Moja literacka znajomość z powieściami Katarzyny Grocholi należy do dosyć burzliwych. Będąc jeszcze w gimnazjum przeczytałem "Nigdy w życiu", "Serce na temblaku" i "Ja wam pokażę!" zupełnie bez zachwytu. Za to moje serce podbiła ekranizacja z udziałem Danuty Stenki. "Nigdy w życiu" w wersji filmowej jest do dziś dla mnie jednym z filmów na chandrę. Tego niestety nie da się powiedzieć o kontynuacji "Ja wam pokażę", którą wypożyczyłem w wypożyczalni za 5 złotych (zmarnowane pieniądze - takiego gniota chyba nie doczekało się jeszcze polskie kino). Nie wciągnął mnie również serial z Edytą Jungowską. Natomiast pierwszy z filmów nadal oglądam z przyjemnością.
Do twórczości Katarzyny Grocholi wróciłem w zeszłym roku. Cóż, jej fenomenalny "Trzepot skrzydeł" sprawił, że zniknęła z mojej listy pisarzy nielubianych. Teraz postanowiłem po raz ostatni spotkać się z Judytą w powieści wieńczącej cykl
A nie mówiłam! (
Grochola Katarzyna)
. Chciałem zobaczyć, czy będąc już człowiekiem dorosłym, samodzielnym i ciut znającym prawdziwe życie (a także mającym za sobą kilka związków) spojrzę inaczej na powieść Grocholi.
Cóż, podczas lektury głównie towarzyszyło mi rozczarowanie. Przypomniałem sobie, dlaczego nie podobały mi się pierwsze części cyklu - przez miałkość stylu. Tutaj jeszcze dochodzi zupełny brak pomysłu na fabułę, mało śmieszne gagi, ciężki humor, zupełnie bezbarwne postaci i kilka rozdziałów wtrąconych wyraźnie na siłę, choć celnych (Judyta oglądająca reklamy w telewizji, Judyta jadąca kolejką i przekonująca się, że pozory mogą mylić itp.). Nie wiadomo, do czego to zmierza i właściwie - wcale nie ciekawi. Jest tu kilka celnych obserwacji obyczajowych, ale to zaledwie garstka, która nie ratuje całości.
No ale jednak jest coś jeszcze. Główna bohaterka, która po prostu daje się lubić. Dla mnie Judyta jako postać literacka jest zupełnie blada, pozbawiona polotu... a z drugiej strony przez to taka zwyczajna i swojska, co właśnie sprawia, że jest wyjątkowa. Ma się wrażenie, że to nie postać literacka, a jakaś dobra znajoma, która dzieli się z czytelnikiem marzeniami, głupiutkimi myślami, obawami, nadziejami... Upija się, głaszcze kota, boi się latania, miewa kaca, cieszy się na urlop, kłóci ze swoim facetem, córką, rodzicami. Jak to człowiek. Może to owa swojskość nadaje tej powieści jakiegoś ciepła. Grochola nie sili się na literackie oszlifowanie swojego tekstu. Jak Judyta płacze, to po prostu mówi, że płacze, a czytelnik jej współczuje. Przynajmniej ja współczułem - i płakałem razem z nią, kiedy
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Ponadto trzeba przyznać, że Grochola kilka razy zaskoczyła mnie przy samym zakończeniu cyklu (
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu). Jednak to samej książce przydało tylko plusika przy trójce. Niemniej czasu z nią nie uważam za do końca stracony.
Ponadto właśnie dziś skończyłem lekturę wywiadu-rzeki z Marianem Pankowskim
Nam wieczna w polszczyznie rozróba!: Marian Pankowski mówi (
Marecki Piotr,
Pankowski Marian)
. To bardzo ciekawa i wciąż chyba jeszcze mało znana w Polsce postać. W swoich wypowiedziach Pankowski wspomina dzieciństwo, rodzinne miasto, przebywanie w obozach koncentracyjnych, emigrację, rewolucję seksualną, a także wpuszcza czytelnika za kulisy powstawania swoich książek. Wywiad został opatrzony interesującymi fotografiami i irytującymi odnośnikami - przykładowo, kiedy Pankowski mówi o powstaniu "Rudolfa" obok drobnym druczkiem jest napisane "powstanie "Rudolfa"". Przypomina mi to lektury z nielubianego wydawnictwa Greg - ale jest zaledwie drobnym mankamentem tej całkiem dobrej pozycji.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.