Dodany: 02.06.2010 01:24|Autor: in_dependent

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Dno oka: Eseje o fotografii
Nowicki Wojciech

3 osoby polecają ten tekst.

Spuścizna migawki


Chłodna aura zaokienna i deszcz bębniący stalowo o parapet jak zawsze skłoniły mnie do rozpoczęcia zajęcia bardzo nostalgicznego, przygnębiającego, ale jednocześnie radosnego i wzruszającego - do wyciągnięcia z czeluści mej biblioteki albumów fotograficznych (moje albumy stoją na półkach obok książek, na prawach równych, a może i równiejszych), by je pooglądać, a przy tym nieco poprzekładać. W tylko sobie znanym, kolejnym już pomysłowym układzie uporządkować zaśniedziałe kartoniki.

Ale chyba każdy z nas posiada tomy wyklejone pięknymi, a czasami kompromitującymi efektami osiąganymi poprzez odpowiedni ucisk na spust migawki. Nie wszyscy lubią do nich wracać, przeglądać je i porządkować, ale każdy gdzieś w ciemności szafy, w zgniliźnie piwnicy czy na głównym miejscu w domu ma taki swój prywatny fotograficzny wspomnieniowy zbiór. Czasami kolekcjonowany od kilku pokoleń.

Swój imponujący konglomerat fotografii kolekcjonowanych od lat, podziwianych i uwielbianych pokazał mi w ciągu kilku majowych, choć z uwagi na pogodę raczej jesiennych, popołudni Wojciech Nowicki. Zaprezentował zdjęcia z ubiegłych wieków, fotografie całkowicie różne zarówno pod względem wykonania - w sepii, czarno-białe, autochromy - jak i tematyki. Swojej kolekcji pan Wojciech nie otrzymał w schedzie po wstępnych, chyba że mówilibyśmy tutaj o przodkach sensu largo. Pan Wojtek swój album prawie w całości wyszperał, wyszukał, niekiedy wykupił - w bibliotekach, antykwariatach, rupieciarniach, śmietnikach. Przygarnął te tabuny fotografii, wybrał dwadzieścia dziewięć, po to, by móc zaprezentować je mnie.

Przechodzę, jak burza przez zdjęcia zniszczone i niezniszczone, poszarpane zębem czasu, przeterminowane ze względu na swoją tematykę. Czytam przemyślenia właściciela kolekcji.
Czytam i wracam. Wracam i czytam. Wracam do każdego zdjęcia. Wydaje mi się, że uczę się patrzeć tak jak autor. Ale nie, to autor uczy mnie, daje mi wskazówki i potem już sama widzę, sama wiem, sama odczuwam. Patrzę swymi oczami, ale prowadzona za rękę przez pana Nowickiego. Każda kolejna strona, każdy kolejny esej i zdjęcie. I zagadka. Czy wiem, co jest na tej fotografii?

A skąd mam wiedzieć, kim były odaliski (czy może odalistki?)? Skąd mogę dowiedzieć się, że na instrumentach grają niewidome dzieci, a nie uczniowie szkoły muzycznej przeżywający swój występ z zamkniętymi oczami? Czy możliwe ,bym odkryła, iż "Sahib" jest zdjęciem pozowanym? A wreszcie, jak mogę dojrzeć w egipskiej wręcz ciemności nieśmiertelniki na szyjach dziewczynek, podopiecznych ochronki?

Nie jest proste wyłapać tyle szczegółów, a i pan Wojciech nie ułatwia nauki, dając coraz to trudniejsze ćwiczenia. Udzielając przeto odpowiedzi zaskakujących, niespotykanych! Przywołując kontekst historyczny, bawiąc się formą, żonglując nazwiskami i opiniami znanych mistrzów fotografii. Nie sposób rozwikłać w pełni każdego kolejnego zadania, ale z czasem zaczynam rozumieć, że przecież nie o to chodzi.

Dno oka to tylna wewnętrzna część gałki ocznej, a dokładniej wszystko to, dzięki czemu widzimy - siatkówka, naczyniówka, naczynia żylne i tętnicze,czy wreszcie tarcza nerwu wzrokowego. Dno oka badano mi w dzieciństwie kilkakrotnie (z uwagi na niepewną diagnozę, która została dzięki niemu wykluczona) i wiem doskonale, na czym polega, ale czytając zbiór esejów Wojciecha Nowickiego brałam udział w dosyć ekscentrycznej, wysublimowanej, niekonwencjonalnej diagnozie. Bo oto "Dno oka. Eseje o fotografii" przekształciły mój narząd wzroku w urządzenie do utrwalania, wyłapywania, rozpoznawania i oceniania dzieł narysowanych światłem (za słownikiem PWN: z gr. phōtós - światło, gráphō - piszę).

I teraz wyraźnie śnią mi się po nocach żołnierze stojący w okręgu, panie z parasolkami i wytworni panowie na spacerze, biedni ludzie w swych biednych izbach i co najgorsze, mam wówczas osobliwe wrażenie, że gdy patrzę na te wszystkie obrazki, me oko jest migawką, siła woli spustem, a mój umysł niekończącą się kliszą. Może kiedyś odważę się ją wywołać - tak jak zrobił to pan Nowicki w swym niezwykłym dziele.

Teraz jednak podziwiam dwadzieścia dziewięć scen, obrazków, historii, które przedstawił mnie. Dwadzieścia dziewięć żyć, które zaprezentował nam wszystkim.


[Tekst opublikowałam wcześniej na swoim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3732
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: wyssotzky 02.06.2010 18:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Chłodna aura zaokienna i ... | in_dependent
Ostatnio widziałam ten album w "Tarabuku". Ciężko było mi się oderwać. Faktycznie, w szkole marnie nas uczą czytania dzieł sztuki, fotografia nie jest traktowana po macoszemu, bo nie jest traktowana w ogóle. A nie da się wszystkiego nadrobić intuicją. Dlatego oby więcej tego typu prac.
Użytkownik: McAgnes 07.06.2010 09:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Chłodna aura zaokienna i ... | in_dependent
Aż nabrałam ochoty do wyciągnięcia z zakamarków własnych albumów.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: