra. Opuszczając w 1948 roku swój ojczysty kraj, Márai był autorem 46 utworów, przeważnie powieści, lecz także poezji, esejów, felietonów i sztuk, a na emigracji, aż do samobójczej śmierci w 1989 r., opublikował tylko 16 książek. Ale zapiski w dzienniku przez całe jego życie są rewelacyjne!

Niezwykłe jest to podglądanie oczami Maraia przyrody i ludzi: „To diabelska kraina, plutoniczna, wulkaniczna, tajemnicza, fatalna i błogosławiona. Wszystko tu się przelewa, nawet fatum, owoce, ryby, wino, zapachy, szalona bujność wegetacji, specyficzna, retoryczna, ale jednocześnie pozbawiona sentymentalizmu postawa ludzi, wszystko to jest niepowtarzalne. Coraz bardziej lubię Włochów. (…) Włosi nie są »dobrzy«, nie są aniołami; są zawsze ludźmi, uprzejmi, zwyczajni. Ich namiętności są całkowicie animalne: w miłości, zemście, sprawach pieniężnych bezwzględni, gorący, agresywni. Patetyczni, ale nie czułostkowi. A potem nieoczekiwanie smutni, niemal ponurzy, ceremonialnie uprzejmi”[2].

Najbardziej fascynowało mnie jednak intelektualne zmaganie się Węgra ze sobą i innymi ludźmi, tak różnymi od niego: „Mogę pogodzić się ze wszystkimi i ze wszystkim potrafię się już pogodzić; istnieje tylko jeden temat, przy którym obojętność zmienia się we mnie w emocje i nie potrafię milczeć bez sprzeciwu: kiedy spotykam się z ludźmi niewierzącymi. Jeśli ktoś nie wierzy w Boga, śmie go negować, naiwnie sądzi, że jest bezpieczny, przyjmując jakąś niezborną, ograniczoną albo zadufaną i śmieszną postawę, ogarnia mnie irytacja i czuję dziwne, bolesne niezadowolenie. Nie przeszkadza mi, jeśli ktoś jest niereligijny, ale nie potrafię pogodzić się z tym, że istnieją ludzie, którzy nie wierzą w Boga”[3].

Ten jeden tom dziennika czytałam bardzo długo, po kawałeczku, dwie, góra trzy strony dziennie, ale to dlatego, że „nie wystarczy tego wszystkiego przeżyć. Trzeba to jeszcze przemilczeć. Taka może być jedyna odpowiedź”[4].

[1] Sandor Marai, "Dziennik 1949-1956", przeł. Teresa Worowska, wyd. Czytelnik, 2017, s. 56.
[2] Tamże, s. 68.
[3] Tamże, s. 387.
[4] Tamże, s.49

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1211
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: