O wielotomowości
Skończyłem właśnie
Immunitet (
Mróz Remigiusz (pseud. Løgmansbø Ove))
i nie chcę pisać o tej kolejnej odsłonie prawniczych przygód Chyłki i Zordona, ale chcę powrócić do jakże często eksploatowanego wątku "serii o...". Pisałem już kiedyś o tym, omawiając "Achaję" Ziemiańskiego, czy "Pana lodowego ogrodu" Grzędowicza. Wnioski nie są zachęcające: niezwykle rzadko udaje się autorowi zbudować wielotomową powieść, która nie tylko utrzymuje poziom literacki pierwotnego pomysłu, ale nawet go podnosi. Przykłady to Saga o Wiedźminie Sapkowskiego i Pan Lodowego Ogrodu Grzędowicza.
W "Immunitecie" wątek kryminalny jest bardzo ciekawy, ale postaci są już takie same. Mówią tak samo, opowiadają dowcipy zbliżone strukturą do tych w poprzednich tomach. Cała książka ma bardzo podobny rytm. Rozumiem, że autor, skuszony sukcesami poprzednich odsłon, chce sprawić przyjemność czytelnikom. Złośliwi i hejterzy powiedzą, że "leci na kasę". Zapewne te dwie żądze mieszają się ze sobą, czego nie chcą przyjąć silni w gębie "etycy". Dobrze, że do wydania kolejnego tomu pozostaje jeszcze sporo czasu. Można odetchnąć. Tym razem bez niecierpliwego oczekiwania.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.