Dodany: 03.08.2010 11:06|Autor: McAgnes

"Książę przypływów" kontra "Chłopiec z latawcem" kontra "Bóg rzeczy małych"


W krótkim odstępie czasu przeczytałam obie te książki. Z pozoru różne, mają sporo ze sobą wspólnego. I śmiem twierdzić, że przez to, iż Książę przypływów (Conroy Pat) był pierwszy, Chłopiec z latawcem (Hosseini Khaled) nie zrobił już na mnie takiego wrażenia, jaki powinien zrobić. A jakie powinien?... Silne, mocne, wstrząsające. Ale zgarnął to w większości "Książę", trudno! Są takie podobne, te książki... a jednocześnie tak różne.
Różne jednak tylko powierzchownie, bo jedna opisuje losy Amerykanina z południa, druga Afgańczyka, któy wyemigrował do Stanów. Jeden chce pomóc siostrze pogrążonej w odmętach obłędu, drugi chce uratować bratanka od straszliwego losu w Kabulu. Ale każdy z nich musi tak samo zrobić krok w tył, zmierzyć się w przeszłością i jej upiorami, przełamać bariery w duszy, rozdrapać dawno zabliźniałe rany, raz jeszcze przejść mękę wspomnień - po to by pomóc, nie tylko siostrze czy bratankowi - ale też sobie.
.....
Tu przerwałam pisanie, żeby po kilku dniach powrócić, bo do w/w tytułów doszedł jeszcze jeden: Bóg rzeczy małych (Roy Arundhati). Przeczytałam i rzekłam sobie w duchu: "Wszak te książki są o tym samym!". I nieważne, że jedna napisana przez Amerykanina, gdzie bohaterem jest Amerykanin, a akcja dzieje się w Ameryce, druga przez Afgańczyka opisującego Afganistan, trzecia przez Hinduskę snującą opowieść rodem z Indii.
Sedno opowieści, jądro, ten kryształek w samym środeczku, jest taki sam. Upiory przeszłości z czasów dzieciństwa, powracające do ludzi, gdy już są dorośli - jak sobie z nimi poradzić? I skąd się wzięły, i dlaczego są tak upiorne? Jak to się dzieje, że najdotkliwiej bolą rany zadane dzieciom przez najbliższą rodzinę? I jakim cudem umieją się, te rany, tak ładnie zabliźniać z wierzchu, a pod spodem jątrzyć się i wciąż boleć? To było jądro, a wokół niego narasta cała ta otoczka, jak doszło do tych, straszliwych czasem, spustoszeń w duszach i psychikach bohaterów, nierzadko wyciskająca łzy z oczu, rojąca się od przemocy fizycznej i psychicznej. Wokół tego mamy jeszcze próby dojścia z tym wszystkim do ładu - czasem udane, czasem nie - z tym, że tu istotne są te próby, a nie ich efekt, próba świadczy o walce, jej brak - o poddaniu się. A jeszcze wokół tego wszystkiego mamy pełną i wyrazistą opowieść przypisaną do bohatera każdej książki z osobna, tu już możemy rozsmakować się w opisach amerykańskiego południa, Afganistanu czy Indii. I na to wszystko, na to jądro i poszczególne otoczki, narzucona jest jak zasłona z muślinu, szal, welon tiulowy, osobisty język, styl i wrażliwość autora, jego indywidualny sposób pisania.
Te powieści dotykają bardzo istotnych aspektów - i dlatego są tak dobre, mają to coś, tę iskrę bożą, dzięki której czyta się je z zapartym tchem, dniami i nocami. Jedyne, co mam sobie do zarzucenia, to to, że przeczytałam je za szybko jedna po drugiej, zresztą całkiem przypadkowo - przez co każda kolejna traciła swoją siłę oddziaływania. Szkoda. Choć z drugiej strony, gdyby odstępy czasowe były większe, czy tak wyraźnie dostrzegłabym te podobieństwa między nimi? Tytuł, czyli Pat Conroy kontra Khaled Hosseini kontra Arundhati Roy - jest bez sensu, jaka kontra? Pełna współpraca...

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7838
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: carmaniola 03.08.2010 12:05 napisał(a):
Odpowiedź na: W krótkim odstępie czasu ... | McAgnes
Ciekawe spostrzeżenia. :-) Czytałam te książki w dużych odstępach czasu - "Książę przypływów" już mi się nieomal zatarł, więc podczas czytania "Chłopca z latawcem" (ostatnia w kolejce) takie porównania nie przyszły mi do głowy. Książki absolutnie mi się nie skojarzyły! Ale tak, masz rację, jest w nich podobieństwo. Może to jest trochę tak, że pewne sprawy/problemy są uniwersalne, ale zmiana otoczki sprawia, że nie dostrzegamy podobieństw, chociaż powinny rzucić się na pierwszy rzut oka?
Użytkownik: McAgnes 13.08.2010 09:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawe spostrzeżenia. :-... | carmaniola
Zmiana otoczki, albo po prostu czas - naturalną koleją rzeczy po pewnym czasie treść książki zaciera nam się w pamięci i trudniej ją skojarzyć. Dlatego fajne są w biblionetce te zestawienia tematyczne pisane przez różnych użytkowników, każdu dokłada od siebie cegiełkę i mamy materiał do porównań i przemyśleń.
Użytkownik: Marylek 13.08.2010 14:59 napisał(a):
Odpowiedź na: W krótkim odstępie czasu ... | McAgnes
Masz rację, te książki są o tym samym. O najważniejszym - jak trauma dzieciństwa zostaje z człowiekiem na zawsze, na wszystkie lata jego dorosłości.

Z tym, że dla mnie "Książę przypływów" był wyraźnie słabszy, bardziej sztampowy, taki hollywoodzki. Pozostałe dwie to moje szóstki, alsolutna rewelacja. A poza problemami, które są istotnie uniwersalne, pokazują jeszcze egzotyczny dla Europejczyka świat.

A Majgull Axelsson lubisz? Też pisze o tym samym. Wspaniale pisze, bardzo polecam.
Użytkownik: McAgnes 13.08.2010 22:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz rację, te książki są... | Marylek
Axelsson czytałam na razie tylko "Dom Augusty". W pierwszym odruchu chciałam napisać, że jakoś nie kojarzy mi się z tymi trzema wymienionymi przeze mnie. Potem klepnęłam się w czoło i zdałam sobie sprawę, że być może czytałam ją w nieodpowiednim czasie - bez odpowiedniego sąsiedztwa i z niczym mi się nie skojarzyła. To rzeczywiście to samo! To znaczy o tym samym.

Tylko że ona ten woal i tiul ma gęsto tkany, bardzo swój, bardzo indywidualny, chłodny język i styl.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: