Dodany: 12.10.2016 14:21|Autor: carly

Książka: Dziewczyna z pociągu
Hawkins Paula

3 osoby polecają ten tekst.

Ach te kobiety!


Uwaga: Recenzja zdradza ważne szczegóły fabuły.


Zapowiadało się świetnie; te rekomendacje na okładce: „»Znakomity thriller. Nie mogłem się oderwać przez całą noc«. Stephen King”[1]. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że autorka ma naprawdę dobry przepis na thriller: ofiara, zagadka, sieć wzajemnych powiązań między bohaterami, szereg mylnych tropów. Niestety zamiast smakowitego dania literackiego otrzymaliśmy przeciętną potrawkę, nikt się po niej nie będzie skarżył na problemy gastryczne, ale nie jest to danie, które będziemy wspominać długo po konsumpcji, zabrakło detali cieszących smakoszy, tego zaskoczenia, które kryje się w kolejnym kęsie smakowitej lektury. Gdzie w przepis wkradł się błąd? Zabrakło doświadczenia? Znajomości tematyki?

Fabuła opiera się na zagadce zaginięcia, a w konsekwencji śmierci młodej kobiety – Megan. Cała historia dotyczy wąskiej grupki: trzech kobiet i dwóch mężczyzn, reszty świata po prostu nie ma. Gdzieś na peryferiach kręcą się inne osoby, np. policjanci, sublokatorka, matka jednej z głównych bohaterek, ale postacie te są zupełnie papierowe, Hawkins nie tchnęła w nie życia, pojawiają się, bo muszą, trudno wszak wyobrazić sobie zagadkę kryminalną bez policji, ale przemykają niejako obok fabuły i obok czytelnika, nic nie wnosząc do toczącej się opowieści.

Skupmy się więc, jak zapewne chciała tego autorka, na piątce bohaterów i intrydze. Sam pomysł na konstrukcję powieści wydaje się może nie oryginalny, ale ciekawy, wydarzenia poznajemy bowiem z punktu widzenia Rachel, Megan i Anny, związanych ze sobą zarówno miejscem zamieszkania, jak i stosunkami mniej lub bardzie osobistymi.

Tu pojawia się pierwszy zgrzyt. Mimo iż historię mamy oglądać z perspektywy trzech kobiet, w istocie tylko Rachel poznajemy na tyle dobrze, by z ciekawością śledzić jej dalsze losy. Pozostałe bohaterki zostały potraktowane lekceważąco, przez co stały się nierzeczywiste, sprowadzone do jednej, najwyżej dwóch cech (Megan – uwodzicielka, niezrównoważona, Anna – matka i żona), a trudno interesować się losem bohaterów, których nie zdążyliśmy poznać. O ile łatwo pojąć obawy autorki przy opowiadaniu historii Megan – jako ofiara zagadki kryminalnej faktycznie nie może zdradzić wiele, by zbyt wcześnie nie ujawnić rozwiązania – o tyle kompletnie niezrozumiałe jest zignorowanie Anny. Przecież interesujące byłoby poprowadzenie narracji z punktu widzenia dwóch różnych kobiet, które wszystkie zdarzenia odbierają inaczej. Wiemy całkiem dużo o życiu Rachel, ale co z Anną? Mieszka w domu wybranym i urządzonym przez byłą żonę jej męża, która nie chce zostawić jej w spokoju, rzuca się cieniem na każde wydarzenie, jej stan wzbudza niepokój, a z powodu alkoholizmu jest nieobliczalna. To idealny przepis na stworzenie portretu kobiety, którą stopniowo ogarnia coraz większy strach, która we własnym domu nie czuje się bezpiecznie, wszędzie widząc postać rywalki, aż zaczyna popadać w paranoję. Dorzućmy tajemniczą zbrodnię popełnioną w okolicy, dziwne zachowanie męża – i nagle jej historia nabiera realnego i ciekawego kształtu. Zamiast tego Anna została sprowadzona wyłącznie do jednej roli – roli matki. Na kartach książki widzimy ją niemal wyłącznie z dzieckiem na ręku, możliwość czynnego udziału w spektaklu toczącym się na jej oczach dostaje dopiero w ostatnim akcie, za późno, by zmieniło to cokolwiek w odbiorze postaci. W gruncie rzeczy z trzech bohaterek zostaje więc jedna – Rachel. Teoretycznie to ona podejmuje się rozwiązania zagadki stojącej za zniknięciem Megan, ale tu pojawia się pierwszy problem: jest alkoholiczką. Jako osoba mająca doświadczenia z ludźmi uzależnionymi od alkoholu i mogąca na żywo obserwować, jak niszczą zarówno siebie, jak i bliskich, nie jestem w stanie polubić Rachel. Nie skreślam jej jednak tylko z powodu alkoholizmu, ale również z uwagi na sposób poprowadzenia przez autorkę tej postaci, któremu moim zdaniem brak logiki. Z jednej strony kobieta wie, że jest alkoholiczką, wstydzi się tego, z drugiej – nie robi nic, by temu zaradzić, pozostaje w absolutnym letargu. Owszem, tu wszystko się zgadza. Jako osoba uzależniona od alkoholu, z szeregiem problemów emocjonalnych, faktycznie mogła przyjąć postawę życiową objawiającą się kompletną biernością. Ale ta sama Rachel, która całymi dniami włóczy się bez celu po Londynie, pijąc, potrafi też całkiem aktywnie włączyć się do trwającego śledztwa – nie tylko w roli świadka, lecz również przyjaciółki męża ofiary. Bez większych problemów zbliża się do niego, do terapeuty Megan, zdobywa coraz więcej informacji. Dużo tej aktywności, jak na osobę tak bierną we wszystkich innych aspektach swojej egzystencji. Szczególnie gdy zauważymy, że w zasadzie działania Rachel nie znajdują żadnego wyjaśnienia, nie wynikają z jej charakteru: kobieta, która stara się być niewidzialna nagle dobrowolnie staje w centrum uwagi, ba, o tę uwagę zabiega. Ten niewyjaśniony racjonalnie przeskok powoduje w odbiorze postaci duży zgrzyt. Oczywiście rozumiem, iż osią intrygi są zaburzenia pamięci, jakich doznaje bohaterka w stanie upojenia alkoholowego, ale nie daje mi spokoju myśl, iż autorka mogła to nieco zgrabniej ująć, wskazać przyczynę, dla której bierna Rachel zaczyna szukać odpowiedzi, przeprowadzić jej przemianę.

I tu niemal od razu przechodzimy do kolejnego problemu. W naprawdę dobrym thrillerze podczas rozwiązywania zagadki pojawiają się nowe wątki, na jaw wychodzą sekrety, które eliminują jednych, a rzucają cień podejrzenia na innych. Paula Hawkins stara się podążać tym tropem, podając w miarę rozwoju akcji nowe tropy i ujawniając tajemnice Megan, ale sposób, w jaki to robi nie budzi zaciekawienia, nowy wątek pojawia się na chwilę, by niemal natychmiast zniknąć, a kilkanaście kartek dalej okazuje się kolejnym mylnym tropem bez jakiejkolwiek puenty. To boli czytelnika kryminału i czyni zagadkę zaskakująco łatwą do rozwiązania, a szkoda, bo właśnie tu autorka mogła się pokusić o zaskoczenie, nagły zwrot, może nawet sięgnąć po wypróbowaną przez Królową Kryminału sztuczkę: uczynienie jednej z narratorek zabójczynią? Tymczasem następuje proste rozwiązanie, czyściutkie i niebudzące żadnych emocji, czyli dokładnie takie, jakiego nie oczekujemy od dobrego thrillera.

Na początku wspomniałam o pięciorgu bohaterach, wypadałoby więc powiedzieć coś więcej o panach. Panowie, niestety, także nie mają żadnego głębszego rysu. Wiemy, że są przystojni, że bohaterki się w nich na różnych etapach zakochują, ale to w zasadzie wszystko, nie dowiadujemy się, dlaczego w ich oczach są tak cudowni ani co sprawiło, że ich związki z nimi zaczęły się psuć. Co odkrywamy później, to fakt, iż obaj nie zawahają się uderzyć kobiety i mają poważne problemy emocjonalne – innymi słowy, daleko im do bohaterów pozytywnych.

Wszystko to jednak nie przeszkadzało mi tak bardzo w odbiorze powieści, jak postawienie przez autorkę niezwykle silnego akcentu na życie rodzinne. Irytujące jest w szczególności ukazanie trzech głównych bohaterek jako osób, których szczęście i sens życia sprowadzają się wyłącznie do mężczyzn i dzieci. Nie wiemy nic o marzeniach tych kobiet, o ich ambicjach, celach; każda z nich kiedyś pracowała (pracownik public relations, właścicielka galerii, agentka sprzedaży nieruchomości), ale zawód, kariera, zainteresowania, hobby to rzeczy w ich życiu absolutnie nieznaczące, szczęście jest zdeterminowane przez mężczyzn i dzieci, przez to, czy są pożądane, czy nie. Trąci to anachronizmem, jakby akcja powieści toczyła się w latach 50. czy 60., gdy faktycznie jedynym celem w życiu większości kobiet było osiągnięcie upragnionego stanu małżeńskiego, a praca zawodowa była niejako poczekalnią. Po wyjściu za mąż rezygnowały z niej i zostawały w domu z dziećmi, często popadając w depresję lub alkoholizm.

W gruncie rzeczy to chęć posiadania dziecka determinuje los każdej z trzech kobiet w tej powieści, to ciąża lub jej brak decyduje o tym, co dzieje się w ich życiu – Rachel wpada w alkoholizm z powodu bezpłodności, Megan gnębi poczucie winy po stracie dziecka, a ginie po zajściu w ciążę, każde działanie Anny determinuje troska o córkę. Jest dla mnie niezwykłe, że autorka, będąc kobietą, tak beztrosko spłyciła swoje bohaterki. Czy naprawdę współczesne Brytyjki dla osiągnięcia poczucia spełnienia potrzebują wyłącznie mężczyzny i dziecka? Czy każdy zakręt życiowy sprowadza się do tego, czy jesteś sama, czy w związku, czy zostałaś porzucona, czy masz już dziecko bądź go nie masz?

„Dziewczyna z pociągu” mnie zawiodła zarówno na płaszczyźnie zagadki kryminalnej, jak i warstwy obyczajowej. Zapowiadała się wspaniale – wyszło, niestety, jak zwykle.


---
* Paula Hawkins, „Dziewczyna z pociągu”, przeł. Jan Kraśko, wyd. Świat Książki, 2015; tekst z okładki.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1913
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Kuba Grom 13.10.2016 04:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga: Recenzja zdradza w... | carly
Skąd więc takie duże zainteresowanie książką debiutantki? Dobra kampania reklamowa? Czy może właśnie średniość?
Użytkownik: carly 13.10.2016 19:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Skąd więc takie duże zain... | Kuba Grom
Powiedziałabym, że dobra kampania. Choć jak na debiut książka nie jest zła, to jednak kampania obiecuje dużo więcej.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: