Nowości: Ostatni dzień na Ziemi, Cudze słowa, Wanna z kolumnadą
Zaloguj się
Aby zalogować się należy podać login.
Aby zalogować się należy podać hasło.
Nie w tym rzecz, że to były opowiadania, ale chodzi o styl autora, który zniechęcił mnie do czytania.
Ludzie, na Boga, czy wy nic nie robicie tylko czytacie? 100 książek rocznie? Ktoś napisał nawet 175!!! Jak to możliwe?
Prawdą a Bogiem książka mdła jak flaki z olejem. To dowód na to, że literatura piękna bez odrobiny pikanterii, to znaczy elementów, na których bazuje literatura popularna, jest... no właśnie, mdła jak flaki z olejem(!).
Kiedyś zacząłem to czytać, ale po kilkunastu stronach spasowałem. Nieraz mam ochotę sięgnąć po Faulknera, ale odstrasza mnie jego styl. W końcu czytanie ma być przyjemnością, a nie męczarnią. I jak się tu dziwić ludziom, że wolą literaturę popularną od pięknej...
W recenzji powieści "Charlie Chan prowadzi śledztwo" napisałem, że przyczyną śmierci sędziwego sir Drake'a był zwykła ludzka życzliwość i chęć niesienia pomocy bliźnim. Z podobną sytuacją mamy do czynienia w tym utworze, bo ofiara ginie z podobnych powodów. Zresztą trzeba powiedzieć otwarcie, że przypadkowa zbrodnia w kryminałach Randona nie jest rzeczą wyjątkową. Już w "Dwóch rurkach z kremem" zastosował autor podobny chwyt. Ale do rzeczy. Pomys...
Czy zachęcony tą książką sięgnąłeś po następne tego autora?
"Pułapka na myszy" jest najdłuższa i zdecydowanie najlepsza z opowiadań składających się na tę książkę. Nie dziwię się wcale, że cieszy się (i rzecz jasna cieszyła) tak dużą popularnością. Sprytna autorka po raz kolejny wystawiła mnie (i pewnie nie tylko mnie) do wiatru. Chętnie był obejrzał przedstawienie na podstawie tego utworu. A co do pozostałych - są dobre i jak zwykle u tej pisarki logiczne i prawdopodobne. Wolę jednak powieści od opowi...
Zabrałem się do czytania tej książki z najlepszymi intencjami, ale jak pamiętam, szybko się nią znudziłem. Oczywiście przeczytałem do końca.
I znowu sprostowanie. W Wikipedii w rozwiązaniu pisze, co było zatrute i że truciciel okaleczył się przy zatruwaniu. To nieprawda, bo nie to było zatrute, a przyczyna ranki była inna (znów piszę ogólnikami z wiadomych względów; ci, co czytali, wiedzą o co chodzi).
Szczerze mówiąc, słabiutki kryminał. Autor dość szybko eliminuje potencjalnych morderców, tak że gdzieś za połową książki wiadomo już, kto zabił. Zdecydowanie nie polecam.
40-50 stron w jakim czasie?
Od recenzji książki Paukszty do recenzji powieści Kraszewskiego minęło zaledwie kilka dni, stąd wniosek, że te utwory czytałeś w błyskawicznym tempie. Mam pytanie - ile czasu średnio poświęcasz dziennie na lekturę, bo że czytasz je szybko, nie ulega wątpliwości?
Ciekaw jestem, która to wskazówka z pierwszego rozdziału. Napisz coś więcej na ten temat.
Współpraca, o której piszesz, owszem miała miejsce, ale tylko w jednym przypadku. Co co książki - w pewnym momencie domyśliłem się, że morderca prawdopodobnie upozorował swoją śmierć. Potwierdziło się to, gdy doszedłem do końca. A wrażenia? Bardzo dobra powieść, właściwie z pogranicza kryminału i dreszczowca. Choć kiedy się dowiedziałem, kto zabijał, jakoś nie byłem szczególnie zdziwiony. Nie wiem dlaczego...
Szczegóły raczej na pewno się nie przypominają, ale pytanie, które czytelnik kryminałów sobie najczęściej zadaje, brzmi: "kto zabił?", a dopiero później - "dlaczego?". Więc jeśli zabójcę sobie przypomnimy, czytając książkę, wtedy to, co nas najbardziej interesuje, pierzchnie jak bańka mydlana. Pozostaną tylko motywy, które mimo wszystko mają w sobie mniej powabu.
No dobrze, ale jeśli ktoś czyta ten sam kryminał nawet po kilku latach, to czy w trakcie lektury nie przypomina sobie, kto zabił? Pal licho motywy - tego można nie pamiętać, ale morderca chyba jednak się przypomina?
Nasunęła mi się pewna myśl, nie dziś, ale jakiś czas temu. Otóż: czy czytanie kryminałów po raz wtóry ma sens? Rozumiem jeszcze, że powieść historyczną lub obyczajówkę - tak, ale kryminał? Chyba nie, bo znamy motywy i co najważniejsze - zabójcę, więc co może jeszcze nas zachęcić, żeby raz jeszcze sięgnąć po tę samą książkę?
Osiemnaście i pół roku - tyle dokładnie czasu minęło, kiedy zupełnie przypadkowo stałem się właścicielem powieści "Dwie rurki z kremem" Noëla Randona. A było to tak: w czerwcu 1991 roku kupowałem coś w księgarni, a ponieważ księgarka nie miała jak wydać, więc spytała, czy może zamiast pieniędzy dać książkę. Zgodziłem się i w ten oto sposób chcąc nie chcąc trafiła ona do mojej biblioteczki. Zabierałem się do niej chyba dwa razy i za każdym raz...
Brzmi ciekawie, trzeba kiedyś przeczytać.
Książkę czytałem prawie rok temu, więc nie pamiętam dokładnie, czy tak się kończy jak piszesz, ale zwrócę uwagę, czytając kolejną powieść Verne'a, bo że przeczytam, to wiem na pewno.
Nie znam książek Jana Ekströma, ale podzielam twoje zdanie, że Randona czyta się bardzo dobrze, ba, powiedziałbym nawet, że lepiej niż Alexa, który jest dość "ciężki" w odbiorze. Przyznam jednak, że mogę się mylić, bo te wnioski wyciągam na podstawie tylko dwóch powieści - "Dwóch rurek z kremem" (które teraz czytam) i "Powiem wam, jak zginął".
Ciekaw jestem, co sprawiło, że zdecydowałeś się na Reymonta - czyżbyś się znudził Kraszewskim i postanowiłeś odpocząć od niego, a może chciałeś porównać jego powieści historyczne z innymi autorami tworzącymi ten gatunek? A tak przy okazji, Kraszewski też napisał powieść o czasach kościuszkowskich i jak widzę nikt jeszcze nie zamieścił recenzji tej książki...
Być może więc jest to błąd tłumacza.
Małe sprostowanie, ale nie niniejszej recenzji, tylko daty. Otóż w książce pisze, że śmierć Ravenscroftów nastąpiła trzy tygodnie po śmierci Dolly. Na nagrobku są dwie daty: 15 sierpnia i 3 października. Jak łatwo obliczyć te dwie daty dzieli nie trzy tygodnie, ale siedem! Przysłowie mówi, że diabeł tkwi w szczegółach i choć ten szczegół nie ma tu akurat większego znaczenia, ciekaw jestem, czym wytłumaczyć to niedopatrzenie...
Potrzebowałem takiej zachęty, bo od dawna zamierzam przeczytać tę książkę.
Jedna rzecz nie została wyjaśniona: dlaczego podejrzany został ostrzeżony telefonicznie przez pewną osobę (z wiadomych względów piszę zdawkowo; ci, co czytali, wiedzą o co chodzi). Czyżby z litości albo ze względu na znajomość z ostrzegającym? W Wikipedii w recenzji tej książki ktoś napisał, że morderca zabił jedną z ofiar, ponieważ zagrażała ona w rywalizacji o względy pewnej osoby. To nieprawda - chodziło o kwestie majątkowe, a nie miłosne!
Świetna książka i choć czytałem ją dawno temu (1996 rok), to jednak mam zamiar jeszcze kiedyś do niej wrócić. I ja polecam, bo warto ją przeczytać!
Zdecydowanie nie jest to arcydzieło tego gatunku, choć przyznam, że chciałbym obejrzeć przedstawienie na podstawie tej książki. Powieść czyta się dobrze (jak chyba wszystkie utwory tej autorki), ale na pewno nie postawiłbym jej w jednym rzędzie z najlepszymi książkami królowej kryminału.
Książka niezwykła, wspaniała, znakomita. Pod koniec byłem już pewien, że trafiłem w sedno, typując zabójcę, ale autorka po raz kolejny mnie przechytrzyła, choć przyznam nieskromnie, że zwróciłem uwagę na większość tych szczegółów, o których w rozwiązaniu mówi Poirot. Genialna pisarka kryminałów stworzyła kolejną genialną łamigłówkę z genialnym rozwiązaniem i detektywem. Ocena - 5+.
Moim zdaniem byłby remis; przy okazji warto zwrócić uwagę, że ci dwaj panowie stosują dwie różne metody pracy: Holmes szuka tropu za pomocą na przykład niedopałków papierosa; Poirot natomiast główkując (a tak przy okazji abstrahując od tematu - bardzo podobny do tego ostatniego jest Emilio Salgari; wystarczy wejść na neta, żeby się o tym przekonać).
Zdecydowanie nie najlepszy kryminał mistrzyni tego gatunku. Autorka usypia czujność czytelnika, żeby go później zaskoczyć. No właśnie, ale czy zaskoczyła? Personalia zabójcy odmieniane są w książce przez wszystkie przypadki; ba, jest on w ścisłym kręgu podejrzanych, żeby nie powiedzieć coś więcej. Z drugiej strony najbardziej podejrzani są najmniej prawdopodobnymi sprawcami zbrodni, więc można powiedzieć, że chwyt się udał. Jako ciekawostkę d...
To pierwszy kryminał tej pisarki, który przeczytałem. Wciągnął mnie jak nie wiem co. A potem była seria książek mistrzyni tego gatunku...
Ciekaw jestem, w którym momencie zorientowałaś się, kto jest mordercą. Ja przyznam się nie wpadłem na jego trop, a gdybym miał wytypować, bardziej skłonny byłbym posądzić kogo innego niż tego, kto naprawdę zabił. Dlatego nie wydaje mi się, żeby as, o którym piszesz, był banalny, bo nie każdy jak widać potrafi trafnie wskazać zabójcę. Mnie jak dotąd chyba nigdy nie udało się w książkach tej pisarki bezbłędnie wytypować mordercę. Z jedną rzeczą ...
Wg mnie zdecydowanie jeden ze słabszych kryminałów mistrzyni tego gatunku.
Jak na razie trzy pierwsze miejsca zajmują następujące powieści: Morderstwo w Boże Narodzenie, Morderstwo w Orient Expressie, Śmierć Rogera Ackroyda. Czytałem je kilka lat temu, więc trudno mi powiedzieć, która z nich najlepsza, ale właśnie te najbardziej mi utkwiły w pamięci.
Mam tę książkę, strasznie gruba, kiedyś ją przeczytam.
Ano nie było, ale postaram się to zmienić i częściej się tu pojawiać; pozdrawiam.
Ok, postaram się, choć jeszcze nie wiem kiedy i jaką przeczytam powieść historyczną; najprawdopodobniej będzie to jednak mój ulubiony Kraszewski; cierpliwości!
Sporo czasu minęło od ostatniej twojej recenzji... Czyżbyś już przestał czytać książki historyczne tego pisarza i zrezygnował z planu przeczytania i zrecenzowania powieści składających się na cykl Dzieje Polski?
No dobrze, ale właściwie o czym jest ta książka?
Film całkiem niedawno leciał (jakieś 2 tygodnie temu), ale niestety bardzo późno, bo około pierwszej po północy.
Niniejszy recenzent specjalizuje się od pewnego czasu w powieści historycznej Kraszewskiego. Mam do ciebie, Lucku Carpenterze, pytanie - ile czasu zajmuje ci przeczytanie jednej powieści Kraszewskiego i co (lub kto) sprawiło, że tak niezłomnie i konsekwentnie dążysz do przeczytania utworów Bolesławity składających się na cykl "Dzieje Polski"?
No dobrze, ale czy książka daje odpowiedź na pytanie, co stało się z zaginionymi?
Zakończenie powieści z pewnością zaskoczy czytelnika, niekoniecznie in plus. Szkoda, że autor w taki sposób rozwiązał to "całkiem poważne śledztwo", ale z drugiej strony nawet najbardziej wytrawny znawca kryminalnych zagadek na pewno nie będzie się spodziewał takiego końca. Albo pisarz nie miał pomysłu lub ochoty na inne zakończenie tego śledztwa, albo też (co równie prawdopodobne) właśnie w taki sposób rozwiązał akcję, żeby czytelnik był zupełni...
Powiedzmy sobie szczerze, wątek kryminalny potraktowany jest dość powierzchownie, a szkoda, bo gdyby autor poświęcił mu tyle miejsca, co miłości nastolatków, na pewno książka zyskałaby na tym. Z pewnością założeniem pisarza było przede wszystkim pokazać pierwszą miłość chłopaka i dziewczyny, a więc dwojga dorastających młodych ludzi, gdyż sprawę kradzieży ikon odczuwa się jako rzecz drugorzędną, marginalną.
Nie ukończyłeś z braku czasu czy z powodu znużenia tą lekturą?
Mam pytanie: co lub kto zachęcił cię do czytania powieści historycznych tego pisarza - czy był był to przypadek czy świadomy wybór? Łopalewski bowiem to raczej mało znany autor...
A ja z kolei przeczytałem tę trzecią część (napisaną przez tłumaczkę o męskim pseudo) - "Łowcę przygód" i powiem, że książka niezbyt mi się podobała; w porównaniu do innych powieści wydała mi się uboga w przygody; zupełnie mnie nie ruszyła. Ciekaw jestem, jakie są te dwie poprzednie Curwooda.
Robin Hood na wesoło jest świetny; a skoro o nim mowa, to równie świetna jest książka T. Kraszewskiego o tym szlachetnym rozbójniku.
Nie czytam książek, o których jest głośno, albo nawet za głośno, na przykład jak dotąd nie przeczytałem Pottera i nie zamierzam go przeczytać, również dlatego, że nie znoszę czarodziejów, magii i tym podobnych rzeczy w literaturze.
Tumbo jest świetny, zwłaszcza druga część; Verne i May rekomendacji i pochwał nie potrzebują, ich nazwisko mówi wszystko.
"Niemcy" są świetnym dramatem; mnie czytało się lekko, bez trudu, mimo poruszanej w utworze problematyki.
Dorastałem na niektórych jego książkach; do dziś wspominam je z wielkim sentymentem; świetny pisarz.
Przypuszczam, że fikcja literacka, acz nie mam stuprocentowej pewności.
Tak, rzeczywiście, świetna młodzieżówka. Czytałem ją dwa razy (a to o czymś świadczy, bo nie mam w zwyczaju czytać dwa razy tego samego): pierwszym razem kilkanaście lat temu; drugim - kilka dni przed zamieszczeniem tej recenzji. Gorąco polecam!
Widzę, że cię wzięło na Kraszewskiego, bo niedawno zamieściłeś też recenzję "Braci Zmartwychstańców". A porównując te dwie powieści ze sobą?
Właśnie minął rok, jak postawiłem to pytanie, ale jak dotąd nikt na nie nie odpowiedział. Chyba Sieroszewskiego mało kto dziś czyta... Przyznam, że ja też w ciągu tego roku nadal nie przeczytałem żadnej jego książki, ale mam w planie!
A wrażenia z lektury? In plus czy in minus?
A Gołubiewa znacie?
Hm, dziwne, spotkałem się raczej z pozytywną opinią jego powieści historycznych, a ty piszesz, że są niezbyt; mógłbyś napisać coś więcej o tym?
a konkretnie które jego książki?
Nie jestem pewien, ale chyba jak Verne - fantazjował.
Western kryminał? To raczej rzadkość. O czym są te książki? (głównie chodzi mi o "Śmierć...", bo mam tę powieść, ale jeszcze jej nie przeczytałem).
Kraszewskiego
Czytałeś coś jeszcze tego autora?
Jest kilku takich polskich pisarzy. Ci, których mam teraz w pamięci, to na przykład W. Umiński, B. Mrówczyński i T. Łopalewski.
Nie pomyliłeś; o czym jest ta książka, bo od pewnego czasu planuję, żeby ją przeczytać, warto?
Owszem, niektóre z cytatów mogą przypominać propagandę z czasów komuny, ale z drugiej strony pisarz opowiada się po stronie ludzi pracy, czyli tak jakby stał w jednym szeregu z naszymi robotnikami z początków lat 80., którzy walczyli przeciw komunie.
Rzeczywiście, Cooper bywa nużący (a może jest?). Mnie trochę irytują te jego cytaty poprzedzające rozdziały, których związek z treścią nie zawsze jest zrozumiały. Cokolwiek by złego o pisarzu powiedzieć, trudno nie zgodzić się jednak z opinią, że to klasyk literatury przygodowej.
jest
dzięki
Świetna młodzieżówka, czytałem ją niedługo przed zamieszczeniem tej recenzji wydawniczej.
Bardzo dobra pozycja; niezbędnik miłośnika kryminałów wydawanych w PRL-u.
Jesteśmy zatem z tych samych lat; wyobraż sobie, że ja czytałem ją całkiem niedawno, a inspiracją stał się film z Fronczewskim w roli głównej. Książka różni się nieco od filmu, ale i jedno, i drugie oceniam in plus.
Brzmi ciekawie; od pewnego czasu interesuje się tak zwaną powieścią milicyjną, ale jak dotąd Sekuły nie czytałem. Chyba czas się za nią wziąć, jak myślisz?
napisz coś więcej na temat tego kryminału...
w Biblionetce jest kilka recenzji tego pisarza, ale niewiele. Widać Umiński nie jest poczytnym autorem, ale można to wytłumaczyć tym, że większość jego książek była dawno wydawana, to znaczy albo jeszcze przed wojną, albo zaraz po niej. Trudno mi polecić coś konkretnego, bo raz, że nie czytałem go dużo, dwa - to, co czytałem, było dawno temu. Myślę jednak, że - jak u Verne'a - trzeba zwracać uwagę na tytuły, bo one podpowiadają, o czym jest k...
Jakkolwiek spojrzeć, Kraszewski jest prekursorem nie tylko polskiej powieści obyczajowej, ale również historycznej. Jeszcze raz powtórzę wyżej wyrażoną opinię - wszystko, co przed nim napisano, to zaledwie kropla w morzu wobec twórczości prozatorskiej autora "Ulany".
Trudno powiedzieć, ile tak naprawdę pracowali robotnicy, czyli tak zwany proletariat. Jak wiadomo kapitaliści nie oszczędzali ich, więc być może 12-16 godzin dziennie w soboty i święta to była norma, chociaż z drugiej strony trudno w to uwierzyć. Podobno Murzyni na plantacjach pracowali w sezonie nawet po 20 godzin na dobę, a poza sezonem - po kilkanaście. Dla kapitalistów liczył się tylko zysk, a cel uświęcał środki, więc warunki pracy proletari...
W tamtym roku wydawnictwo Zysk i S-ka wydało 3 kryminały z serii Klub Srebrnego Klucza, w tym jedną starą już pozycję autorstwa Kąkolewskiego. Czyżby to był początek nowych wydań dawnych poczytnych kryminałów peerelowskich?
co to znaczy, bo nie znam angielskiego?
Jak dotąd czytałem głównie powieści obyczajowe Kraszewskiego, ale muszę się wziąć za historyczne, bo ich przyzanm się niewiele; "Ulana" to była moja pierwsza książka tego autora, a jakie wrażenia! Polecam "Resurrecturi" - moim zdaniem jeden z najlepszych utworów pisarza, jaki dotychczas czytałem.
O tak; mój "romans" z Kraszewskim zaczął się kilkanaście lat temu i nadal trwa; po prostu - nawet gdybym chciał, choć wcale nie chcę na szczęście, to nie mógłbym się od niego uwolnić. Ma on w sobie coś urzekającego, co sprawia, że wciąż do niego wracam, wciąż go czytam; może mniej niż kiedyś, ale czytam.
oki dzięki, znalazłem
a jak się mają te filmy do pierwowzoru czyli powieści na podstawie których powstały?
A czytał ktoś może "Białą karawanę" Grodzińskiego? Na podstawie tej powieści powstał jeden z odcinków "07". W ogóle serial ten, jak podaje Wikipedia, powstał w większości na podstawie polskich kryminałów z PRL-u, czyli powieści milicyjnej znanych pisarzy z tamtego okresu. Co wy na to?
"Czasy Zygmuntowskie" - czytałem, wspaniała książka, gorąco polecam!
a ja się przymierzam do Wilka tego autora; czytałem komiks powstały na podstawie tej powieści; a w dalszej koleności - Waza z epoki Ming, no chyba że zmienię kolejność hehe, czego nie wykluczam.
A czytał ktoś może kryminały Tadeusza Kosteckiego?
Tory donikąd - zamierzam niebawem przeczytać tę powieść - fajna?
wstyd powiedzieć, ale jak dotąd nie czytałem żadnego kryminału tych autorek; jestem na etapie odkrywania polskich kryminałów z prlu.
muszę powiedzieć, że Osiem ramion bogini Kali jakoś nie przypadło mi do gustu.
sprawdziłem - zaledwie dwóch autorów i kilka recenzji książek; w biblionetce jest ich chyba więcej.
możesz podać adres tej strony?
a czy o arcydzieło w ogóle łatwo? zresztą, arcydzieło to pojęcie względne; wróćmy do tematu postu
Arcydziełem może być książka z każdego gatunku; myślę, że gatunek nie gra tu roli, bo niby dlaczego obyczajówka może być arcydziełem, a kryminał nie?! wszystko zależy od umiejętności pisania, sztuki słowa.
Więc mówię raz jeszcze - z polskich kryminałów nie trafiłem jak na razie na żadne arcydzieło.
Zdecydowanie najlepsze; zgadzam się z tym; a powiedz mi, które powieści Kraszewskiego czytałeś w BN-ce?
Z całą pewnością arcydziełami są powieści Christie, Doyla; lubie polskie kryminały, ale z nich żaden na to miano nie zasługuje, pzynajmniej jak na razie żadnego takiego nie czytałem.
Użytkownicy polecają:
Dodany: 20.01.2024 09:11
Autor: zielkowiak
Humboldt – to dopiero był gość! Gdyby zaproponował mi udział w jednej ze swoich wypraw, rzuciłabym wszystko i pojechała. To temu człowiekowi zawdzi (...)
Dodany: 14.01.2024 08:08
Autor: dot59
Ależ to była lektura! I nie dlatego tak mówię, że na punkcie literatury z PRL w tytule mam lekkiego bzika (a mam go, bo stwierdziwszy, że pokaźna częś (...)
Dodany: 28.11.2023 15:10
Generalnie ani kryminał retro, ani kryminał cokolwiek humorystyczny nie wzbudzają we mnie automatycznej chęci natychmiastowego przeczytania, a jeśli s (...)
Dodany: 02.12.2023 11:17
Autor: Marylek
Oniryczna, na wpół bajkowa opowieść o fascynacjach i strachach dzieciństwa, o tym, jak zostają z nami na całe życie, kształtują postrzeganie świata i (...)
Dodany: 09.11.2023 08:52
„Nikt nie woła” to powieść, której w PRL nie sposób było przeczytać, bo przecież nie drukowano literatury, w której dałoby się znaleźć cokolwiek rzuca (...)
Redakcja poleca:
Dodany: 14.04.2024 21:41
„Srebrzysko” określa autor w podtytule „powieścią dla dorosłych”. Jak dorosłym trzeba być, żeby wyrzec się buntu, zdecydować się nadstawić przysłowiow (...)
Dodany: 02.04.2024 21:51
Autor: fugare
Fantastyka naukowa to nie był nigdy mój ulubiony gatunek literacki, filmowy zresztą też nie, ale bardzo dobrze przechowałam, a nawet pielęgnuję pewne (...)
Dodany: 23.03.2024 09:19
Autor: Meszuge
Ze względu na ogromną liczbę przypisów i cytowanych materiałów źródłowych jest to najprawdopodobniej najbardziej rzetelna biografia Feliksa Dzierżyńsk (...)
Dodany: 09.03.2024 20:02
Autor: jolietjakeblues
Jesteśmy pokoleniem poszukiwaczy, my, obecni pięćdziesięciolatkowie, z których wielu miało to szczęście, że dzięki odwadze, inteligencji, talentowi sw (...)
Dodany: 03.03.2024 09:31
Breece D'J Pancake, a właściwie Breece Dexter John Pancake (pancake – naleśnik; dziwaczny zapis imienia był wynikiem błędu w The Atlantic Monthly, gdz (...)