Nowości: Ostatni dzień na Ziemi, Cudze słowa, Wanna z kolumnadą
Zaloguj się
Aby zalogować się należy podać login.
Aby zalogować się należy podać hasło.
Na dodatek już w lutym wychodzi kolejna książka Flanagana... A z mojej listy czytelniczej wynika, że przeczytam ją może za 50 lat...
Ja z kolei bardzo się cieszę, że Mulisch przypadł Ci do gustu :) Fakt, ale niekoniecznie musi istnieć (jak każdy zresztą autor) - najważniejsze, że przemawia właśnie do Ciebie. Do nikogo więcej nie musi. I na tym chyba polega literatura. Teraz może cieńszy Mulisch, czyli "Procedura". Malutkie, niezbyt obszerne, a też solidnie kopiące po czerepie.
Owszem, znam. Jak dla mnie "Księgi Jakubowe" są po prostu nudne. Rozwleczone na 800-900 stron tomisko, z mnóstwem bohaterów, którzy niewiele wnoszą do fabuły, z mnóstwem anachronizmów, jakby autorka przeczytała dużo, dużo innych książek o Franku i dawała syntetyczny, ale niestrawny wykład ze swojej wiedzy. "Księgi Jakubowe" były dla mnie chyba największym rozczarowaniem 2014 roku. Bo szykowałem się na naprawdę wielką i wybitną rzecz. Dobrze, że c...
Serio, Yanagihara jest już nawet w telewizji? ;) Widać W.A.B. nie żałuje pieniążków na promocję...
To prawda - ale warto było podyskutować :)
Nie oceniajmy autora po wywiadzie, a po dziele ;)
"czasu, którego w szkole na lekcjach polskiego ciągle jeszcze brakuje" - i nie liczyłbym, niestety, na jakąkolwiek zmianę w tej materii, co przykre. Sądzisz, że "Ludzie na drzewach" to odcinanie kuponów od "Małego życia"? Mam nadzieję, że tak, że Yanagihara to przelotna moda, która błyskawicznie przeminie, a za czas jakiś obecni chwalący przetrą oczy ze zdumienia i zapytają - co ja takiego w tej powieści widziałam/widziałem? Oczywiście, nie p...
Powtórzę raz jeszcze (w jednym z komentarzy już o tym wspomniałem) - nie należę do konserwatystów, więc w tym sensie proza Yanagihary mnie nie boli. A o interpretację można się spierać długo, do kompromisu raczej to nie doprowadzi ;) Właśnie, ten nieszczęsny marketing okładkowy - człowiek zawsze uwierzy, nabierze się i kupi książkę. Podniecony otwiera, czyta - i nic. Smutne, przykre. Miałbym pewnie dużo więcej cierpliwości do Yanagihary, może ...
Również dziękuję za odpowiedź i podjęcie dyskusji :) Nie należę do konserwatystów - tematy, które porusza Yanagihara, nie są mi obce, nie stanowią dla mnie przeszkody. Przyznaję, autorka nadąża za światem. Ale jest czapka ciekawszych książek o współczesnym społeczeństwie, o relacjach i ich rozkładzie - żeby daleko nie szukać, wspomniany już Foer czy Franzen, żeby nie omijać Rotha czy Saundersa. Cóż, nie wiem, co sądzisz o pozostałych, ale Phil...
Nie chodzi wyłącznie o nakłady, ale również o niemal bałwochwalcze komentarzy mnóstwa blogerów i poważnych krytyków (od M. Nogasia począwszy). Poza tym, nie oszukujmy się - po wejściu do Empiku czy jakiejkolwiek innej księgarni, sieciowej, niesieciowej, widzę "Małe życie". Teraz, kiedy minęły dwa lata od polskiej premiery. W ciągu ostatnich dwóch lat byłem w mnóstwie księgarni, pytałem o różne książki - "Małe życia" nie brakowało nigdy. A szczerz...
Ok, odpowiedź padła, nie zamierzam się o to sprzeczać. W ogóle nie ma dla mnie znaczenia to, że odpowiedź padła oraz że bohater ciął się z racjonalnych/nieracjonalnych powodów. Nie chciałbym rozmywać dyskusji - nadal, równie pocięty, co bohater, nie dostrzegam drugiej strony tej książki, dna ideowego, które obiecano mi wielkimi rekomendacjami okładkowymi. Nadal nie czuję obiecywanej arcydzielności, wielkości, przełomu.
"Wszystko jest iluminacją" - wspaniała, ale trudna książka. Wymaga skupienia i chociażby pobieżnego zaznajomienia się z judaizmem, obyczajami i obyczajowością żydowską. Foer językowo jest przepyszny. Mulisch to dla mnie gigant niderlandzkiej literatury - erudycyjny, poruszający tyle wątków i "przeklętych problemów" współczesności, że szkoda go nie znać (nie trzeba go znać - po prostu szkoda go nie znać). Flanagan z kolei jest twórcą dosyć nierówn...
Słusznie - dlatego ja emocjonalnie odpadłem przy "Małym życiu", po którymś cięciu pojawiło się pytanie - po co? W "Ludziach na drzewach" więcej jest sensownej treści, ale powieść nadal odstręcza (oprócz tego, że przewidywalna, to "domyślona" w każdym szczególe, co boli jeszcze bardziej, niż chlastanie się żyletkami i brzytwami przez Jude'a).
Już się bałem, że w negatywnej opinii o Yanagiharze pozostaję jednym z nielicznych. Dobrze wiedzieć, że ktoś jeszcze dostrzega miałkość tej prozy.
Zarzut erudycyjnych popisów odnosi się przede wszystkim do "Ludzi na drzewach" i to przede wszystkim do formalnej strony powieści - forma jest wprost ściągnięta z "Doktora Faustusa", pośrednio też z "Bladego ognia". Nie mam absolutnie nic do twórczego inspirowania się wielkimi twórcami, pod warunkiem, że zainspirowanemu służy to do przebicia poprzednika, chociażby próby przebicia poprzednika. Yanagihara nawet nie zbliża się do Manna, przede wszys...
Po wyjaśnieniu, że chodzi o "konformizm", a nie "oportunizm", lepiej rozumiem komentarz. Chociaż nadal nie zgadzam się z tym, że udaję, że nie zauważam - zauważam, widzę doskonale. Sądzę też, że "Astronauci" przynieśli Lemowi taki rozgłos, bo w końcu pojawił się pisarz który na tle panującej wówczas szarzyzny socrealu wybijał się naprawdę wysoko - w którego twórczości ostatnie miejsce zajmowało mówienie o tym, jaki to wuj Stalin jest dobry i k...
Oportunizmu? Dla zrozumienia owego "oportunizmu" konieczny jest chyba kontekst epoki, w której "Astronauci" powstawali. Dla mnie sytuacja pisarza w tamtych czasach jest jasna - chcesz publikować, to musisz swoje dla władzy odbębnić, nie ma innego wyjścia. Inaczej możesz od razu schować swoje pisanie do szuflady i liczyć na to, że może kiedyś sytuacja się zmieni. Lem zatem swoje dla władzy odbębnił, coś tam do "Astronautów" powstawiał (podobnie ja...
Zgadzam się z przedmówcą - zamiast rozmawiać o literaturze, dyskutujemy o imieniu autora ;)
Ja szczerze przyznam też byłem zaskoczony, kiedy zobaczyłem książkę, w zasadzie - patrząc grubością - książeczkę. Zdziwienie urosło, kiedy okazało się, że jest jeden bohater i cała fabuła ma być poświęcona właśnie jemu :) Ale dało się - książka, moim zdaniem, wygląda na przemyślaną, dobrze skonstruowaną i poprowadzoną naprawdę oszczędnym, minimalistycznym językiem. Robi wrażenie na tle ostatnio wydanych "gigantów".
Tak, otrzymałem egzemplarz przedpremierowy od Wydawnictwa Otwartego. Książka naprawdę zrobiła na mnie duże wrażenie - zawsze piszę, co myślę, gusta są oczywiście różne, ale według mnie ta powieść zasługuje na taką recenzję :)
Fajnie. Zawsze warto wiedzieć, że autor trochę koloryzuje - chociaż nie wiedziałem, że aż tak (ponoć najprościej mówić o tym jak jest źle, zasób słów ograniczony, więc zadanie nie takie trudne). Zastanawiam się, może Springerowi bardziej chodzi o klimat, nie o fakty?
Dziękuję za komentarze :) W reportażu jak to w reportażu - subiektywny gatunek nigdy wszystkim nie dogodzi. Ale warto dać szansę, nawet jeśli nie do końca można się z nim zgadzać :)
Dziękuję za dobre słowa :) Co do książki - znam prawie wszystkie poprzednie książki Twardocha, ale to "Królem" ukoronował swoją twórczość. Jeśli dalej będzie jeszcze lepiej, to trzymam kciuki, bo może udałoby mu się wyjść w jeszcze szerszy niż do tej pory świat. Dobrze się czyta, lektura nie ulatuje bo godzinie (jest coś pod spodem), tylko życzyć Twardochowi dobrze.
Dziękuję za zwrócenie uwagi, przepraszam za błąd w czytaniu (zapewne wywołany emocjami), ale co w związku z tym? Rozbierzmy zdanie "Polacy zabili więcej Żydów niż Niemców". Zatem - Polacy nie byli narodem okupowanym, tylko okupującym, a Niemcy to ofiary Polaków, podobnie jak Żydzi. Czyli "polskie obozy śmierci" zaczynają się bronić. Rzeczywiście, spora różnica.
A poważniej - zastanawiam się, co jeszcze musi napisać Gross, żeby ostatecznie się skompromitować. I gdzie przebiega nasza granica tolerancji na zaciemnianie, czy, mówiąc prostszym językiem, na ordynarne kłamstwo? Nie twierdzę, że przeczytałem wszystko, nie zamierzam też zaprzeczać - tak, Polacy mordowali Żydów, często w sposób wyjątkowo okrutny. Wydawali ich Niemcom. Wojna, jako doświadczenie krańcowe, wyzwoliła w ludziach takie pokłady nienawiś...
Masz rację, to jałowa dyskusja. Gratuluję pomysłowości - "Polacy zabili więcej Żydów niż Niemcy". A tak w ogóle, to naziści przylecieli z Marsa (absolutnie nie byli Niemcami!) i zaraz po wojnie odlecieli w swoich błyszczących statkach kosmicznych. Obawiasz się o moje ciśnienie - dziękuję za troskę. Natomiast Tobie polecam konsultacje z psychiatrą. Albo poważne douczenie się historii, bo współczesna historiografia nie opiera się wyłącznie na G...
Parafrazując Czechowa - strzelba musi wystrzelić w trzecim akcie, jeśli pojawiła się w pierwszym. Strzelba wystrzeliła, złośliwość została nagrodzona, zdania wymienione, sprawę można uznać za zamkniętą.
A ja proponowałbym je pozostawić - jako przestrogę. Wszak na tym cała rzecz polega. Ja nie mam monopolu na prawdę, ale i Pan go nie ma, to jest chyba najlepsze w odczytywaniu literatury. I dzięki temu ja mogę być dla Pana ignorantem, jeśli idzie o Schulza, a Pan dalej może czytać "Zaczarowaną górę".
Bardzo dziękuję za rzeczową, rozsądną i spokojną krytykę mojej recenzji. Odpowiem w kolejności dodawania przez Pana komentarzy - jak rozumiem, recenzja tak Pana (czy też Panią, ale dla bezpieczeństwa użyję formy Pan, diabli wiedzą, kto ukrywa się pod nickiem) rozsadza i denerwuje, że czyta Pan ją na raty (może właśnie Pan robi sobie "dłuższe posiedzenia" na czytanie ze zrozumieniem - co w sumie cieszy mnie, a powinno smucić Pana, ponieważ taki ch...
proszę bardzo: http://littelratura.blogspot.com/2013/08/zychowicz-gross-i-powstanie-warszawskie.html
Ja również dziękuję, absolutne zaskoczenie!
Orientuję się na tyle, żeby wiedzieć, że Żydzi również sympatyzowali ze zwolennikami myśli politycznej Romana Dmowskiego. Współpracowali z Narodowymi Siłami Zbrojnymi (których to żołnierze często udzielali Żydom bezinteresownej pomocy). Poza tym, NSZ w późniejszym okresie wojny rozszerzył program na tyle, że Żydzi mogli również wstępować do organizacji (mógł tam dołączyć każdy, kto czuł się Polakiem i chciał walczyć za polską sprawę). I nie było ...
Polecam również lekturę "pełnej" (nieocenzurowanej?) wersji recenzji, którą publikowałem na swoim blogu - link w profilu.
Czy Lem na pewno jest uczniem Żuławskiego? Szukałbym w czasach znacznie dawniejszych, otóż Swift bardziej może być jego nauczycielem. I stąd wynika też podobieństwo z Orwellem (bodaj Jarzębski pisze o tym, że Orwell był Swiftem zafascynowany, poświęcił mu nawet jeden szkic). Żuławski zaczął, ale nie był jedyny - byli wcześniejsi, lepsi, piszący nie w formie fantastyki naukowej (bo kto powiedział, że Lema musiała inspirować tylko i wyłącznie wcześ...
A ja przyznam, że jestem w połowie i książka, na razie, ze mną wygrywa, co zaskakuje, wszystkie książki Lema do tej pory (a to raczej twórczość sprzed Głosu Pana) łyknąłem właściwie bez większych problemów. Coraz bardziej skłaniam się ku opinii, że Lem piszący powieści skończył się po Głosie Pana.
Użytkownicy polecają:
Dodany: 20.01.2024 09:11
Autor: zielkowiak
Humboldt – to dopiero był gość! Gdyby zaproponował mi udział w jednej ze swoich wypraw, rzuciłabym wszystko i pojechała. To temu człowiekowi zawdzi (...)
Dodany: 14.01.2024 08:08
Autor: dot59
Ależ to była lektura! I nie dlatego tak mówię, że na punkcie literatury z PRL w tytule mam lekkiego bzika (a mam go, bo stwierdziwszy, że pokaźna częś (...)
Dodany: 28.11.2023 15:10
Generalnie ani kryminał retro, ani kryminał cokolwiek humorystyczny nie wzbudzają we mnie automatycznej chęci natychmiastowego przeczytania, a jeśli s (...)
Dodany: 02.12.2023 11:17
Autor: Marylek
Oniryczna, na wpół bajkowa opowieść o fascynacjach i strachach dzieciństwa, o tym, jak zostają z nami na całe życie, kształtują postrzeganie świata i (...)
Dodany: 09.11.2023 08:52
„Nikt nie woła” to powieść, której w PRL nie sposób było przeczytać, bo przecież nie drukowano literatury, w której dałoby się znaleźć cokolwiek rzuca (...)
Redakcja poleca:
Dodany: 14.04.2024 21:41
„Srebrzysko” określa autor w podtytule „powieścią dla dorosłych”. Jak dorosłym trzeba być, żeby wyrzec się buntu, zdecydować się nadstawić przysłowiow (...)
Dodany: 02.04.2024 21:51
Autor: fugare
Fantastyka naukowa to nie był nigdy mój ulubiony gatunek literacki, filmowy zresztą też nie, ale bardzo dobrze przechowałam, a nawet pielęgnuję pewne (...)
Dodany: 23.03.2024 09:19
Autor: Meszuge
Ze względu na ogromną liczbę przypisów i cytowanych materiałów źródłowych jest to najprawdopodobniej najbardziej rzetelna biografia Feliksa Dzierżyńsk (...)
Dodany: 09.03.2024 20:02
Autor: jolietjakeblues
Jesteśmy pokoleniem poszukiwaczy, my, obecni pięćdziesięciolatkowie, z których wielu miało to szczęście, że dzięki odwadze, inteligencji, talentowi sw (...)
Dodany: 03.03.2024 09:31
Breece D'J Pancake, a właściwie Breece Dexter John Pancake (pancake – naleśnik; dziwaczny zapis imienia był wynikiem błędu w The Atlantic Monthly, gdz (...)