Dodany: 05.02.2018 11:46|Autor: WiadomościOpiekun BiblioNETki

„Bieg do gwiazd” – patronat


Z przyjemnością przedstawiamy nasz najnowszy patronat.  Jest nim powieść Dominiki Smoleń Bieg do gwiazd. Premiera już dzisiaj.

Czy diagnoza lekarska przekreśli marzenia młodej dziewczyny?

Cukrzyca. Słowo, które  zmienia życie na zawsze. Choroba, z którą każdy może mieć do czynienia. Błogosławieństwo czy  klątwa? Ada była pewna, że usłyszała wyrok śmierci. Bez wsparcia rodziców i przyjaciół coraz bardziej zamykała się w sobie, popadając w depresję. Po wyjściu ze szpitala psychiatrycznego dostała list od  babci, który diametralnie zmienił jej nastawienie do rzeczywistości. Zapragnęła stać się normalną nastolatką, nawet jeśli oznaczałoby to walkę z własnymi słabościami. 

Bieg do gwiazd to wstrząsająca historia o dziewczynie, która uczy się żyć na nowo. Historia, obok której nie można przejść obojętnie.

Poniżej prezentujemy fragment trzeciego rozdziału książki; otwiera go poruszający cytat z Traktatu o łuskaniu fasoli. Zachęcamy do czytania.

Rozdział 3

„Nie mogłem już znieść niczyjego współczucia. Nie bolało mnie akurat, a współczuł mi ktoś, od razu zaczynało mnie boleć”.

Wiesław Myśliwski, Traktat o łuskaniu fasoli

Zasnęłam. Nie wiedziałam nawet, kiedy zamknęłam oczy. We śnie wszystko było dobrze. Dryfowałam po bezkresnych odmętach nicości, która mimo wszystko stawała się ukojeniem dla tego, co czułam w ciągu dnia, kiedy mój umysł nie był przysłonięty żadnymi lekami. Zresztą, nawet gdy był, przeważnie tylko wtedy, kiedy byłam w szpitalu psychiatrycznym, to i tak czułam się zniewolona przez niemoc i niezrozumienie.

 – Wróciłaś – usłyszałam cichy, bez wyrazu głos mojej matki.

Zabrzmiało to trochę jak oskarżenie. Jakby nie powinno mnie tu być. Może właśnie o to jej chodziło. Może miała do mnie żal, że po raz kolejny nie udało mi się nawet ze sobą skończyć? Byłam dla niej aż takim ciężarem? Aż tak bardzo traktowała mnie jak… No właśnie – jak co?

– Wróciłam – odpowiedziałam, starając się nadać swojemu głosowi takie same brzmienie. Nawet nie raczyłam na nią spojrzeć, i tak pewnie wpatrywałaby się w podłogę albo jakiś punkt za mną. Od kilku lat starała się unikać mojego wzroku.

 – Na jak długo? – zapytała.

Nie byłam w stanie zrobić nic innego, jak tylko się roześmiać. Długo i bardzo głośno, nie dlatego, że jej pytanie wydało mi się zabawne. Po prostu wiedziałam, że pyta poważnie. Naprawdę chciała wiedzieć, ile czasu upłynie, aż będę po raz kolejny próbowała się zabić.

(…)

Czasem się zastanawiałam, czy moja choroba – moje choroby – nie są przypadkiem spowodowane karą za życie moich rodziców, a nie moje – jak to oni myśleli. Za to, że nie zwracali uwagi na nikogo innego oprócz siebie, że zatracili gdzieś swoje człowieczeństwo i nie wiedzieli już, co to znaczy miłosierdzie. Liczyły się dla nich tylko pieniądze, opinia publiczna i pozory szczęścia, które budowały ich niekończący się teatrzyk. Dlaczego jednak miałabym za nich cierpieć? Dlaczego spotkało to akurat mnie, a nie moją młodszą siostrę, która wyrastała na idealną kopię mojej rodzicielki? Była zatruwana od samego początku, nie było chwili, kiedy dowiedziałaby się, że całe jej życie jest tylko śmiesznym przedstawieniem, gdzie nie ma miejsca na nic pozytywnego. Czy kiedykolwiek uda jej się uwolnić z pęt zakłamania? Może. Nie sądziłam jednak, że dotrwam do tego momentu, by widzieć jej odmianę.

(...)

Resztkami sił zwlokłam się do łazienki, która była tuż obok mojego pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz, oparłam się o umywalkę, czoło przykleiłam wręcz do lustra i zaczęłam powoli oddychać. Nie wiem, ile czasu to robiłam – minutę, godzinę, dobę… W momencie, w którym się odsunęłam, przemyłam twarz zimną wodą i spojrzałam w swoje odbicie, widziałam tylko cień człowieka – blada skóra, cierpiąca na brak kontaktu ze słońcem; ciemne, poplątane, trochę zbyt długie włosy, które dawno powinny być podcięte przez fryzjera; błękitne oczy, teraz szeroko otwarte, z dużymi źrenicami; worki pod oczami, mówiące, że dawno powinnam zacząć brać środki nasenne, które sprawią, że będę w stanie przespać więcej niż zaledwie trzy, cztery godziny. Jak by tego było mało, jeszcze moja waga – znacznie wyższa niż powinna, pomimo tego, że często omijałam posiłki albo wręcz nie jadłam całymi dniami. Od ostatniego pobytu schudłam jednak odrobinę, z czego się cieszyłam. „Będę lepiej wyglądać w trumnie, chociaż zdecydowanie bardziej wolałabym, żeby moje ciało zostało skremowane i rozrzucone po łące przy zachodzie słońca – pomyślałam. – Chociaż, jeśli ubiorą mnie w wyszczuplającą czerń, nikt nie zauważy, że mam kilka nadprogramowych kilogramów. W końcu moi rodzice nie uznają kremacji. Wolą, żeby moje ciało zjadły jakieś małe robaki, żywiące się szczątkami”.

 

Źródło: materiały prasowe wydawnictwa Szara Godzina

Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Anna125 06.02.2018 01:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Z przyjemnością pr... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Jeśli dobrze napisana to może być dobrą książką. Temat ważny niebywale i dotyczy wielu osób. Dramat dla każdego i oby nie była przegadana lecz wiarygodna. Po zamieszczonych fragmentach wydaje się ciut przegadana - po co ten szpital psychiatryczny?
Cytat Myśliwskiego - wspaniały.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: