Dodany: 31.01.2017 09:33|Autor: LouriOpiekun BiblioNETki

Czytatnik: Półka pełna książek do przeczytania

1 osoba poleca ten tekst.

Bildungsroman potwora-filozofa


Przeczytana w ramach Akcja CSA - Czytam Słynne Arcydzieła nagrodzona Goncourtem powieść Król Olch (Tournier Michel) nie jest łatwa w odbiorze. Daaawno temu oglądałem jej ekranizację i była mocna, ale dopiero za drugim podejściem (po chyba 10 latach) udało mi się przeczytać literacki pierwowzór.

Początkowo powieść swoją akcją przypominała mi Niepokoje wychowanka Törlessa (Musil Robert) . Mamy do czynienia ze wspomnieniami Abla Tiffaugesa, osoby, która zdaje się zagubiona w wewnętrznym świecie, interpretująca zdarzenia wg sobie tylko znanego, zagmatwanego klucza. Klucz ów staje się z czasem coraz dziwniejszy - wszystko widziane jest przez pryzmat dziecka i dziecięcości, ważką rolę gra odwrócone spojrzenie, inwersja. Jednym z najistotniejszych terminów jest zaś "foria" - niesienie i bycie niesionym. Niepoślednią rolę zajmuje koprofilia, dziecięca faza fekalna, tematy wciąż się kręcące wokół tego tj. u małych dzieci - dowcipy, każdy temat nawiązuje, ale mamy podniesienie tego na "wyższy poziom" - kilka nieomal poetyckich fragmentów o wydalaniu; może to kpina z Freuda? Tak czy inaczej bohater to prawdziwy filozofujący potwór (Frankenstein (Shelley Mary Wollstonecraft) ?), o którym do końca nie wiemy, czy jest zdziecinniały, czy też do wnikliwej obserwacji, wiwisekcji wręcz, dzieci wiedzie go jakaś niezdrowa skłonność. Kulminacją zaś wędrówki bohatera przez życie (łącznie ze wzrostem fascynacji ideami narodowego socjalizmu) jest zdobycie funkcji swoistego "wilkołaka" - w starym zamku na terenie Prus Wschodnich zajmuje się rekrutowaniem (czasem porywaniem) dzieci do formacji Hitlerjugend.

Jeżeli zaś nie do końca potrafi czytelnik zrozumieć, jaki jest właściwie cel książki, to ostatnie kilkanaście stron - opis wydarzeń, które prowadzą do olśnienia, przemiany poglądów - są prawdziwie wstrząsające. Cała symbolika, obecna w "Królu Olch", ze szczególnym uwzględnieniem inwersji i forii, ale także umieszczona w imieniu 'Abel', w historii jego życia, staje się zrozumiała, lecz na sposób niespodziewanie przewrotny.

Jasnym dla mnie jest, że swoistym spadkobiercą literackim "Króla Olch", kontynuatorem idei, tematów, brnięcia w ohydę, zwyrodnienie, a równocześnie w intelektualizm bohatera, jest J. Littell ze swoimi Łaskawe (Littell Jonathan) (nb także nagrodzonymi Goncourtem). Tropów literackich zresztą u Tourniera wiele - i tradycyjnie chyba u niego kultura wysoka trwa w symbiozie ze zwierzęcością, prymitywizmem wręcz postaci.

Poniżej kilka ciekawszych cytatów, wraz z drobnym komentarzem:
(tematyka ciekawie ujęta: biurokracja, ujeżdżanie koni, człowiek wg komunistów i narodowych socjalistów, a wreszcie wojna i jej powody)


"Rachelo, nie umiem powiedzieć, czyśmy się kochali, ale jest pewne, że śmialiśmy się wspólnie, a czy to nic nie znaczy?"[12]
Podobno jeżeli mężczyzna potrafi rozśmieszyć kobietę, to znaczy, że jest ona mu przychylna seksualnie.

"Bóg stworzył człowieka na obraz swój, to znaczy mężczyznę i kobietę zarazem. Rzekł mu: "Rośnij i rozmnażaj się" itd. Później Bóg stwierdza, że samotność narzucona przez hermafrodytyzm nie jest dobra. Pogrąża Adama we śnie i wyjmuje mu nie jedno żebro, lecz cały "bok", to znaczy jego żeńskie narządy płciowe, z których tworzy odrębną istotę.
W ten sposób można zrozumieć, dlaczego kobieta nie posiada, dosłownie mówiąc, narządów płciowych, gdyż sama jest narządem płciowym: narządem płciowym mężczyzny, zbyt kłopotliwym, by go stale nosić i dlatego odkładanym przez większość czasu, a podejmowanym razie potrzeby. Jest zresztą właściwością człowieka - w przeciwieństwie do zwierzęcia - móc każdej chwili przysposobić sobie jakieś narządzie, broń, przyrząd, którego akurat potrzebuje, lecz może się go natychmiast pozbyć, podczas gdy homar jest skazany na wieczne ciąganie ze sobą szczypców. I jak ręka jest organem sprzęgania, który pozwala mężczyźnie przysposobić sobie stosownie do potrzeb młotek, szpadę czy długopis, tak jego seks jest raczej organem sprzęgania części płciowych niż samą częścią płciową.
Jeśli taka jest prawda, to trzeba surowo osądzić pretensje małżeństwa do zacieśniania, tak ściśle i nierozerwalnie, jak tylko to jest możliwe, tego, co zostało rozłączone. Nie łączcie z powrotem tego, co zostało rozłączone. Nie łączcie z powrotem tego, co Bóg rozłączył!"[19]
Fragment powyższy świetnie pasowałby do Statek (Łysiak Waldemar (pseud. Baldhead Valdemar)) . No i jest tu na dłoni widoczny motyw inwersji.

"Jeśli uderzać w te same drzwi ze wzmożoną siłą, drzwi te w końcu się otworzą. Albo też drzwi sąsiednie, których się nie zauważyło, uchylą się, a to jest jeszcze piękniejsze."[32]
Interesujące zdanie, otwiera pole prawdziwie bogatej interpretacji i rozwinięcia - nawet jako motto opowiadania czy większej formy.

"Człowiek marzy o dobrotliwym tyranie, takim, co to by jednym pociągnięciem pióra zniósł akta stanu cywilnego, dowody tożsamości, paszporty, wszelkiego rodzaju książeczki, kartoteki sądowe, krótko mówiąc, cały ten papierowy koszmar, którego przydatność - jeśli założyć, że w ogóle istnieje - nie pozostaje w żadnym stosunku do pracy i irytacji, jaką wywołuje. (...)
Co się zaś tyczy tych wszystkich papierzysk administracyjnych, to muszą one widać odpowiadać potrzebom wielu ludzi, a może raczej elementarnemu strachowi: strachowi, by nie być zwierzęciem. Bo żyć bez papierów, to żyć jak zwierzę. Bezpaństwowcy, dzieci pozamałżeńskie lub nieślubne cierpią wskutek sytuacji, która istnieje tylko na papierze."[33]
To chyba coś w temacie Utopia regulaminów: O technologii, tępocie i ukrytych rozkoszach biurokracji (Graeber David)

"Czystość jest złoczynną inwersją niewinności. Niewinność to miłość istnienia, pogodne przyjęcie darów niebios i ziemi, nieznajomość piekielnej alternatywy czystość - nieczystość. Z tej spontanicznej i jakby wrodzonej świętości Szatan uczynił podobną do niej karykaturę, która jest jej całkowitym przeciwieństwem: czystość. Czystość to odraza do życia, nienawiść do człowieka, chorobliwa żądza nicości. Ciało chemicznie czyste poddano barbarzyńskiemu procederowi, aby osiągnąć ten stan całkowicie przeciwny naturze. Człowiek opanowany demonem czystości sieje zniszczenie i śmierć wokół siebie. Oczyszczenie religijne, czystka polityczna - wiele jest wariantów tego okropnego tematu, lecz wszystkie prowadzą niezmiennie do niezliczonych zbrodni, których uprzywilejowanym narzędziem jest ogień, symbol czystości i symbol piekła."[61]
Częste mycie skraca życie? Spostrzeżenie jednak interesujące, szczególnie w rozwinięciu w ostatnim zdaniu.

"Dawid [rzeźba Reniego] uosabia w oczach Etienne'a niezwykle fascynującą rasę ludzi, którzy nigdy o niczym nie wątpili. Etienne to wykrył! Istnieją ludzie ograniczeni, o niespotykanej urodzie, będącej wszakże ich jedyną zaletą, i bądźmy szczerzy, wszystko w nich skłaniałoby nas do pogardzania nimi, gdyby nie stanowili przykładu idealnej adaptacji do rzeczywistości, cudownej zgodności ich pragnień i rzeczy osiągalnych, ich słów i pytań, które im się stawia, ich zdolności i wykonywanego zawodu. Rodzą się, żyją i umierają, tak jakby świat był stworzony dla nich, a oni dla świata, pozostali zaś - ci, co wątpią, co są niespokojni, oburzeni i ciekawi, Etienne i ja - patrzą na nich i mogą tylko podziwiać ich szczęśliwe usposobienie."[69]
O tak, jak mówił Russell Bertrand "To smutne, że głupcy są tak pewni siebie, a ludzie mądrzy tak pełni wątpliwości." A prócz tego - czyż nie spotkaliście na swej drodze osób tak baranio pewnych siebie, potrafiących nadrabiać miną w każdej sytuacji, i wychodzących mimo tego (a może dzięki temu?) obronną ręką z pozornie beznadziejnych uwikłań - tylko dlatego, bo nie zauważają, że niewłaściwie postępują, myśląc iż świat powinien nagiąć się do ich wyobrażeń o nim?

"Rano przyjąłem z tajonym uniesieniem komunię w bocznej kaplicy w kościele Św. Piotra w Neuilly. Krzepiąca świeżość ciała Dzieciątka Jezus w przedśmiertnych drgawkach pod przejrzystą zasłoną małej suchej hostii z przaśnego chleba. Ale jak nazwać nikczemność rzymskich księży, którzy odmawiają wiernym komunii pod dwiema postaciami i rezerwują sobie ową soczystość, jaką musi osiągnąć ciało podlewane własną ciepłą krwią?"[100]
To tak obleśna herezja i ponownie inwersja, że jest właściwie sztuką!

"- Ujeżdżanie - zaczął Pressmar - jest przedsięwzięciem nieporównanie piękniejszym i subtelniejszym, niż się powszechnie sądzi. Ujeżdżanie polega głównie na przywróceniu zwierzęciu jego naturalnego chodu i równowagi, zakłóconych przez ciężar jeźdźca.
Porównaj bowiem dynamikę konia i jelenia! Zobaczysz, że cała siła jelenia tkwi w jego łopatkach i karku. U konia, przeciwnie, cała siła jest w zadzie. Łopatki konia są delikatne i zapadnięte, a jeleni zad chudy i zanikający. Zresztą prawdą jest, że broń konia stanowi wierzgnięcie, które wychodzi z zadu, broń jelenia zaś uderzenie odnogami ocznymi wieńca, wychodzące z podstawy karku. Kiedy jeleń się porusza, ciągnie siebie do przodu. To napęd przedni. Koń odwrotnie, posuwa się naprzód popychany swoim zadem. Koń jest w rzeczywistości zadem z uzupełniającymi organami z przodu."[169]
Nie umiem jeździć na koniu, ale idea wydaje mi się interesująca.

"- Życie i śmierć to jedno i to samo. Kto nienawidzi lub boi się śmierci, ten nienawidzi i boi się życia. Będąc niewyczerpanym źródłem życia, natura jest zarazem wielkim cmentarzyskiem, nieustanną mordownią. Franzi [dziecko mówiącej] na pewno w tej chwili już nie żyje. Albo umrze w obozie jenieckim. Nie wolno się smucić. Kobieta, która nosi dziecko, musi również nosić żałobę."[188]
Jakże niedzisiejsza postawa! Dzisiaj lęk przed śmiercią istotnie coraz mniej pozwala żyć - ludzie katują się przez całe życie (odmawianie sobie przyjemności "niszczących" ciało), aby choć trochę owo życie przedłużyć...

"- Oto pojęcia wielkiego sporu dwudziestego wieku - wyjaśnił. - Komuniści odmawiają żywej istocie jej dziedzictwa. Wszystko, według nich, trzeba zapisać na konto wychowania. Jeżeli świnia nie jest chartem, to jest to niesprawiedliwość społeczna, jest to wina hodowcy. Cha, cha, cha! I powołują się na świętego Pawłowa! Żyd Freud, według którego wszystko w naszym życiu jest zdeterminowane przez szczęsne i nieszczęsne wydarzenia w pierwszych latach naszego istnienia, zmierza z większą subtelnością w tym samym kierunku. To filozofia bękartów, nomadów bez tradycji ni rasy, kosmopolitycznych mieszczuchów bez korzeni. Narodowy socjalizm, twardo zakorzeniony w praniemieckiej glebie, światopogląd rolników, ludzi osiadłych, wywraca pojęcia tej filozofii. Dla nas wszystko mieści się w genotypie, przekazywanym z pokolenia na pokolenie według znanych i nieznanych praw. Złej krwi nie da się poprawić ani wychować; jedyna procedura, jakiej może być poddane, to czysta, prosta eliminacja."[208]
BARDZO celne podsumowania obu ideologii. I jasnym jest, gdzie obie zbłądziły - jak przekonuje Tabula rasa: Spory o naturę ludzką (Pinker Steven) na człowieka ma wpływ tak jego biologia, dziedzictwo, jak i kultura, wychowanie i socjalizacja.

"Choć na pierwszy rzut oka oburzająca mogłaby się wydać myśl o głębokim powinowactwie łączącym wojnę i dziecko, jednak nie można jej zanegować. Widowisko, jakie tworzą jungmani obsługując i w radosnym oszołomieniu napełniając stalą i ogniem te monstrualne bożyszcza, które podnoszą swoje olbrzymie ryje wśród drzew, jest nieodpartym dowodem tego powinowactwa. Dziecko przecież domaga się kategorycznie zabawek w postaci strzelb, szabli, armat i czołgów lub ołowianych żołnierzy czy też innego morderczego rynsztunku. Powie ktoś, że dziecko naśladuje tylko dorosłych, ale ja zadaję sobie pytanie, czy nie jest akurat odwrotnie, bo w sumie dorosły znacznie rzadziej idzie na wojnę niż do warsztatu czy biura. Zadaję sobie pytanie, czy wojny nie wybuchają jedynie w tym celu, by pozwolić dorosłym na zabawę w dziecko, na cofnięcie się z ulgą w wiek przebieranek i ołowianych żołnierzyków. Mając po uszy obowiązków szefa biura, małżonka, ojca rodziny, zmobilizowany dorosły wyzbywa się wszystkich swoich funkcji i uprawnień i odtąd, wolny i beztroski, zabawia się z rówieśnikami obsługą dział, czołgów i samolotów, które nie są niczym innym jak powiększonymi kopiami zabawek z czasów jego dzieciństwa.
Dramat polega na tym, że ten krok wstecz jest chybiony. Dorosły znów sięga po zabawki dziecka, ale nie posiada już instynktu zabawy i fantazjowania, który nadawał im ich pierwotny sens. W jego prostackich rękach nabierają one monstrualnych rozmiarów jakichś złośliwych nowotworów pochłaniających ciało i krew. Mordercza powaga dorosłego zastąpiła doniosłość zabawy dziecięcej, będąc jej małpowaniem, to znaczy odwróconym obrazem." [219]
Znów inwersja - tym razem wygląda bardziej na etiudę intelektualną Tourniera, ale jest to bardzo ciekawe rozważanie.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 978
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: