Wierzymy, że chroni nas trójpodział władzy, ale rzadko mieliśmy do czynienia z sytuacją taką, jak obecnie, gdy mniej popularna z dwóch partii skupia w swoim ręku całość władzy zarówno na szczeblu federalnym, jak i w większości legislatyw stanowych. Poza tym partia owa zamierza prowadzić politykę w większości niezgodną z poglądami ogółu społeczeństwa, a po części wręcz bardzo niepopularną, a zatem musi albo obawiać się demokracji, albo chcieć ja osłabić" (31) - gdyby tak słowo 'federalny' zamienić na 'krajowy', a 'stanowy' na 'lokalny' to tekst można odnieść do zupełnie innego kraju, czy krajów - przychodzi mi nawet na myśl taki, w którym jeden człowiek piastuje narodową funkcję nadprokuratora.
O tyranii: Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku (
Snyder Timothy)
to tekst zainspirowany kampanią prezydencką Trumpa i napisany w 2016 roku dla amerykańskiego czytelnika, jednak w znacznej części można go odnieść do każdego kraju w podobnej sytuacji społeczno-politycznej. Snyder jest historykiem, badaczem nacjonalizmów oraz dziejów środkowo-wschodniej Europy. Obserwując z niepokojem sytuację polityczną w USA postanowił udzielić społeczeństwu amerykańskiemu kilku lekcji na temat kruchości demokracji, a także niebezpieczeństw wynikających z ulegania populizmowi. Podkreślił, że choć zmieniają się okoliczności, to pewne procesy przebiegają w różnych społeczeństwach w sposób podobny i powtarzalny, co z kolei może sugerować jego pogląd o tym, że ludzkość jednak nie uczy się na błędach. Snyder w dwudziestu krokach pokazuje mechanizmy, jakie w przeszłości doprowadzały do tworzenia się tyranii, wskazuje drobne czasami oznaki rodzenia się dyktatury. Mówi o nich, bo w wielu demokratycznych państwach można takie oznaki zauważyć.
"Błąd polega na założeniu, że rządzący, którzy doszli do władzy dzięki instytucjom, nie mogą ich zmienić, ani zniszczyć - nawet jeśli zapowiadali, że właśnie to zrobią. (...) zostają one pozbawione żywotności i funkcji, stając się zaledwie cieniem swojej dawnej świetności - w ten sposób umacniają nowy porządek, zamiast mu się sprzeciwiać." (25)
"Gdy faszyści, naziści czy komuniści osiągali dobre wyniki w wyborach (...) następnym ich krokiem były spektakle, represje i taktyka salami - pozbywanie się po jednej kolejnych warstw oporu" (29)
Lekcja 6 - coś jakby o swojskich Wojskach Obrony Terytorialnej oraz chłopcach z ONR
"Miej się na baczności przed organizacjami paramilitarnymi. Kiedy uzbrojeni ludzie, którzy zawsze twierdzili, że sprzeciwiają się systemowi, zakładają mundury i zaczynają maszerować z pochodniami i zdjęciami przywódcy, koniec jest bliski. Gdy popierające przywódcę bojówki mieszają się z policją i wojskiem, jest już po wszystkim" (43)
"Viktor Klemperer wykorzystał swoje wykształcenie filologicznie do przeprowadzenia krytycznej analizy nazistowskiej propagandy. Zauważył przy tym, że język Hitlera wyklucza możliwość logicznego sprzeciwu: określenie "naród" zawsze oznaczało te a nie inne grupy ludzi (prezydent [Trump] także używa tego słowa w ten sposób), kontakty były nieodmiennie "zmaganiami" (prezydent mówi o "wygrywaniu"), a każda próba pojmowania świata w inny sposób przez wolnych ludzi była "szkalowaniem" przywódcy (lub, jak ujmuje to prezydent, "zniesławianiem"). (60) Kilka stron dalej Snyder przytacza analizę wypowiedzi Trumpa podczas prowadzonej przez niego w 2016 roku kampanii prezydenckiej, otóż "78 procent stwierdzeń odnoszących się do faktów było fałszywych. (...) Lekceważenie świata takiego, jakim jest, daje podwaliny do budowy fikcyjnego kontrświata" (66) - nie sposób nie skojarzyć tego z konfrontacją treści przekazywanych obecnie przez media państwowe i niezależne w Polsce.
Choć książkę przeczytałam jeszcze przed przylotem Trumpa do Polski i zupełnie bez związku z nim, piszę o niej już po fakcie i po wydarzeniach, które miały miejsce podczas przemówienia na Placu Krasińskich. Po tym, jak zachował się tłum, jakie skandował okrzyki i jak przywitał gości o innych zapatrywaniach. Otóż ten sam Trump "jeszcze będąc kandydatem, nakazywał ochronie usuwanie z wieców osób, które się z nim nie zgadzały, a także zachęcał słuchaczy, aby wyrzucali tych wyrażających odmienne zdanie. Jeśli ktoś protestował, najpierw rozlegało się buczenie, potem frenetyczne okrzyki "USA", a na koniec zmuszano tę osobę do opuszczenia wiecu. Pewnego razu kandydat oświadczył: "Jacyś zostali. Może ich wyrzućcie". Na ten sygnał tłum zaczął się rozglądać za odszczepieńcami, nieustanie skandując "USA". Mówca zapytał wtedy: "Prawda, że to lepsze od zwykłego nudnego wiecu? To świetna zabawa". Przemoc ze strony tłumu miała zmienić atmosferę polityczną - i tak się stało." (46) Jak na ironię, jego własne działania jako kandydata obróciły się przeciwko niemu - prezydentowi, gdy tłum wygwizdał Lecha Wałęsę - przywódcę walki o wolność, laureata pokojowej nagrody Nobla i byłego prezydenta, którego to sam Trump przecież zaprosił, który był jego gościem i w momencie, gdy mu za to przybycie dziękował, a cały świat to obejrzał i usłyszał za pomocą telewizji i internetu.
Z oczywistych względów odnoszę się do Polski, bo tutaj obserwuję z niepokojem wiele procesów opisywanych przez Snydera, niektóre pamiętam też z naszej nieodległej historii, jednak przypuszczam, że jest jeszcze kilka europejskich państw, których obywatele znaleźliby stosowne odniesienia.
Na koniec cytat nieco bardziej optymistyczny. Lekcja 8 w innym tłumaczeniu opublikowanym w listopadowej Gazecie Wyborczej: „Wyróżniaj się. Ktoś musi to robić. Łatwo naśladować innych w słowach lub czynach. Tak, to może się wydawać niepokojące, gdy robisz i mówisz inaczej. Ale bez tego niepokoju nie ma wolności. A kiedy tylko dasz przykład, czar status quo pryska i inni pójdą za tobą”. (51)
5,5 - odbieram pół punktu za subiektywny stosunek autora, jednak treść wydaje mi się na tyle uzasadniona, by stanowić poważne ostrzeżenie, które należy brać pod uwagę.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.