Na Wodach Północy (
McGuire Ian)
"Na wodach północy" to książka, która w pierwszej chwili zwróciła moją uwagę świetną okładką, żeby następnie zainteresować opisem wydawcy, który jednak może nasuwać nieco mylne wrażenie, że jest to kryminał, a tak w rzeczywistości nie jest. Jednakże czas akcji, nieokiełznane morze, na którym powieść się rozgrywa, i elementy marynistyczne, związane z prowadzeniem statku i męską walką z trudną do okiełznania naturą, nasunęły mi na myśl tak świetne pozycje, jak "Terror" Dana Simmonsa czy "W samym sercu morza" Nathaniela Philbricka, które bardzo mi się podobały, więc i powieści Iana McGuire'a nie mogłem pominąć.
Rok 1859, Anglia. Były irlandzki lekarz wojskowy, Patrick Sumner, zaciąga się na statek wielorybniczy "Okrutnik", mimo że dowodzony jest przez pechowego i owianego złą sławą kapitana, z nie do końca budzącą zaufanie i sympatię załogą oraz zaproponowaną niewielką pensją dla lekarza okrętowego. Sumner wcześniej wydalony z armii, tajemniczo i w atmosferze skandalu, nie miał jednak zamiaru wybrzydzać i przyjął propozycję bez zawahania. Żywi przekonanie, że będzie tam leczył, opatrywał rany i chwilami niewiele pomagał w zajęciach związanych z prowadzeniem statku. Ale gdy pewnego dnia zgłasza się do niego obolały chłopiec okrętowy, z obrażeniami wskazującymi na to, że został brutalnie, seksualnie wykorzystany przez jednego z pozostałych członków załogi, irlandzki medyk postanawia za wszelką cenę znaleźć sprawcę tego odrażającego wyczynu.
"Spotkałem w życiu niejednego zboczonego chuja o sparszywiałej duszy, ale wyznam wam, że żaden nie umywa się do Henry'ego Draxa.*
Powieść McGuire'a od początku uderza w nas mocnym akcentem. Wiele wulgaryzmów, brutalności i okrucieństwa, braku skruchy i zasad moralnych wśród członków załogi statku, na którym dosłownie czuć takie plugastwo, bród, smród, krew i mroczną atmosferę. Walka z siłami natury, dramatyczne wydarzenia, okrutne i bestialskie zabijanie wielorybów bez żadnych wyrzutów, gwałt, morderstwo i konfrontacja z pedofilem i największym zbrodniarzem w ramach wymierzenia sprawiedliwości to wszystko, z czym przyjdzie się zetknąć czytelnikowi, który zdecyduje się sięgnąć po tą książkę. Autor w swej książce chciał pokazać, że świat, a szczególnie człowiek jest bardzo bezwzględny i surowy w swych poczynaniach, ma na sumieniu wiele niegodnych i odrażających czynów, i nie cofnie się przed niczym, żeby wyjść zwycięsko z tego starcia ze wszystkim, co stanie mu na drodze. Bardzo ważna jest tutaj kwestia ukazania rozszalałej natury i kreacji postaci i zderzenia ich ze sobą. To one mają posłużyć za pokazanie tego, że nie tylko natura jest dzika i brutalna, ale przede wszystkim człowiek, którego postępowania doprowadza do zezwierzęcenia i utraty cech, które czynią go ludzkim. Drax - harpunnik, zbrodniarz, pedofil, zwierzę, i Sumner - lekarz, samarytanin szukający sprawiedliwości i prawdy, człowiek. Zło i dobro. Dwa przeciwne bieguny, wokół których toczy się główny wątek i których konfrontacja jest nieunikniona, przedstawione zostały przez autora rewelacyjnie. Henry Drax to jeden z najczarniejszych charakterów, których miałem okazję poznać i jego kreacja jest rewelacyjna.
"Zwierzęta nie mają duszy - mówi - Ale tak czy inaczej może zaistnieć jakaś miłość. Nie w swej najwyższej formie, ale zawsze."**
Książka mimo swej brutalności, brzydoty i wielu wulgaryzmów stylistycznie jest jednak bezbłędna. Dosadna, naturalistyczna i soczysta językowo proza przypomina tę typową dla Cormaca McCarthy'ego, która urzeka surowością, oszczędnym stylem i symboliką. Czuć w niej też ducha powieści Josepha Conrada, Hermana Mielville'a i Charlesa Dickensa. Bezlitosna i pełna napięcia, a jednak ujmująca i wywołująca czytelniczą potrzebę zanurzenia się w jej odmętach i tej ukazanej za jej pomocą brzydocie natury i człowieka. Niesamowita i wywołująca wiele emocji.
"Na wodach północy" to swego rodzaju dramat ukazany na tle powieści marynistycznej, która koncentruje się na tematyce morza, na wędrówce w jego dal w celach zarobkowych, ale przede wszystkim na ukazaniu ludzkiej, ponurej, gorzkiej natury i bezwzględnego postępowania dla własnej przyjemności i korzyści. Powieść, gdzie w powietrzu czuć terpentynę, mączkę rybną, gorczycę, rafid, odór szczyn, rumu i tytoniu, na pokładzie wiją się wnętrzności, tłuszcz, krew wielorybów i niedźwiedzi, gdzie ciągle trzeba dbać o statek, olinowanie, bomy, reje, maszty a przy tym walczyć, zabijać, niszczyć. Mocna, sugestywna, symboliczna, przygnębiająca, szokująca i brutalna książka zapadająca głęboko i na długo w pamięci.
*Ian McGuire, Na Wodach Północy, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2017, s. 140
**tamże, s. 162
Recenzja pochodzi z bloga: http://swiat-bibliofila.blogspot.com/2017/05/na-wodach-ponocy-ian-mcguire-recenzja.html
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.