Dodany: 28.09.2019 22:25|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Nie dokończony portret
Christie Agatha (pseud. Westmacott Mary)

3 osoby polecają ten tekst.

Gorzki nie-romans


Naprawdę nie wiem, kto uznał za romanse te powieści Agathy Christie, które opublikowała pod pseudonimem Mary Westmacott. Chyba, że pod terminem „romans” będziemy rozumieć każdy utwór literacki, w którym przez jakiś czas mowa o miłości. Ale w takim razie romansem byłaby też i „Anna Karenina”, i „Pani Bovary”, i „Noce i dnie” i „Buddenbrokowie”, a może nawet „Zbrodnia i kara”, co w jakiś sposób zdeprecjonowałoby te dzieła, będące przecież klasyką światowej literatury. Jeśli zaś wziąć pod uwagę definicję Amerykańskiego Stowarzyszenia Pisarzy Romansów – którego członkowie bez wątpienia wiedzą, w czym rzecz, bo przecież na tym właśnie zarabiają miliony dolarów – romansem jest historia, której bohaterowie zakochują się w sobie, pokonują rozmaite przeszkody po to, by być razem, a w finale spotyka ich nagroda w postaci złączenia się na długie i bezwarunkowo szczęśliwe lata.

Skoro tak, to któraż z sześciu powieści, sygnowanych nazwiskiem Mary Westmacott, spełnia powyższe kryterium? "Brzemię" – powiedzmy, że coś w rodzaju happy endu widzimy w jednym przypadku, ale przecież główne bohaterki są dwie. „Róża i cis”? Wolne żarty! „Samotna wiosną”? Nigdy w życiu! Może „Córeczka”, albo chociaż „Chleb olbrzyma”? Ależ gdzie tam! Miłość, związek, owszem, lecz tylko jako wstęp do pełnowymiarowego dramatu, do panoramy ludzkich postaw i wynikających z tych postaw problemów – a nie do nakreślonej w ogólnikowych słowach sielanki.

Nie zdziwi więc nikogo, że i „Niedokończony portret” romansowej definicji nijak nie spełnia.
A ciekawy jest już przez samą swoją konstrukcję: otóż narratorem jest artysta malarz nazwiskiem Larraby, który, doznawszy na wojnie okaleczenia uniemożliwiającego mu malowanie, postanowił „uwiecznić w inny sposób”[1] postać spotkanej na obczyźnie intrygującej rodaczki, uczyniwszy to zaś, manuskrypt posłał bliskiej znajomej imieniem Mary – Mary Westmacott, jak sądzimy – by go trochę podszlifowała pod względem literackim i, być może, przyczyniła się do jego opublikowania. Ów list do Mary pełni rolę przedmowy; w częściach I i III, liczących po kilkanaście stronic, Larraby sam opowiada przebieg spotkania z Celią, zaś na trzystu stronach części II wchodzi w rolę anonimowego narratora, ukazującego całe życie Celii z jej perspektywy.

Zaś życie Celii… cóż, nie trzeba nawet specjalnej przenikliwości, a tylko znajomości paru istotnych faktów biograficznych, by się przekonać, że ma ono bardzo, bardzo wiele wspólnego z życiem późniejszej Damy Orderu Imperium Brytyjskiego, od historii małżeństwa jej rodziców poczynając, poprzez dziecięce zabawy, fantazje i przygody, a na nieudanym małżeństwie z Archiem (w przypadku Celii – z Dermotem) kończąc. Jeśli sięgniemy po „Autobiografię” i zaczniemy porównywać opowieści, tych podobieństw znajdzie się pewnie kilkadziesiąt albo i więcej. Ale gdyby ktoś miał się przyczepić i zarzucać autorce, że sportretowała w nieco krzywym zwierciadle swoją rodzinę i znajomych (powieść powstała w pierwszej połowie lat 30 XX wieku, kiedy sporo pierwowzorów opisanych postaci jeszcze żyło), od razu znajdzie się kontrargument: mała Celia nie jest małą Agathą – nie ma przecież starszej siostry, prawda?

No i oczywiście Celia, zrezygnowana, patrząca z lękiem w przyszłość kobieta w wieku jeszcze nie średnim, która w ciągu jednej nocy streszcza Larraby’emu dzieje trzydziestu paru lat swojego życia, nie jest siedemdziesięciolatką, patrzącą na przeszłość z pewnego dystansu, z perspektywy życia ostatecznie spełnionego i zawodowo, i prywatnie (jak wiemy, drugie małżeństwo Lady Agathy okazało się całkiem udane) – „Niedokończony portret” nie jest więc zakamuflowaną „Autobiografią”, lecz raczej studium portretowym, ukazującym postać nieśmiałego dziecka o ponadprzeciętnej wyobraźni i wrażliwości – a potem stopniową przemianę tego dziecka w kobietę. I wyzwania, jakim trzeba sprostać, mając taką, a nie inną osobowość.

Być może niejedna czytelniczka odnajdzie na tym portrecie kawałek siebie – może w historii o tym, jak Celia nauczyła się czytać, jak się wstydziła poprosić o deser, przy którego podawaniu ją pominięto, jak trudno jej było się włączyć w życie towarzyskie, gdy jej skrępowanie brano za wyniosłość, a może w którejś z tych późniejszych: jak wydawało jej się, że miłość pokona różnicę charakterów i upodobań (którą notabene zauważyła dopiero sporo po ślubie, wcześniej widząc jedynie, że „w Dermocie znalazła kogoś, kogo nigdy nie miała – towarzysza zabaw”[2] i nie myśląc o tym, że zabawa jednak nie może trwać wiecznie), jak odkrywała jego egoizm i gruboskórność, jak – już wiedząc, że nie jest zainteresowany kontynuowaniem małżeństwa – walczyła o nie dla córki, która w gruncie rzeczy od początku była bardziej związana z ojcem, niż z nią, i jak w końcu przestała walczyć, i „nic się już nie liczyło poza chęcią ucieczki”[3]…

Ten portret wcale nie musi być dokończony: jest dostatecznie mocny i wyrazisty. A Mary Westmacott nie musi pozostawać tak bardzo w tyle za swoim ważniejszym alter ego, bo nie była żadną romansopisarką, lecz twórczynią nasyconej emocjami literatury psychologiczno-obyczajowej, może i nie z najwyższej półki, ale bijącej na głowę sporą ilość opowieści o kochaniu, wzdychaniu i wkraczaniu w piękną, szczęśliwą przyszłość, z prawdziwym życiem niemających nic wspólnego.

[1] Agatha Christie, "Niedokończony portret", przeł. Maria Grabska-Ryńska, wyd. Wydawnictwo Dolnośląskie, 2017, s. 6.
[2] Tamże, s. 211.
[3] Tamże, s. 330.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1011
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: OlimpiaOpiekun BiblioNETki 29.09.2019 10:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Naprawdę nie wiem, kto uz... | dot59Opiekun BiblioNETki
Lady Agatha była dobrym obserwatorem życia i na każdej stronie jej powieści to widać.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: