Filmowa wersja: "Uśpione morderstwo"
No to kolejny film z serii o pannie Marple, "Uśpione morderstwo" z 2005 roku. Podobał mi się bardziej niż poprzedni. Wyważono tu porcje humoru i powagi, istotna część śledztwa jest przesunięta na inne osoby. Pierwszych 20 minut konsekwentnie wprowadza nastrój, jakby chodziło o film o nawiedzeniu przez duchy.
Zmian fabularnych jest dość dużo, ale tym razem jakoś się to ze sobą kleiło. Zmieniono na przykład punkt kulminacyjny. Jeden z częstych motywów "zagadka rozwiązuje się, gdy morderca atakuje główną postać" został zamieniony w bardziej udramatyzowany i dla Christie klasyczny "ujawnienie wszystkich tajemnic w gronie zaproszonych podejrzanych".
Wprowadzenie wątku spinającego grupę podejrzanych, czyli amatorskiej grupy teatralnej, także wyszło fabule na dobre. Zagęściło sieć powiązań i podejrzeń a retrospekcje do dawnych czasów tylko podkreśliły klimat retro i dorzuciły elementy humorystyczne. W finałowych scenach pozwoliło to na wprowadzenie nowych tajemnic, które muszą się rozwiązać.
Co do rozwiązania samej zagadki, wprowadzone zmiany sporo powywracały ale raczej niczego nie popsuły Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu.
Natomiast nie spodobał mi się dopisany wątek miłosny. Jakby twórcy serii założyli sobie połączenie się bohaterów w parę jako stałe zakończenie filmów, i gdy akurat wyjątkowo Christie z takiego zakończenia zrezygnowała, postanowili jednak na siłę wprowadzić coś takiego.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.