Dodany: 19.05.2004 18:01|Autor: Hel67

bez tytułu


Trudno w tym opowiadaniu (do powieści wydaje się tutaj być daleko) doszukać się Whartona oryginalnego. Podobne nastroje, podobna pogoda, podobne uczucia do tych już kiedyś raz napisanych i niejeden raz przeczytanych.

Ale oceniłem "Dom na Sekwanie" jako pozycję dobrą. Dobrą, bo czy nie jest to opowieść o naszych marzeniach? Nie tych szalonych, nieziszczalnych, często groteskowych. Ależ tak - odpowiem. Większość z nas (nawet gdy ciężko nam się do tego przyznać) chciałaby zamieszkać w barce. Na Sekwanie na przykład. To takie przełożenie dążeń i pragnień z dzieciństwa na te poważniejsze (a jednak zakorzenione w czasach domków na drzewach) w życiu dorosłym. Czasem warto przeczytać o tym, jak to się komuś udało...

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 10928
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: dagunia1 22.05.2004 17:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Trudno w tym opowiadaniu ... | Hel67
Mnie się widzi, że Wharton jest wybitnie nudny. Przeżuwanie po wielekroć jednej fabuły (pean na cześć życia malarza) nuży czytelnika. Amerykańskie knoty.
Użytkownik: misiak297 25.04.2006 18:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie się widzi, że Wharto... | dagunia1
Dagunia zgadzam się z Tobą całkowicie! Niby jest powszechną prawdą, że w każdej książce jest coś z samego pisarza... Ale powielanie całkiem otwarcie swoich doświadczeń to przesada. Szczerze? Z perspektywy czasu cenię Whartona tylko za "Ptaśka", bo był naprawdę orginalny. W reszcie książek Autor zbyt podkreśla siebie samego. Szczytem jest dla mnie poddanie do literatury "Niezawinionych śmierci" - jest to coś na tyle osobistego, że gdybym był w podobnej sytuacji w życiu nie udostępniłbym tego w ramy tzw. literatury konsumcyjnej. Tylko to jest na tej zasadzie - a teraz opiszę stosunki z moim ojcem - i powstaje "Tato", a teraz sen, który mnie dręczył i musiałem się z nim rozprawić - mamy "Stado", a teraz gloryfikacja członków rodziny - "Historie rodzinne", a następnie pokażemy jak można fantastycznie przeżywać Święta - "Wieści" - rozumiesz o co mi chodzi, Daguniu?
Tak, czytałem Whartona. Ale potem poznałem Dostojewskiego, Wilde'a, Flauberta, Marqueza czy nawet Jane Austen. I - szczerze mówiąc - wolę tę Literaturę - przez duże "L".
Użytkownik: b-ilona 23.07.2007 18:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Dagunia zgadzam się z Tob... | misiak297
W tamtym roku przeczytałam 3 książki Whartona i byłam zachwycona. Teraz następne 3 i już nie jestem. Nie nudzą mnie, ale też nie porywają. To, co lubię u tego autora, to poczucie humoru, które wydaje się niezamierzone. Być może moje jest jakieś spaczone, aczkolwiek dzisiaj pokładałam się ze śmiechu, czytając o wyrzucaniu dywanu przez balkon itp. "Dom nad Sekwaną" wcale mnie nie zachwycił, pewnie mogłabym obyć się bez tej pozycji, ale fakt, że dawno nie płakałam ze śmiechu. Podsumowując: nie żałuję.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: