[w tekście odnoszę się do szczegółów treści i zakończenia utworu]
Słynna powieść, o bardzo wysokiej średniej ocen na BNetce, któż by sobie nie ostrzył zębów na
Dom duchów (
Allende Isabel)
? A dla mnie porażka...
Zarys fabuły:
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
No cóż - największym minusem jest dla mnie nadmiar jednostronnie pokazanej polityki (jak to napisała
imogena "Bohaterscy i szlachetni komuniści? Bardziej bym uwierzyła w opowieść o ludziach uwikłanych w wojnę bandytów przeciw bandytom."). "Konserwatyści" oczywiście są ohydni w duszy, brzydcy, źli i skretyniali - co ciekawe, metody, którymi się czasem posługują, jako żywo stosowane były raczej przez komunistów! Oczywiście argumentem jedynym przeciw głosowaniu na socjalistów jest to, że "jak się panowie dowiedzą, to wyrzucą wszystkich na zbity pysk" - brak jest jakiejkolwiek dyskusji albo próby obiektywnego spojrzenia na stanowisko przeciwne, albo na alternatywy. Szlachetność lewicy, że aż zęby bolą:
"O północy ogłoszono, że wygrała lewica. W mgnieniu oka rozproszone dotąd grupy stłoczyły się, nabrzmiały i rozlały, i ulice wypełnili radośnie nastrojeni ludzie, którzy skakali, krzyczeli, ściskali się i śmiali. Zapalili pochodnie i bezładne wrzaski i zabawa uliczna zamieniły się w zamieniły się w karnawałowy, acz zdyscyplinowany [sic!] korowód, który zaczął maszerować ku wytwornym alejom dzielnic burżuazyjnych. Było to niezwykłe widowisko: ludzie prości, mężczyźni w butach roboczych, kobiety z dziećmi na rękach, studenci w koszulach bez marynarek spacerowali spokojnie po luksusowej, zastrzeżonej strefie (...). Odgłosy śpiewów i kroków oraz odblaski pochodni przedostały się do wnętrz zamkniętych i pogrążonych w ciszy domów, gdzie trzęśli się ze strachu ci, którzy w końcu uwierzyli w swoją własną kampanię zastraszania i byli przekonani, że hołota porozrywa ich na strzępy lub w najgorszym razie ograbi i ześle na Syberię."[415-416]
Opis sabotażu prawicy, który doprowadził do kryzysu zaopatrzenia, jako żywo przypomina propagandę o żuczku Kolorado. Pod koniec zaś już książka staje się po prostu głupia - przede wszystkim jako agitka, w której przeciwnicy polityczni lewicowców epatują kretyńskimi poglądami (a raczej ich brakiem), zaś jedyne, co mają do zarzucenia szlachetnym marksistom, to to, że to nie prawica rządzi. Godna ubolewania pogarda i tanie chwyty oskarżeń jednej strony o najgorsze instynkty i metody (nawet księża, którym Allende oddała sprawiedliwość, opisując ich pomoc biedakom, wg niej robią to dlatego, że są marksistami skrytymi w sutannach). Ogólnie książka przeniknięta jest dość naiwnym antyklerykalizmem, przywodzącym na myśl "Nie" Urbana.
Tu szersza uwaga: Allende umieściła epizodyczną postać księdza, który ma poglądy lewicowe i kolportuje wśród ludu własną wersję Biblii, która tłumaczy m.in. przypowieści na język marksistowski i zmienia wymowę Księgi na komunistyczną. No cóż - ksiądz przerabiający Biblię na wersję marksistowską - żenada! Właściwa byłaby suspensa, natychmiastowe odwołanie ze stanu kapłańskiego, możliwa ekskomunika za herezję. Teologia wyzwolenia jest potępiona przez Kościół. A w liście do Galatów mamy:
Ga 1,6-9
6 Nadziwić się nie mogę, że od Tego, który was łaską Chrystusa powołał, tak szybko chcecie przejść do innej Ewangelii. 7 Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową. 8 Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty! 9 Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą [od nas] otrzymaliście - niech będzie przeklęty!
No ale nieoceniony jest tu cytat z Simone Weil: „Marksizm nie jest niczym innym niż religią, w najbardziej nieczystym sensie tego słowa. Ma on w szczególności tę cechę wspólną z wszelkimi niższymi formami życia religijnego, że używa go stale, według jakże słusznego wyrażenia Marksa, jako opium dla ludu”.
Ale wg Allende "(...) chrześcijaństwo, podobnie jak prawie wszystkie przesądy, czyni człowieka słabym i zrezygnowanym (...)"[271]
Drugim poważnym minusem "Domu duchów", który wywoływał silny absmak przez całą książkę, był podrabiany realizm magiczny - w istocie ezoteryka i mity "medycyny" ludowej, z tymi wahadełkami, ouija, różdżkami i płaszczyznami astralnymi książka powinna być ulubioną lekturą ziębistów itp. Działają magiczne sztuczki rodem z gazet typu "Wróżka": w/w, mówienie do kwiatów, homeopatia, natomiast przy śmierci jednego z bohaterów "ksiądz wezwany (...) nie miał nic do roboty, ponieważ Trueba nie pozwolił by MOLESTOWAŁ [podkr. Louri] w ostatniej chwili umierającą wymagając od niej spowiedzi lub kropiąc ją wodą święconą."[355] Zaś "metoda naukowa" objawia się w momencie "studiowania map astrologicznych każdej ważnej osobistości".[444]
Bywają i minusy odnoszące się do literackich wartości powieści. Pierwsza połowa książki posiada ogromną ilość jakichś wtrąconych historyjek, których miejsce w fabule jest żadne i są dość nudne. Cały wątek gigantycznego psa Barrabasa jest dla mnie wciśnięty na siłę, nie tylko niczego praktycznie nie wnosi do fabuły prócz fragmentów opowieści jako takiej, a dodatkowo służy chyba epatowaniu obleśnością:
"(...) jego [psa Barrabasa] instynkt reprodukcyjny objawiał się tylko wtedy, gdy zwęszył w pobliżu jakąś sukę mającą cieczkę. W takich razach na nic zdawały się łańcuchy ani drzwi, wypadał na ulicę pokonując wszelkie napotkane po drodze przeszkody i znikał zawsze na dwa czy trzy dni. Wracał zawsze z biedną suką wiszącą mu z tyłu i przebitą jego ogromną męskością. Trzeba było zamykać w domu dzieci, żeby nie oglądały tego horrendalnego widowiska: oto bowiem ogrodnik polewał ich dopóty, dopóki dzięki dużej ilości zimnej wody, kopniakom i innym nikczemnym zabiegom Barrabas nie oderwał się od ukochanej, która dogorywała na patio, gdzie Severo musiał ją dobić z litości."[102]
Zaś cytat ze str. 367 spowodował, że pomyślałem, iż książka jest po prostu głupkowata!
"Ustępując pod naporem nowym czasów, przyjął w końcu do wiadomości, że niektóre kobiety nie są wcale zupełnymi idiotkami, i uważał, że Alba, zbyt niepozorna na to, by znaleźć dobrze sytuowanego męża, może uzyskać jakiś fach i zarabiać na siebie jak mężczyzna."[367]
Niewątpliwy zysk: nabrałem przemożnej ochoty na powtórkę
Plugawy ptak nocy (
Donoso José)
, który bez wątpienia jest wybitną literaturą chilijską, w odróżnieniu od "Domu duchów".
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.