Dodany: 19.08.2019 13:22|Autor: LouriOpiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Przypomnij mi, kim jestem
Thomas Matthew

1 osoba poleca ten tekst.

Nie jesteśmy sobą


[W tekście poniższym zdradzam istotne szczegóły fabuły]

Choć wydawca pieczołowicie przygotował blurba i naprawdę postarał się nie spoilerować, to i tak czytelnik, wiedziony widniejącymi na okładce słowami "Przypomnij mi, kim jestem", szybko zorientuje się, w jakim kierunku dążą wydarzenia w debiutanckiej powieści Matthew Thomasa. Lepszym tytułem byłaby chyba jednak ściśle przetłumaczona wersja oryginału, czyli "Nie jesteśmy sobą" - z kilku powodów. Ale po kolei:

Powieść na pierwszy rzut oka to rodzaj sagi rodzinnej, dzieje Eileen Leary, córki irlandzkich imigrantów w USA. Eileen, wychowana w domu, gdzie zarówno ojciec, jak i matka powoli wzwyczaili się do nadużywania alkoholu, ma inną wizję życia. Od małego ma marzenia i ambicje - jakkolwiek nie do końca dotyczą jej samej w kontekście realizacji, po prostu chce znaleźć dobrą partię i bogato wyjść za mąż, a rzeczywistym celem życiowym jest mieszkanie w okazałym domu w porządnej dzielnicy. Pozornie wszystko zaczyna się układać, gdy poznaje młodego naukowca Eda, błyskotliwego, wysportowanego, rzutkiego, lubianego przez znajomych i uczniów. Niestety, wkrótce okazuje się, że plany życiowe Eileen niekoniecznie z automatu stają się planami jej rodziny. Późno udaje jej się urodzić jedynego syna, mąż zaś nie posiada tak wybujałej ambicji, jak by sobie ona życzyła: nie chce szukać dużej willi w eleganckiej dzielnicy, nie tylko nie chce zamienić uczenia w college'u na wykładanie na prestiżowej uczelni, ale nawet rezygnuje z wszelkich prominentnych stanowisk, zadowalając się prozaicznym przekazywaniem wiedzy ze swego poletka. Prawdziwy cios spada jednak nie niespodziewanie, ale bezlitośnie - zachowanie Eda staje się coraz bardziej dziwaczne, aż w końcu lekarska diagnoza nie pozostawia złud: u Eda zdiagnozowana zostaje choroba Alzheimera, i to w bardzo młodym wieku. Od tej pory całe życie Eileen zaczyna staczać się po równi pochyłej. Stara się ona jeszcze udawać, że wszystko jest w porządku, albo nadganiać to, co zawsze pragnęła z mężem zrobić, lecz okazuje się, że są to próżne wysiłki, narażające ją jedynie na frustrację i wstyd za zachowanie Eda, który zwyczajnie coraz mniej jest już dawnym sobą.

Mogłoby się zdawać, że jedynie Ed Leary traci osobowość i przestaje móc zachowywać się zgodnie ze swoją zanikającą wolą. Tymczasem - jakkolwiek istotnie słuszne byłoby "przypominanie mu, kim jest" - to okazuje się, iż czasem nie można "być sobą" z prozaicznego powodu: inni mają wpływ na to, co robimy w życiu. I nawet nie chodzi o to, że ktoś może nami manipulować lub do czegoś zmuszać, stosując przemoc psychiczną, a skrajnie fizyczną. Zwyczajnie: życie jest grą ustępstw, wymian i kompromisów. Jeżeli uwzględniamy kogoś w swoich planach, to musimy być przygotowani na to, że owe plany mogą wymagać korekty, spowodowanej wpływem drugiej osoby. Ale nawet, jeżeli postanowilibyśmy skupić się tylko na realizacji swojego "ja" jedynie w indywidualistycznym wymiarze, wkrótce zrozumiemy, że prowadzi to na manowce. Albo, jeżeli jednak zdecydujemy się pozostać istotami społecznymi, normy społeczne wymuszą jakieś przystosowanie (chyba, że nasze idealne "ja" ma na celu doskonały konformizm wobec owych norm); albo, pędząc żywot eremity, staniemy się bezosobowościową częścią natury czy wręcz krajobrazu - bowiem "ja" istnieje tylko w opozycji do innych ludzi, skontrastowane z ich "ja". To właśnie dotyka bliskich Eda - Eileen nie tylko zmuszona jest do modyfikacji swoich dążeń dlatego, że jej mąż ma swoje opory wobec jej wizji celów życiowych, ale i jego alzheimer rzuca głęboki cień na to, co wszyscy wokół muszą robić. Syn Eda i Eileen, Colleen, miota się pomiędzy poczuciem obowiązku wobec rodziców a potrzebą niezależności - pustą w istocie, gdyż jest nastawiona nie na realizację jakichś pomysłów na życie, a tylko przeciw uleganiu władzy czy pomysłom rodziców.

Inną przeszkodą w nieskrępowanym "byciu sobą" może być własny charakter albo wychowanie. Eileen lęka się "co ludzie powiedzą", ma opory płynące z braku pewności siebie, obawia się śmieszności i wyjścia na pozbawioną ogłady. Boi się bycia ocenianą i wydaje jej się, że każdy czyha na jej niezręczność. I właśnie poprzez to także nie może być sobą - ponieważ stara się zadowolić wyobrażone wymagania innych ludzi, czyli nie staje się "swoją sobą", lecz przykrawa własne "ja" do rzekomych oczekiwań społeczeństwa. Dlatego Eileen tonie w powodzi zażenowania, gdy Ed przestaje umieć stosować się do norm i zasad, albo gdy trzeba stanąć przed ludźmi nieświadomymi jego choroby, a przez to oburzonymi jego zachowaniem. Podobne męczarnie przeżywa w podstawówce Colleen, starając się wypełnić co do joty szkolne przepisy, a równocześnie próbując być akceptowany (choć nawet wystarczyłoby "niegnębiony") przez rówieśników.

Rozważania powyższe mogłyby się okazać niezbyt odkrywcze, gdyby nie tło fabularne, na którym są podane. Interesująco (i z charakterystyczną dla całej powieści delikatnością i tolerancją dla różnorodnych poglądów) wypunktowuje to Thomas, gdy wplata wątek Bethany, przyjaciółki Eileen, która wciąga ją w ezoteryczne wizyty u medium, kontaktujące się z "duchem Vywamusem":

"Eileen wsłuchiwała się w istotę przesłania Vywamusa, odzierając je z tej magicznej otoczki, i z zaskoczeniem odkryła, że zawiera ono stare i dobrze znane prawdy. W tej oczywistej farsie dostrzegła osobliwą wartość przekazywania odwiecznych mądrości w formie artystycznego performance'u. Widziała w tych kobietach żony i gospodynie z przedmieść, mamione awangardową myślą, która nie trafiała do nich, gdy w tradycyjnej formie przekazywał im ją ksiądz, rabin czy psychiatra"*.

Osnucie fabuły wokół przypadku choroby Alzheimera, która dotyka zwyczajną amerykańską rodzinę, podobnie pozwala na świeże spojrzenie na kilka zagadnień: na samego alzheimera, ze szczególnym uwzględnieniem efektów, które wywierają symptomy u chorego na jego otoczenie; na socjologiczną stronę zjawiska - że dotyka demokratycznie wszelkich warstw społecznych; a także na analizowany wyżej problem "bycia sobą". Bowiem po lekturze nieodpartym pozostaje wrażenie, iż nasze małe problemy z realizacją czy prawem do "prezentacji własnego ja" stają się błahe w obliczu choroby, która prawdziwie potrafi odebrać człowiekowi jego "ja" - w każdym aspekcie istnienia.


* Matthew Thomas, "Przypomnij mi, kim jestem", przeł. Anna Zeller, wyd. Wielka Litera, 2016, s.423.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 935
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: